Michel Husson: Biden - cud czy miraż?

[2021-09-05 23:47:50]

Ogłoszenie przez nowego prezydenta amerykańskiego Joe Bidena planów ożywienia gospodarki amerykańskiej stało się światową sensacją. Plany te wymagają trzeźwej oceny, lecz nadal nie wiadomo, co z nich naprawdę pozostanie, gdyż toczy się o nie walka. Jedno jest jasne: chodzi w nich o zapewnienie Stanom Zjednoczonym wzrostu gospodarczego, który pozwoliłby utrzymać przewagę amerykańską nad Chinami i odbywałby się kosztem wzrostu reszty świata.

„Fenomenalne ożywienie keynesistowskie” [1] Stanów Zjednoczonych ma czym imponować. Faktycznie istnieją trzy plany Bidena na łączną sumę 6 bln dolarów, czyli ponad jedną czwartą dzisiejszego PKB. Takie przedstawienie sprawy może być jednak mylące, toteż należy przyjrzeć się jej bliżej. Pierwszy z nich, American Rescue Plan, Amerykański Plan Ratunkowy, jest planem awaryjnym – innymi słowy bieżącą reakcją na kryzys pandemiczny. Opiewa na sumę 1,9 bln dolarów i jest w toku realizacji. Jego najważniejsze posunięcie to dystrybucja czeków na sumę 1,4 tys. dolarów – rodzaj „pieniądza spadającego z nieba”. To z pewnością dużo, więcej niż podobne plany w Europie.

Oprócz skali kryzysu dwa czynniki wyjaśniają, dlaczego doszło do takiego zwrotu – do przyjęcia tak ogromnego planu. Przede wszystkim w grę wchodzi pamięć o poprzednim kryzysie. Jak wyjaśnia Chuck Schumer, przywódca większości demokratycznej w Senacie, „w 2009 i 2010 r. staraliśmy się współpracować z republikanami, program finalny był niedoszacowany i recesja trwała pięć lat: ludzie byli rozgoryczeni i przegraliśmy wybory” [2]. Po drugie swoimi obniżkami podatków Donald Trump podważył dogmat budżetowy, choć obecny plan wsparcia jest dokładnie odwrotny od polityki prowadzonej przez Trumpa, wydatki są bowiem wyraźnie ukierunkowane na nieuprzywilejowanych. Oczekuje się, że pieniądze rozdysponowane w formie czeków, zasiłków dla bezrobotnych i świadczeń rodzinnych zwiększą dochody 60% najmniej zamożnych Amerykanów średnio o 11%, a najbiedniejszych o 33% [3]. Celem jest oczywiście odzyskanie części elektoratu Trumpa.

Cały problem polega na tym, czy ten punkt zwrotny będzie długotrwały. Odpowiedź jest, jak się wydaje, pozytywna, ponieważ w swoim pierwszym przemówieniu w Kongresie Biden przedstawił dwa ambitne plany średnioterminowe [4]. Po pierwsze, jest American Jobs Plan, Amerykański Plan Zatrudnienia, który dotyczy zasadniczo infrastruktury; opiewa na 2,3 bln dolarów. Dochodzi do tego American Families Plan, Amerykański Plan dla Rodzin, który ma na celu poprawę położenia najbardziej upośledzonych społecznie, szczególnie w sferze edukacji, na łączną sumę 1,9 bln dolarów. Bardziej szczegółowe przyjrzenie się tym planom [5] pozwala zrozumieć ich logikę, nawet jeśli, jak zobaczymy, wcale nie ma pewności, że nie ulegną one zmianom.

Amerykański Plan Zatrudnienia

„Plan zatrudnienia” [6] ma przede wszystkim na celu modernizację infrastruktury: dróg, mostów, transportu publicznego, wodociągów, energii elektrycznej; ma on również aspekt społeczny, gdyż ponad 300 mld dolarów trafi na budowę affordable housing, przystępnych cenowo mieszkań oraz do szkół publicznych. W domyśle celem jest przywrócenie lub skonsolidowanie supremacji technologicznej Stanów Zjednoczonych (zwłaszcza w stosunku do Chin) poprzez wspieranie krajowego przemysłu i badań. Jest to bardzo jasne w dyskursie Bidena: chodzi o stworzenie „milionów dobrych miejsc pracy”, o „odbudowę infrastruktury naszego kraju”, ale także o „zapewnienie Stanom Zjednoczonym wygranej w walce konkurencyjnej z Chinami” [7]. Jak widać, nazwa planu (plan zatrudnienia) jest nieco naciągnięta: nie ma w nim praktycznie żadnych posunięć, które miałyby na celu bezpośrednie tworzenie miejsc pracy zgodnie z proponowaną przez lewicę Partii Demokratycznej logiką państwa jako pracodawcy w ostatniej instancji. Oczekiwane tworzenie miejsc pracy to zatem jedynie produkt uboczny ożywienia działalności gospodarczej.

Zielony Nowy Ład po przecenie

Walka z globalnym ociepleniem jest obecna, lecz nie ma centralnego znaczenia. Pierwszeństwo mają pojazdy elektryczne (174 mld dolarów), ale tylko 46 mld przeznacza się na czystą energię: jesteśmy dość daleko od Green New Deal, Zielonego Nowego Ładu, lansowanego przez lewe skrzydło Partii Demokratycznej. Wielu krytyków piętnuje plan Bidena jako „straszliwie niedostateczny”, jeśli chodzi o walkę ze zmianami klimatycznymi. Wydatki na ten cel są znacznie mniejsze niż 10 bln dolarów, przewidywanych przez projekty Zielonego Nowego Ładu. Dla Bretta Hartla z Centrum na rzecz Różnorodności Biologicznej (CBD) plan modernizacji infrastrukturalny sprzyja przemysłowi i „marnuje jedną z naszych ostatnich szans na rozwiązanie problemu zagrożenia klimatycznego. (…) Zamiast podejścia typu Plan Marshalla, które pozwoliłoby przejść na energię odnawialną, ogranicza się on do gadżetowych dotacji na wychwytywanie dwutlenku węgla i nie podejmuje żadnych istotnych kroków w celu stopniowego wycofywania paliw kopalnych” [8]. „To za mało”, stwierdza Alexandria Ocasio-Cortez [9] i przypomina, że wydatkowanie 2,3 bln dolarów na plan modernizacji infrastruktury będzie rozłożone na prawie 10 lat.

Amerykański Plan dla Rodzin

Drugi plan, skierowany do rodzin, to jakby substytut słabo rozwiniętego w Stanach Zjednoczonych państwa socjalnego. Z 1,9 bln dolarów 800 mld przypada na obniżkę podatków lub na dystrybucję czeków wśród gospodarstw domowych o niskich dochodach czy znajdujących się w trudnej sytuacji. 500 mld przeznacza się na edukację w formie stypendiów i finansowania szkół. Jednak tu również wydatki są rozłożone na 10 lat (2022-2031).

Plan ten rozszerza posunięcia nadzwyczajne, podjęte podczas pandemii. Ma nadrobić zaległości w sferze ochrony socjalnej, której punkt wyjścia jest „rozpaczliwie niski w porównaniu ze standardami OECD”, gdyż, jak zauważa Susan Watkins, „w stosunku do PKB wydatki socjalne we Francji i we Włoszech są o około 50% wyższe niż w USA. Wydatki publiczne na rodziny amerykańskie to zaledwie jedna czwarta poziomu niemieckiego, francuskiego i brytyjskiego” [10].

Celem nie jest jednak zaprowadzenie prawdziwego państwa socjalnego: „Zamiast rozszerzać Medicare lub wprowadzić publiczne ubezpieczenie zdrowotne, rozdamy dziesiątki miliardów dolarów towarzystwom ubezpieczeń zdrowotnych, umacniając w ten sposób nastawiony na zysk system opieki zdrowotnej, który nadal powoduje tyle bólu i cierpienia” [11].

Oburzenie bogatych

Te trzy plany natychmiast natrafiły na potrójną opozycję: oczywiście republikanów (zwłaszcza w Senacie, gdzie większość demokratyczna jest ograniczona do decydującego głosu wiceprezydentki Kamali Harris), ekonomistów ortodoksyjnych oraz miliarderów. Krótko mówiąc, w ich oczach plany Bidena to wyrzucanie pieniędzy w błoto, prowadzą ono prosto do inflacji i błędem jest ich częściowe finansowanie z podwyżek podatków zarówno najbogatszych, jak i zysków przedsiębiorstw.

Senatorowie republikańscy toczą wojnę pozycyjną, podczas której zachodzą liczne zwroty akcji, opisane szczegółowo przez Romarica Godina [12]. Czynią to jednak nie tylko oni, bo również demokraci z prawego skrzydła partii starają się osłabić to, co uważają za zwrot zbyt radykalny, a w Senacie dążą do porozumienia z republikanami. Jeśli chodzi o klasę panującą – w tym również o tę jej część, która finansowała kampanię Bidena – to zapatruje się ona bardzo negatywnie na jego politykę fiskalną. Zapomniała o uspokajających słowach, które podczas kampanii prezydenckiej Biden wygłosił pod adresem swoich darczyńców: „Nie chcemy demonizować tych, którzy zarobili pieniądze. (…) Nikt nie doświadczy zmiany swojej stopy życiowej. Nic się zasadniczo nie zmieni” [13].

Początkowo program Bidena był wyraźnie wymierzony w 1,5% najbogatszych – tych, których roczne dochody przekraczają 400 tys. dolarów. Zgodnie z wynikami badań przeprowadzonych przez Uniwersytet Pensylwański, ich dochody zmaleją o 17,7% [14]. Prawie 80% dodatkowych dochodów podatkowych pochodziłoby od 1% najbogatszych. Projekt polegał na zmniejszeniu ogromnych nierówności w zakresie opodatkowania, toteż plan Bidena przewidywał również wydanie 80 mld dolarów na wzmocnienie administracji podatkowej (IRS, Internal Revenue Service) [15]. Tę bowiem stopniowo pozbawiono środków do działania przeciwko uchylaniu się od podatków. Zgodnie z oficjalnym sprawozdaniem [16] straciła ona 20% swojego budżetu i personelu. Kontrola zeznań podatkowych zmniejszyła się o 46% w przypadku osób fizycznych i o 37% w przypadku przedsiębiorstw.

Nieśmiała podwyżka stawki podatkowej

Rezultatem jest znaczna utrata zasobów: zdaniem Gabriela Zucmana i współautorów jego pracy [17], zeznania podatkowe 1% najbogatszych nie obejmują 20% ich dochodów. W innych badaniach [18] utratę środków, wynikającą z uchylania się od podatków oszacowano na 630 mld dolarów, tzn. na 15%. Bez zmiany ustawodawstwa w tej dziedzinie, w latach 2020-2029 straty wyniosłaby 7,5 bln dolarów. Jednym z autorów tych badań jest sam Lawrence Summers, były przewodniczący Narodowej Rady Gospodarczej Obamy. Choć krytykuje on rozmach planu ożywienia gospodarczego, przynajmniej popiera tę część planu Bidena, który, jak mówi, w ciągu najbliższych 10 lat może przynieść dodatkowe 1 bln dolarów w postaci podatków.

To prawda, że stawka podatku dochodowego powinna zostać podwyższona z 21% do 28%, ale pozostałaby i tak poniżej 35% stawki, obowiązującej przed Trumpem. Niemniej jednak posunięcie to wystarcza do sfinansowania ponad połowy planu (1,4 bln z 2,3 bln dolarów USD). Biden planował również podniesienie minimalnej stawki podatku od przedsiębiorstw wielonarodowych z 10,5% do 21%, co przyniosłoby 800 mld dolarów [19].

Jak zobaczymy, posunięcia te już zakwestionowano. W każdym razie ich zakres był raczej ograniczony, co pozwala na zilustrowanie skali nierówności fiskalnych. Pokazano to na łamach New York Times [20], wykorzystując dane Gabriela Zucmana do oceny tego, co przyniosłyby posunięcia podatkowe Bidena. Okazało się, że w rezultacie ogólna stawka podatkowa najbogatszych powróciłaby zaledwie do poziomu z lat 90. i pozostałaby na znacznie niższym poziomie niż w latach przedreaganowskich. Nie przeszkadza to różnym przedstawicielom pracodawców w piętnowaniu tej reformy jako „skandalicznej”, „archaicznej” czy „niesprawiedliwej”. Czyniąc tak jednak, „dają oni jedynie wyraz swojemu upodobaniu do niskich stawek podatkowych”, stwierdzono w New York Times.

Odwrót w sprawie płacy minimalnej

Biden zobowiązał się podnieść federalną płacę minimalną z 7,25 dolarów za godzinę do 15 dolarów, ale już zrezygnował z tego posunięcia, w najlepszym razie odkładając je do 2025 r. Tymczasem podniesienie płacy minimalnej do 15 dolarów byłoby korzystne dla jednej trzeciej pracowników, ponieważ tylu z nich uzyskuje wynagrodzenie poniżej tego progu – 48 mln spośród 144 mln zatrudnionych osób. Pracownicy ci w dużej mierze pokrywają się z kategorią tzw. pracowników podstawowych, których typologię zaproponowało dwóch naukowców [21]. Wynika z niej, że spośród 144 mln pracowników 90 mln zatrudnionych jest w sektorach określonych jako niezbędne, a z kolei spośród nich 50 mln można określić jako pracowników frontowych. W innych, uzupełniających badaniach [22] stwierdzono, że prawie połowa z nich jest zatrudniona w sektorach, w których mediana płac jest niższa niż 15 dolarów za godzinę. Autorzy tych badań wskazują, że „zasługują oni na podwyżkę do 15 dolarów”, ale będą musieli poczekać na lepsze czasy.

Rzekome widmo inflacji

Ortodoksi straszą inflacją. Wykorzystują w tym celu takie zjawisko krótkoterminowe, jakim jest wzrost niektórych cen (surowców, towarów pośrednich, kosztów frachtu morskiego itp.), który przede wszystkim odzwierciedla przejściowe niedobory, związane z nieuporządkowanym jeszcze ożywieniem gospodarczym. Bardzo dobrze wyjaśnia to Joseph Stiglitz: „Obecna presja inflacyjna jest głównie wynikiem krótkoterminowych wąskich gardeł po stronie podaży, które są nieuniknione, gdy ponownie ożywia się czasowo zastopowana gospodarka. Nie brakuje nam mocy światowej w produkcji samochodów czy półprzewodników, kiedy jednak wszystkie nowe samochody używają półprzewodników, a popyt motoryzacyjny jest niepewny (jak to było podczas pandemii), produkcja półprzewodników jest nieuchronnie ograniczona” [23]. Można przyjąć, że „przedsiębiorstwa wykorzystują niedobory dostaw jako pretekst do podnoszenia cen i testowania rynków, aby w ten sposób zrekompensować straty poniesione w 2020 r. i spadki cen podczas pandemii” [24].

Płace i zyski

Ofensywa i tak jest szersza. Kiedy ortodoksyjni ekonomiści ogłaszają, że Biden, „przegrzewając” gospodarkę, wywoła trwały proces inflacyjny, należy przez to rozumieć, że realne niebezpieczeństwo stanowi inflacja płac.

Na razie temat ten jest poruszany tylko ubocznie – wytacza się klasyczny argument, że zasiłki dla bezrobotnych zachęcą tych, którzy je otrzymują, do tego, aby nie powrócić na rynek pracy. Możliwe jest, rzecz jasna, że w tej atmosferze niepewności niektórzy bezrobotni postanowią poczekać i zobaczyć, co będzie się działo. Takie klasyczne skargi pracodawców, którzy mają trudności z najmem do pracy, należy jednak skontekstualizować. Na łamach Washington Post znaleziono sprytny sposób na obejście niedoboru pracowników: podniesienie płac do 15 dolarów lub więcej za godzinę [25]. Kilku pracodawców borykających się z trudnościami w zatrudnieniu postanowiło spróbować i oto zdarzył się cud – kandydatów nie brakowało. Gina Schaefer, która prowadzi sieć sklepów ze sprzętem, jest oburzona: „Nikt nie mówi, że gospodarka upadnie, kiedy adwokaci zarabiają 300 tys. dolarów. Słyszymy to tylko, gdy chodzi o podwyżkę niskich płac. Uważam, że z punktu widzenia społeczeństwa jest to po prostu bardzo obraźliwe”.

Kiedy zagłębimy się nieco w zagadnienie, okaże się nawet, że pandemia miała paradoksalny efekt – zmieniła układ sił między kapitałem a pracą. W New York Times ogłoszono, że „na naszych oczach pracownicy uzyskują przewagę nad pracodawcami” [26]. Opiera się to na danych z badań ankietowych, które mają na celu ustalenie, jakiej płacy minimum wymagają pracownicy, aby zgodzić się na podjęcie pracy. Okazuje się, że po niewielkim spadku w marcu 2020 r. krzywa tego, co ekonomiści nazywają „płacą rezerwową”, rośnie. W przypadku pracowników bez dyplomów ukończenia studiów wyższych w okresie od listopada 2019 r. do marca 2021 r. wzrost ten wynosi 19% [27]. Z innych badań wynika również, że pracodawcy mają trudności z utrzymaniem swoich pracowników: w kwietniu 2021 r. tak było w przypadku 49% przedsiębiorstw zatrudniających głównie pracowników przemysłowych i fizycznych, w porównaniu z 30% przed pandemią [28].

Oczywiście, mogą to być przejściowe niedopasowania, które znikną, gdy gospodarka powróci do normalnego stanu, ale z punktu widzenia kapitalistów miarą normalności jest rentowność ich kapitału. Tymczasem nie wygląda to zbyt dobrze. Jeśli przyjrzymy się ewolucji udziału zysków w wartości dodanej, to okaże się, że najpierw udział ten odzyskał swój poziom sprzed kryzysu 2008 r., a następnie się ustabilizował, lecz od 2014 r. spada, aż po zapaść w 2020 r. Posunięcia ratunkowe i zwolnienia sprawiły, że pod koniec okresu mamy do czynienia z zygzakiem. Oczywiste jest jednak to, że wszelka rewaloryzacja płac, poczynając od płacy minimalnej, zagroziłby dalszemu wzrostowi zyskowności przedsiębiorstw.

Keynesizm imperialistyczny?

Ożywienie działalności gospodarczej w Stanach Zjednoczonych przyniesie korzyści reszcie świata, otwierając przed nią rynki zbytu. Zarazem jednak wzrost importu zwiększy deficyt handlowy Stanów Zjednoczonych. Wzrósł on już: w pierwszym kwartale 2021 r. na rachunkach bieżących odnotowano deficyt w wysokości 844 mld USD (3,8% PKB), a średnia w dekadzie poprzedzającej pandemię wynosiła około 400 mld USD (2,2% PKB).

Mamy tu do czynienia z trwałą cechą gospodarki USA, a mianowicie ze strukturalnym deficytem handlowym. Deficyt ten jest finansowany z napływu kapitałów z pozostałych części świata, głównie ze strefy euro i z innych niż Chiny krajów wschodzących. Patrick Artus ma zatem rację mówiąc o „strategii egoistycznej” i wskazując na pewien rzadko poruszany problem. Strategia ta polega na „antycyklicznym i strukturalnym wsparciu dla gospodarki amerykańskiej, które jest finansowane z napływu kapitałów, ułatwionego przez (skromny) długoterminowy wzrost stóp procentowych”. A zatem to oszczędności reszty świata sfinansują wsparcie wzrostu gospodarczego w Stanach Zjednoczonych, przy czym proces ten już się zaczął – zakupy akcji wzrosły, osiągając 4% PKB. Ostrzeżenie Artusa jest jasne: „Należy zatem dobrze zrozumieć, że krótko- i długoterminowe ożywienie wzrostu gospodarczego w Stanach Zjednoczonych odbywa się kosztem wzrostu w pozostałej części świata” [29].

W ślad za Ashleyem Smithem można by mówić o „keynesizmie imperialistycznym” [30], który obejmuje inny aspekt – globalne łańcuchy wartości. Pandemia obnażyła zależność Stanów Zjednoczonych od zewnętrznych źródeł dostaw, zagrażającą ich szeroko rozumianemu bezpieczeństwu. Rząd zamówił w tej sprawie raport, który ostatnio upubliczniono. Jego tytuł to już sam w sobie program: „Tworzenie odpornych łańcuchów dostaw, rewitalizacja przemysłu amerykańskiego i sprzyjanie szerokiemu wzrostowi” [31].

Wystarczy spojrzeć na oparty na tym raporcie plan działania, aby przekonać się, że jest on wymierzony głównie w Chiny, które „uciekając się do kierowanych przez państwo”, a zatem bezprawnych „interwencji pozarynkowych, zawładnęły dużymi segmentami łańcuchów wartości kilku minerałów i materiałów krytycznych – niezbędnych dla bezpieczeństwa narodowego i gospodarczego”. Celem jest zatem zmniejszenie tej zależności, np. poprzez inwestowanie „poza Chinami” w wydobycie i przetwarzanie metali ziem rzadkich. Czytamy też: „Stany Zjednoczone muszą współpracować ze swoimi sojusznikami i partnerami, aby zdywersyfikować łańcuchy dostaw poza obrębem nieprzyjaznych państw i źródeł, których normy ekologiczne i normy pracy są nie do przyjęcia” [32]. Krótko mówiąc, chodzi o rozwijanie lub konsolidację powiązań z akceptowalnymi partnerami, takimi jak Korea Południowa i Japonia.

W raporcie proponuje się również utworzenie grupy roboczej w celu „zidentyfikowania miejsc, w których można by wydobywać minerały krytyczne i przetwarzać je w Stanach Zjednoczonych”, ale oczywiście mają to być miejsca „o najwyższych standardach ochrony środowiska, pracy i zrównoważonego rozwoju”. Będzie się współpracowało z „narodami plemiennymi” i przeprowadzało konsultacje ze „społecznościami, na które będzie to oddziaływało”, ale te pocieszające klauzule nie zamydlą nam oczu w obliczu przerażającej perspektywy przyszłych katastrof ekologicznych i społecznych.

Miraż i cud

Przegląd logiki planów Bidena, którego dokonaliśmy, był z pewnością przydatny, ale w ćwiczeniu tym jest zapewne coś mylącego. Jack Rasmus słusznie zaznaczył, że zapowiadane sumy „o ile w ogóle będą miały wpływ na gospodarkę, to dopiero w 2022 r. lub później”. Słuszność tych zastrzeżeń w pełni potwierdza propozycja, którą Biden niedawno złożył republikanom [33]. Gotów byłby zrezygnować z projektu podniesienia stawki podatku od osób prawnych do 28% i zamiast tego ustalić minimalną stawkę podatku w wysokości 15%, tak, aby zapewnić, że wszystkie spółki będą płaciły podatki. To ta sama stawka 15%, którą Biden lansował na szczycie G7 – tego „zbiegu okoliczności” nie bardzo zauważono. W zamian republikanie musieliby zgodzić się na wydanie co najmniej 1-1,7 bln dolarów na wydatki na infrastrukturę, a przecież, jak pamiętamy, Plan Zatrudnienia miał opiewać na 2,3 bln dolarów.

Cytowani już David Sirota i współautorzy mieli zatem rację ironizując, że bogaci z pewnością gotowi są zaakceptować rozdawanie ubogim pieniędzy, ale pod warunkiem, że sami „nie będą płacić większych podatków oraz nikt nie będzie musiał wypłacać swoim pracownikom sprawiedliwszych wynagrodzeń ani płacić więcej za dostawę pracowników pod drzwi”.

Tak więc przepaść między sensacyjnymi zapowiedziami Bidena a ich realizacją już zaczęła się pogłębiać. Niewątpliwie jest jednak zbyt wcześnie na to, aby stwierdzić, że chodziło jedynie o efekt propagandowy. Stany Zjednoczone stanęły na ideologicznym rozstaju dróg i spowodowana przez to rysa na kontekście społecznym nie ulegnie z dnia na dzień zatarciu.

Z tej szybkiej analizy należy może zapamiętać to, że plan Bidena polega przede wszystkim na potwierdzeniu przewagi Stanów Zjednoczonych nad Chinami. Wymaga to ponownego uzbrojenia się w przemysł krajowy i ściślejszej kontroli dostawców, a to wszystko ma finansować „przytłaczający przywilej” dolara, co oznacza, że taka sama polityka nie jest możliwa w przypadku skądinąd głęboko podzielonej Unii Europejskiej. Nawiasem mówiąc, jest to dziura w słynnej „nowoczesnej teorii monetarnej”, która głosi, że nie ma limitu deficytu, ponieważ wystarczy emitować pieniądz – tyle że, jak się wydaje, trzeba jeszcze móc przyciągać kapitały.

Na razie „nic nie zmieniło się zasadniczo w dynamice układu sił między pracownikami a pracodawcami”, jak to zauważają David Sirota i jego współpracownicy. Z tego punktu widzenia kryterium będzie stanowił niewątpliwie los Planu dla Rodzin, który potencjalnie mógłby zmodyfikować podział dochodów i stworzyć inny układ sił. W każdym razie faktyczna realizacja zapowiedzianej przez Bidena polityki będzie zależała od wyników jego starcia z klasą panującą, a można wątpić w to, że jest on zdolny czy gotowy narzucić „kompromisy”, które byłyby dla niej zbyt niekorzystne. Jej zapowiedź rozbudziła jednak również aspiracje, które mogą okazać się trwalsze niż obietnice.

Michel Husson



tłum. Zbigniew M. Kowalewski



[1] O. Passet, „La relance keynésienne phénoménale des Etats-Unis”, Xerfi, 8 lutego 2021 r.

[2] Cyt. za J. Stein, „Biden’s $1.9 Trillion Relief Plan Reflects Seismic Shifts in U.S. Politics”, The Washington Post, 7 marca 2021 r.

[3] S. Wamhoff, „Estimates of Cash Payment and Tax Credit Provisions in American Rescue Plan”, Institute on Taxation and Economic Policy, 7 marca 2021 r.

[4] J. Biden, „First Address to Congress”, CNN, 28 kwietnia 2021 r. Zob. również „Biden’s Big 3: What the President Said About His American Rescue, Jobs and Families Plans”, Spectrum News, 28 kwietnia 2021 r.

[5] Zob. „Biden’s $ 4 Trillion Economic Plan”, The New York Times, 25 maja 2021 r.

[6] White House, „‘The American Jobs Plan’, Fact Sheet”, 31 marca 2021 r. Zob. też „Biden’s $4 Trillion Economic Plan”, The New York Times, 25 maja 2021 r.

[7] J. Biden, „First Address to Congress”.

[8] Cyt. za J. Johnson, „Critics Warn Biden Infrastructure Plan ‘Falls Woefully Short’ on Climate Crisis”, Common Dreams, 31 marca 2021 r.

[9] K. Stancil, „Ocasio-Cortez Says Biden Infrastructure Plan ‘Needs To Be Way Bigger’”, Common Dreams, 31 marca 2021 r.

[10] S. Watkins, „Paradigm Shifts. US and EU Recovery Programmes”, New Left Review nr 128, 2021.

[11] D. Sirota, J. Rock, A. Perez, „The American Rescue Plan’s Money Cannon Is Great, But Not Enough”, dailyposter, 11 marca 2021 r.

[12] R. Godin, „Que reste-t-il des ambitions économiques de Joe Biden?”, Mediapart, 5 czerwca 2021 r.

[13] J. Epstein, „Biden Tells Elite Donors He Doesn’t Want to ‘Demonize’ the Rich”, Bloomberg, 19 czerwca 2019 r.

[14] Penn Wharton Budget Model, „Analysis of the Biden Platform”, 28 października 2020 r.

[15] „Biden Seeks $80 Billion to Beef Up I.R.S. Audits of High-Earners”, The New York Times, 27 kwietnia 2021 r.

[16] Congressional Budget Office, „Trends in the Internal Revenue Service’s Funding and Enforcement”, czerwiec 2020 r.

[17] J. Guyton et al., „Tax Evasion at the Top of the Income Distribution: Theory and Evidence”, NBER, marzec 2021 r.

[18] N. Sarin, L.H. Summers, „Shrinking the Tax Gap: Approaches and Revenue Potential”, taxnotes, 18 listopada 2019 r.

[19] „Biden’s American Jobs Plan Offers Lots of Fuel for Growth”, Oxford Economics, 8 czerwca 2021 r.

[20] D. Leonhardt, „Biden’s Modest Tax Plan”, The New York Times, 4 maja 2021 r.

[21] A. Tomer, J.W. Kane, „To Protect Frontline Workers During and After COVID-19, We Must Define Who They Are”, Brookings, 10 czerwca 2020 r.

[22] M. Kinder, L. Stateler, „Essential Workers Comprise About Half of All Workers in Low-Paid Occupations. They Deserve a $15 Minimum Wage”, Brookings, 5 lutego 2021 r.

[23] J.E. Stiglitz, „La fausse piste de l’inflation”, Project Syndicate, 7 czerwca 2021 r.

[24] J. Rasmus, „Inflation Myths & the US Economic Rebound 2021”, TheStreet, 12 maja 2021 r.

[25] „These Businesses Found a Way Around the Worker Shortage”, Washington Post, 10 czerwca 2021 r.

[26] N. Irwin, „Workers Are Gaining Leverage Over Employers Right Before Our Eyes”, The New York Times, 5 czerwca 2021 r.

[27] Federal Reserve Bank of New York, Center for Microeconomic Data.

[28] The Conference Board, „The Reimagined Workplace a Year Later”, maj 2021 r.

[29] P. Artus, „Une stratégie complètement égoïste des États-Unis”, 26 maja 2021 r.

[30] A. Smith, „Imperialist Keynesianism”, Tempest, 18 maja 2021 r.

[31] The White House, „Building Resilient Supply Chains, Revitalizing American Manufacturing, and Fostering Broad-Based Growth”, czerwiec 2021 r.

[32] The White House, „Biden-Harris Administration Announces Supply Chain Disruptions Task Force to Address Short-Term Supply Chain Discontinuities”, 8 czerwca 2021 r.

[33] J. Renshaw, D. Shepardson, „Biden Proposes 15% Corporate Minimum Tax to Win Republican Backing of Infrastructure Plan”, Reuters, 4 czerwca 2021 r.

Tekst pochodzi z "Le Mode diplomatique - edycja polska"



drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku