Piotr Wójcik: Śmierć nadal krąży nad Polską

[2023-04-12 22:47:55]

Miażdżąca większość Polek i Polaków uważa, że państwo powinno zapewnić wysoki poziom opieki zdrowotnej. Państwo konsekwentnie tego nie robi, więc w chorowaniu i umieraniu przodujemy w całej Unii. Klęska ochrony zdrowia w Polsce powinna być sztandarowym tematem kampanii wyborczej.

Pandemia koronawirusa była testem dla systemów ochrony zdrowia w całej Europie. Polski system tego testu bez wątpienia nie zdał. Chociaż wprowadzano okresowe lockdowny i utrzymywano wiele pomniejszych restrykcji, pod względem liczby bezpośrednich zgonów na COVID-19 szybko dogoniliśmy południe Europy, w które jako pierwsze w UE mocno uderzyła pandemia.

Ludzie w Polsce masowo umierali nie tylko w wyniku zarażenia koronawirusem. Z powodu mizernej liczby lekarek i pielęgniarzy nasz system zamknął się na cztery spusty, żeby podczas pandemii miał w ogóle kto leczyć. To odcięło Polki i Polaków od wielu usług zdrowotnych, co błyskawicznie odbiło się na ich stanie zdrowia. Trudno znaleźć w Polsce rodzinę, w której podczas pandemii nikt nie zmarł lub przynajmniej nie otarł się o śmierć.

Pandemia tak naprawdę wciąż nie została rozliczona. Opieka medyczna znów wypadła z debaty publicznej, którą zdominowała wojna w Ukrainie i staropolska wojenka partyjna, nakręcana przez mniejsze i większe skandaliki oraz głupie wypowiedzi. Tymczasem stan systemu ochrony zdrowia powinien być jednym z kilku głównych tematów debaty publicznej w Polsce. W rozliczeniu pandemii nawet niekoniecznie chodzi o wskazywanie palcem konkretnych winnych – raczej o diagnozę systemową i stworzenie planu naprawy. Pandemia bezlitośnie ujawniła najsłabsze punkty polskiego systemu ochrony zdrowia, więc nie znajdziemy lepszego momentu na zarysowanie takiej diagnozy.

Zabijał nie tylko COVID-19

Jak na razie polskie partie polityczne nie palą się do przedstawienia kompleksowego planu reformy systemu, opartego na doświadczeniach z czasów pandemii. Zamiast komisji sejmowej ds. pandemicznych błędów i zaniedbań politycy opcji rządzącej zaproponowali absurdalną komisję ds. śledzenia wpływów rosyjskich. Materiałów do badania bez wątpienia byłoby więcej w pierwszej z nich. Posłowie i posłanki mogliby zerknąć chociażby do najnowszej edycji raportu Health at a Glance OECD, w której słabości polskiego systemu ochrony zdrowia widoczne są jak na dłoni.

Jak było do przewidzenia, COVID-19 przeorał całą Europę Środkowo-Wschodnią – w naszym regionie opieka medyczna stoi na znacznie niższym poziomie niż na zachodzie kontynentu. Pod względem bezpośrednich śmierci na COVID-19 Polska znalazła się wysoko, choć nie na samym szczycie. Do października ubiegłego roku na tę chorobę zmarło w Polsce 3,1 tys. osób w przeliczeniu na milion mieszkańców. To niemal dokładnie tyle co w Wielkiej Brytanii, nieco więcej niż we Włoszech i wyraźnie więcej niż w Hiszpanii. W Czechach na COVID-19 zmarło jednak przeszło 3,8 tys. os./mln, a na Bałkanach i Węgrzech liczba ta oscylowała wokół 5 tys. W UE najbezpieczniej było w dosyć gęsto zaludnionej Danii – tam zmarło niecałe 1,3 tys. os./mln.

Znacznie gorzej wypadamy jednak pod względem nadmiarowych zgonów, czyli liczby przypadków śmierci przekraczających średnią z poprzednich lat. W okresie od marca 2020 do czerwca 2022 roku w Polsce zmarło niecałe 6 tys. os./mln powyżej średniej. Mówimy więc o ok. 230 tys. dodatkowych zgonów.

Porównywanie tej liczby do populacji miast i miasteczek jest wyświechtane, ale jednak daje jakiś ogląd sytuacji. To tak, jakby z Polski wyparowała niemal cała Gdynia lub Częstochowa i kilka okolicznych gmin. Średnia unijna nadmiarowych zgonów była w tym okresie dwukrotnie niższa. Wyprzedziły nas jedynie Bułgaria (9,3 tys.) i minimalnie Rumunia (ponad 6 tys.). W czwartej Słowacji zmarło ponad 5 tys. os./mln, więc już wyraźnie mniej niż w Polsce. Jedynym krajem w UE, w którym nie zanotowano żadnych nadmiarowych zgonów, była Irlandia, a w państwach skandynawskich zanotowano ich tylko ok. tysiąca/mln lub mniej.

Zamknięte do odwołania

Skąd się wziął tak dramatyczny wynik nadmiarowych zgonów, skoro liczba ofiar samego koronawirusa nie była aż tak przytłaczająca? Chodziło oczywiście o zamknięcie systemu ochrony zdrowia i odcięcie ludności od świadczeń medycznych. Podczas pandemii wielu wskazywało, że będzie to miało fatalne skutki, a dzięki raportowi OECD widzimy to czarno na białym.

Wiosną 2021 roku odsetek niezaspokojonych potrzeb medycznych w Polsce sięgnął przeszło 30 proc. Inaczej mówiąc, co trzecia osoba w Polsce deklarowała w tym czasie niezaspokojone potrzeby medyczne. W ubiegłym roku wskaźnik ten spadł minimalnie – do równych 30 proc. W 2021 roku jedynie na Węgrzech (35 proc.) więcej osób wskazywało brak zaspokojenia potrzeb medycznych. W ubiegłym roku wyprzedziła nas jedynie Łotwa, ale minimalnie. Średnia unijna była niemal dwa razy niższa.

Zamknięta ochrona zdrowia uniemożliwiła części Polek i Polaków leczenie. Trudno było nawet dowiedzieć się, że trzeba coś wyleczyć. W tym czasie spadła też przecież liczba badań diagnostycznych, które już przed pandemią były w Polsce wykonywane stosunkowo rzadko. W 2020 roku przeprowadzono u nas 132 badania tomografii komputerowej i rezonansu magnetycznego w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców. Średnia unijna wyniosła 204, a w pięciu państwach UE była wyższa niż 300. Liczba badań rezonansem magnetycznym w 2020 roku w Polsce była proporcjonalnie trzykrotnie niższa niż w Niemczech, Austrii i Francji; dwukrotnie niższa od Słowenii, Danii i Hiszpanii.

Niska dostępność badań diagnostycznych i konsultacji z lekarzami specjalistami oczywiście przekłada się na marną skuteczność samego leczenia. Widać to chociażby w kontekście zgonów na udar. 30-dniowa śmiertelność pacjentów udarowych od dnia zgłoszenia się do szpitala wynosi w Polsce 12 proc. Średnia unijna to 9 proc., a w Szwecji, Holandii i Danii zaledwie 5 proc. Ogólna śmiertelność na udar jest w Polsce prawie dwukrotnie wyższa niż w Irlandii, Francji, Niemczech, Belgii, Norwegii, Szwecji czy Danii.

Nie należy zapominać, że w polskim powietrzu czają się nie tylko wirusy, ale też trujące i rakotwórcze substancje zawarte w smogu. Zanieczyszczenie powietrza bez wątpienia wpłynęło na poziom nadmiarowych zgonów w Polsce – jak i na wysoką liczbę bezpośrednich zgonów covidowych. Nieprzypadkowo pandemia zbierała największe żniwo na Śląsku i w Małopolsce, gdzie jakość powietrza jest zdecydowanie najgorsza w kraju. Na Górnym Śląsku przewlekłe dolegliwości górnych dróg oddechowych wśród mieszkańców to norma.

Jeszcze przed pandemią, w 2019 roku, z powodu zanieczyszczenia powietrza w Polsce przedwcześnie umierały 103 osoby w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców. Mówimy więc o 39 tysiącach dodatkowych zgonów co roku. W Czechach z powodu smogu umierało 80 os./100 tys., a w Niemczech 65. We Francji, Wielkiej Brytanii i Danii śmiertelność z powodu zanieczyszczenia powietrza jest dwukrotnie niższa niż w Polsce, a w Finlandii, Szwecji i Norwegii aż czterokrotnie.

Polaku, lecz się sam

Tak duża różnica między nadmiarowymi zgonami w czasie pandemii a zgonami stricte covidowymi, jaka miała miejsce w Polsce, to również efekt braku powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego. W 2020 roku 7 proc. Polek i Polaków nie było objętych ubezpieczeniem zdrowotnym. Wiele zgonów z tej grupy nie zostało uznanych za covidowe, gdyż ci ludzie w ogóle nie zgłosili się do lekarza.

Warto zauważyć, że brak powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego to ewenement w UE. W zaledwie siedmiu państwach członkowskich odsetek osób objętych ubezpieczeniem zdrowotnym jest niższy niż 99 proc. Żaden z tych krajów nie leży na Zachód od Polski – z Czechami włącznie. Objęcie każdego obywatela prawem do bezpłatnej opieki medycznej jest standardem cywilizacyjnym wszystkich państw leżących na Zachód od Odry.

Zresztą także ci formalnie ubezpieczeni nie mogą czuć się całkiem bezpiecznie, gdyż dostęp do usług medycznych w Polsce jest ograniczony. Kolejki są ogromne, a na zabieg można czekać tak długo, że w tym czasie chory organ sam się wyleczy (lub wręcz przeciwnie i pacjent nie doczeka). Pozostaje więc prywatna opieka medyczna, która jest dostępna, ale dla tych, którzy mają pieniądze. Rola prywatnej opieki medycznej w Polsce jest jedną z najwyższych w UE. Obrazuje to wskaźnik udziału wydatków publicznych w ogólnych wydatkach na poszczególne kategorie usług medycznych.

W przypadku leczenia szpitalnego oczywiście dominują środki publiczne – odpowiadają za 94 proc. wydatków. W przypadku leczenia ambulatoryjnego już przeszło jedna czwarta wydatków to środki prywatne. Znacznie gorzej jest w opiece terapeutycznej, tak przecież ważnej w przypadku koronawirusa, po którym wiele osób cierpiało na pocovidowe dolegliwości i komplikacje. Aż 60 proc. wydatków na usługi terapeutyczne pochodzi z budżetów gospodarstw domowych. Państwo pokrywa też ledwie jedną czwartą wydatków na usługi dentystyczne. Opieka dentystyczna została więc w Polsce de facto sprywatyzowana.

Zwiększenie dostępności usług medycznych oczywiście nie jest proste i wymaga wcześniejszego załatania deficytu lekarek i pielęgniarek. Jest jednak jeden obszar opieki medycznej, który można poprawić samym dosypaniem pieniędzy. Chodzi o refundację leków. Dwie trzecie wydatków na leki w Polsce jest pokrywanych z domowych budżetów. Jedynie w Bułgarii środki publiczne pokrywają mniejszą część wydatków na farmaceutyki (jedną czwartą).

W całej UE środki publiczne odpowiadają za prawie 60 proc. wydatków na leki. We Francji i Niemczech nawet 80 proc. W tym przypadku rząd nie może się zasłaniać strukturalnymi ograniczeniami – ten stan rzeczy można poprawić bardzo prosto. Wszystkie leki na receptę powinny być bezpłatne. Ogólnie rzecz biorąc, leków na receptę nie przyjmuje się dla przyjemności – chociaż oczywiście mogą się zdarzać nadużycia. System należy jednak kształtować pod większość obywateli, a nie ich margines.

Według badania CBOS z 2021 roku zdecydowana większość elektoratów wszystkich partii zgadza się ze stwierdzeniem, że państwo powinno zapewnić obywatelom wysoki poziom opieki zdrowotnej. Tego zdania jest 83 proc. wyborców PiS, niemal 80 proc. wyborców KO, Lewicy i Polski 2050 oraz 60 proc. wyborców Konfederacji. Tych ostatnich na szczęście jest i tak stosunkowo niewielu.

Teoretycznie klęska polskiego systemu ochrony zdrowia w latach 2020–2021 powinna być sztandarowym tematem ogrywanym przez partie opozycyjne. A jednak wolą się one skupiać na nieruchomościach Obajtka i Pegasusie. Być może w każdej z partii głównego nurtu istnieje świadomość, że fatalna jakość ochrony zdrowia w Polsce to efekt także ich zaniedbań. Młodsze posłanki i posłowie, którzy jeszcze nie skalali się dzierżeniem władzy, takich obaw mieć nie powinni. Jeśli stan systemu ochrony zdrowia nie będzie jednym z dwóch, może trzech głównych tematów najbliższej kampanii wyborczej, to trudno będzie zachować wiarę w sensowność polskiej polityki.

Piotr Wójcik



Tekst pochodzi ze strony internetowej "Krytyki Politycznej".

Piotr Wójcik - publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.







drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku