Grzegorczyk: Dobro wspólne zamiast haraczu

[2004-01-18 21:33:26]

W Polsce o podatkach mówi się wiele i głośno, jednak praktycznie nie ma na ten temat dyskusji z prawdziwego zdarzenia. W tym temacie politycy prawie wszystkich opcji politycznych, media o najróżniejszych orientacjach ideologicznych i niezliczone rzesze "niezależnych ekspertów" przemawiają jednym głosem, stanowczo potępiając "haracz wymuszany przez nienażartą machinę państwową". Podatki przedstawiane są jako niesprawiedliwe obciążenia, pochłaniające większą część dochodów obywateli, blokujące mechanizmy rynkowe (a zatem także i rozwój gospodarczy oraz bogacenie się społeczeństwa) oraz ogromne marnotrawstwo - wydawanie bajońskich sum na nieefektywne programy socjalne i biurokrację. Nic więc dziwnego, że większość z nas, gdy mowa o podatkach, ma przed oczami bardzo sugestywną wizję: obywateli jęczących pod jarzmem olbrzymich finansowych obciążeń i straszliwego państwa - lewiatana, które wymuszone w ten sposób pieniądze wydaje bez opamiętania i przeważnie na sobie tylko znane cele (które nota bene nie mają nic wspólnego z "dobrem wspólnym", przy pomocy którego uzasadnia się istnienie tychże podatków).

Takie ujęcie w naukach politycznych klasyfikuje się jako część światopoglądu skrajnego liberalizmu i nurtów mu pokrewnych - powinno więc być tylko głosem w dyskusji o podatkach i to głosem wcale niekoniecznie najgłośniejszym. Zwłaszcza, że koncepcja ta opiera się na szeregu uproszczeń i przekłamań, ignoruje cały szereg doskonale znanych faktów społecznych oraz ma wyraźnie antyspołeczny charakter - postuluje likwidację mechanizmów redystrybucji dóbr, praw socjalnych oraz podporządkowuje państwo i system społeczno - ekonomiczny interesom nielicznych elit.

Tymczasem w Polsce znalezienie jakiejkolwiek opinii krytycznej wobec liberalnych pomysłów podatkowych, graniczy z cudem. Co więcej, jej ekstremalne formy nie są obecne wyłącznie w "upeerowskiej niszy", ale transmitowane przez liberalnie nastawione ugrupowania polityczne, prasę i instytucje (w rodzaju Centrum im. Adama Smith’a), jawią się coraz częściej jako "prawda oczywista". O podatkach po prostu "wypada" mówić źle - niezależnie od tego, czy jest się przedstawicielem klasy politycznej, członkiem inteligencji, czy zwykłym obywatelem. Świadczy to niewątpliwie, że podobnie jak w przypadku zagadnień prywatyzacji, polityki zagranicznej, bezrobocia, czy ubóstwa liberałowie wygrali bitwę na słowa i udało im się wprowadzić do dyskusji swoje definicje i interpretacje najważniejszych pojęć.
Faktem, który wyraźnie potwierdza tezę o triumfie liberalnych definicji i interpretacji, jest los lewicowej koncepcji podatków. Przy wydatnej pomocy masmediów jest ona powszechnie rozumiana jako prosta akceptacja obrazu, który tak przeraża liberałów - czyli rozrostem różnych form "haraczu" i rozbudową aparatu biurokratycznego, w efekcie których społeczeństwo ubożeje, a państwo rośnie w siłę.

Oczywiście partiom, które wykorzystują lewicowość do kampanii wyborczych (SLD i UP) a po wyborach prowadzą ekstremalnie liberalną politykę, zależy także na jak największej popularności - zdając sobie sprawę z popularności liberalnej wizji podatków, przyjmują również oceny i zalecenie z nią związane. Do tego, jako że mają one więcej wspólnego z elitami społecznymi, niż ze zwykłymi ludźmi, to likwidacja podatków jest automatycznie wpisana w program naszej nowej "lewicy probiznesowej i antyspołecznej". Jesteśmy więc świadkami sytuacji kiedy ze "złymi podatkami" walczą zarówno szlachetni liberałowie, jak i nawrócona "lewica", przy czym obaj "wyzwoliciele" nie różnią się praktycznie niczym - nie istnieje obecnie coś takiego jak "lewicowe ujęcie problemu podatków", które być może w miejsce prostego liberalnego obrazka zaproponowałoby bliższą rzeczywistości definicję podatków, wizję ich przeznaczenia oraz zarządzania nimi, pełniejsze uzasadnienia i efektywniejsze rozwiązania szczegółowe.

Poza mitologię
Pod pojęciem podatków na ogół rozumie się opłaty pobierane przez instytucje społeczne (głównie państwowe) od wszystkich obywateli i przeznaczane na wspólne cele, realizowane przez te instytucje. Ponieważ ta definicja jest bardzo ogólna i niewiele mówi nam o charakterze podatków, należałoby ją skonfrontować z historycznymi znaczeniami terminu "podatki".

Historycznie, podatki pojawiły się wraz z powstaniem instytucji państwa i początkowo, w stadium społeczeństw agrarnych, były przymusowymi opłatami, nakładanymi przez władze w celu uzyskania środków na funkcjonowanie aparatu administracyjno - porządkowego (dotyczy to także opłat na rzecz instytucji religijnych, jako że te ostatnie głównie wspomagały państwo w jego funkcji stabilizacyjno - zarządzającej). Tak więc, pierwotna funkcja podatków była zgodna z twierdzeniami liberałów. Były one arbitralnie narzucane przez władze (niezależnie od potrzeb i woli społeczeństw) i służyły praktycznie wyłącznie interesom instytucji państwa - rozrostowi aparatu administracyjnego, sprawnemu zarządzaniu i sprawowaniu kontroli nad społeczeństwami, utrzymywaniu porządku publicznego oraz w szczególnych przypadkach, radzeniu sobie z sytuacjami kryzysowymi (w rodzaju wojny). Można powiedzieć, że podatki były podporą kontroli państwa nad społeczeństwem i służyły wyłącznie interesom tego pierwszego. Jednak nie do końca, utrzymywanie wojska było również na rękę poddanym, ponieważ zabezpieczało miasta i szlaki handlowe przed popularnym wówczas zjawiskiem napadów band złożonych np ze zbójów, piratów czy koczowniczych plemion.

Warto tu zaznaczyć, że już wtedy ujawnił się "karzący" wymiar podatków - tak jak w przypadku opłat pobieranych od innowierców. Stanowiły wiec one również formę walki ze zjawiskami uznanymi za niepożądane.

Jeśli historia podatków zatrzymałaby się na fazie pre-industrialnej, to liberalnym definicjom i retoryce nie można by nic zarzucić. Jednak wraz z industrializacją i głębokimi zmianami społecznymi, ekonomicznymi i politycznymi, uległa zmianie również sama istota podatków. Należy tu jednak zaznaczyć, że rzadko kiedy pojawiały się propozycje zmian samych tylko podatków - zazwyczaj zmiany te wynikały z ogólniejszych, szerszych propozycji reform istniejącego stanu rzeczy.

Pierwsza taka zmiana zaszła w sferze ideowej. Było nią pojawienie się koncepcji praw socjalnych - czyli szeregu zobowiązań, na mocy których społeczeństwo i jego instytucje zostały zobowiązane do określonych świadczeń materialnych na rzecz obywateli oraz do zapewnienia im określonych warunków życia.

Najogólniej, źródłem praw socjalnych były osiemnastowieczne idee praw człowieka - zwłaszcza wolności i równości. Choć oświeceniowa rewolucja w podejściu do człowieka i społeczeństwa nie zawierała w sobie żadnych szczegółowych wytycznych co do rozwiązań socjalnych i ograniczała się do sfery politycznej, to po raz pierwszy w historii dała ona wyraz tendencjom do postrzegania społeczeństwa i jego instytucji jako zobowiązanych do zagwarantowania swoim członkom określonych praw oraz do wspólnego rozwiązywania problemów społecznych. Do tego, w sposób radykalny zmieniła ona relacje między państwem a społeczeństwem - od tej pory to instytucje miały być podporządkowane interesom obywateli a nie, jak dotychczas, na odwrót.

Pełne sformułowanie koncepcji praw socjalnych przyniósł dopiero proces powstawania polityki społecznej (zarówno jako określonej sfery działań państwa, jak i jako nauki), jako reakcji na efekty dziewiętnastowiecznej industrializacji. Dopiero wtedy zobowiązania państwa wobec obywateli zostały rozciągnięte również na sferę socjalną oraz zaczęły powstawać pierwsze mechanizmy zapewniające realizację tych zobowiązań. Ale, choć same prawa socjalne powstały dużo później, to wpływ osiemnastowiecznych idei odgrywał tu wiążącą rolę. Dzięki koncepcji podstawowych praw człowieka, społeczeństwo i jego instytucje zostały podporządkowane woli obywateli oraz celowi zaspokajania określonych potrzeb i stwarzania dogodnych warunków życia. Dzięki temu możliwa była również zmiana w definiowaniu podatków - pozyskiwanie funduszy na zaspokojenie wspólnych potrzeb stało się równie ważne jak finansowanie administracji.

Koncepcja zaspokajania potrzeb społecznych i podporządkowania instytucji społeczeństwu jest historycznie najwcześniejszą zmianą w definiowaniu podatków - dotyczyła ona jednak wyłącznie ogólnego podejścia do problemów państwa, społeczeństwa, ich wzajemnych zobowiązań i zależności. Kolejna doniosła zmiana w postrzeganiu podatków miała już charakter rozwiązania konkretnego problemu społecznego, który był ściśle związany z industrializacją i powstawaniem wolnorynkowego kapitalizmu. Tym problemem była niestabilność społeczna, wywołana przez ogromne nierówności materialne.

Obecnie bardzo popularne jest przedstawianie nierówności społecznych jako mechanizmu motywacyjnego, bez którego niemożliwe byłoby prawidłowe funkcjonowanie społeczeństwa. Choć nie można odmówić im pełnienia tej roli, to należy zdawać sobie sprawę z faktu, że istnieje też druga strona medalu. Proces powstawania wolnorynkowego kapitalizmu w XIX wieku dostarcza ogromnej liczby przykładów negatywnych konsekwencji nierówności. Nierówna dystrybucja, spowodowana rozwojem wolnorynkowego kapitalizmu, podzieliła społeczeństwo na żyjące w dostatku elity i stale zagrożone nędzą klasy niższe. Z kolei, fatalna sytuacja społeczna klas niższych spowodowała w tym wypadku ich marginalizację, zanik poczucia więzi ze społeczeństwem, nasilenie się konfliktów i w końcu destabilizację społeczeństwa. Burzliwa historia XIX-o wieku, obfitująca w strajki, bunty i rewolucje unaoczniła fakt, że społeczeństwo nie może normalnie funkcjonować, jeśli jego duże segmenty ulegają marginalizacji i są odcięte od korzyści płynących z rozwoju - czy to ekonomicznego, czy społecznego, czy w końcu kulturalnego.

Likwidacja negatywnych konsekwencji nierówności leży więc zarówno w interesie osób zainteresowanych budową sprawiedliwego ustroju społecznego, jak i klasy rządzącej, dla której jest to po prostu opłacalne. Nic więc dziwnego, że do koncepcji ograniczania nierówności i ubóstwa zaczęły odwoływać się tak różne od siebie nurty jak socjalizm i konserwatyzm. Ten ostatni, paradoksalnie, stworzył wówczas chyba najbardziej rozbudowany mechanizm walki z negatywnymi przyczynami nierówności - podczas rządów Bismarcka w Prusach.

W takim ujęciu, podatki są jednym z instrumentów, za pomocą których integruje się społeczeństwo poprzez redystrybucję dóbr rozdzielanych nierówno przez rynek. Ta wtórna redystrybucja pozwala na podniesienie poziomu życia najgorzej usytuowanych grup społecznych, zapobiega ich marginalizacji, włącza je z powrotem w życie społeczne i w końcu pozwala całemu społeczeństwu na skorzystanie z efektów rozwoju.

Ostatnia zmiana w postrzeganiu podatków jest ściśle związana z rozwojem lewicowych koncepcji budowy ustroju gwarantującego społeczeństwu samorządność - kolektywne kształtowanie życia społecznego, realizację wspólnych celów z uwzględnieniem potrzeb jednostki. W mniejszym, czy większym stopniu można taką intencję odnaleźć również u osiemnastowiecznych ojców idei praw człowieka oraz ogólnie w osiemnastowiecznych rewolucjach mających na celu zniesienie absolutyzmu i wprowadzenie demokracji. Jednak obecnie to szeroko pojęta lewica kontynuuje te aspiracje poprzez próby usunięcia nieprawidłowości, które ujawniają się w systemie powstałym po Rewolucji Francuskiej.

Widać wyraźnie, że jest to koncepcja bliźniaczo podobna do praw socjalnych. Jednak, w tym wypadku nacisk położony jest na sposób pozyskiwania funduszy i ogólną konstrukcję ładu społecznego a nie na problem komu mają służyć podatki - państwu czy społeczeństwu. W przeciwieństwie do feudalnej samowoli monarchów i współczesnej suwerenności instytucji państwowych koncepcja ta zakłada, że społeczeństwo powinno organizować się samo, niezależnie od represyjnych instytucji i poprzez podatki realizować wspólne cele.

Bardzo trudno wskazać "czyste" przykłady realizacji koncepcji "podatków opartych na samorządności" - w głównej mierze dlatego, że systemy społeczne w których ją wprowadzano powstawały w wyniku rewolucji (zazwyczaj więc albo ulegały wynaturzeniom, albo były obalane przez kontrrewolucje) i nie trwały dość długo. Można jednak, moim zdaniem, wskazać dwie tendencje, poprzez które społeczeństwo zyskiwało stopień swobody pozwalający mu na "samodzielne" zarządzanie finansami i organizację życia społecznego.

Pierwsza z nich polega na uzyskiwaniu jak największego stopnia samorządności w ramach istniejącego systemu. Zaliczyć do niej należy wszelkie reformy zmierzające do decentralizacji zarządzania podatkami. Najlepszymi przykładami są postulaty demokratyzacji istniejących struktur państwowych - chociażby pomysł wprowadzenia "społecznego" senatu, złożonego z przedstawicieli związków zawodowych, lokalnych działaczy społecznych itp., czy postulat zreformowania istniejącego systemu "samorządowego" w taki sposób, aby rzeczywiście gwarantował on partycypację społeczeństwa w procesie decyzyjnym i zarządzaniu zasobami finansowymi. Należy tu zaznaczyć, że niekoniecznie muszą to być postulaty wysuwane przez lewicę - jeden z najlepszych na świecie systemów samorządowego zarządzania opieką medyczną pochodzi z bismarckowskich Prus a pomimo to gwarantuje on do dzisiaj największy poziom uczestnictwa społeczeństwa niemieckiego w zarządzaniu opieką medyczną.
Druga tendencja zakłada, że tworzenie alternatywnych wobec państwa i kapitalizmu form organizacji społecznej, jest strategią efektywniejszą od reformizmu, który często jest zwycięstwem krótkotrwałym a prawie nigdy całkowitym. Do tego nurtu zaliczyć należy wszelkie instytucje, które społeczeństwo wytworzyło spontanicznie - zarówno całe systemy (jak np. republikę tarnobrzeską w Polsce, syndykalistyczną kontrolę nad gospodarką w Katalonii w 1936), jak i rozwiązania "cząstkowe" (model organizacji związków zawodowych, których nie dotknęła choroba korupcji i upartyjnienia, ruch spółdzielczy, wszelkie formy samopomocy lokalnej - jak chociażby stowarzyszenia lokatorskie, czy wreszcie organizacje pozarządowe). Jak widać, przyjęcie tej drogi demokratyzacji życia społecznego nie zawsze jest tożsame z utopią.

Oczywiście wszystkich powyższych prób reformowania systemu podatkowego nie można traktować jako jakiegoś jednego, spójnego systemu - poszczególne zmiany zachodziły w różnych okresach historycznych, w różnym stopniu wprowadzano je w życie etc. Nie można też na tej podstawie stwierdzić, że obecne systemy podatkowe w Polsce i na świecie są prostą sumą powyższych zmian - niektóre z nich wręcz oparte są na przeświadczeniu, że podatki to tylko "feudalny haracz", który należy zmniejszyć do minimum. Powyższy rys historyczny należy wyłącznie traktować jako poszerzenie definicji podatków i próbę określenia ich natury. Można więc na tej podstawie pokusić się o stwierdzenie, że historia dowodzi złożonej natury podatków. Biorąc pod uwagę przytoczone powyżej historyczne przykłady, naturę tą wyznaczają dwie skale:
sposób pozyskiwania i zarządzania (od przymusowych opłat służących instytucjom państwowym aż po niemal dobrowolne zbieranie funduszy na realizację celów społecznych)
cele, którym służą (od rozbudowy aparatu administracyjnego po inwestycje społeczne)
W różnych okolicznościach podatki mogą przybierać najróżniejsze wartości z obu tych skal - zupełnie niezależnie od siebie (np. kiedy absolutystyczny reżim walczy z nędzą).

Lewicowa koncepcja podatków.
Powyższy, krótki rys historyczny wyraźnie pokazuje, że podatki same w sobie są "neutralne" - nie muszą wcale wiązać się z jakąś konkretną wizją porządku społecznego; z ich natury nie wynika wcale, że musza być "przymusowym haraczem", ani "spełnieniem ideału samorządności społeczeństwa". Wszystko zależy od przyjętej perspektywy oraz budowy systemu podatkowego (czyli przyjęcia, że podatki znajdują, lub powinny znajdować się w konkretnych miejscach na powyższych skalach)

Perspektywa i poglądy liberałów są mniej lub bardziej szeroko znane, ale prawdziwie lewicowa koncepcja podatków, nie zaciemniona liberalną propagandą, praktycznie nie istnieje. Nie twierdzę oczywiście, że taka koncepcja nie istniała - ponieważ to dzięki niej powstały takie rozwiązania jak progresywny system podatkowy, czy usługi publiczne. Jednak dość szybko spora część lewicy wolała skoncentrować się na walce o władzę i układach z biznesem niż na próbach wdrażania w życie ideałów które jej rzekomo przyświecały. Obecnie lewicową koncepcją podatków nie zajmują się ani socjaldemokraci (zainteresowani głównie utrzymywaniem dobrych relacji z bogatymi) ani radykalniejsze lewicowe nurty (skupione na projektach porewolucyjnego społeczeństwa i pisaniu podniosłych apeli). Jak bardzo taka wizja jest potrzebna, udowadnia powszechność prostej i wyabstrahowanej od rzeczywistości koncepcji liberałów oraz jej konsekwencje.

Do tych ostatnich należy zaliczyć przede wszystkim serię neoliberalnych reform, trwających na świecie od końca lat 70 a w krajach Europy Środkowo -Wschodniej od upadku komunizmu a opartych na likwidacji sfery społecznej (usług publicznych, praw socjalnych, systemu zabezpieczeń społecznych i pomocy socjalnej) i oddaniu jej potencjalnie zyskownych fragmentów pod dyktat rynku, systematycznym zmniejszaniu podatków dla bogatych, ograniczaniu demokratycznego zarządzania finansami publicznymi (poprzez przenoszenie tych kompetencji na rozmaite ciała eksperckie lub niedemokratyczne instytucje międzynarodowe). Wszystko to spowodowało
ogromne spustoszenia społeczne - rosnącą przepaść między nieliczną, bogata elitą a całą resztą społeczeństwa, powiększanie się obszarów ubóstwa, marginalizację coraz większych grup społecznych. Części (a może nawet wszystkich) tych zjawisk można by było wcześniej uniknąć a obecnie znacznie łatwiej walczyć z nimi, gdyby istniało sensowne stanowisko lewicy w kwestii podatków - dobrze uzasadnione, poparte spójną teorią i danymi, wyraźnie wyartykułowane, dostosowane do zmieniających się warunków oraz skutecznie wprowadzane w życie. Chociaż wcale nie gwarantowałoby to pokonania liberalnych demagogów oraz wymagałoby równie dopracowanych stanowisk w innych kwestiach, to lewicowa koncepcja podatków być może pozwoliłaby w Europie Zachodniej na zażegnanie kryzysu państwa dobrobytu a w Polsce i innych krajach byłego bloku wschodniego na uniknięcie antyspołecznych wyczynów Leszka Balcerowicza i innych "ekspertów" spod znaku liberalnej ekstremy. Obecnie zaś umożliwiłaby powstanie w Polsce lewicy z prawdziwego zdarzenia i powstrzymanie serii antyspołecznych reform a w wymiarze ogólnoświatowym zatrzymanie neoliberalnej globalizacji.

Tutaj chciałbym tylko nakreślić ogólną wizję lewicowej koncepcji podatków, w oparciu o praktykę polityczną tych nurtów lewicy, które były (i są) rzeczywiście zainteresowane budową sprawiedliwego ustroju społecznego a nie używaniem lewicowej frazeologii do walki wyborczej.

Historycznie, lewica zawsze starała się stworzyć sprawiedliwy porządek społeczny oparty na równości i wolności, który zarazem gwarantowałby każdemu zaspokojenie indywidualnych potrzeb, jak i maksimum swobody osobistej (oznacza to także, że systemy totalitarne budowane w imię lewicowych ideałów były tych ideałów wynaturzeniem a nie realizacją). Tym nurtom lewicy, które nie uległy totalitarnemu zaczadzeniu, chodziło przede wszystkim o rozwój samorządności, poprawę sytuacji materialnej klas niższych, zaspokajanie potrzeb materialnych całego społeczeństwa i budowę ustroju, który gwarantowałby równą partycypację wszystkich obywateli. System podatkowy był w tych staraniach instrumentem, dzięki któremu da się zrealizować przyjęte cele. W przypadku podatków, działania lewicy można więc sprowadzić do trzech postulatów:
zdobycia funduszy na zaspokojenie podstawowych potrzeb materialnych społeczeństwa (stabilizacji życia społecznego)
wyrównania dostępu do osiągnięć cywilizacyjnych
stworzenia systemu kolektywnego zarządzania życiem społecznym
Jak widać, postulaty te, realizowane zarówno poprzez próby reformy istniejącego systemu, jak i budowę systemów alternatywnych, pokrywają się w zasadzie ze zmianami w postrzeganiu podatków, jakie wymieniłem podczas próby poszerzenia definicji podatków.

Można więc na tej podstawie zaproponować lewicową definicje podatków, która trochę się różni od ogólnego ujęcia przedstawionego wcześniej. Podatki są sposobem na pozyskiwanie funduszy na wspólne organizowanie tych sfer życia społecznego, które tego wymagają bądź za takie zostały uznane.
Oczywiście podatki są tylko narzędziem, które ma do tego charakter prowizoryczny. Mają one, poprzez realizację powyższych trzech postulatów, służyć ulepszaniu istniejącego systemu społecznego, który jest oceniany negatywnie. Jednak, poza "wymiarem pragmatycznym", podatki mają też stanowić model kolektywnego zarządzania życiem społecznym, który w przeciwieństwie do rynku i obecnych instytucji państwowych ma stanowić realizację ideału samorządnego społeczeństwa, opartego na wolności i równości. Ta ostatnia funkcja ujawnia się zwłaszcza w postulatach zmiany systemu pobierania i zarządzania podatkami.

Wydaje mi się, że tak sformułowana lewicowa koncepcja podatków wytrzymuje bądź co bądź logiczną krytykę zawartą w ideologii liberalnej. Przypomnijmy - liberałowie uważają, że podatki należy ograniczyć do niezbędnego minimum (albo znieść całkowicie - w wersji libertariańskiej), ponieważ służą one wyłącznie niewoleniu społeczeństwa przez instytucje państwowe, które są "wyabstrahowane od zwykłych ludzi" i działają wyłącznie w swoim interesie. Zamiast państwowego zarządu nad życiem społecznym proponuje się natomiast system swobodnych umów - czyli wolny rynek. Krytyka ta była zupełnie słuszna w okresie kiedy żyli i tworzyli protoplasci liberalizmu - czyli w czasach samowoli monarchów absolutnych - i można ją uznać za uzasadnioną tylko jeśli państwo (lub jakiekolwiek inne instytucje społeczne poza rynkiem - bo do nich również odnosi się liberalna krytyka) rzeczywiście jest "siłą zewnętrzną" działającą wbrew interesom obywateli. Sensowność tych zarzutów znika jednak, gdy podatki służą pozyskiwaniu funduszy na cele społeczne i są zarządzane w sposób gwarantujący obywatelom wpływ na wydawanie tych funduszy. Nie twierdzę, że z taką idealną sytuacją mamy do czynienia obecnie, ale należy zauważyć, że: po pierwsze, dokonał się w tej dziedzinie znaczący postęp, a po drugie, można o stworzenie takich warunków walczyć z całkiem niezłą skutecznością. Lewicy zaś chodzi przede wszystkim o to, aby instytucje społeczne właśnie spełniały powyższe wymogi służby celom społecznym i samorządowego systemu zarządzania. W tym wypadku więc, podstawowe zarzuty wysuwane przez liberałów trafiają w próżnię - są wymierzone przeciwko zjawiskom, na które również lewica powinna patrzeć niechętnym okiem.

Nie można również w żaden sposób stwierdzić, że rynek jako proponowana alternatywa zarządzania życiem społecznym jest w stanie skutecznie zastąpić system podatkowy. Przede wszystkim dlatego, że charakteryzuje się on właściwościami takim jak: prymat osiągnięcia indywidualnego zysku, występowaniem nierówności oraz skupieniem władzy w rękach elit.

Należy pamiętać, że z uwagi na prymat osiągania indywidualnych zysków, rynek nie potrafi zorganizować niektórych sfer życia społecznego - realizacja praw socjalnych, czy równa dystrybucja dóbr nie mieszczą się po prostu w tej logice. Opieka medyczna, ubezpieczenia społeczne, edukacja i inne elementy sfery socjalnej mogą oczywiście funkcjonować w ramach gospodarki rynkowej, ale nie jest możliwy wtedy powszechny i równy do nich dostęp. Urynkowiona opieka medyczna oznacza po prostu, że leczy się ten, kto ma na to pieniądze. Finansowane z podatków usługi publiczne powstały właśnie po to, żeby takich sytuacji unikać - żeby istniała sfera społeczna, która pozwala każdemu na korzystanie z niej na równych prawach.

Analogiczna sytuacja zachodzi w przypadku dóbr, które są rozdzielane zgodnie z pozycją osoby w hierarchii społecznej. Dystrybucja rynkowa jest więc ze swojej natury nierówna. W przypadku dóbr uznanych za należne każdemu z samego faktu, że jest człowiekiem (np. praw człowieka, czy praw socjalnych) sytuacja taka jest niedopuszczalna - system podatkowy i finansowane przez niego świadczenia służą właśnie zapewnieniu powszechnego dostępu do podstawowych dóbr oraz wyrównywaniu (w górę) warunków życiowych populacji.

Również rozwiązanie kwestii zarządzania życiem społecznym jaki proponuje rynek nie jest zbyt bliskie ideałowi demokracji i samorządności. Jawna dyktatura przedsiębiorców i likwidacja wpływu związków zawodowych i zrzeszeń pracowniczych na działalność gospodarczą, w połączeniu z kolejnymi nowelizacjami prawa pracy zwiększającymi tak ukochaną przez liberałów wolność gospodarczą, tworzą system w ramach którego cała władza zostaje skupiona w rękach klas posiadających.

Zarys rozwiązań
W przypadku podatków, poza nakreśleniem ogólnej koncepcji, należałoby chociaż zarysować konkretne elementy postulowanego systemu podatkowego - nie tylko założenia teoretyczne, ale również rozwiązania szczegółowe. Ponieważ tekst ten jest pozbawiony odniesień do konkretnej sytuacji społecznej, z jaką mamy do czynienia w Polsce i na świecie, ograniczę się tutaj do wymienienia kilku ogólnych zaleceń.
Z powyższego opisu lewicowej koncepcji podatków wynikają dwa typy reform, które lewica powinna postulować:
Demokratyzację systemu pobierania i zarządzania podatkami,
Stworzenie systemu który pozwalałby na skuteczne zaspokojenie potrzeb społecznych.
Jeśli chodzi o to pierwsze założenie, to mam tu na myśli przede wszystkim reformy, które pozwoliłby na zniesienie scentralizowanej struktury pobierania i zarządzania podatkami przez państwo, z którą mamy do czynienia obecnie. Czyli - z jednej strony na zwiększeniu roli podatków regionalnych, którymi mogą zarządzać instytucje gwarantujące większy bezpośredni udział obywateli a z drugiej na demokratyzacji samych instytucji pobierających i zarządzających podatkami. Można to krótko ująć jako pewną formę "zasady subsydiarności" - tj. sytuacji kiedy większe struktury społeczne zarządzają tylko tymi sferami życia społecznego, których nie mogą objąć instytucje mniejsze, regionalne. Ponieważ wiadomo, że "regionalizacja" równie często służy pozbywaniu się przez instytucje państwa obowiązków socjalnych, to należy tu zaznaczyć, że równolegle powinna się dokonać demokratyzacja istniejących struktur wyższego szczebla organizacji społeczeństwa (w rodzaju wspomnianego już postulatu "senatu społecznego").

Drugi postulat ma już dużo bardziej złożoną naturę. Z jednej strony jest w niego "naturalnie" wpisana potrzeba jak najszerszego zakresu uprawnień, które gwarantują każdemu obywatelowi instytucje społeczne. Wymaga on więc jak najszerzej "sfery społecznej". Z drugiej jednak strony, ponieważ sfera ta nie podlega rynkowemu przymusowi maksymalizacji wydajności, jest ona narażona na powodowanie dużych obciążeń finansowych, przynoszenie strat i tym podobne efekty, z taką furią krytykowane przez liberałów. Tak więc, poza postulowaniem jak najszerszych uprawnień socjalnych, lewica powinna zastanowić się nad sposobami, dzięki którym zostanie zapewniona z jednej strony wydajność systemu, a z drugiej, pozostawi obywatelom dość swobody i dostarczy odpowiedniej motywacji, dzięki którym będą oni w stanie swobodnie egzystować także poza tą sferą.

Rozwiązaniem problemu efektywności są dwa założenia konstruowania systemu podatkowego - po pierwsze należy się starać opodatkować działalność, która nie przynosi korzyści całemu społeczeństwu lub jest dla niego niekorzystna. Dobrym przykładem jest chociażby pomysł wprowadzenia podatku od spekulacji finansowych (podatku Tobina), lub propozycja zwiększania VAT-u na towary i usługi luksusowe (przy jednoczesnej likwidacji podatku od dóbr pierwszej potrzeby). Po drugie, dobrym rozwiązaniem jest mądry progresywny system podatkowy. Redystrybucja dochodów dokonywana w ten sposób nie stanowiłaby rzeczywistego obciążenia dla społeczeństwa, ale pozwoliłaby efektywnie wykorzystać nadwyżki, które wolny rynek marnotrawi. Oczywiście należy się przy tym starać o maksymalne wykorzystanie zdobytych dochodów - plaga biurokratycznego marnotrawienia finansów publicznych nie jest w końcu tylko liberalnym wymysłem.

Sensowna wydaje się tu współpraca z organizacjami społecznymi oraz aktywizacja społeczeństwa, która motywowałaby obywateli do tego, żeby sami zarządzali finansami publicznymi. Na przykład, zamiast wspierać publicznymi pieniędzmi inicjatywy prywatne, można by było wspierać trzeci sektor, lub spółdzielczość.
Dopiero tak sformułowany program reform systemu podatkowego pozwoli na jego demokratyzację, umożliwi sięgnięcie do bogatych źródeł finansowania, ograniczy zjawiska społecznie niepożądane, uzyska model wzorcowy dla przyszłego ustroju oraz stworzy sprawiedliwy system redystrybucji dóbr.

Ideologia lewicowa znajduje się obecnie w paradoksalnej sytuacji - z jednej strony warunki ekonomiczne i społeczne maksymalnie sprzyjają jej popularności a z drugiej jej zwolennicy, jak gdyby sparaliżowani doświadczeniami "komunizmu" w Związku Radzieckim i krajach ościennych, zupełnie nie starają się wykorzystać potencjału społecznego, który mógłby doprowadzić do wcielenia ich koncepcji w życie. Lewicowa koncepcja podatków jest więc tym bardziej potrzebna.

Kuba Grzegorczyk


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
76 LAT KATASTROFY - ZATRZYMAĆ LUDOBÓJSTWO W STREFIE GAZY!
Warszawa, plac Zamkowy
12 maja (niedziela), godz. 13.00
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


22 września:

1792 - Francja: Zniesienie monarchii i ustanowienie Republiki Francuskiej.

1932 - Urodził się Algirdas Brazauskas, centrolewicowy polityk litewski.

1938 - Urodził się Dean Reed amerykański muzyk rockowy, aktor o lewicowych poglądach, zwany Czerwonym Elvisem. Wyemigrował do NRD.

1947 - W Szklarskiej Porębie rozpoczęła się konferencja 9 partii komunistycznych. Utworzono Biuro Informacyjne Partii Komunistycznych i Robotniczych (Kominform).

1953 - W Dakarze urodziła się Ségolène Royal, francuska polityk, członkini Partii Socjalistycznej. W 2007 kandydatka PS w wyborach prezydenckich.

2002 - Niemcy: Rządząca koalicja SPD-Partia Zielonych wygrała wybory do Bundestagu.


?
Lewica.pl na Facebooku