Radosław S. Czarnecki: Kabul 11.09.2021 - drugi Sajgon?
[2021-06-12 13:52:52]
Nie walczymy i nie walczyliśmy w Afganistanie z międzynarodowymi terrorystami, tylko z narodowym ruchem oporu. I hodujemy to, co rzekomo zwalczamy. Zabijając jednego cywila, skłaniamy dziesięciu młodych ludzi na świecie, by odpłacili za to terrorem. Jürgen Todenhöfer Koszmar ewakuacji Amerykanów z Wietnamu niczym groźne memento wisi nad USA po tym, jak prezydent Biden nakazał już ostateczne wycofanie wszystkich wojsk amerykańskich z Afganistanu do 11.09.br (nomen omen – 20. rocznica ataku na WTC). I teraz co do końca interwencji nikt nie ma jakichkolwiek wątpliwości. Obrazy z Sajgonu podczas ewakuacji Amerykanów po przegranej wojnie stają jednak przed oczami. W kwietniu 1975 r. Kongres odmówił dalszego finansowania wojny w Wietnamie, a ówczesny senator, młody Joe Biden powiedział: Stany Zjednoczone nie mają obowiązku ewakuacji jednego, czy 100 001 południowych Wietnamczyków. W ciągu kilku tygodni jednak ponad 150 000 Wietnamczyków uciekło z Wietnamu Południowego. Sceny panicznej i bezwładnej ewakuacji przed zwycięskim Vietcongiem do dziś budzą zgrozę i zgorszenie pozostając plamą na amerykańskich sumieniach polityków. Sytuacja w Kabulu może powtórzyć sceny z Sajgonu AD’1975. Taliban opanował większość terenów wiejskich, ograniczając kontrolę wspieranego przez Amerykanów rządu afgańskiego w Kabulu do mniej niż jednej trzeciej wszystkich okręgów wiejskich. Od lutego atakowane są główne stolice prowincji Kandahar, Kunduz, Helmand i Baghlan. Zacieśnia się pętla wokół tych kluczowych dla rządu w Kabulu bastionów. Obecność policji już się załamała na olbrzymich terenach. Armia afgańska jest bliska rozpadu. Dezercje są regułą. Specjaliści prorokują, że o ile prozachodni rząd afgański nie podda się lub przynajmniej od razu nie podzieli się władzą, walki o Kabul mogą okazać się znacznie bardziej krwawym epizodem niż miało to miejsce w Sajgonie i podczas obalenia proradzieckiego Nadżibullaha. Co sprawiło, że 20-letni wysiłek militarny, wieloletnia pacyfikacja Afganistanu i agresja na ten jeden z najbiedniejszych krajów świata poszły na marne i najsilniejsza armia świat odchodzi – ucieka – po przegranej de facto wojnie? Co osiągnęło Imperium oprócz niewymiernej liczby ofiar wśród ludności cywilnej (mówi się o dziesiątkach tysięcy cywilów). Wg Departamentu Obrony USA bezpośrednie zgony wśród armii amerykańskiej wyniosłyby około 2500, a ciężko rannych żołnierzy - ponad 20 000. Zabitych najemników amerykańskich zostało ok. 4000 plus i nieznana liczba rannych. Straty wśród afgańskiej armii wyniosłyby ok. 60 tys. Niemożliwe jest określenie pośrednich zgonów z powodu biedy i chorób, spowodowanych społecznymi i ekonomicznymi konsekwencjami tej wojny. Na wojnę – (dane za New York Timesem) - USA wydały ponad 2,2 biliona $ plus ponad 500 miliardów na pomoc medyczną dla weteranów. Szkolenie i uzbrojenie afgańskich sił rządowych (ponad 300 000 ludzi) kosztowało 87 miliardów. 54 miliardy dolarów wydano na pomoc ekonomiczną i odbudowę (gros tych środków zmarnowało się z powodu korupcji i nieefektywności organizacyjnej. Walka z narkobiznesem pochłonęła ok. 10 miliardów dolarów, ale skutek jest żałosny: areał uprawy maku zwiększył się kilkakrotnie, do tego stopnia, że stało się ono główną działalnością gospodarczą w Afganistanie i dziś dostarcza 80% nielegalnie produkowanego opium na całym świecie. Afganistan okazuje się najdłuższą wojną w historii USA. Ponadto budżet bazowy Departamentu Obrony wzrósł z 343 miliardów dolarów w 2001 roku do 633 miliardów dolarów w 2020 roku. Medialny, propagandowy, utylitarny wymiar tej porażki jest nieporównywalny z tym co miało miejsce w Wietnamie. Różne czasy, różne warunki, ale inny jest dzisiejszy świat. Ten sam jest tylko przekaz kulturowy, polityczny i globalny: Imperium doznało porażki, cele nie zostały – mimo medialnej klaki – osiągnięte. „Wojna z terroryzmem” – która legła bezpośrednio u podstaw tej interwencji – dostarczyła światu niezliczonych liczby i przykładów naruszeń prawa międzynarodowego przez Stany Zjednoczone, w tym zbrodni przeciwko pokojowi, zbrodni wojennych, zbrodni przeciwko ludzkości, inwigilacji bez nakazu, wydawania w trybie nadzwyczajnym zatrzymań prewencyjnych, tortur i zabójstw z użyciem dronów bez jakichkolwiek uzasadnień (operacyjno-wywiadowcze informacje nigdy do tej pory nie były podstawą dla zabijania ludzi, w dodatku na całym świecie), organizowaniu tajnych obozów i przetrzymywania w nich latami ludzi (w oparciu tylko o wspominane informacje operacyjno-wywiadowcze). W ciągu pierwszych dwóch dekad tego, co faktycznie oznaczałoby 40-letnie zaangażowanie w tym kraju, przyniosło USA dwa wielkie zwycięstwa - pierwsze, nad Związkiem Radzieckim w 1989 r. a następnie nad talibami rządzącymi znaczną częścią Afganistanu do 2001 roku. Lecz przez prawie 20 lat okupacji Waszyngton źle prowadził politykę globalną, regionalną i lokalną. I był od początku skazany na klęskę. Wieś wymknęła się spod kontroli NATO-wskiej już w 2004 r. Partyzantka się mnożyła. Waszyngton próbował wszystkiego: programu pomocy wartego miliardów dolarów, napływu żołnierzy do liczby 100 000, wielomiliardowych nakładów na wojnę z narkotykami. Wszystko zawiodło. Nawet teraz, jak uważają komentatorzy i analitycy, waszyngtońskie elity nie mają pojęcia, dlaczego ostatecznie hegemon światowy przegrał ten 20-letni (a w zasadzie 40-letni) konflikt. Przez cały czas sponsoringu mudżahedinów walczących z Armią Czerwona w latach 80. rozwijał się rynek narkotyków. Rosły plantacje maku, który tu udaje się znakomicie. Tak były pozyskiwane środki na zakupy broni, opłacanie transportu ludzi i sprzętu, gratyfikacje dla bojowników i ich dowódców, korumpowanie lokalnych przywódców plemiennych, agitację i werbunek kolejnych zastępów partyzantów w krajach islamu itd. „Musimy uprawiać i sprzedawać opium, aby toczyć naszą świętą wojnę przeciwko rosyjskim niewierzącym” – tak mówili dziennikarzom rzecznicy prasowi mudżahedinów. Karawany wiozące broń z Pakistanu do Afganistan wracały załadowane opium. Podczas tej dekady tajnej roczne zbiory tego narkotyku w Afganistanie wzrosły ze skromnych 100 ton do ogromnych 2000 ton. Aby przetworzyć surowe opium w heroinę, na pograniczu afgańsko-pakistańskim otwarto tysiące półlegalnych laboratoriów, które od 1984 r. dostarczały oszałamiające ilości opium, zaopatrując w 60% rynek USA i 80% rynek europejski. W Pakistanie liczba osób uzależnionych od heroiny wzrosła od prawie żadnego w 1979 roku do ponad 1,5 mln w 1985 r. Tylko w samym rejonie Przełęczy Chajberskiej w Pakistanie istniało o koło 150 - 200 rafinerii heroiny działających pod nadzorem ISI ((Inter-Services Intelligence – służba specjalna Pakistanu ściśle współpracująca wtedy z CIA). Sam Gulbuddin Hekmatjar, jeden z czołowych przywódców afgańskiej partyzantki i zaufany Amerykanów kontrolował kilka wielkich rafinerii heroiny. To on w jednym z wywiadów miał szczerze powiedzieć, iż „polityka antynarkotykowa Stanów Zjednoczonych w Afganistanie została podporządkowana tamtejszej wojnie przeciwko wpływom sowieckim ”. I wszystko pod kontrolą CIA. To m.in. na opiumowych, kolosalnych ilościach pieniędzy krążących między CIA, ISI i mudżahedinami oraz zależności od Waszyngtonu, Pakistan pozyskał do 1987 roku taką ilość materiału rozszczepialnego, że mógł skonstruować własną bombę atomową. Jednocześnie Pakistan zmienił Afganistan w państwo klienckie, półkolonię. Przez trzy lata po wycofaniu się Związku Radzieckiego w 1989 r. CIA i pakistański ISI nadal współpracowały, wspierając starania Hekmatjara o zajęcie Kabulu, zapewniając mu siłę ognia wystarczającą do ostrzelania stolicy i wymordowania tysięcy jej mieszkańców. Plan usadowienia Hekmatjara w Kabulu się nie powiódł. Spośród milionów uchodźców afgańskich przebywających w granicach Pakistanu ISI (przy cichym wsparciu CIA) utworzyło nową siłę, zwaną talibami. Uzbrojeni i wyposażeni, w 1996 r. zajęli Kabul. W ogarniętym chaosem Afganistanie ludność oczekiwała po latach wojny przede wszystkim spokoju i przewidywalności. Po ataku 11.09.2001 na WTC w Białym Domu podjęto decyzję o uderzeniu na Afganistan gdzie przebywał główny organizator – a teraz wróg nr 1 Ameryki (do niedawna jeden z organizatorów werbunku mudżahedinów w świecie islamu oraz środków finansujących to przedsięwzięcie) - Osama ibn Laden. Amerykańskie ataki z powietrzna z łatwością spowodowały obalenie teokratycznego reżimu talibów, potężnej siły polityczno-militarnej wyrosłej z chaosu powstałego w trakcie wojny przeciwko Armii Czerwonej (po opuszczeniu przez nią Afganistanu) oraz operacyjnych kombinacji ISI i CIA. Lokalni watażkowie i plemienni przywódcy, którzy z nadania Amerykanów zajęli miejsce pokonanych talibów nie zamierzali jednak zrezygnować z dochodów jakie daje produkcja opium. Miliony dolarów pompowane w Afganistan pozostający pod kontrolą koalicji NATO-wskiej grzęzły w szambie korupcji, interesów polityki plemiennej, dramacie sytuacji gospodarczej kraju, gdzie uprawa maku stała się podstawowym środkiem dochodu większości rolników. Po porażce w latach 2001-02 w końcu I dekady XXI talibowie przegrupowali się stając się główną siłą stojącą na czele walki z okupantem – tym razem z USA i towarzyszącym wojskom koalicji. Dochody z produkcji i nielegalnego eksportu opium stały się zasadniczym źródłem finansowania ruchu talibów. Jednocześnie geopolityczna układanka, w centrum której tkwi Afganistan uległa odwróceniu. Pakistan coraz bardziej zaczął zbliżać się do Chin jako przeciwwagi dla swojej rywalizacji z Indiami. Dodatkowym impulsem wyraźnego ochłodzenia relacji USA – Pakistan stała się akcja komanda US-Army, realizująca w tajemnicy przed Islamabadem zadanie zabicia pozostającego na terytorium Pakistanu, pod dyskretnym parasolem ISI, Osamy ibn Ladena i jego rodziny. Amerykański general, Douglas Lute, kierujący interwencją w czasach rządów Busha i Obamy stwierdził: Byliśmy pozbawieni fundamentalnego zrozumienia Afganistanu - nie wiedzieliśmy, co robiliśmy . I to najlepiej charakteryzuje całokształt 20-letniej amerykańskiej interwencji w Afganistanie. Ofiarami ewakuacji Amerykanów z Afganistanu staną się przede wszystkim ci Afgańczycy, którzy uwierzyli w obietnice demokracji liberalnej niesionej na bagnetach wojsk NATO, dołączając do opuszczonych sojuszników, poczynając od Wietnamu Południowego, a obejmujących ostatnio między innymi Kurdów, Irakijczyków czy Somalijczyków. O ile upadek Sajgonu sprawił, że Amerykanie przez ponad dekadę obawiali się takich interwencji, tak ewentualna katastrofa w Kabulu prawdopodobnie (można by nawet powiedzieć, miejmy nadzieję) wywoła w tym kraju długotrwałą niechęć do takich przyszłych interwencji. Tak jak Sajgon z roku 1975 stał się koszmarem, którego Amerykanie chcieli potem uniknąć przez co najmniej dekadę, tak Kabul roku 2021 może tylko pogłębić amerykański kryzys zaufania do tego, i do elit politycznych w tym, kraju. Symptomem tej sytuacji, potwierdzającej przytoczone słowa gen Lute jest wypowiedź sekretarza stanu Blinkena proponująca, aby Stany Zjednoczone oficjalnie uznały i zaczęły finansować... talibów. W ten sposób mogą rządzić mniej surowo niż się obawiano po przejęciu częściowej lub pełnej władzy - w celu uzyskania uznania i wsparcia finansowego od światowych mocarstw. Zasadniczy cel tak karkołomnych propozycji jest ten sam: obecność wojskowa i polityczne wpływy na tym obszarze, będącym skrzyżowaniem dróg między Bliskim Wschodem, Azją Środkową, Południową i Wschodnią. To obszar o pierwszorzędnym znaczeniu strategicznym, zwłaszcza dla Rosji i Chin. Więc nie chodzi o jakąkolwiek demokrację, liberalizację stosunków społecznych, opór wobec opresyjnego reżimu (talibowie byli być może najbardziej opresyjnym – z religią Mahometa na ustach i w prawodawstwie – reżimem w świecie islamu w ostatnim ćwierćwieczu) itd. Chodzi przede wszystkim, a może jedynie, o to co w połowie XIX wieku określił brytyjski polityk lord Palmerston: Nasze interesy są wieczne, a naszym obowiązkiem jest realizować te interesy. Położenie Afganistanu oraz znaczenie tzw. linii Duranda (granica pomiędzy Pakistanem a Afganistanem poprowadzona w 1893 roku przez okupujących Indie Brytyjczyków, dzieląca 50 milionowy naród Pasztunów na mieszkańców tych dwóch krajów) jest jak widać jednym z zasadniczych pól mających kolosalne znaczenie dla geopolityki: rywalizacji Chin i USA. A w tle pozostają inni gracze tego region – Pakistan, Rosja, Iran I Indie. Narody Afganistanu, niestety, jak widać od ponad 40 lat są tylko pionkami na tej geopolitycznej szachownicy. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
23 listopada:
1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".
1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.
1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.
1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.
1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.
1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.
1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.
1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.
2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.
?