W niedawno wydanej książce starszy sierżant Jim Massey opowiada o swojej misji, której celem była rekrutacja, a później walka w wojnie irackiej. Pisze dlaczego zabijał i co go złamało.
Jimmy Massey, lat 34, pochodzi z Teksasu. Dorastał jako południowy baptysta lubiący strzelać do wiewiórek z wiatrówki. Po 12 latach służby w marines Jimmy jest człowiekiem z depresją, weteranem dotkniętym syndromem post traumatycznego stresu, męczą go w nocy koszmarne obrazy zabitych przez niego cywili, sceny, których doświadczył w czasie służby w Iraku, gdzie był niczym innym jak maszyną do zabijania. Jim się załamał, odszedł z korpusu z powodów zdrowotnych i napisał surową i brutalną książkę. Opowiedział o dzisiejszym życiu żołnierza piechoty morskiej, ujawniając „jak on mówi, pieprzy, myśli i jak zabija”. Armia zaprzeczyła wszystkim faktom, jego byli koledzy obrażali go, odwrócili się od niego a nawet mu grozili. Jego świadectwo wzburzyło neokonserwatywną Amerykę, zaszokowało pod względem politycznej poprawności. Żaden wydawca nie odważył się wydać jego ksiązki. Poniżej jej fragmenty.
Werbownik
Kiedy jesteś werbownikiem musisz się szybko uczyć. Ja także nauczyłem się, że jeżeli chcę utrzymać się w pracy nie mogę pozwolić sobie na żadne skrupuły.
Udawałem się codziennie do szkół publicznych, gdzie mogłem łatwo nawiązywać kontakty z młodymi ludźmi. Dostawałem listę wszystkich studentów wraz z ich telefonami. Nie potrzebowałem prawa z 2002 roku the No Childern left behind act No 1. - które zobowiązuje wszystkie szkoły publiczne korzystające ze środków z budżetu federalnego do dostarczania wojskowym werbownikom list z nazwiskami, imionami, telefonami i adresami miejsc zamieszkania wszystkich swoich studentów. [...] Jak zwykle powtarzałem sobie: „Zamierzam was dorwać szmaciarze”. Musisz zrozumieć jedno - werbownik ma tylko jedno w głowie jeżeli chce opłacić czynsz: umowy zaciągowe...[...]
Pewnego dnia w 2000 roku byłem w kawiarence małego lokalnego uniwersytetu. Szef podoficerów Dalhouse pognał do mnie mówiąc: „Hej starszy sierżancie chciałbym, żebyś poznał Timmiego”. Podniosłem głowę w kierunku Timmiego i zobaczyłem osobę opóźnioną w rozwoju! Dwieście dziesięć funtów mięśni o wyglądzie i sposobie mówienia idioty. Wściekły spojrzałem na swojego nowego szefa i spytałem: „Czy ty sobie ze mnie żartujesz?” On twardo odpowiedział: „Nie sierżancie, ty go przepytasz. On myśli poważnie o wstąpieniu do piechoty morskiej”.
[...]Timmy był niskiego wzrostu, ale masywnej budowy, ubrany w niebieskie dżinsy, buty robocze i koszulkę w kolorach drużyny piłkarskiej Andrew High School. Przypominał mi Lenniego, bohatera powieści Steinbecka „Ludzie i myszy”. Naprawdę chciał się zaciągnąć do Marines. [...] „Teraz porozmawiamy poważnie o twoim upośledzeniu. Wiem, że jest ci ciężej niż przeciętnej osobie ale pokazałeś, że masz dużo wiary w siebie skoro udało ci się przezwyciężyć słabość” Timmy spuścił oczy, zauważyłem, że jest trochę zakłopotany. Wtedy podniósł głowę patrząc załzawionymi oczyma i łamiącym się głosem odpowiedział: „Ma pan rację sierżancie. Jest mi bardzo ciężko. Kiedy byłem nowy inni faceci zamknęli mnie w składziku, później biegali dookoła szydząc ze mnie i pokazując innym. Tak się rozgniewałem, że zniszczyłem drzwi od składziku” „Timmy nikt nie będzie cię więcej obrażał. Korpus pomoże ci osiągnąć pełną wiarę w siebie. Musisz tylko przezwyciężyć przeszkody na nowej drodze życia” Spojrzał na mnie z uczuciem wdzięczności.
Kiedy dzieciak powiedział mi, że brał ecstasy odbyliśmy następującą rozmowę. „Słuchaj chłopie jesteś pewien na 100% że to była rzeczywiście ecstasy? Może to było doliprane?” Mówiąc to poruszałem głową w górę i w dół. „Teraz w gruncie rzeczy nie jestem pewien”. „Więc sądzisz że to był doliprane?” - ciągle poruszając głową „Tak to był doliprane”....
Wojna w Iraku
„Nazywasz to pacyfikacją? Jest z tym kłopot” - powiedziałem głosem przyprawiającym o mdłości. „Jeżeli będziesz tak dalej postępował mogą cię sądzić jako zbrodniarza wojennego”
Dotarliśmy do koszar Al-Rashid w zachmurzony, ciemny i złowrogi dzień. [...] Kiedy zatrzymaliśmy się zobaczyłem Irakijczyków oddalonych o 150 jardów od nas. Nie mieli nawet 40 lat, byli czyści, ubrani w białe tradycyjne stroje. Stali po drugiej stronie drogi machając transparentami i krzycząc antyamerykańskie hasła. [...] Kiedy usłyszałem strzal, który przeleciał nad naszymi głowami od prawej do lewej strony pobiegłem na środek drogi zobaczyć co się dzieje. Dołączyłem do Schultza, gdy moi chłopcy wystrzelali cała amunicję w kierunku demonstrantów. Trzy sekundy zajeło mi znalezienie celu. Wycelowałem w środek klatki piersiowej jednego z demonstrantów. Wziąłem głęboki oddech, odetchnąłem, otworzyłem prawe oko i wystrzeliłem. Obserwowałem jak naboje trafiły uczestnika demonstracji na prawo od środka klatki piersiowej. Moi marines wrzeszczeli: „Podejdźcie no małe dziewczynki, chcecie walczyć?”
Znalazłem nowy cel. Była to czteroosobowa grupa demonstrantów starająca się uciec tak szybko jak to jest możliwe. Szybko wycelowałem w głowę; wziąłem głęboki oddech, odetchnąłem i i znowu wystrzeliłem. Głowa bum! Kolejna bum! W sam środek bum! Strzelałem dopóki nie spostrzegłem, że oni się nie ruszają. Nikt nie odpowiedział ogniem. Musiałem wystrzelić przynajmniej z tuzin razy. To trwało nie dłużej niż dwie i pół minuty.
Wiedziałem że dostali w plecy, kilku się czołgało, a ich białe ubrania zabarwiły się na czerwono. Nabój kalibru 56 mm do M-16 jest obrzydliwy, nie zabija od razu. Dla przykładu trafiasz w klatkę piersiową, a łuska wychodzi przez kolano niszcząc po drodze organy wewnętrzne. Moi chłopcy skakali we wszystkie strony. Taylor i Gaumont ryczeli: „Wracajcie z powrotem niemowlęta! Oni nie wiedzą jak się walczy te sukinsyny leją w gacie! Pieprzeni tchórze!” Klepali się nawzajem, wymieniając uwagi „dobra robota!” ale byli sfrustrowani, gdyż części demonstrantów udało się uciec. Chciałem strzelać dalej. Powtarzałem sobie: „Dobry Boże ich musi być więcej”. To było jak pierwsze liźnięcie łyżeczki twoich ulubionych lodów, chciałeś więcej [...]
Ci manifestanci byli pierwszymi ludźmi, których zabiłem. [...] To miało na mnie piekielny wpływ. Co za adrenalina, pośpiech! Strach działa jak napęd. Popycha cię. To miało na mnie większy wpływ niż najlepsza trawa, którą paliłem. Myślałem o wszystkich, których kiedykolwiek nienawidziłem, cały gniew na nich skupił się we mnie, czułem się jakbym wchłaniał życie jak kanibal. Byłem rzczywiście szczęśliwy, czułem się bardzo silny i wszystko stało się jasne. Osiągasz nirwanę podobną do białej świecącej przestrzeni. Ale po kilku godzinach opuszczasz ją i odnajdujesz się w ciemnych wodach basenu szlamu. Jedyny sposób na wydostanie się z niego to zabić. [..]
Kiedy nadszedł świt usłyszeliśmy przynajmniej sto strzałów. Kompania Lima otworzyła ogień w kierunku pojazdu. Później dowiedziałem się, że były w nim trzy kobiety i dziecko. Do te pory nie słyszałem by odbyło się śledztwo w tej sprawie. [..]
45 minut później czerwona Kiara Spectra podjechała do nas na odległość 35 jardów. Przekroczyła zieloną strefę, kilku z moich marines oddało strzał ostrzegawczy, a snajper strzelił w silnik. Uszkodził go co prawda, ale to nie przeszkodziło pojazdowi w dalszej jeździe w czerwonej strefie. Pojazdy stojące na tyłach otworzyły ogień ze swoich działek/broni maszynowej, my dołączyliśmy strzelając z M16. Wystrzeliliśmy przynajmniej 200 pocisków. KIA zatrzymała się około 25 jardów od mojego Humvee a marines otoczyli samochód i zaczęli wyciągać czterech rannych Irakijczyków. Pasażerowie, czterej młodzi mężczyźni, gustownie ubrani, krwawili obficie. Sześciu sanitariuszy pojawiło się wkrótce i położyło ich na noszach. Ocalały podszedł do mnie zawodząc, wyraz męki pojawił się na jego twarzy. Spojrzał na niebo, podniósł ręce i spytał: „dlaczego zabiłeś mojego brata? Nic ci nie zrobiliśmy. Nie jesteśmy terrorystami”.
Odszedłem bez słowa, wsiadłem do mojego samochodu wyniszczony. Wysiadłem, gdy usłyszałem że marines i sanitariusze niosą z powrotem pasażerów do KII. „Do jasnej cholery, dlaczego niesiecie ich z powrotem?” Jeden z nich odpowiedział: „Sierżancie oficer medyczny stwierdził, że nic nie może dla nich zrobić”. Spojrzałem na Irakijczyków z trudem powstrzymując się przed wybuchem gniewu. Skręcali się i z bólu i jęczeli. [...] Nie mogłem mówić. Spojrzałem do samochodu. Oczywiście nie było tam, żadnej broni ani materiałów wybuchowych. Byłem co raz bardziej zdegustowany.
Ostania kropla
[...] Kapitan Schmitt podszedł do mnie i spytał: „wszystko w porządku starszy sierżancie?” [...] „Nie kapitanie nie czuję się dobrze”. „Dlaczego nie?” Odpowiedziałem bez zastanowienia: „To jest zły dzień. Zabiliśmy mnóstwo niewinnych cywili”. „Nie to jest dobry dzień” - odpowiedział autorytarnym tonem. Nim zdążyłem odpowiedzieć odszedł pewnym krokiem.
Jimmy Massey
tłumaczenie: Piotr Chmielarz
Dzisiaj Jimmy Massey nie jest dłużej żołnierzem piechoty morskiej. Mieszka w małej wiosce w północnej Karolinie, wykorzystuje swój czas odwiedzając szkoły w ramach działań antyrekrutacyjnych oraz działa w stowarzyszeniu Weterani przeciwko wojnie.
Tłumaczenie pochodzi ze strony www.truthout.org