Ostatniej nocy izraelskie myśliwce F-16 zaatakowały kwaterę al-Fatah w Gazie. Według Izraela nalot był odpowiedzią na terrorystyczny zamach na bazę wojskową w Berszeba.

W Berszabie dwóch Palestyńczyków z Hamasu otworzyło ogień do wojskowych i cywili. Zanim sami polegli od kul wojska i policji, zabili dwie żołnierki i ranili cztery inne osoby.

Podczas tego weekendu miały też miejsce inne incydenty z ofiarami śmiertelnymi po obu stronach. Ponadto z obszaru Strefy Gazy wystrzelono rakietę, która spadła na pola żydowskiego kibucu Sa`ad. W tym ataku nie było ofiar w ludziach.

Izrael odpowiedzialnością za ataki obciążył Jasera Arafata, lidera Autonomii Palestyńskiej. Zdaniem wywodzącego się z prawicowego Likudu premiera Ariela Szarona Autonomia nie robi nic, by zapobiegać terroryzmowi.

W ataku izraelskiego lotnictwa udział wzięły dwa myśliwce F-16. Według "Jerusalem Post" samoloty, zanim zaatakowały kompleks palestyńskich sił bezpieczeństwa, krążyły kilka minut nad budynkami, by dać czas na ich ewakuację. Agencje donoszą o kilkunastu rannych, w tym dwóch pracownikach misji ONZ.

W drugim z wczorajszych izraelskich nalotów uczestniczyły helikoptery, które wystrzeliły kilka rakiet w cele palestyńskie na północy Strefy Gazy. Nie są jeszcze znane skutki tego ostrzału.

Terje Larsen, specjalny wysłannik ONZ na Bliski Wschód, zdecydowanie potępił ataki, mówiąc, że polityka odwetu nie sprzyja wysiłkom pokojowym.