Podgórny: Konkurowanie biedą

[2005-04-07 21:48:36]

UE • (Nie) wolny rynek usług

Polski rząd i pracodawcy przekonują, że liberalizacja unijnego rynku usług to rzecz niemal zbawienna dla polskich firm usługowych. Ale, na dłuższą metę, może to być rozwiązanie dla polskich pracowników szkodliwe.

O liberalizacji rynku usług mówiono podczas niedawnego szczytu szefów państw Unii Europejskiej. Kwestia liberalizacji usług budzi kontrowersje od dawna, czego dowodem była np. 50-tysięczna demonstracja związków zawodowych 19 marca w Brukseli. Wśród uczestników z całej Unii Europejskiej były także delegacje Związku Zawodowego Górników (z OPZZ) i „Solidarności”.

Jak to często w unijnych instytucjach bywa, trudno jednoznacznie określić jakie ustalenia zapadły na brukselskim szczycie. Bo z jednej strony we wnioskach końcowych znalazł się zapis o zapewnieniu konieczności stworzenia „w pełni funkcjonującego wewnętrznego rynku usług”, który „wzmocni konkurencyjność i wytworzy wzrost gospodarczy i miejsca pracy” ale jednocześnie znalazło się zdanie o konieczności „zachowania europejskiego modelu socjalnego”. Problem w tym, że coś takiego, jak „europejski model socjalny”, po prostu nie istnieje.

Dokument podsumowujący marcowy szczyt UE jest na tyle ogólnikowy, że coś dla siebie znajdą w nim zarówno zwolennicy liberalizacji rynku usług, jak i przeciwnicy tego rozwiązania. Sprawa ta, pomimo oporu państw, gdzie standardy pracy i płacy są najwyższe, będzie często powracała, wielkim zwolennikiem liberalizacji usług jest m.in. Jose Manuel Barroso, przewodniczący Komisji Europejskiej.

Czy liberalizacja rynku usług z zachowaniem tzw. prawa pochodzenia jest korzystna dla polskich przedsiębiorstw i polskich pracowników? Na krótszą metę tak. Zarejestrowane w Polsce (lub w innych państwach UE, gdzie płace i standardy socjalne są niskie) firmy będą mogły wykonywać usługi w krajach, gdzie płace i przywileje pracownicze są wysokie, będą przy tym stosowały przepisy prawne (np. prawo pracy) obowiązujące w kraju, gdzie firma jest zarejestrowana. Tak więc np. Polak, zatrudniony w polskiej firmie ale pracujący na budowie w Berlinie, będzie pracował w oparciu o zapisy prawa polskiego. Na tej samej budowie może obok pracować Portugalczyk, którego dotyczyć będą zapisy prawa portugalskiego, Francuz pracujący w oparciu o prawo francuskie. Może być nawet i Niemiec podlegający prawu niemieckiemu.

Pracownicy bogatych państw Unii Europejskiej słusznie obawiają się dumpingu socjalnego ze strony nowych, zazwyczaj biedniejszych państw wspólnoty. Federacja Pracodawców Europejskich (FedEE) opublikowała niedawno raport pokazujący wysokość płacy minimalnej w państwach członkowskich UE w styczniu br. W Polsce płaca minimalna wyniosła wtedy 208 euro, podobnie kształtowały się wskaźniki w innych nowych państwach Unii: Czechach (238 euro), Węgrzech (232), w Estonii (172), Słowacji (163). Najmniejsza płaca minimalna była w styczniu w krajach UE na Łotwie i wyniosła 121 euro.

We Francji, która chyba najgłośniej protestuje przeciwko liberalizacji rynku usług płaca minimalna w styczniu wyniosła 1154 euro – czyli ponad 5 razy więcej niż w Polsce. Płaca minimalna we Francji w Polsce uchodzi za płacę więcej niż przyzwoitą, jej wartość to ponad 4,6 tys. złotych, czyli kwota dla większości pracowników nieosiągalna. Dla przypomnienia, przeciętne wynagrodzenie w Polsce wynosi obecnie ok. 2,4 tys. złotych brutto. Przy takich dysproporcjach płacowych pracownicy z nowych państw członkowskich pracujących za krajowe pensje muszą być tańsi od pracowników z bogatych państw Unii.

UE to przede wszystkim, jak na razie, projekt bardziej ekonomiczny niż polityczny. Dyskusja o liberalizacji usług wciąż będzie trwała, będą pojawiać nowe propozycje rozwiązań tego problemu. Skoro na obszarze Unii ma być jeden, wspólny rynek to, wcześniej czy później, dojdzie do tego, że firmy z Polski, Czech czy Łotwy będą mogły bez większych przeszkód funkcjonować na rynkach Francji, Holandii czy Niemiec tak, jak dzisiaj bez żadnych przeszkód francuskie czy niemieckie sieci handlowe działają na polskim rynku.

Rzecz oczywiście nie w tym, żeby podsycać gospodarcze nacjonalizmy w myśl zasady, że skoro w Polsce są francuskie sieci handlowe, których działanie doprowadziło do likwidacji iluś tam małych polskich sklepików, to teraz polscy tani pracownicy zaleją francuski rynek pracy i doprowadzą tam do obniżek płac i wzrostu bezrobocia. I wtedy rachunki zostaną wyrównane.

Integracja gospodarcza w ramach Unii Europejskiej jest, oczywiście, zjawiskiem pozytywnym. Nie może być ona jednak celem samym w sobie, lecz środkiem do poprawy życia unijnych społeczeństw. A tego liberalizacja rynku usług według pomysłu Fritsa Bolkensteina nie zapewniała.

Realizacja pomysłu Bolkensteina doprowadziłaby do równania standardów pracy i płacy w dół – jeśli takie mają być efekty funkcjonowania UE, to nie ma co się dziwić, że blisko połowa Francuzów jest przeciwko ratyfikacji Traktatu Konstytucyjnego. Ładne idee ładnymi ideami, ale jeśli wskutek ich działania mniej zarabiamy i trudniej nam funkcjonować na rynku pracy to może lepiej poszukać sobie innej, lepszej idei.

Trudno powiedzieć, że większości Polaków żyje się dobrze i dostatnio. Teoretycznie zadaniem każdego rządu powinno być dążenie do poprawy życia obywateli kierowanego przez siebie państwa. Tego nie chce jednak ani premier Marek Belka, ani zwolennicy liberalizacji rynku usług, którzy mówią, że Polacy będą konkurowali np. z Francuzami i Niemcami tym, że są od nich tańsi. Polska ma być takimi Chinami Unii Europejskiej. Nie żebym miał coś do Chińczyków, nie posądzam też siebie o jakieś przesadne uczucia patriotycznopodobne, ale trudno się zgodzić z poglądem, że Polska ma być rezerwuarem taniej siły roboczej dla krajów bogatej części Unii. Jeśli premier Belka i polscy liberałowie chcą, żeby Polacy za kilkanaście euro dziennie pracowali w starej Unii, to niech sami dadzą przykład.

Konkurencja Polaków z pracownikami z innych państwa tylko w oparciu o niskie ceny proponowanych usług utrwali niedorozwój naszego kraju. Skoro chcemy doganiać najbogatsze kraje UE pod względem poziomu życia, to Polacy muszą więcej zarabiać – i więcej nie o 3 czy 4 proc. rocznie tylko jeszcze więcej. Niedawno przedstawiciele rządu lamentowali, że w zeszłym roku sprowadzono z Zachodu blisko 800 tys. starych, używanych samochodów (czy jak kto woli wyrobów samochodopodobnych). Gdyby Polacy więcej zarabiali, ten import z pewnością byłby mniejszy, a większa byłaby sprzedaż nowych samochodów.

Spór o liberalizację rynku usług przypomina, że wciąż nie rozstrzygnięto tego, czym tak naprawdę ma być Unia Europejska – czy tylko projektem ekonomicznym czy także przedsięwzięciem politycznym. Na dłuższą metę, jeśli Unia ma w miarę sprawnie funkcjonować, musi coraz mocniej zmierzać w kierunku projektu politycznego, ze wszystkimi tego konsekwencjami: nie tylko wspólną polityką obronną i zagraniczną, ale i także wspólną polityką wewnętrzną, w tym także polityką dotyczącą prawa pracy. Dopiero wtedy będzie można mówić o takim pojęciu jak „europejski model socjalny”. Jeśli Unia Europejska ma być projektem przyjaznym dla swoich obywateli, to muszą w niej obowiązywać wysokie standardy socjalne, musi być zapewniony wysoki poziom płac. Jeżeli funkcjonowanie UE ma oznaczać zmniejszenie płac i przywilejów socjalnych dla pracowników to Unia jawi się jako twór szkodliwy, trudno więc oczekiwać, żeby taki twór uzyskał ich poparcie.

Michał Podgórny


Autor jest publicystą Nowego Robotnika. Tekst ukazał się w dzienniku Trybuna.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku