W opublikowanym 21 grudnia 2004 roku raporcie Federacji Anarchistycznej s. Poznań i Anarchistycznego Czarnego Krzyża zwrócono uwagę na fakt, iż "od kilku lat działania różnych grup politycznych i społecznych, które otwarcie protestują przeciwko prowadzonej w Polsce polityce, są poddawane coraz większym restrykcjom, do czego wykorzystuje się policję i aparat sądowniczy". Zjawisko to ma charakter nie incydentalny, ale masowy. Przez ostatnie 3-4 lata przed sądem postawiono setki działaczy ruchu anarchistycznego i antywojennego, radykalnej lewicy, związkowych i ekologicznych. Wyraźnie daje się zaobserwować nie tylko większą ilość spraw "politycznych", ale ferowanie przez sądy coraz wyższych wyroków. Na dzień dzisiejszych liczba prowadzonych postępowań policyjnych, prokuratorskich i sądowniczych nie jest znana; możemy jednak wymienić następujące przypadki:
1) Kilkanaście osób obwinionych w związku z demonstracją przeciwko wojnie w Czeczenii na poznańskiej Ławicy (port lotniczy) w 2004 roku odpowiada obecnie przed sądem grodzkim w Poznaniu.
2) Od 6 do kilkudziesięciu osób obwinionych i oskarżonych w związku z demonstracją przeciwko wizycie Władimira Putina w Krakowie w styczniu 2005 roku odpowiada przed sądem w Krakowie.
3) Jedna osoba oskarżona w związku z organizacją tzw. "masy krytycznej" (demonstracji rowerowej) w Poznaniu odpowiada przed sądem w Poznaniu.
4) Jedna osoba skazana w związku z udziałem w demonstracji Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Warszawie w 2000 roku została skazana we wrześniu 2005 roku na karę grzywny z zamianą na areszt.
5) 11 osób jest oskarżonych w związku z demonstracją, która odbyła się w Warszawie dnia 16 maja 2005 roku (III Szczytem Rady Europy).
Według naszych szacunków we wszystkich tych sprawach łącznie poddanych represyjnym działaniom policji (na poziomie minimum zatrzymania) było ok. 80 osób.
Bliżej nie znana jest liczba procesów toczonych przeciwko uczestnikom protestów pracowniczych. Na przykład w 2002 roku 22 października po demonstracji pracowników przemysłu stoczniowego zatrzymano w sumie 20 osób z tego 11 postawiono zarzuty. Po protestach w Ożarowie między 27-30 listopada 2002 roku doszło do konfrontacji, a policja postawiła zarzuty nie mniej niż 20 osobom, a być może nawet 70.
Powodem represyjności państwa jest przede wszystkim wzrost konfliktów społecznych (np. liczba manifestacji, wg statystyk policyjnych, wzrosła z 315 w 2001 roku do 2054 w 2003 i 1476 w 2004 roku), na które władza reaguje, ewidentnie nie radząc sobie z ich przyczynami, próbą ograniczania swobody zgromadzeń i wolności wypowiedzi. Odbywa się to na dwóch płaszczyznach.
Po pierwsze podejmowane są działania mające w skali masowej ograniczyć swobodę demonstracji poprzez zastosowanie procedur formalno-prawnych. Mieliśmy w ostatnich czasach wiele tego przykładów, wymieńmy w tym miejscu kilka z nich:
1) 11 zakazów demonstracji wydanych przez prezydenta Poznania działaczom Komitetu Wolny Kaukaz protrotestującym przeciwko wojnie w Czeczenii. Za każdym razem kiedy mimo nielegalnego zakazu działacze KWK demonstrowali, byli oni poddawani represjom policyjnym i sądowym. 30 września 2004 roku Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że prezydent Poznania nie miał prawa wydawać decyzji zakazujących demonstracji. Sąd powołał się w tym względzie na art.57 Konstytucji RP zgodnie, z którym każdemu zapewnia się wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich. NSA w uzasadnieniu wyroku podkreślił, "że w konstytucji wprowadzono instytucję wolności zgromadzeń, a nie jedynie prawa do organizowania zgromadzeń".
2) Na początku 2004 roku sejm próbował wprowadzić nowelizację ustawy o zgromadzeniach, w której chciano umieścić przepisy zakazujące udziału w demonstracji osobom, których wygląd uniemożliwia ich identyfikację, oraz stanowiące, że za szkody wyrządzone przez uczestnika zgromadzenia podczas jego przebiegu lub bezpośrednio po nim odpowiada solidarnie organizator ze sprawcą. Na pozór mówiono o zapewnieniu bezpieczeństwa, w istocie chciano obostrzyć prawa do demonstrowania własnych przekonań. Nowelizacja miała wejść w życie przed zaplanowaną w Warszawie manifestacją przeciwko Europejskiemu Forum Ekonomicznemu. Trybunał konstytucyjny uznał ją za niezgodną z Konstytucją.
3) Władze lokalne, głównie z inspiracji polityków Prawa i Sprawiedliwości oraz Ligi Polskich Rodziny, wielokrotnie w Poznaniu, Warszawie i Krakowie starały się administracyjnie ograniczyć prawo do demonstracji w przypadku tzw. "Parad Równości". Najbardziej jaskrawy przypadek miał miejsce w Warszawie, gdzie Lech Kaczyński wydał zakaz demonstracji. Ostatecznie 11 czerwca 2005 roku 3 tys. osób wbrew zakazowi prezydenta miasta, przemaszerowało ulicami Warszawy stosując zasadę obywatelskiego nieposłuszeństwa.
4) Aparat policyjny stosuje na szeroką skale, pod pozorem działań prewencyjnych, inwigilację i zastraszanie działaczy. Najbardziej znany tego przypadek miał miejsce na początku 2004 roku tuż przez zapowiadaną demonstracją alterglobalistyczną przeciwko Europejskiemu Forum Ekonomicznemu. W ramach akcji pod kryptonimem "Szczyt" policja nachodziła w domach i pracy dziesiątki aktywistów ruchu, stosowała presje i prowokację mające na celu zastraszenie i zniechęcenie do udziału w legalnej demonstracji. 29 kwietnia 2004 nadużywając swoich praw policja zatrzymywała autobusy wiozące działaczy m.in. z Poznania i Ełku; służby graniczne nie wpuściły na teren Polski autobusu z działaczami z Węgier.
Po drugie podejmowane są działania ograniczające swobodę zgromadzeń i wolności wypowiedzi w przypadkach indywidualnych i konkretnych sprawach. Właśnie w tym kontekście najczęściej dochodzi do różnego typu prowokacji i nadużyć ze strony policji i wymiaru sprawiedliwości, których nie można inaczej traktować niż jako formę pozaprawnego narzucenia ograniczeń swobody zgromadzeń (np. poprzez zastosowanie restrykcji zniechęcających do udziału w demonstracji). W tym kontekście największy sprzeciw budzą praktyki brutalnych interwencji policji (zastosowanie przemocy), obliczonych na sprowokowanie protestujących i tym sposobem "wykreowanie" sytuacji umożliwiającej oskarżenie ich przed sądami. Powszechnym jest, że policja (często bezzasadnie) oskarża protestujących o agresywność czy napaść, a sądy dają wiarę policji przyjmując zasadę, że zeznania policjantów są bardziej wiarygodne od zeznań obwinionego (oskarżonego), ponieważ funkcjonariusze nie mają jakoby powodów (interesu) fałszywie świadczyć przed sądem. Oczywiście zasada szczególnej wiarygodności zeznań policyjnych uznawana w polskiej praktyce sądowej, pozbawiona jest uzasadnienia psychologicznego i socjologicznego. Mówiąc wprost: istnieją liczne przypadki, kiedy policjant kłamanie przed sądem, bowiem leży to w jego interesie zawodowym. Takie postępowanie funkcjonariuszy jest konsekwencją celowo zastosowanej strategii nadużywania przemocy przez siły porządkowe. Tym sposobem powoduje się, że:
1) kryminalizowani są ludzie, którzy protestują przeciwko polityce obecnych władz,
2) działania policji stają się coraz bardziej agresywne, a wyroki sądowe surowe,
3) stawiane zarzuty są niewspółmierne do sytuacji, a często dotyczą osób zupełnie niewinnych.
Możemy wymienić liczne przypadki takich sytuacji np.:
1) Przed sądem w Warszawie zakończyło się postępowanie w sprawie Andrzeja Smosarskiego. W grudniu 2000 roku na zaproszenie Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Andrzej Smosarski brał udział w manifestacji tej grupy zawodowej na Trasie Łazienkowskiej. Po rozproszeniu manifestacji, gdy wraz z częścią osób znalazł się w grupie manifestantów otoczonych pierścieniem policjantów, zauważył, że jedna z kobiet znajduje się w stanie wymagającym pomocy medycznej. Mimo jego próśb, funkcjonariusze policji odmówili przepuszczenia kobiety w kierunku znajdujących się w pobliżu karetek pogotowia. Wówczas grupa demonstrantów, wśród której był też Andrzej Smosarski, napierając przerwała kordon policji, starając się pomóc chorej kobiecie. W rezultacie, wraz z inną osobą został oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza policji poprzez kopnięcie go na wysokości klatki piersiowej, choć nic takiego nie miało miejsca. Co szczególnie kuriozalne, w jego obecności policjanci uzgadniali nieprawdziwą wersję wypadków. Mimo tego sąd pierwszej i drugiej instancji zasądził grzywnę w wysokości 3000 złotych (plus 800 złotych innych opłat) z zamianą na 100 dni aresztu.
2) Agnieszka Wasieczko należy do grupy 11 osób zatrzymanych bezpośrednio po zamknięciu manifestacji, która odbyła się w Warszawie dnia 16 maja 2005, w zw. z III Szczytem Rady Europy. Podobnie jak wszyscy demonstranci została zatrzymana przy al. Solidarności 66, na wysokości Placu Bankowego. W drodze na komendę zatrzymani byli lżeni, obrażani i obrzucani wyzwiskami przez policjantów, którzy nadal uchylali się od podania przyczyny i podstawy prawnej zatrzymania. Tuż po przyjeździe na miejsce trafili do obszernego garażu na terenie komendy. Miejscem dalszych przesłuchań stał się ustawiony w nim namiot polowy. Zarówno podczas wyprowadzania z więźniarki, jak i dalszych przesłuchań policjanci tłumili jakiekolwiek próby oporu. Zatrzymani byli szarpani, popychani, bici, podduszani. Jednego z dowiezionych na komisariat rzucili na stół, uderzając jego głową o blat i rozbijając powiekę. Wszyscy zostali przykuci do krzeseł za prawą rękę. Zostali sfotografowani i pobrano od nich odciski palców. Podczas zatrzymania policja popełniła liczne nieprawidłowości, mimo to sąd uznał je za zasadne. Agnieszka Wasieczko natomiast została oskarżona o to że "kopiąc i uderzając rękami w twarz naruszyła nietykalność cielesną policjanta", że "w tym samym miejscu szarpiąc się i krzycząc ’masz przejebane’" chciała zmusić policjantów do zaniechania czynności, wreszcie o to, że "znieważyła funkcjonariusza policji używając słów powszechnie używanych za obraźliwe". Grozi jej za to 3 lata pozbawienia wolności. Stanowczo zaprzecza, żeby podczas zatrzymania któraś z tych okoliczności miała miejsce.
3) Organizatorzy planowanej na 26 stycznia 2005 demonstracji Komitetu Wolny Kaukaz przeciwko wizycie Władimira Putina w Krakowie zawiadomili o proteście urząd miasta 24 stycznia. Urząd Miasta Krakowa odrzucił jednak zgłoszenie jako "zbyt późne". Mimo tego 26 stycznia do protestu doszło. Protest przebiegał spokojnie do czasu, gdy kilku funkcjonariuszy krzyknęło: "tego bierzemy!" i rzuciło się na spokojnie trzymającego czeczeńską flagę demonstranta. Pozostali zebrani, zaskoczeni napaścią funkcjonariuszy, postanowili trzymać i osłaniać wyrywanego i bitego demonstranta, co zakończyło się wleczeniem kilku osób po śniegu, wykręcaniem rąk, ciosami w nogi i wyrywanymi włosami. Po wyciągnięciu jednego demonstranta policja po chwili przerwy brutalnie atakowała w podobny sposób następne osoby. Zdaniem wielu uczestników protestu, a także obserwatorów postronnych, w tym mediów, które zajęły w tej sprawie oficjalne stanowisko, agresywna postawa siły policji nie była uzasadniona i stanowiła zapewne świadomy zabieg mający na celu kryminalizację organizatorów zgromadzenia oraz zmianę wizerunku protestujących z pokojowych demonstrantów na "groźnych zadymiarzy". Zebrani nie nawoływali do przemocy, wznosili hasła, których treść nie obrażała nikogo. Policjanci pojedynczo zaznaczali, że protest dostał rozkaz rozejścia się. Niemniej nikt z uczestników zgromadzenia nie słyszał wezwania do rozejścia się podanego przez policyjny megafon, czy inny sposób uwiarygodniający sugestie pojedynczych policjantów z kordonu. Około godziny 17.00 protestujący usiłowali się rozejść, nie było takiej możliwości. Na początku policja nie wypuszczała nikogo z kordonu nie informując o niczym. Około godziny 17.30 zaczęto pojedyncze osoby wyprowadzać z kręgu do radiowozów i legitymować. Następnie puszczano je wolno. Osoby nie posiadające dokumentów były od razu zatrzymywane. Cała sytuacja trwała do godziny 19:00, kiedy to ostatnie zmarznięte i przemoczone osoby zostały puszczone wolno. Tego wieczora zatrzymano ponad 30 osób. Funkcjonariusze odmawiali zatrzymanym możliwości napisania skargi na warunki zatrzymania, nie udzielali informacji o powodach zatrzymania, nie udostępniali kopii protokołów zatrzymania. Podczas pobytu zatrzymanych, na komisariatach nastąpiło również podstawienie nowych funkcjonariuszy, których oficjalnie wpisano w protokół jako zatrzymujących, choć to wcale nie oni dokonywali zatrzymań. Przynajmniej dwóm spośród zatrzymanych utrudniano dostępu do lekarza. Oprócz tego zatrzymanych poddano operacji fotografowania bez uprzedniego przedstawienia zarzutów, co jest w oczywisty sposób niezgodne z prawem. Osoby, które wyrażały choćby minimalną niezgodę, były siłą wleczone do zdjęcia. Nie wszystkim z zatrzymanych osób zaproponowano ciepły posiłek, osoby, które chciały dostać posiłek wegetariański otrzymały kilka kromek chleba. Niektórzy z zatrzymanych przez cały okres pobytu na komisariatach otrzymali jedynie poranną herbatę, mimo, że były przemoczone i przemarznięte od wleczenia po kałużach i śniegu podczas interwencji. Dwie godziny po opuszczeniu komisariatu, jednej z zatrzymanych uczestniczek demonstracji przydarzyła się seria omdleń, została przewieziona na pogotowie, gdzie lekarze orzekli wycieńczenie organizmu spowodowane wygłodzeniem oraz stresem. Początkowo policja postawiła zarzuty 33 osobom, ale się z nich wycofano. Przed sądem ma zostać postawionych ostatecznie 6 aktywistów: Iwona Bojarczuk, oskarżona o odpychanie rąk i szarpanie funkcjonariusza; Jan Sawicz, oskarżony o odpychanie rąk funkcjonariusza; Marek Kurzyniec, oskarżony o wymachowanie rękami i szarpanie się z funkcjonariuszem; Monika Gilowska, oskarżona o wymachiwanie rękami przed funkcjonariuszem; Grzegorz Sobieszka, oskarżony o wymachiwanie rękami i nogami, zapieranie się nogami o radiowóz celem zmuszenia funkcjonariusza do zaniechania czynności służbowych, kopnięcie funkcjonariusza w głowę, za znieważenie słowami uważanymi za wulgarne funkcjonariusza; Karolina Wiśniewska, oskarżona o posiadanie wbrew przepisom środków odurzających.
4) 26 listopada 2004 roku na Starym Rynku w Poznaniu spotkali się rowerzyści by wziąć udział w tzw. "masie krytycznej". O godzinie 18. podjechało kilka samochodów, z których wyskoczyli młodzi funkcjonariusze by poddać rutynowej kontroli rowerzystów. Spisano cyklistów, ale demonstracja ruszyła. Demonstranci nie zostali w żaden sposób poinformowani, że demonstracja jest np. nielegalna, czy zdelegalizowana. Na wysokości Placu Wolności policyjne samochody swobodnie mijają rowerzystów i zajeżdżają drogę. Policjanci bez pardonu zrzucają ludzi z rowerów. Zatrzymani traktowani są źle. "Rzuca się nimi" na maski samochodów i na otaczający Plac Wolności płot. Ubliża się im, szarpie, kopie, szykanuje i poniża. Prowokacja jest wpisana w scenariusz interwencji. Oficer grozi zatrzymanym nie tylko werbalnie, młodzi policjanci idą za przykładem. Padają słowa "gnoju łapy na płot i nogi szeroko rozstawione, bo zaraz dostaniesz wpierdol". Każda wypowiedz, każdy ruch kończy się groźbą oskarżania o utrudniania czynności policji. W krótkim czasie wzdłuż płotu stoi kilkadziesiąt osób z rozstawiono szeroko nogami i rękoma na płocie. Policjanci nie reagują na powoływania się na prawa w tym między innymi ustawę o policji. W takich okolicznościach nikt nie przyjmuje mandatów i wszyscy zostają zatrzymani. Na komisariacie ciąg dalszy szykan i poniżania, choć już nie z takim rozmachem. O 20.30 wszyscy poza jednym demonstrantem, któremu postawiono zarzuty, są wolni i oczekują na sprawy w sądzie grodzkim. Sławomir Kmiotek zostaje zatrzymany pod zarzutem groźby karalnej, tylko dlatego, że wypomniał interweniującym funkcjonariuszom, że stosują środki nieadekwatne do sytuacji. Na komisariacie w obecności obwinionego policjanci uzgadniają zeznania.
We wszystkich tych przypadkach kluczowe znaczenie ma fakt, że interweniujące siły porządkowe nie respektują swobody do zgromadzenia i wolności wypowiedzi. Opinia publiczna nie zawsze jest informowana o represyjnych metodach działań policyjnych. Same media niekiedy ulegają iluzji "państwa prawa" i dają wiarę tłumaczeniom rzeczników policji i prokuratury. Tymczasem z roku na rok stajemy się coraz bliżsi systemowi autorytarnemu, gdzie standardy demokratyczne wyznaczają funkcjonariusze policji i urzędnicy państwowej administracji. Pod pozorem zagrożenia przestępczością i terroryzmem próbuje się przeforsować rozwiązania prawne, które z całą bezwzględnością zostaną wykorzystane przeciwko antysystemowej opozycji politycznej.
FA Poznań, ACK