Tomasz Markiewka: Pożytek z gniewu
[2020-10-30 10:34:35]
To prosta opowieść. Dwaj bracia składają ofiarę Bogu. Ten woli dar Abla, młodszego z nich. Starszy, imieniem Kain, nie potrafi się pogodzić z tą decyzją, więc zabija brata. I tyle. Nie znajdziecie o wiele więcej w Biblii, poza kilkoma wzmiankami o dalszych losach zabójcy. Jak większość znanych historii starotestamentowych także ta o Ablu i Kainie pozostawia dużo naszej wyobraźni. Pokolenia czytelniczek i czytelników nie omieszkały skorzystać z tego zaproszenia do interpretacji. Często się uważa, że to symboliczna opowieść o pierwszej zbrodni człowieka na człowieku, jednym ze skutków grzechu pierworodnego. Dlatego starszy z braci jest traktowany przez nas niezwykle surowo. Pewna strona internetowa umieściła Kaina na liście dziesięciu najgorszych postaci biblijnych. Znalazł się tam obok takich antybohaterów jak Herod czy Szatan. W innej, bardzo ciekawej interpretacji Kain symbolizuje cały gatunek homo sapiens, Abel natomiast to nasze siostry i nasi bracia neandertalczycy. Biblijna historia miałaby stanowić odległe echo prehistorii, zamieniony w mityczną przypowieść wyrzut sumienia, że – jak głosi popularna, choć niepotwierdzona teza – wymordowaliśmy cały gatunek. Grzeszny gniew Sam tekst biblijny podpowiada prostszy trop. Czytamy w Księdze Rodzaju, że gdy Bóg wybrał ofiarę Abla, jego brat „rozgniewał się bardzo i zasępił”. Gniew. To uczucie popchnęło Kaina do zbrodni. Być może więc w tej historii chodzi także o zwykłe ostrzeżenie przed zgubnymi skutkami gniewu? Wszak Biblia wypełniona jest podobnymi przestrogami. „Człowiek gniewny wzbudza kłótnie, porywczy popełnia wiele przestępstw” – głosi Księga Przysłów. Przekonanie o niebezpiecznej naturze gniewu było tak silne, że przeniknęło do tradycji chrześcijańskiej. Gniew jest w niej uznawany za jeden z siedmiu grze-chów głównych. Jeśli chwilę nad tym pomyślimy, to szybko dostrzeżemy, że cała nasza kultura jest jednym wielkim napomnieniem, do czego może prowadzić niekontrolowana złość. Weźmy greckiego herosa Achillesa. Ten to potrafił się wściec! „Gniew Achilla, bogini, głoś, obfity w szkody / Który ściągnął klęsk tyle na greckie narody”. Tak brzmią pierwsze słowa Iliady Homera. Wielu greckich bohaterów zostało przedwcześnie wysłanych do Erebu, najciemniejszej części Hadesu, krainy zmarłych, bo urażony Achilles odmówił im pomocy. A potem, raz jeszcze niesiony gniewem, syn Tetydy powalił dzielnego Hektora, jego ciało zaś zbezcześcił ku przerażeniu i rozpaczy Trojan. Jeśli ktoś nie gustuje w Homerze, to i tak prędzej czy później natknie się na ten starożytny wątek. Chętnie podchwyciła go kultura popularna. „Gniew prowadzi do nienawiści” – przestrzega mistrz Yoda z Gwiezdnych wojen. To zaś jest prosta ścieżka na ciemną stronę mocy. Niepomny tych ostrzeżeń Anakin Skywalker daje się ponieść swoim uczuciom i wpada w sidła okrutnego Imperatora. Zostaje Darthem Vaderem, Mrocznym Lordem Sithów, co wiedzie go do czynów tak niegodziwych, że nawet Achilles uznałby je za lekką przesadę. Nie potrzebujemy zresztą popularnych opowieści, aby się przekonać, do czego może prowadzić gniew. Wystarczy nawet powierzchowna znajomość historii. Kiedy szukamy przyczyn pogromów różnych grup mniejszościowych, to często natrafiamy na gniew jako jeden z powodów tych zbrodni. Złość tłumu łatwo skierować w stronę słabszych i prze-mienić w ogłupiającą żądzę ukarania bądź pozbycia się każdego, kto zalicza się raczej do „nich” niż do „nas”. Niezadowolone społeczeństwo wyładowuje swoją furię na osobie lub grupie, które niesłusznie uznaje za winne jakiegoś skandalicznego czy-nu. Trafnie tę ponurą tendencję podsumowuje René Girard, francuski antropolog, gdy mówi, że „mechanizm kozła ofiarnego kanalizuje zbiorową przemoc”, a „ofiara staje się wrogiem całej wspólnoty”. Z własnego doświadczenia wiemy też, że nawet jeśli gniew nie zawsze prowadzi do zbrodni, to nader często jest pierwszym krokiem do zrobienia z siebie głupka. Któż w przy-pływie złości nie rozpętał afery przy rodzinnym stole, na spotkaniu w pracy albo w trakcie rozmowy z partnerem lub partnerką życiową, aby potem ze wstydem stwierdzić, że sprawy wymknęły się mu spod kontroli? Brzemię marnej reputacji Nie może zatem dziwić, że gniew ma marną reputację. Zarówno gdy mówimy o życiu osobistym, jak i wtedy, gdy myślimy o polityce i życiu społecznym. Martha Nussbaum, słynna amerykańska filozof-ka, posuwa się nawet do stwierdzenia, że „gniew jest trucizną polityki demokratycznej”. Prowadzi do żądzy zemsty, a jego skutkiem są destrukcja i cierpienie. Zdaniem Nussbaum pozytywną przeciwwagę dla polityki gniewu stanowią ruchy wolnościowe prowadzone „w duchu braku gniewu”. Podaje przykłady Mahatmy Gandhiego, Nelsona Mandeli czy Martina Luthera Kinga, aby przekonać nas, że najlepsze rzeczy w polityce dzieją się wtedy, gdy porzucamy gniewne uczucia. Ale czy ten obraz nie jest zbyt uproszczony? Czy naprawdę gniew jest zawsze taki zły? Weźmy przykład Kinga. Większość z nas kojarzy go ze słynną przemową o marzeniu czy też, w popularnym polskim tłumaczeniu, o śnie. Rzeczywiście jest ona przesycona optymizmem: na-dzieją na wolność, równość i sprawiedliwość. Lecz naiwnością byłoby sądzić, że ta jedna przemowa to kwintesencja protestów, których symbolem stał się King. Słynny pastor napisał także list z więzienia w Birmingham. Ten tekst nie jest tak znany, ale ma nie mniejsze znaczenie. King określa się w nim jako zwolennik działania, które nazywa „tworzeniem napięcia”. O co chodzi? Jak sam tłumaczy, napięcie to celowe „nasilenie emocji, która sprzyja konstruktywnemu działaniu i rozwojowi”. Nie mówi wprost o gniewie, ale cały jego list jest wymierzony w pogląd, że Afroamerykanie wywalczą sobie prawa, jeśli będą mili, opanowani i uśmiechnięci. „Tworzenie napięcia” to przeciwieństwo unikania konfrontacji i dążenia do świętego spokoju. Najlepiej widać to we fragmencie, w którym King narzeka na „umiarkowanych białych”. To oni, a nie Ku Klux Klan są, zdaniem pastora, największą przeszkodą na drodze do uzyskania wolności przez Afroamerykanów. Skrajnych rasistów jest bowiem stosunkowo niewielu – szalę przechylają właśnie umiarkowani ludzie, „którzy wolą negatywny po-kój bez napięć społecznych od pozytywnego pokoju, w którym istnieje sprawiedliwość”. Niby popierają oni prawa czarnych – narzeka King – ale nieustannie wybrzydzają, że ci walczą o nie zbyt głośno, zbyt natarczywie, zbyt agresywnie. Jonathan Rieder z Uniwersytetu Yale twierdzi, że powinniśmy pamiętać także o tej gniewnej stronie słynnego pastora. Walka o prawa człowieka i obywatela to nie piknik w wiosce Smerfów. Nie da się uniknąć konfliktów, mocnych słów i kontrowersyjnych działań. Dlatego ludzie, którzy walczą o te prawa, rzadko mają komfort wcielić się w rolę pogodnego kompana, który mówi głównie o swoich marzeniach czy snach. Bunt bez emocji, bunt bez gniewu jest niemożliwy. King nie jest marzycielem – powiada Rieder – lecz gniewnym czarnym człowiekiem, który zastanawia się, za jakim Bogiem podążają jego biali towarzysze” Jasna strona gniewu Jeśli teraz ponownie zwrócimy się w stronę kultury, to zobaczymy, że i w niej odnajdujemy tę pozytywniejszą odmianę gniewu. Jest on często przedstawiany jako bodziec, motywacja do walki o zmianę na lepsze. Taki wątek pojawia się na przykład w musicalowej wersji „Nędzników". Znękani pa-ryżanie śpiewają: Słuchaj, kiedy śpiewa lud / Gdy się u ludzi zbiera gniew / Taki jest głos zjadaczy chleba / Gdy kajdanom mówią nie. W hollywoodzkich filmach ten motyw stał się wręcz stałym rozwiązaniem fabularnym. Widzieliśmy to dziesiątki razy: bohater bądź bohaterka dostrzegają wokół siebie niesprawiedliwość, nie godzą się na nią, ale czegoś brakuje, aby ich bunt przekuł się w działanie. Tak jest do czasu, aż „ci źli” popełniają ogromny błąd – wzbudzają w naszym bohaterze gniew. Najczęściej polega to na tym, że wyrządzają krzywdę bliskiej mu osobie. Dokładnie tak wyglądają filmowe losy Williama Wallace’a z „Braveheart – Walecznego Serca". Wallace od początku doskonale wie, że Anglicy traktują Szkotów podle, nie ma jednak zamiaru rzucać im wyzwania. Dopiero gdy zabijają jego żonę, decyduje się działać. Jeśli zostałeś czarnym charakterem w hollywoodzkiej produkcji, to pamiętaj: możesz plądrować, wyzyskiwać i siać zgorszenie, ale za nic w świecie nie wzbudzaj gniewu w protagoniście! Nawet w Biblii oraz poematach Homera gniew nie jest przedstawiany tak jednostronnie, jak by to wynikało z przywołanych wcześniej przy-kładów. Z Nowego Testamentu możemy się dowiedzieć, że sam Jezus wpadł w złość, kiedy zobaczył kupców w świątyni. Gdy poznajemy tę historię, odruchowo stajemy po jego stronie, tak samo zresztą jak nowotestamentowi autorzy. Oczywiście możemy się w nieskończoność spierać, w jakich kategoriach biblijny tekst opisuje postępowanie Chrystusa. Na pewno chodzi tam o gniew? Skoro prowadzono długie dysputy na te-mat tego, czy Jezus mógł się śmiać, to można prowadzić podobne wokół pytania, czy wpadał w złość. Ale kiedy czytamy, co zrobił z kupcami, wyobrażamy sobie osobę zagniewaną i potrafimy zrozumieć, jakie są powody tego gniewu. Paradoksalną naturę gniewu łatwo dostrzec też w dziedzinie politycznego PR-u. Część polityków gra przed nami rolę wiecznie uśmiechniętych entuzjastów. Chcą się jawić jako chodząca pozytywność, tak jakby uniesienie się złością było niegodne osoby pragnącej sprawować władzę. Idealnym tego przykładem jest Justin Trudeau, premier Kanady. Inni z kolei odgrywają przed nami spektakl gniewu, nawet gdy trudno odgadnąć, co mogłoby wywoływać w nich tak gwałtowne emocje. Czy naprawdę miliarder, który odziedziczył majątek po ojcu, a popularność zdobył dzięki występom w filmach i telewizji, jest tak zły na amerykański kapitalizm, jak by to wynikało z jego wieców wyborczych? Człowiek, który się przechwala, że może bezkarnie molestować kobiety, chce reprezentować wściekłość wykluczonych i bezsilnych? Łatwiej uwierzyć w to, że Donald Trump – bo o nim mowa – zdaje sobie sprawę z prostego faktu: przynajmniej dla pewnego rodzaju polityków gniew może być atrakcyjniejszym opakowaniem wyborczym niż uśmiech. Historia również dostarcza nam dwuznacznych obrazów gniewu. Trudno o lepszy przykład niż rewolucja francuska. Gniew, który do niej doprowadził, od zawsze budził ambiwalentne reakcje. Wspaniały przy-kład społecznej energii zdolnej oba-lać królów? Czy może ostrzeżenie, do czego prowadzi niekontrolowana złość tłumu? Co jest ważniejsze: wprowadzenie prodemokratycznych reform oraz idea wolności, równo-ści i braterstwa – czy terror, który stał się częścią rewolty? Alexis de Tocqueville przywołuje we „Wspomnieniach awanturę", w jaką się wdał z Jeanem-Jacquesem Ampère'em na temat rewolucji i jej skutków. Dla Tocqueville’a była ona, wedle jego własnych słów, ostateczną klęską wolności, dla jego znajomego z Instytutu Francji – jej zwycięstwem. Gniew gniewowi nierówny Już na podstawie tego krótkiego rekonesansu historycznego i kulturowego możemy wysnuć dwie tezy. Po pierwsze, gniew jest wszech-obecną siłą sprawczą, na dobre i na złe. Ogarnia zarówno greckich herosów, jak i bohaterów współczesnego kina; postacie biblijne i aktywistki społeczne. Po drugie, istnieją co najmniej dwa oblicza gniewu: destruktywne i konstruktywne. Może on nieść zniszczenie, ale może też wzbudzać i podtrzymywać chęć działania, potrzebną do walki o najwznioślejsze cele. Z powodu tej dwuznaczności niektórzy chcą uchodzić za ludzi, którzy nigdy nie pozwoliliby sobie na odczuwanie tak niskich emocji, inni zaś próbują dać nam do zrozumienia, że budzą się i zasypiają w gniewie. Nussbaum i Sloterdijk, mimo pełnej świadomości, z jak złożonym zjawiskiem mają do czynienia, nie potrafią się oprzeć chęci, aby ostatecznie odmalować gniew jako siłę destruktywną. Ma on lepszą i gorszą stronę, ale nieuchronnie wiąże się z pragnieniem zemsty, ta zaś ma naturę niszczycielską i prowadzi do wielu nieszczęść – przekonują nas. Zgoda, gniew jest negatywnym uczuciem w tym sensie, że polega na wykrzyczeniu „nie!”. Jest odrzuceniem zastanego porządku rzeczy, a nie jego afirmacją. Dlatego ostatecznie może się wydawać niepokojącą siłą. Wszak kiedy Faust spotyka pewnego nieznajomego, który przedstawia się jako „duch, co za-wsze mówi: nie”, to czujemy, że dla własnego dobra powinien zachować najwyższą ostrożność. Z drugiej strony, kiedy Cezar, bohater najnowszej wersji Planety małp, krzyczy „nie!” do jednego z niewolących go ludzi, reagujemy z entuzjazmem. Nareszcie! Pora zrzucić kajdany! Tak trzymać! Sprowadzanie gniewu do niebezpiecznego i ostatecznie jałowego uczucia grozi naiwnym pudrowaniem historii. Bo skoro jest zły, to wszystkie te szlachetne postacie i wspaniałe rewolucje musiały być od niego wolne, prawda? Ewentualnie musiały go przezwyciężyć. Jak widzieliśmy na przy-kładzie Martina Luthera Kinga, przy takim podejściu ryzykujemy redukcję bojowników o wolność i równość do ckliwego symbolu, który nie oddaje całej rzeczywistej złożoności tych zasłużonych ludzi. Jednocześnie należy się wystrzegać nadmiernego zachwytu nad gniewem jako siłą napędową walki o sprawiedliwość, wolność i równość. Złość, nawet jeśli wynika ze szlachetnych pobudek, potrafi popychać do czynów okrutnych, o czym mogą zaświadczyć zarówno ofiary Achillesa, jak i postaci historycznych. Fragment wstępu do książki Tomasza Markiewki ,,Gniew", która ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
23 listopada:
1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".
1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.
1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.
1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.
1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.
1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.
1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.
1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.
2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.
?