Syska: Jak wygrać wojnę idei

[2005-06-22 12:39:53]

Największym sukcesem polskich neoliberałów jest to, że wyznawaną przez siebie ideologię zakorzenili w dyskursie publicznym jako „obiektywną naukowo” prawdę, która nie podlega dyskusji. Problemem jest to, że brakuje tych, którzy taką dyskusję z wolnorynkowymi ortodoksami chcieliby podjąć.

Redaktor naczelny „Krytyki Politycznej” Sławomir Sierakowski słusznie zauważa („NBP nauczy cię liberalizmu”, Gazeta Wyborcza, 27 maja 2005), że kwestie związane z gospodarką zostały wyłączone z politycznego sporu. Potrzeba dalszej prywatyzacji, deregulacji, komercjalizacji kolejnych dziedzin życia, obniżki podatków i wycofania się instytucji państwa z zadań socjalnych to elementy łączące wszystkie siły głównego nurtu polskiej polityki – od prawa do lewa. Kto ośmieli się mieć inne zdanie, na pewno zostanie ochrzczony mianem „przeciwnika koniecznych reform”, „sierotą po PRL-u” lub „populistą”. Publicysta „Gazety” i były polityk Kongresu Liberalno – Demokratycznego Witold Gadomski – któremu Sierakowski zarzuca, że pod płaszczykiem konkursów dla młodzieży o ekonomii organizowanych wspólnie z Narodowym Bankiem Polskim lansuje jedynie słuszne, neoliberalne dogmaty - w swej polemice („Lewica ma kłopot z ekonomią”, Gazeta Wyborcza, 30 maja 2005) zarzuca adwersarzowi tworzenie teorii spiskowych, tęsknotę za realnym socjalizmem, zbieżność poglądów z Wrzodakiem i Lepperem, brak logiki, „wypisywanie dyrdymałów”, ekonomiczne nieuctwo i naiwność. W swym artykule, poza solidną porcją epitetów i etykietek, potwierdza tezy przedstawione przez Sierakowskiego. Przyznaje, że gospodarka jest w dużej mierze wyłączona z politycznego sporu. Różnica polega na tym, że Gadomski ocenia ten stan rzeczy pozytywnie, a nawet narzeka, że ciągle jeszcze wpływ polityki na decyzje ekonomiczne jest zbyt duży. Dla publicysty „Gazety” pogląd taki to nie neoliberalizm, lecz zdrowy rozsądek, który każe się podporządkować obiektywnym prawom ekonomii (bo „ekonomia jest nauką, a nie ideologią”). Dlatego Gadomski wspólnie z NBP naucza młodzież „ekonomii”, by ta nie okazała się „podatna na lewicową demagogię” (uprawianą przez Sierakowskiego i jemu podobnych). Argumentacja Gadomskiego pokazuje, że dyskusja z osobami, które traktują swoje poglądy ideologiczne jako niepodważalne, bo wynikające wprost z obiektywnych zasad nauk ścisłych, jest właściwie jałowa. Sądzę, że ważniejsze jest zastanowienie się nad przyczynami hegemonii neoliberalizmu w dyskursie publicznym i szukanie sposobu jej przełamania.

Przyjmuje się umownie, że powstanie konserwatywnego nurtu liberalizmu związane jest z tzw. Kolokwium Waltera Lippmanna w 1938 roku. To wtedy sformułowano podstawowe zasady doktrynalne. Podstawowymi założeniem neoliberalizmu jest uznanie mechanizmu cen rynkowych za główną i jedyna formę oddziaływania na działalność ekonomiczną oraz inicjatywy prywatnej i realizacji interesu osobistego jako gwarantów optymalnego zaspokojenia potrzeb społecznych. Rola państwa powinna być ograniczona do stworzenia ram prawnych dla mechanizmów wolnorynkowych, prowadzenia polityki antyinflacyjnej oraz bardzo małej i jednostkowej pomocy socjalnej (a w zasadzie jałmużny) dla najuboższych. Naczelną wartością dla neoliberałów jest wolność – pojmowana w sposób negatywny, czyli jako „brak przymusu”. Nie znoszą oni za to takich pojęć, jak sprawiedliwość społeczna czy równość. W opinii neoliberałów ludzie „z natury” są różni, więc nierówność jest naturalnym stanem rzeczy. Równość zabija kreatywność i pozbawia motywacji niezbędnej do konkurowania jednostek na wolnym rynku. W końcu równość wyklucza swobodę działania sił rynkowych (czyli ogranicza absolutną wolność), oznacza więc przymus i jest przedsionkiem totalitaryzmu. W 1947 roku powstało Towarzystwo Mont – Pelerin, którego zadaniem była promocja neoliberalnych idei. Tak konserwatywny nurt liberalizmu wszedł do debaty publicznej.

Dziś neoliberalizm święci triumfy nie tylko w naszym kraju, ale czyni to w skali globalnej. Od lat 70- tych ubiegłego stulecia trwa zwycięski pochód apologetów wolnego rynku i państwa minimalnego (oczywiście są to sukcesy w marszu po władzę, bo społeczne skutki polityki neoliberalnej są w skali globalnej opłakane). Jest to efekt pięciu dekad intelektualnej pracy, która dziś znajduje swoje odbicie w mediach, polityce oraz programach międzynarodowych instytucji finansowych i rządów poszczególnych krajów. Zwolennicy teorii ekonomicznych Friedricha von Hayeka i Miltona Friedmanna podjęli ogromny wysiłek przełamania dominacji keynesizmu i koncepcji państwa opiekuńczego (wywodzących się z tradycji socjalliberalnej) w dyskursie publicznym. Aby osiągnąć ten cel stworzono sieć wpływowych i suto opłacanych przez wielki biznes think – tanków w rodzaju American Enterprise Institute czy Heritage Foundation. Wydano setki milionów dolarów na stypendia dla naukowców, publicystów i pisarzy, na książki, czasopisma i sponsorowane artykuły, na różnego rodzaju odczyty i seminaria. To dzięki takim działaniom udało się stworzyć klimat dla reaganizmu i thatcheryzmu, a ideologia neoliberalna zajęła pozycję dominującą na „rynku” idei. Najlepiej ów status quo i bezradność jego przeciwników obrazują słowa francuskiego socjologa Pierre’a Bourdieu: „postrzegam neoliberalizm jako rewolucję konserwatywną, która przywraca przeszłość, lecz prezentuje się jako progresywna, przekształca sam regres w formę postępu. Czyni to tak dobrze, że ci, którzy się jej sprzeciwiają, sami zaczynają być postrzegani jako zacofani.”

W Polsce po 1989 roku neoliberałowie nie musieli przeprowadzać intelektualnej rewolucji – władza sama wpadła im w ręce. Postsolidarnościowe elity – nie do końca chyba pewne swych kompetencji w dziedzinie ekonomii – zawierzyły Leszkowi Balcerowiczowi, który musiał imponować etosowym intelektualistom swoim zdecydowaniem, brakiem jakichkolwiek wątpliwości i poczuciem misji (dziś niektórzy z nich zaczynają przebąkiwać, że chyba można było inaczej, że tzw. terapia szokowa nie była jedyną możliwą drogą). Parasol ochronny nad neoliberalnymi przemianami rozpostarły media, które jasno wskazywały, że dla obranego kursu nie ma alternatywy. Po 15 latach transformacji i przy coraz widoczniejszych negatywnych skutkach „niezbędnych reform” – takich jak: zwiększająca się liczba ludzi żyjących poniżej minimum socjalnego, dziedziczność biedy czy obniżenie standardów pracy – w debacie publicznej neoliberalizm wciąż może liczyć na rzesze swych rzeczników. Szczególnie gorliwi wydają się być młodzi dziennikarze prasowi i telewizyjni, dla których pogląd, że obniżka podatków dla najbogatszych to panaceum na bolączki polskiej gospodarki jest równie oczywisty i nie podlegający dyskusji, jak to, że po zimie jest wiosna. W audycjach telewizyjnych trafność decyzji gospodarczych rządu są rozpatrywane nie przez pryzmat ewentualnych korzyści społecznych, lecz z punktu widzenia kapitału spekulacyjnego i wielkiego biznesu – w myśl neoliberalnego mitu, że to co dobre dla bogatych w konsekwencji będzie też dobre dla maluczkich. Dlatego też w roli gospodarczych komentatorów „Wiadomości”, „Faktów” czy „Wydarzeń” widzimy analityków komercyjnych banków, a nie specjalistów od polityki społecznej czy walki z bezrobociem. „Jak na to zareagowały rynki finansowe?” – to zdanie - wypowiadane przez prowadzących serwisy informacyjne - towarzyszy każdej decyzji gospodarczej rządu i parlamentu. Na pytanie „jak ta decyzja przełoży się na poziom życia zwykłych obywateli?” przyjdzie nam poczekać chyba jeszcze kilka lat, kiedy to w polskiej debacie publicznej zaistnieje język lewicowy.
Aby tak się stało musi narodzić się lewica, która będzie w stanie podjąć z liberalno – konserwatywną prawicą rywalizację idei. Formacja postkomunistyczna, która właśnie schodzi ze sceny, nie podjęła tego wyzwania i nie wykazywała wielkich chęci, aby to w ogóle uczynić. Nie kto inny, tylko jeden z jej liderów, Włodzimierz Cimoszewicz stwierdził kilka lat temu, że „nie ma lewicowej lub prawicowej polityki gospodarczej, jest zła lub dobra.”, Leszek Miller był pierwszym ( i jak dotąd ostatnim) w historii świata premierem socjaldemokratycznego rządu, który postulował wprowadzenie podatku liniowego i oddzielenie polityki gospodarczej od społecznej, zaś wybrany do Parlamentu Europejskiego z list SdPl Dariusz Rosati głosuje razem z liberałami przeciw rozwiązaniom zmierzającym do ujednolicenia standardów socjalnych w skali kontynentu. Oportunistyczni do bólu politycy SLD całkowicie zlekceważyli sferę idei, nie stworzyli żadnego zaplecza intelektualnego. Dlatego dziś w glorii bezstronnych ekspertów występują w debatach publicznych członkowie Centrum im. Adama Smitha; dlatego w Polsce słowa „demokracja” i „wolny rynek” w obiegu publicznym wymieniane są jednym tchem i traktowane jako pojęcia nie mogące istnieć rozdzielnie. „Nie ma wolnego rynku bez demokracji, nie ma demokracji bez wolnego rynku” – tak brzmi nienaruszalny dogmat nadwiślańskiego neoliberalizmu. Nie ma co liczyć, że przedstawiciele tzw. lewicy będą starali się go podważyć, przypominając, że Chile Pinocheta (czyli połączenie wolnego rynku z autorytarnym systemem rządów) fascynowało Chicago boys lub argumentując za amerykańskim politologiem Benjaminem Barberem (wcale nie socjalistą), że „prywatyzacja wykonuje ideologiczną pracę dla globalnej gospodarki rynkowej wewnątrz państw narodowych, czyniąc uprzywilejowanymi interesy korporacji i banków oraz delegitymizując wspólne dobro społeczeństwa. Rząd państwa staje się [w wyniku prywatyzacji] narzędziem sektora prywatnego, nie zaś demokratycznym przedstawicielem sektora publicznego. Zostaje przekształcony w użyteczny instrument globalnych firm, banków i rynków. (...) [Prywatyzacja] oddaje władzę publiczną w ręce prywatnych elit, pozostających poza wszelką kontrolą.”

Środowiska, które chcą zbudować w Polsce autentyczną formację lewicową nie mogą powtórzyć błędu postkomunistów. Muszą pamiętać, że aby idee mogły przetrwać, powinny być wspierane przez materialne instytucje. Ta nowa lewica musi też zapamiętać słowa amerykańskiej publicystki Susan George, która – powołując się Gramsciego – pisze, że „definiowanie, utrzymywanie i kontrolowanie kultury jest kluczowe: gdy dostaniesz się do głów ludzi, zdobędziesz też ich serca, ręce oraz przeznaczenie.” Stworzenie sieci lewicowych stowarzyszeń i fundacji eksperckich oraz opiniotwórczych czasopism pozwoli na przełamanie ideologicznej hegemonii neoliberałów, wykreowanie wrażliwych społecznie elit politycznych i w konsekwencji realizację lewicowych projektów. Dzięki temu polska debata publiczna stanie się bardziej pluralistyczna, a obywatele będą mieli wybór między naprawdę konkurencyjnymi ofertami politycznymi, co być może przywróci choć w niewielkim stopniu wiarę w demokrację. A neoliberałowie w stylu Witolda Gadomskiego będą musieli na serio podjąć spór ze swymi ideowymi adwersarzami, a nie jak dotychczas ograniczać się do rozdawania pejoratywnych etykietek. Pytanie brzmi: jak długo na taką lewicę będziemy czekać?

Michał Syska


Tekst ukazał się na łamach dziennika "Trybuna".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku