obrazowo i uchwytnie, swoje prawa i obyczaje: dzięki
mitom nakaz zbiorowości, kolektywny imperatyw,
wciska się w każdą świadomość. Za pośrednictwem
religii, tradycji, języka, podań, pieśni, kina - mity
przenikają nawet do egzystencji, całkowicie prawie
ujarzmionej przez materialne konieczności.
Karl Popper
Dobiegł końca rok 2020. Rok uznany przez polski parlament (19.06.2019) zdominowany przez prawicę – PO to też prawica, tylko w odróżnieniu od PiS-u w wersji soft (choć nie zawsze gdyż te formacje szły często ręka w rękę zwłaszcza jeśli chodzi o polską mitologię, nadmierne kultywowanie w irracjonalny sposób wątpliwych pomników, ciągłe zadęcia podkreślane terminem narodowy itd.) - rokiem JP II. To jest kolejny etap budowania irracjonalnej, oderwanej od codziennej praktyki oraz prawdy (która jest przede wszystkim praktyką) - o której tak chętnie i ochoczo mówią wszyscy „prawicowcy” w nadwiślańskim kraju – wizji świata i ludzi. Tak się buduje wszystkie kulty. Wczoraj, dziś i pewnie jutro.
Mit to przebrzmiały sposób opisywania świata i procesów w nim zachodzących. Polega na przestawieniu szeregów kultury i natury w taki sposób aby wytwory społeczne, ideologiczne, historyczne, materialne itd. oraz powiązane z nimi bezpośrednio powikłania moralno-etyczne, estetyczne, wyobrażenia i kultura były rozumiane jako „powstałe same z siebie” lub w wyniku interwencji Opatrzności, sił wyższych, poza-racjonalnych. Wtedy można je zadekretować jako „głos opinii publicznej”, „dobre prawo”, „odwieczne wartości”, „normalne stosunku społeczne”, „chwalebne zasady”. Jednym słowem – rzeczy wrodzone, dane od Boga (czy innej siły spoza ziemskiej). Mitem jest też przekaz dziejów czy interpretacji układów społecznych oparty na chwytliwej formule, iż jest to jedyna, niepodważalna i oczywista prawda. Mamy tu również do czynienia z boską ingerencją. Mit jest więc rodzajem świadomości społecznej obecnym we wszystkich społecznościach narodowych, obywatelskich, plemiennych czy klanowych. Polacy są jednak pod tym względem wyjątkiem, gdyż mitologia i fantazmaty obecne w ich świadomości, przybierają specyficznie natrętną i karykaturalną, często - kabotyńską (co widać obecnie w zdwojonej wersji), formułę.
Kult związany z mitem Karola Wojtyły ma też inne źródła. Polacy jak nikt inny stale muszą wedle swego mniemania udowadniać wszystkim jacy są wspaniali, jak wielkie pola postępu i wolności otworzyli światu w historii (rzeczywiste i legendarne), kim są i jak ów świat musi ich odbierać. Zwłaszcza w przestrzeniach metafizycznych, moralnych, duchowych, wzniosłych „imieniem 44” (za Mickiewiczem), którego poza Polską (jak wspominał znakomity etnolog Ludwik Stomma) nikt nie rozumie. I w tej perspektywie trzeba też szukać kultu i nabożności jakiej oddaje się nad Wisłą teocentrycznie, transcendentalnie sformatowanym postaciom historycznym. Coś na kształt mowy Kordiana na szczycie Mount Blanc. Mesjanizm, a my jako naród wybrany. JP II doskonale się w tą perspektywę wpisuje. Tak w kontekście swego sukcesu indywidualnego – wybór na papieża – jak i mitycznego obalenia światowego systemu komunistycznego i porządku pojałtańskiego.
Gmach wzniesiony w glorii blasku i mitu „Solidarności”, upadku Muru Berlińskiego i roli polskiego papieża wraz z kościelnym zapleczem w Polsce w tym epokowym wydarzeniu zbudowany w formie alabastrowego, monumentalnego pomnika bez skazy rozpada się obecnie w gruzy. Ukazuje ogrom fałszu, cynizmu, obłudy i praktycznego nihilizmu w obliczu mitycznego wizerunku instytucji z jednej strony głoszącej wzniosłe kanony a z drugiej deprawującej masowo dzieci. Nikt już nie wierzy, iż gdański prałat ks. Henryk Jankowski od „św. Brygidy”, legenda i kapelan „Solidarności”, u którego spotykała się i biesiadowała elita panny „S”, nie wykorzystywał permanentnie seksualnie ministrantów, których pełno było na plebanii w dzień i w nocy. Dalej idą duchowni z Tylawy, Pakości, Bydgoszczy, Wrocławia etc. I broniący ich, kryjący te haniebne praktyki metropolici i biskupi: Gocłowski (nie żyje), Gulbinowicz (nie żyje, ale też oskarżany został przez Watykan o molestowanie), Janiak, Głódź, Michalik, Hoser, Dziwisz (w sumie 24 hierarchów). Tę listę można uzupełnić jeszcze o casus abp. Juliusza Paetza.
Skandale obyczajowe dotykające krystalicznego demiurga przemian w Polsce powodują, iż mit, legenda nabierają nieświeżego posmaku. A szybka dekonstrukcja tego mitu, tych fantasmagorii, musi następować razem z demitologizacją samej osoby Karola Wojtyły. Osoby która miała być postrzegana jako drogowskaz moralny, etyczny stempel i model kultury dla Polek i Polaków na wieki. Ten cień na pontyfikacie i samej osobie Jana Pawła II (i tym co bezpośrednio z nią jest związane) poza Polską rósł przez całe ostatnie 25 lat (jeszcze za jego życia). Hańba działalności Marciala Maciela Degollado i Legionu Chrystusa – jednego z umiłowanych dzieci-tworów Karola Wojtyły mających być esencją Kościoła w XXI wieku – dopełniły reszty. Rozmiary skandali na tle seksualnym oraz ujawniane szeroko rozprzestrzenionej degeneracji moralnej najwyższego kleru powodują coraz to nowe inicjatywy poddające pod wątpliwość świętość papieża Polaka (ostatnio zastanawiał się nad tym amerykański, katolicki periodyk National Catholic Report).
U nas profesorowie i pracownicy instytutów badawczych, intelektualiści i dawni czołowi działacze NSZZ „Solidarność”, elita polityczna naszego kraju i główni kreatorzy zmian po 1989 roku, piszą petycje, listy, odezwy w obronie dobrego imienia papieża-Polaka. Podkreślają wszyscy oni, że praca naukowa, dydaktyczna, wychowanie dzieci i młodzieży, działalność publiczna i spójność narodowa to ciągłe szukanie prawdy. Ich zdaniem fala oskarżeń dot. tuszowania przypadków czynów pedofilskich wśród duchowieństwa może doprowadzić do zmiany wizerunku osoby godnej najwyższego szacunku. Te przesłania niosą jedną wskazówkę: działalność papieża wywarła wyłącznie pozytywny wpływ na sytuację na świecie, a tym samym oskarżenia o tuszowanie przez niego przypadków pedofilii należy przemilczać i bagatelizować. Karol Wojtyła jest boskim, anielskim, nie ludzkim awatarem Absolutu.
Niesłychanie kontrowersyjne (delikatnie mówiąc) to tezy i apele, zwłaszcza w świetle wartości i rudymentów takich jak: demokracja, wolność słowa, prawda, obiektywizm, niezgoda na „białe plamy w historii” i „trupy w szafach dziejów Polski”, o które to sygnatariusze tych apeli często walczyli przez lata wpisując je na sztandary III RP jako najwyższej wagi „uniwersum”.
Serwilizm jest zazwyczaj przeciwieństwem prawdy i obiektywizmu. Oczywiście służy on tworzeniu mitów, monumentalnych pomników postaci jakim oddaje się cześć, irracjonalizując rzeczywistość. Z Karola Wojtyły – jak wyrazili się m.in.. Stanisław Obirek, Tadeusz Bartoś, Benjamin Forcano czy Karl-Heinz Deschner – uczyniono owego biblijnego złotego cielca, bałwochwalczo czczonego w formie klasycznej idolatrii. Nie mającej nic wspólnego z chrześcijaństwem. Wydźwięk tych apeli i deklaracji jest tego kolejnym potwierdzeniem.
Żywy człowiek jest konglomeratem różnych wartości, różnych postaw, niosących w sobie zarówno dobro jak i zło, piękno i brzydotę, tolerancję i niechęć (nienawiść), wspaniałomyślność i zemstę. Ocenianym musi więc być z wielu płaszczyzn i wedle przeciwstawnych często systemów wartości. Systemów wywodzonych z różnych tak aksjologicznie jak i estetycznie przesłanek – o polityce i kulturze nie wspominając - gdyż współczesna rzeczywistość jest na wskroś spluralizowana. Dekonstrukcja wszelkich pojęć, czyli podstawowy kanon demokracji i wolności osobistych, jak widać jest obcy inicjatorom tych akcji. Pomimo, że o tak zorganizowaną i funkcjonującą przestrzeń publiczną walczyli i jawili się jej gorącymi promotorami.
Sądzę, iż w tych akcjach, apelach, listach „obrony dobrego imienia” Jana Pawła II jest bezrozumna i nieszczera intencja (zwłaszcza gdy słyszy się iż krytycy jego osoby szkodzą Polsce). To nie obrona prawdy, jego dobrego imienia leżą u źródeł tych inicjatyw. Pozytywów i zasług nikt nie neguje choć zawsze można to oceniać z różnych perspektyw i doświadczeń. Osoby będące bezpośrednimi twórcami mitu Karola Wojtyły i budowniczymi pomnikowego wizerunku papieża–Polaka, „Solidarności” jako politycznej siły burzącej porządek pojałtański i wizji tych pojęć jako absolutnego dobra i krynicy wszelkich wartości umiejscawiają w tej legendzie siebie samych. Jako element tego mitu. Nie na darmo niektórzy z promotorów owych inicjatyw mówią o sobie „per legenda”. Bronią tym samym siebie, swoich dokonań, bronią mitycznego ołtarza który sami zbudowali i na którym siebie umieścili. A osoba papieża jest tu tylko i wyłącznie środkiem tych zabiegów.
Bo Janowi Pawłowi II – jak stwierdził celne ks. Adam Boniecki – „teraz nie obrona jest potrzebna, ale pełna prawda”.
Radosław S. Czarnecki