Historię państwa Kucharzyszynów z Kudowy-Zdroju opisywałem kilka miesięcy temu w artykule pod tytułem "Bandycka eksmisja na bruk". Niestety, od czasu ukazania się tekstu, położenie rodziny uległo zmianie... na gorsze.
Przypomnijmy. Pięć lat temu Pan Zbigniew Kucharzyszyn prowadził w Kudowie mały zakład naprawczy sprzętu RTV. Interes szedł słabo, toteż pan Zbyszek popadł w problemy finansowe, które pociągnęły za sobą zadłużenie względem Miejskiego Zakładu Użyteczności Publicznej za wynajem lokalu na kwotę około 20 000 złotych. Funkcję radcy prawnego Miejskiego Zakładu Użyteczności Publicznej pełnił wówczas Czesław Zborowski - ojciec zatrudnionego w kłodzkiej kancelarii komorniczej Krzysztofa Zborowskiego. Sędziwy mecenas nadał tempo egzekucji długu, kierując sprawę do komornika (pracodawcy własnego syna), który to zlecił wycenę budynku.
Magicznym sposobem szeregówka państwa Kucharzyszynów została wyceniona przez biegłego na śmiesznie niską kwotę 134 100 złotych. Jak się okazało, w wycenie nieruchomości nie wzięto pod uwagę jednej kondygnacji budynku oraz przylegającej do niego dużej działki (691 m2). Następnie komornik przystąpił do licytacji nieruchomości. Po odwiedzeniu przez Zborowskiego seniora potencjalnych kupców, do licytacji stanął jedynie... zatrudniony w prowadzącej sprawę kancelarii komorniczej syn Czesława - Krzysztof Zborowski. Koniec końców, nabył on dom wraz z działką za kwotę o 20 procent niższą od wyceny biegłego, to znaczy za 105 000 złotych.
Od początku pan Krzysztof rozpoczął starania o wyeksmitowanie rodziny Kucharzyszynów z domu przy ulicy Turystycznej - bez skutku. Do dnia dzisiejszego od eksmisji, po zapoznaniu się na miejscu z dokumentami, odstąpiło już pięciu komorników. Ostatni z nich został nawet zaskarżony przez Zborowskiego do sądu, który po zapoznaniu się ze sprawą... skargę oddalił. Pan Krzysztof jednak okazał się twardy jak stal i na przekór przeciwnościom losu postanowił podstępem wykurzyć Kucharzyszynów, jednocześnie zapewniając sobie środki na przebudowę budynku.
W połowie sierpnia bieżącego roku do wszystkich czterech osób zamieszkujących w szeregówce przy ulicy Turystycznej 7 listem poleconym dotarło przedsądowe wezwanie do zapłaty od pana Krzysztofa. W zdecydowanym tonie domagał się on w ciągu 30 dni od każdego z lokatorów zapłaty kwoty 38 000 złotych, powiększonej o odsetki tytułem "odszkodowania oraz wynagrodzenia" za korzystanie z lokalu. Sumka 38 000 złotych ma wynikać z liczby miesięcy (1.02.2007 - 31.08.2008) pomnożonej przez kwotę 2 000 złotych. Łącznie rodzina ma zapłacić Zborowskiemu "czynsz" w wysokości około 160 000 złotych za zamieszkiwanie w wybudowanym przez siebie domu, który nowego nabywcę kosztował raptem... 105 000 złotych.
W wyżej wymienionym piśmie pan Krzysztof wspaniałomyślnie informuje lokatorów, że wyłożenie całej sumki w terminie jednego miesiąca ustrzeże ich od dodatkowych kosztów sądowych. Jak by nie patrzeć - cudowny człowiek o wielkim sercu. Aby Kucharzyszynowie nie mieli wątpliwości, że ich pieniądze nie pójdą na marne. W ostatnich dniach Zborowski przywiesił na drzwiach garażu tablicę informującą, że wstęp jest wzbroniony, bo... to teren budowy. Gdyby za postępowaniem nabywcy budynku nie stała ludzka tragedia, całą tę sytuację można byłoby zakwalifikować jako komiczną. Niestety takie absurdy mogą mieć miejsce jedynie w naszym kraju.
Paweł Bolek