Figiel, Kuligowski: Nepalska szansa

[2008-09-24 09:16:25]

Do tej pory większości ludzi Nepal kojarzył się co najwyżej ze śniegiem i wysokimi górami. Już niebawem taki stan rzeczy może ulec zmianie. W wyniku rewolucji z kwietnia 2006 roku do władzy doszedł tam niejaki Pushpa Kamal Dahal – lider Komunistycznej Partii Nepalu (Maoistowskiej), szerzej znany pod swym pseudonimem Prachanda. Mimo iż mass media głównego nurtu, zajęte sąsiednim Tybetem, nie zwróciły (jeszcze?) uwagi na wydarzenia w tym niewielkim, górzystym kraju, to warto wiedzieć, że w ciągu ostatnich kilku lat miały tam miejsce bardzo ważne zdarzenia. Oto po kwietniowych wyborach parlamentarnych w nepalskim Zgromadzeniu Narodowym większość – bo ponad 50% głosów – zdobyły partie mające w nazwie przymiotnik "komunistyczna". Z tego właśnie powodu należy wypełnić lukę pozostawioną przez neoliberalnych politologów i przyjrzeć się bliżej sytuacji w kraju, w którym istnieje ponad pięćdziesiąt (sic!) ugrupowań odwołujących się do różnie pojmowanego komunizmu i trzeźwo ocenić szanse, jakie niesie ze sobą taki stan rzeczy.

Dlaczego tak popularny jest tam akurat maoizm? Odpowiedzi na to pytanie należy szukać podpierając się doświadczeniami historycznymi. Otóż twórca tej doktryny politycznej – Mao Zedong – uważał, że w kraju tak zacofanym jak Chiny z połowy XX wieku klasą społeczną, która przeprowadzi rewolucję jest chłopstwo, a nie robotnicy. Mimo całkowitej praktycznej kompromitacji koncepcji przywódcy chińskich komunistów, której owoce do tej pory widzimy w Chińskiej Republice Ludowej, (a który, co warto podkreślić, zupełnie bezpodstawnie szczycił się wybitnym znawstwem marksizmu, gdyż nie zrozumiał ani jednej z wielu rewolucyjnych teorii zawartych w tym prądzie filozoficznym), jego myśl polityczna nadal trafia na podatny grunt. Dzieje się tak dlatego, że szukający alternatywy dla wolnego rynku Azjaci, wobec braku siły politycznej promującej aktywizm pracowniczy, są zmuszeni do korzystania z takiego przywództwa, jakie potrafią im zaoferować maoiści.

Wyżej niż Tybet

Nepal to kraj o bardzo niejednolitej strukturze etnicznej; zaledwie 60 proc. jego populacji używa języka urzędowego – nepali. Jest to w dużej mierze związane z tamtejszymi warunkami naturalnymi. Otóż przeszło 80 proc. powierzchni państwa zajmują góry o średniej wysokości 6000 m.n.p.m. (co czyni zeń terytorium położone wyżej niż Tybet), a dodatkowa obecność rzek sprawia, że przez wiele lat poszczególne rejony były mocno wyizolowane.

Mieszkańcy Nepalu w zasadzie po dziś dzień żyją w warunkach gospodarki feudalnej. Zdecydowana większość dochodu narodowego pochodzi z rolnictwa, co czyni tamtejsze społeczeństwo chłopskim. Dopiero w latach 30. minionego wieku w kraju pojawiły się pierwsze ośrodki przemysłowe, które po dziś dzień są jednak bardzo nieliczne.

Przestarzały system społeczny, niezadowolenie, wojna

Pozornie może zadziwiać, iż ideologia komunistyczna trafiła na podatny grunt w zacofanym pod każdym względem Nepalu. Wynika to najprawdopodobniej z faktu, iż tamtejsze społeczeństwo jest już zmęczone zarówno utrzymującym się od XIV wieku systemem kastowym, jak i lokalną władzą opartą na pańczjatach (polega to na tym, że wioską rządzi pięciu najstarszych mieszkańców).

Nic dziwnego, że zarówno z powodu chłopskiego charakteru społeczeństwa, jak i wielowiekowego marazmu niezadowoleni postanowili chwycić za broń i, powołując się na myśl polityczną Mao Zedonga, domagać się zniesienia monarchii. Warto podkreślić, że wbrew temu, co twierdzą polityczni przeciwnicy Prachandy, który dowodził rebeliantami, miał on duże poparcie społeczne, a większość ofiar dziesięcioletniej wojny domowej to przychylni władzy monarszej żołnierze. Wskazuje na to chociażby fakt, że maoistowscy partyzanci bez większego problemu zajmowali wiejskie obszary tego bardzo słabo zurbanizowanego kraju i w momencie zakończenia działań zbrojnych kontrolowali większą część z nich.

Osoby nie popierające Prachandy posuwają się do politycznych manipulacji na dużą skalę. Przywódca nepalskich komunistów jest dla przykładu oskarżany o zorganizowanie zamachu, w wyniku którego 1 czerwca 2001 roku zginął król Birendra wraz z większością członków swojej najbliższej rodziny, mimo iż udało się bezdyskusyjnie ustalić, że w rzeczywistości za masakrą w pałacu królewskim stał... królewicz Dipendra!

Ponadto warto zauważyć, iż podczas dziesięcioletniej wojny domowej (1996 – 2006) maoiści zrealizowali wiele postulatów rewolucji ludowo – demokratycznej, takich jak np. oddanie ziemi chłopom.

Wojna partyzancka na wsi i rewolucja w mieście

Zajmowanie przez maoistów kolejnych obszarów kraju stale destabilizowało następujące po sobie rządy. Od monarchii parlamentarnej Nepal z powrotem pogrążył się w lutym 2005 roku w rządach absolutystycznych króla. Monarsze wydawało się, że dzięki godzinie policyjnej i zmasowanej ofensywie wojskowej uda się pokonać partyzantkę. Tak jednak się nie stało, a maoiści kontrolowali już ponad 70% terytorium kraju.

Mimo działań partyzantki, decydujący cios spadł na monarchię w kwietniu 2006 roku, kiedy to robotnicy z Katmandu – wezwani przez drugą, dużą partię komunistyczną – przystąpili do strajku generalnego. Pomyślany przez przywództwo tej partii jako sposób na rozładowanie rosnącego napięcia społecznego protest przerodził się w bezterminową i masową mobilizację całej ludności stolicy. Po dwóch tygodniach trwania strajku sytuacja dojrzała nie tylko do obalenia monarchii, ale także do rozpoczęcia socjalistycznych przemian w Nepalu przy aktywnym udziale pracowników i pod ich całkowitą kontrolą.

W tym momencie na arenę wkroczyli maoiści, którzy najpierw zawiesili działania zbrojne, a później zeszli z gór do miast i stanęli na czele ruchu. Niestety zrobili to tylko po to, by w następnej sekundzie usiąść do stołu negocjacyjnego z lokalnymi elitami i okiełznać mobilizację pracowniczą.

Rewolucyjna szansa z kwietnia 2006 roku została zaprzepaszczona – nawet nie obalono króla. Maoiści natomiast dokonali zwrotu w swojej polityce o 180 stopni - od radykalnej reformy rolnej po oddawanie poprzednio wywłaszczanych majątków, od walki partyzanckiej po bezmyślne popieranie parlamentu.

Drugi Lenin?

Po rewolucji z kwietnia 2006 roku władzę w kraju objął tak zwany "Sojusz 7 Partii", który jednoczył największe nepalskie ugrupowania odwołujące się do różnych odcieni komunizmu oraz nepalski Kongres – partię reprezentującą interesy klas posiadających. Celem jego powstania było jak najszybsze uciszenie społecznych niepokojów w zamian za ustępstwa, które nie zagrażały stabilności systemu. Nawet te ostatnie ciężko torowały sobie drogę. Dwa lata zajęło obalanie władzy królewskiej i wprowadzanie parlamentaryzmu. Po zwycięstwie w wyborach Zgromadzenie Narodowe podjęło decyzję o zmianie konstytucji i ustanowieniu ustroju republikańskiego.

Niestety, już w tym miejscu widać wyraźnie, że nepalscy maoiści popełnili błąd, który może okazać się brzemienny w tragiczne skutki. Wydarzenia wielu rewolucji XX wieku, w tym największych – rosyjskiej i kubańskiej – oraz wyciągnięte z nich wnioski (mowa tu głównie o koncepcji rewolucji permanentnej Lwa Trockiego) wykazały, że ciesząca się dużym poparciem społecznym komunistyczna partyzantka powinna od razu przeprowadzić w kraju socjalistyczną transformację gospodarczo–społeczną. Negocjacje z klasami posiadającymi bowiem to śmiertelne zagrożenie dla rewolucyjnych przemian. O ile jak najbardziej pożądana jest praca wewnątrz parlamentu i wykorzystywanie go do dalszego pogłębiania procesu zmian, o tyle bezmyślne fetyszyzowanie tego organu władzy (dodajmy – kapitału) nieuchronnie doprowadzi do wyrwania inicjatywy z rąk lewicy, spowoduje biurokratyzację ruchu, a co za tym idzie – zniweczy jego zdobycze, a może nawet spowoduje powrót monarchii i władzy dyktatorskiej.

Sytuacja w Nepalu tylko pozornie jest zupełnie różna od wydarzeń, które wstrząsnęły swego czasu chociażby carską Rosją. Wzrost tendencji republikańskich i niezadowolenia społecznego był spowodowany działaniami króla Gyanendra Bira Bikrama Shaha Deva, który podczas trwania wojny domowej na własną rękę zawiesił konstytucję i objął rządy absolutne (warto wiedzieć, iż do lat 90. XX wieku Nepal był monarchią absolutną). Znakiem nowych rządów króla było łamanie praw człowieka i represjonowanie obywateli.

Po proklamowaniu przez Zgromadzenie Narodowe republiki (550 głosów za, 4 przeciw) monarcha miał 15 dni na opuszczenie pałacu, po upływie których stał się zwyczajnym obywatelem i zamieszkał w prywatnej rezydencji w Katmandu. Już przedtem znacjonalizowano część jego pałaców – jednak tylko te, które król przejął po objęciu tronu w 2001 roku.

Niebawem doszło do pierwszych w historii Nepalu wyborów prezydenckich. Wyborów – zaznaczmy – przeprowadzonych przez Zgromadzenie Konstytucyjne. Wygrał je kandydat nepalskiego kongresu, co spowodowało krótkotrwały kryzys polityczny, w trakcie którego Prachanda wezwał do jedności wszystkich komunistów i przeciwstawiania się siłom reakcyjnym, za które uznał posłów kongresu i członków Komunistycznej Partii Nepalu (Zjednoczonej Marksistowsko-Leninowskiej). To prawda, że Kongres Nepalski to odprysk Narodowego Kongresu Indyjskiego – partia, która zawsze opowiadała się za klasami posiadającymi. Jednak mieszanie jej z innymi siłami komunistycznymi to bardzo duży błąd. Prawdziwe przywództwo ruchu masowego nie rzuca epitetów i oskarżeń, lecz przede wszystkim działa i w praktyce pokazuje, że jego idee są jedyną drogą naprzód dla ruchu. Warto także podkreślić, że za ten kryzys odpowiedzialność spada głównie na maoistów, którzy – zamiast wezwać ludzi do działań na rzecz nacjonalizacji gospodarki pod demokratyczną kontrolą – całe swoje zaufanie pokładają w parlamentarnych gierkach z nepalskim kongresem.

Miesiąc później, przy wyborze premiera losy się odwróciły i przy poparciu dwóch innych ugrupowań stanowisko objął Prachanda. Euforia wśród maoistów była tak wielka, że wiceprzewodniczący ich partii - Baburam Bhattarai ocenił, że wydarzenie to zapisze się złotymi zgłoskami w historii nepalskiego narodu, a także porównał Prachandę do Napoleona i Lenina. Rzecz jasna tego rodzaju porównanie jest cokolwiek przesadzone. Włodzimierz Iljicz Uljanow, znany szerzej jako Lenin w swej teorii politycznej stał bowiem w całkowitej sprzeczności z maoistycznym chłopomańskim romantyzmem oraz był konsekwentnym przeciwnikiem sojuszu z partiami reprezentującymi elity finansowe Rosji. Co się tyczy porównania Prachandy do Napoleona można najkrócej powiedzieć, iż nepalski przywódca nie posiada tak potężnej armii i zmysłu strategicznego, jak wspomniany Francuz.

Objęcie przez Prachandę stanowiska premiera zwieńczyło proces powstawania republiki.

Szlak Prachandy...

Przed ocenieniem szans, jakie niosą ze sobą rządy koalicji Kongresu i komunistów, należy uważnie przyjrzeć się doktrynie politycznej, na której swe rządy chce oprzeć nepalski premier. Jak wielokrotnie powtarzali członkowie Komunistycznej Partii Nepalu (Maoistowskiej), a także sam Prachanda, reprezentowany przez to ugrupowanie maoizm nie ma nic wspólnego z oportunizmem przywódców Chińskiej Republiki Ludowej. Członkowie tej partii określają swoją ideologię jako marksizm – leninizm – maoizm – szlak Prachandy, podkreślając w ten sposób wkład swego lidera w rozwój socjalistycznej myśl politycznej. Niestety, samo istnienie tego dorobku jest, po bardziej wnikliwym przyjrzeniu się sprawie, kwestią mocno dyskusyjną.

Nepalski premier przemiany w swym kraju nazywa rewolucją nowo – demokratyczną, dając tym samym do zrozumienia, iż rozwinął maoistowską teorię sprawowania władzy. Stwierdził on, że nie ma potrzeby wprowadzania rządów monopartii, bowiem pożyteczne mogą być wszystkie ugrupowania popierające główne cele rewolucji, a nie tylko komunistyczne. Tego rodzaju praktyka jest dobrze znana z historii XX wieku – marksiści nazywają ją polityką "frontu ludowego" i są jej przeciwni. Trudno się temu dziwić, przypomniawszy sobie skutki powstania takich "frontów" chociażby w międzywojennej Hiszpanii i Francji. Sojusze partii komunistycznych z przedstawicielami rzekomej "postępowej" części klas posiadających owocowały jedynie marginalizacją marksistów i służyły posiadaczom do realizowania własnych celów w sposób wyjątkowo perfidny – bo kosztem robotników i pod płaszczykiem "lewicowej" koalicji. Za każdym razem ruch pracowniczy płacił za "postępowy" front ludowy rozlewem swojej krwi. Dodajmy jednak, że marksiści są absolutnie przeciwni rządom monopartyjnym i zawsze byli zwolennikami sojuszu i współpracy między wszystkimi partiami pracowniczymi przy realizacji konkretnych postulatów wysuwanych przez pracowników.

Ponadto Prachanda, niezrozumiawszy całości myśli politycznej Karola Marksa, stoi na stanowisku, że demokracja parlamentarna jest wyższą formą ustroju niż jakakolwiek monarchia, dlatego należy ją rozwijać. To, iż parlamentaryzm stanowi w porównaniu z feudalizmem pewien postęp, wiadomo od dobrych dwóch stuleci. Zagadką jednak pozostaje, w którym miejscu Prachanda znalazł w tekstach Marksa wezwanie do rozwijania demokracji parlamentarnej. Jeszcze bardziej niebezpieczny jest jednak kolejny wniosek nepalskiego premiera, którego zdaniem parlamentaryzm ma się samoistnie przeistoczyć w władzę rad. Ponownie jest to pogląd zweryfikowany przez praktykę ruchu robotniczego, a lansowany swego czasu przez… Józefa Stalina. Opierając się na tej teorii przewodniczący Kominternu Georgij Dymitrow zastosował po II wojnie światowej strategię polityczną, która w krajach takich jak Bułgaria czy Jugosławia utorowała drogę najbardziej krwawym kontrrewolucjom drugiej połowy XX wieku.

Oprócz tego przywódca maoistów stwierdził, że kraj tak mały i zacofany jak Nepal nie jest w stanie samodzielnie zakumulować wystarczającej do rozwoju ilości kapitału, dlatego też otworzył się on na inwestycje krajowego i zagranicznego kapitału, otwarcie odżegnując się od nacjonalizacji głównych podmiotów gospodarki. Tuż po kwietniowych wyborach lider maoistów spotkał się z reprezentantami przedsiębiorców i zapewnił ich, że intencją jego jest zbudowanie silnego kapitalizmu w Nepalu. Także ta teoria wpisuje się w stalinowskie koncepcje polityczne i – jak pokazała historia – jest ona skazana na całkowitą porażkę.

...czyli droga donikąd?

Nie do końca. Głosy oddane na maoistów to głosy domagające się radykalnych przemian społecznych. Sam fakt dojścia do władzy Prachanda i jego partyjni koledzy zawdzięczają wielkiemu ruchowi masowemu z kwietnia 2006 roku. Obecny zwrot na prawo tego ugrupowania wcale nie oznacza – wbrew opinii niektórych co bardziej schematycznie myślących działaczy lewicowych – ostatecznego pogrzebania szans na zmianę w Nepalu.

Ugodowa oraz nastawiona na wspieranie kapitału krajowego i zagranicznego polityka maoistów może spotkać się – wcześniej niżby mogło się wydawać – ze zdecydowanym kontratakiem ze strony pracowników. "Przecież walczyliśmy o lepszy świat, padło tyle ofiar, a teraz co dostaliśmy w zamian?" – zapytają już wkrótce żołnierze byłej armii maoistowskiej i wyborcy, którzy w kwietniu zaufali tej partii.

Przed nami okres głębokiego kryzysu ekonomicznego na całym świecie, przed którym Nepal z całą pewnością nie ucieknie. Polityka zmierzająca do ugłaskania kapitału wkrótce zderzy się z aspiracjami pracowniczymi. Zadaniem lewicy jest być wewnątrz ruchu (we wszystkich partiach komunistycznych) i otwarcie mówić aktywistom, że ustanowienie republiki to dopiero początek. Potrzeba głębokich przeobrażeń ekonomicznych, aby rewolucja nepalska mogła zrobić choć jeden krok naprzód. Na porządku dziennym stoją takie zadania jak nacjonalizacja głównych gałęzi gospodarki pod kontrolą pracowniczą, czy też przeprowadzenie reformy rolnej. Ludzie czekają na zmiany, jednak ich cierpliwości nie da się zaspokoić zapewnieniami o tym, że Zgromadzenie Konstytucyjne pracuje nad odpowiednimi projektami ustaw.

Przed Nepalem stoi wybór – albo rewolucja albo kontrrewolucja. Potrzebne są zdecydowane działania. Jeśli nie zostaną one podjęte, to cierpliwość ludzi się wyczerpie, ruch się zbiurokratyzuje, a monarchia i elity rządzące do tej pory tym krajem uzyskają nową szansę na powrót do władzy. Tak jednak nie musi się stać! Nepal w dalszym ciągu ma szansę na bycie państwem wolnym od nędzy i wyzysku – szansę na socjalizm.

Wojciech Figiel
Piotr Kuligowski


Tekst ukazał się na stronie www.socjalizm.org.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



MARSZ DLA PALESTYNY
Warszawa, Pomnik Mikołaja Kopernika
📅 Sobota, 30 listopada 2024 r., godz. 15.00
Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek

Więcej ogłoszeń...


29 listopada:

1910 - Lewicowi studenci Uniwersytetu Jagiellońskiego nie dopuścili do wykładu ks. Kazimierza Zimmermanna, w odpowiedzi na co relegowano 3 z nich, 16 ukarano naganą, co doprowadziło do wybuchu strajku studentów, po którym uczelnia została czasowo zamknięta

1938 - W Mińsku zmarł Bronisław Taraszkiewicz, białoruski działacz polityczny, filolog; 1922–27 poseł na Sejm RP, 1925–27 przewodn. Hromady, od 1925 w KP Zachodniej Białorusi, więziony; od 1933 w ZSRR, 1937 aresztowany; rozstrzelany.

1944 - Tomasz Arciszewski (PPS) został premierem RP na uchodźstwie.

1947 - Uchwała ONZ o podziale terytorium Palestyny i utworzeniu dwóch państw: arabskiego i żydowskiego

1987 - Odbyło się referendum nt. dalszych reform gospodarczych i demokratyzacji życia.

2004 - W Chile opublikowano Raport Valecha dotyczący zbrodni popełnianych przez reżim gen. Augusto Pinocheta.

2012 - Palestyna uzyskała status nieczłonkowskiego państwa obserwatora ONZ.


?
Lewica.pl na Facebooku