Włosi nie chcą aby odbywały się u nich spotkania na szczycie. Olbrzymia część włoskiego społeczeństwa jest przeciwna aby najbliższe konferencje FAO (ONZ-owska agencja ds. Wyżywienia i Rolnictwa) i NATO odbyły się na terenie Włoch. Według badań opinii publicznej 67,5% Włochów chce przeniesienia konferencji FAO, która ma się odbyć w październiku w Rzymie, do innego kraju, a aż 71,5% woli aby wrześniowa konferencja ministrów NATO miała miejsce gdzie indziej, niż w Neapolu. Także premier rządu włoskiego, Silvio Berlusconi, w obawie przed demonstracjami wolałby aby obie konferencje miały miejsce w innym kraju. Przeciwko przeniesieniu konferencji FAO odezwało się wiele głosów sprzeciwu – Rzym od 50 lat jest siedzibą tej organizacji.

Zastanawiające jest to, że organizatorzy spotkań, na których podejmowane są decyzje o przyszłości świata, myślą nad tym jak uciec od demonstracji i krytyki dokonywanej przez społeczeństwo, a nie nad tym jak sprawić aby ludzie nie musieli wychodzić na ulice i zamiast dialogu używać bruku i koktajli mołotowa. Ucieczka w niedostępne góry (jak w przypadku przyszłorocznego spotkania G-8), na teren ufortyfikowanej bazy wojskowej (jak z wrześniową konferencją NATO) nie sprawi, że ludzie nie będą demonstrować, a problemy świata zostaną rozwiązane. Jest to logika prowadząca do zamykania się bogatych świata w niedostępnych twierdzach, „gettach” odgradzających elitę od "motłochu". Dalej już tylko ustawić karabiny maszynowe linii na Bugu i Gibraltarze – przeciw emigrantom, i coraz więcej pieniędzy przeznaczać na system represji i więzienia – aby utrzymać w posłuszeństwie własnych obywateli. Tylko powstaje pytanie kogo będzie więcej: najedzonych, bogatych, białych