Ruch Obrony Bezrobotnych zorganizował w środę w Warszawie przed Kancelarią Premiera RP pikietę, na której zebrało się 14-tu bezrobotnych z tej organizacji. Liczba ta nie była przypadkowa, gdyż na zgromadzenie poniżej 15-tu osób nie jest wymagane zezwolenie.

Tymczasem w godzinach popołudniowych policja zlikwidowała pikietę bezrobotnych, twierdząc, że liczba pikietujących wzrosła tak, że potrzebne stało się pozwolenie na demonstrację.

Samo zajście inaczej jest opisywane przez ROB, inaczej przez policję. ROB twierdzi, że legalny charakter pikiety, która nie przekroczyła 14-tu osób, potwierdził dyrektor Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Z kolei według Andrzeja Browarka ze stołecznej policji, choć rzeczywiście były ustalenia dotyczące pikiety, to jednak część uczestników przestała je respektować a liczba demonstrantów wzrosła do 20-tu. Poinformował on, że sześć osób, "które zachowywały się niezgodnie z prawem", policjanci przewieźli na komisariat i zwolnili po sporządzeniu wniosków do sądu grodzkiego o ukaranie ich grzywną.

Mirosław Żeberek - koordynator krajowy ROB - tak opisuje samą likwidację demonstracji: Około osiemnastej podjechała grupa antyterrorystyczna policji i zdemolowała obozowisko. Sześć osób zatrzymano bez podania jakichkolwiek przyczyn. Już wcześniej, podczas marszu, straszono nas zatrzymaniami na czterdzieści osiem godzin.

W związku z tym faktem Ruch zapowiedział skierowanie sprawy do prokuratury "o popełnieniu przestępstwa przekroczenia uprawnień służbowych oraz podeptania podstawowych praw i swobód obywatelskich".

W czwartek mają się odbyć kolejne demonstracje.