Niestety wszystkie te manifesty i apele nie oferują żadnych konkretnych rozwiązań i nie przekraczają granic panującego języka. Kolejne teksty Rakowskiego, Celińskiego, Rolickiego czy Sierakowskiego obracają się wokół tych samych wytartych frazesów i moralizujących ogólników. Słyszymy więc o „potrzebie lewicowych wartości”, „uczciwości lewicy”, „oczyszczaniu się lewicy” czy „trosce o zwykłego człowieka”. Unia Wolności odżywa na lewej stronie w postaci pseudointelektualnych kazań, za którymi kryje się przyzwolenie na panujące status quo. Kiedy zaś ktoś wysuwa konkretne postulaty przemian, od tych samych moralizatorów możemy usłyszeć o jego „radykalizmie” czy „populizmie”.
Zamiast litować się nad „zwykłym człowiekiem” lewica powinna określić, czyje interesy chce realizować i jak zamierza to czynić. Nikt nie oczekuje od SLD czy UP, aby ich przedstawiciele chodzili po domach, odwiedzając każdego mieszkańca Polski, ale żeby mając demokratyczną sankcję realizowali oni egalitarny i postępowy program społeczno-ekonomiczny. Emancypacyjne ruchy i partie w czasie swojej długiej historii pokazały zresztą, jak można nawiązywać dialog ze swoim elektoratem. Mianowicie, kiedy ludzie cierpieli, byli represjonowani i wyzyskiwani, to lewica wyprowadzała ich na ulicę, aby protestowali i publicznie wyrażali swój sprzeciw i swoje dążenia. Również przejmując władzę, lewica nie pomagała abstrakcyjnemu „człowiekowi”, tylko w pierwszej kolejności starała się pomóc bezrobotnym, robotnikom czy bezdomnym, stawiając opór klasom uprzywilejowanym.
Dla lewicy egalitaryzm stanowi samoistną wartość i jej celem nie jest jedynie urzeczywistnienie społeczeństwa równych szans. Tym, co zawsze cechowało lewicę były działania mające na celu zmniejszenie rozwarstwienia społecznego, a nie jedynie stworzenie warunków równego startu w wolnorynkowej konkurencji. Wysokość podatków powinna być zatem zależna od bieżących uwarunkowań ekonomicznych, ale daleko posunięta progresja jest dla lewicy czymś oczywistym, podobnie jak pomoc państwowa dla najuboższych i wykluczonych. Lewica musi odrzucić neoliberalne frazesy o tym, iż bezdomni i bezrobotni sami wybierają sobie swój los. Zadaniem demokratycznego państwa jest prowadzenie takiej polityki, w której nie ma wykluczonych, poniewieranych i pozbawionych dostępu do podstawowych dóbr i usług. Dlatego powinna ona zabiegać o wprowadzenie minimalnego dochodu gwarantowanego, który zapewniłby każdemu obywatelowi zaspokojenie podstawowych potrzeb.
Lewica powinna odrzucić ideologiczne brednie o wolnym rynku, który rzekomo każdemu daje pracę i dobrobyt. W obecnej sytuacji, gdy 59% Polaków żyje poniżej minimum socjalnego, prawie 5 milionów ludzi poniżej minimum egzystencjalnego, a 3 miliony nie ma pracy, państwo jest jedynym podmiotem, który może tę sytuację szybko zmienić. Aby jednak miało ono szanse na podjęcie jakichkolwiek skutecznych działań, musi ono dysponować większymi środkami finansowymi. Dlatego też lewica powinna zabiegać o znaczną podwyżkę podatków dla najbogatszych, którzy są jedynymi beneficjentami transformacji ustrojowej. W ostatnich kilkunastu latach nastąpiło radykalne zwiększenie zysków najzamożniejszych kilkunastu procent społeczeństwa, któremu towarzyszyła znaczna pauperyzacja ubogiej większości. Te trendy należy zmienić. Trzeba przeciwstawić się roszczeniowym elitom biznesu, które bezczelnie żądają coraz to nowych przywilejów. Lewica musi protestować przeciwko absurdom rozpowszechnianym w mediach o rzekomo wysokich podatkach od osób fizycznych i prawnych. Stopień fiskalizacji w Polsce jest na tle innych krajów europejskich stosunkowo niski, a udział podatków CIT i PIT w całości obciążeń podatkowych jest w Polsce najniższy spośród wszystkich krajów Unii Europejskiej. W ostatnich kilku latach, mimo szybkiego wzrostu zysków największych przedsiębiorstw, realne wpływy do budżetu państwa z płaconego przez nie podatku CIT zmalały. Wzrostowi dochodów najbogatszych Polaków towarzyszył zatem spadek płaconych przez nich podatków. Tymczasem najlepsze wskaźniki socjalne i najniższy poziom bezrobocia zostały osiągnięte w Polsce w latach 1994-1996, kiedy podatki dochodowe były najwyższe.
W sytuacji niezdolności państwa do wykonywania jego podstawowych obowiązków należy podwyższyć podatek CIT do co najmniej 30%, znieść stawkę liniową 19% dla przedsiębiorców i znacznie uprogresywnić podatki od osób fizycznych. Dla dalszego zwiększenia wpływów budżetowych można byłoby wprowadzić dodatkowe podatki – od operacji finansowych i od majątku. Należałoby też wyżej opodatkować luksusową konsumpcję. Wreszcie trzeba znacznie zwiększyć podatki od spadków, których niski poziom rażąco przeczy idei równych szans, a tym bardziej egalitaryzmu. Wszystkie te podatki obciążyłyby głównie bogatą część społeczeństwa i ich celem byłaby poprawa sytuacji biednej większości, która została spauperyzowana w wyniku neoliberalnych reform.
Oczywiście wysokie podatki nie są celem samym w sobie. W dzisiejszej sytuacji są one jednak warunkiem możliwości podjęcia przez państwo aktywnych działań w gospodarce. W wyniku obniżki podatków w tym roku, wbrew kłamstwom mediów, dochody do budżetu państwa spadną o około 5-7 miliardów, co uniemożliwiło podjęcie działań, mających na celu pomoc najuboższym i zmniejszenie bezrobocia. Lewica powinna jasno pokazywać, że obecnie podatki w Polsce obniża się tylko najbogatszym. Natomiast następujący w wyniku obniżania podatków spadek wpływów do budżetu państwa prowadzi do cięć, na których najbardziej tracą najbiedniejsi. Lewica musi przeciwstawiać się tym zjawiskom i bronić aktywnej, egalitarnej polityki makroekonomicznej państwa.
Pieniądze uzyskane z wyższych podatków należy przeznaczyć po pierwsze na olbrzymie inwestycje w tanie budownictwo komunalne. Byłaby to gwarancja tysięcy nowych miejsc pracy i szybkiego pobudzenia koniunktury, jak też, biorąc pod uwagę olbrzymie niedobory mieszkaniowe w Polsce, realizacja pożądanego społecznie celu. Po drugie, należy zwiększyć wydatki na infrastrukturę, czyli budowę i remont dróg, autostrad czy kolei, co również gwarantowałoby nowe miejsca pracy i zarazem stwarzałoby lepsze warunki działalności gospodarczej w kraju. Po trzecie należy zwiększyć wydatki na bezpłatną, państwową edukację. W Polsce zablokowane są kanały awansu społecznego, a możliwość uzyskania wyższego wykształcenia stanowi trudno dostępny przywilej. Tymczasem powszechny dostęp do wiedzy staje się w coraz większym stopniu czynnikiem, od którego zależy długotrwały dobrobyt społeczeństwa. Wreszcie po czwarte trzeba zwiększyć wydatki na powszechną, państwową i w pełni bezpłatną służbę zdrowia, znacząco podwyższając składkę zdrowotną. Dostęp do opieki medycznej stanowi jedno z podstawowych praw człowieka, a ponadto jest istotnym elementem stabilnego rozwoju ekonomicznego.
Z tej perspektywy lewica musi bezdyskusyjnie odrzucić plan Hausnera jako antysocjalny, antypopytowy i niesprawiedliwy społecznie. Działania rządu powinny pójść w dokładnie odwrotnym kierunku od realizowanych, czyli w stronę podwyższania podatków dla najbogatszych i zwiększania wydatków budżetowych. Z drugiej strony rząd mógłby wprowadzić ulgi inwestycyjne w wybranych sektorach przemysłu i usług oraz rozważyć, czy w dłuższej perspektywie nie obniżyć podatków dla najbiedniejszych w celu zwiększenia popytu wewnętrznego. Innymi słowy rząd, zamiast brnąć w neoliberalną ortodoksję, powinien dążyć do pobudzenia koniunktury poprzez zwiększenie popytu konsumpcyjnego i inwestycyjnego na rynku krajowym.
Lewica powinna powrócić do dyskusji na temat struktury własności w gospodarce i stopnia kontroli przedsiębiorstwa przez robotników. 15 lat temu najgorszy polski rząd po transformacji, ekipa Tadeusza Mazowieckiego odrzuciła jakiekolwiek formy partycypacji pracowników we władzy nad przedsiębiorstwem i wszelkie pomysły na ustanowienie w Polsce gospodarki mieszanej, w której współistniałyby sektor państwowy, prywatny i spółdzielczy. Należy wrócić do tego zagadnienia. Własność prywatna w gospodarce nie może być traktowana jako samoistna wartość, ani tym bardziej świętość, podobnie jak wolny rynek. Rynek może być przez lewicę uznawany jako pożądany mechanizm funkcjonowania gospodarki tylko w tej mierze, w jakiej przyczynia się on do społecznego dobrobytu. Jeżeli tak się nie dzieje, powinien zostać ograniczony, a w niektórych sektorach gospodarki zniesiony, o ile prowadzi do społecznie negatywnych konsekwencji. Ponadto państwo, podobnie jak w wielu krajach rozwiniętych, powinno pełnić istotną rolę w rozwoju nowych technologii, na wzór krajów skandynawskich dążąc do informatyzacji gospodarki i tym samym zwiększenia wydajności produkcji, a z drugiej strony troszczyć się o to, aby całe społeczeństwo mogło korzystać z owoców postępu technologicznego.
Lewica już sto lat temu dążyła do skracania czasu pracy, walcząc o to, aby ludzie mogli realizować się w czasie wolnym i rozwijać swoje pozazawodowe pragnienia i cele. Obecnie Polacy należą do najdłużej pracujących społeczeństw w Unii Europejskiej i zarazem najmniej zarabiających. Współczesna polska lewica powinna walczyć o skrócenie tygodnia pracy i o natychmiastowe zwiększenie płacy minimalnej o co najmniej 30%. Oburzający wydaje się też fakt, że zgodnie z badaniami Państwowej Inspekcji Pracy ponad 60% pracodawców nie wypłaca pensji na czas. Lewica musi reagować na tak bezczelne i masowe łamanie prawa i zabiegać o wprowadzenie bardzo wysokich kar dla tego typu oszustów. Z tego samego powodu powinna ona walczyć o znaczne zwiększenie uprawnień związków zawodowych i o taką zmianę kodeksu pracy, która utrudniłaby pracodawcom zwalnianie pracowników.
Jeżeli lewica chce poważnie potraktować postulat walki o prawa dyskryminowanych grup społecznych, kwestia związków partnerskich homoseksualistów w ogóle nie powinna być przedmiotem sporu. Konsekwentna lewica walczy o nadanie parom homoseksualnym wszystkich praw, które mają pary heteroseksualne, łącznie z prawem do adopcji.
Lewica musi ostro protestować przeciwko faszyzującym pomysłom leczenia homoseksualistów, a agresywna homofobia, podobnie jak rasizm, powinna zostać przez nią jednoznacznie potępiona, łącznie z wykorzystaniem środków prawnych. Katolickie ględzenie o „naturze” nie powinno być dla niej przeszkodą w dążeniu do ustanowienia państwa, które uznaje i szanuje bliskie związki uczuciowe między ludźmi, niezależnie od ich płci, koloru skóry, wyznania czy preferencji seksualnych.
Lewica musi przeciwstawić się panującemu w Polsce patriarchatowi. Nie może godzić się na nierówności płac między kobietami i mężczyznami zatrudnionymi na tych samych stanowiskach. Jej obowiązkiem jest walka o radykalną liberalizację ustawy antyaborcyjnej. Powinna też stawić opór przemocy w polskich domach, której ofiarami są setki tysięcy kobiet i dzieci. Na obszarze kultury i mediów wyzwaniem dla niej jest walka z tradycyjnymi ujęciami płci – mężczyzny jako „głowy rodziny” i agresywnego macho oraz kobiety jako opiekunki dzieci i bezpłatnej pomocy domowej. Wreszcie lewica powinna ostro przeciwstawić się kuriozalnym sugestiom wielu polskich „intelektualistów”, że prawa kobiet czy gejów to „sprawy zastępcze”. Ludzie, którzy uważają, że społeczne wykluczenie, zastraszanie i szkalowanie homoseksualistów albo podstawowe prawa kobiet są „sprawą zastępczą”, lekceważą elementarne problemy ponad połowy społeczeństwa. Trudno nawet przypisywać im brak lewicowości. Jest to raczej przejaw głupoty lub cynizmu.
Oczywiście jedną z głównych instytucji, która przyczynia się i podtrzymuje represyjny wizerunek płci i model rodziny jest kościół katolicki. Dlatego lewica musi zdecydowanie i jednoznacznie stawić mu opór. Póki kościół jest homofobiczną, antyfeministyczną i hierarchiczną instytucją, lewica powinna być mu wroga. Dialog z klerem stanie się możliwy i sensowny, kiedy państwo stanie się radykalnie laickie, religia zostanie wycofana ze szkół, treść podręczników szkolnych przestanie być konsultowana z episkopatem, a konkordat zostanie rozwiązany lub radykalnie renegocjowany. Bez znacznego osłabienia kościoła katolickiego Polska nie stanie się otwartym, pluralistycznym i w pełni demokratycznym krajem.
Lewica musi jasno określić swoje stanowisko odnośnie polityki międzynarodowej. Powinna na gremiach światowych walczyć o opodatkowanie kapitału spekulacyjnego, dążyć do likwidacji rajów podatkowych, starać się o ustanowienie międzynarodowych standardów pracy, które zabraniałaby okrutnie wyzyskiwać robotników w biednych krajach. Powinna też zabiegać o uchwalenie zapisów prawnych, mających na celu ograniczenie dyktatu światowych korporacji, nagłaśniając negatywne skutki ich działań. Z drugiej strony partie lewicowe powinny jasno i jednoznacznie opowiedzieć się za wycofaniem polskich wojsk z Iraku, odrzucić amerykański militaryzm i zaangażować się w sojusze, zmierzające do zbudowania alternatywy wobec Stanów Zjednoczonych. Wreszcie polska lewica powinna dążyć do uczynienia z Unii Europejskiej możliwie najbardziej egalitarnego, pokojowego i otwartego organizmu politycznego.
Piotr Szumlewicz