Bobryk: Nie straćmy Białorusi

[2008-10-02 15:55:34]

Z dr Adamem Bobrykiem z Akademii Podlaskiej rozmawia Małgorzata Borkowska.

Na Białorusi odbyły się wybory parlamentarne, przez władze w Mińsku przedstawiane jako "bezprecedensowe" oraz "historyczne". Jak Pan je ocenia?

Były one odmienne od poprzednich m.in. ze względu na to, że łatwiej było rejestrować kandydatów oraz uczestniczyło w nich 900 obserwatorów zagranicznych, w tym 487 wysłanników OBWE. Wszystkim obserwatorom zezwolono na wjazd. Nawet tym, którym wcześniej zakazano przekroczenia białoruskiej granicy. Władze białoruskie podchodziły otwarcie do zgłaszanych wniosków np. zwiększyły wszystkim kandydatom bezpłatny czas antenowy w radio i w telewizji z pięciu do 10 minut. Dopuszczono także obserwatorów w Centralnej Komisji Wyborczej z opozycyjnych partii politycznych, a ich liczba w komisjach okręgowych w stosunku do poprzednich wyborów wzrosła o 32 proc. Widać więc wyraźnie zmianę sytuacji oraz potrzebę dialogu.

Centralna Komisja Wyborcza podała, że 100 na 110 miejsc przypadło kandydatom obozu władzy. Czy prezydent Aleksander Łukaszenko przestraszył się w ostatniej chwili liberalizacji kursu czy opozycjoniści po prostu uczciwie przegrali?

Opozycja liczyła na głosy ludzi młodych, którzy w dużym stopniu nie stawili się na wybory. Partia rządząca miała poparcie ludzi starszych, mieszkańców prowincji, małych miasteczek, którzy w większości poszli głosować. W dodatku białoruscy opozycjoniści nie są postrzegani jako monolit i istnieje poważne prawdopodobieństwo, że po prostu nie uzyskali oni stosownego poparcia. Ponadto także kandydaci niezależni stanowili naturalną konkurencję dla 70 startujących w elekcji opozycjonistów. W jednym okręgu wyborczym byli ludzie z opozycji, niezależni i popierający Aleksandra Łukaszenkę. To nie były wybory zero-jednynkowe: albo przedstawiciele władz, albo opozycja. W ten sposób zmniejszała się liczba głosów oddanych na antyprezydencką koalicję.

Gdy Aleksander Łukaszenko oddawał głos, powiedział: "do parlamentu powinni wejść konstruktywni opozycjoniści, a nie liderzy dzisiejszej opozycji". Co to mogło oznaczać?

Kluczową kwestią na Białorusi jest nie podważanie roli prezydenta Republiki na scenie politycznej. W tych wyborach nie kandydowali liderzy opozycji, tacy jak Aleksander Kazulin oraz Aleksander Milinkiewicz. Pośrednio tu już kwestia jest wyjaśniona. Warto podkreślić, że Łukaszenko apelował, by zmieniła się struktura parlamentu. Oświadczył, że nie powinno w nim pozostać więcej niż 25-30 proc. dawnego składu. Widać, że chce on pewnej odnowy i wymiany. Podczas kampanii wyborczej miały miejsce sytuacje, które trudno sobie wcześniej wyobrazić, np. kandydat opozycji z Mińska, Aleś Michalewicz, uzyskał zgodę na spotkanie z żołnierzami jednostki specjalnej MSW nr 3214, często biorącej udział w rozbijaniu manifestacji opozycji. Prezydent powiedział: "robimy wszystko, by te wybory były demokratyczne i uznane przez Zachód. Jeżeli nas nie uznacie, to trudno. Przez wiele lat obywaliśmy się bez Zachodu i teraz też będziemy się obywać".

Czy to oznacza, że prezydent przyjął ofertę Europy: wypuszczenie więźniów politycznych i uczciwe liczenie głosów w zamian za zniesienie sankcji, liberalizację handlową, pomoc gospodarczą?

To bardzo delikatna kwestia. Z jednej strony w interesie Europy leżą dobre kontakty z Białorusią, tym bardziej w świetle ostatniego konfliktu na Kaukazie. Z drugiej – Moskwa potrzebuje Mińska jako sojusznika, partnera strategicznego. Dużo zależy od naszej dyplomacji, podejścia, umiejętności znalezienia odpowiedniego języka do dialogu z Białorusinami. Pamiętajmy, że na białoruskiej scenie politycznej to prezydent odgrywa pierwszoplanową rolę. Parlament jest ważnym ciałem ustawodawczym, ale nie mającym już takiego wpływu na podejmowanie strategicznych decyzji. Powinniśmy zastanowić się nad tym, jaki jest interes Polski i Europy oraz zrozumieć to, co Aleksander Łukaszenka mówi nam między wierszami. On daje szansę zarówno Europie oraz Rosji. Wsparcie Białorusi pozyska ten, kto umiejętniej podejdzie do tego zagadnienia. Nie zapominajmy, że prezydent Łukaszenko wysłał także poważny sygnał dla Moskwy. Gdy Rosjanie oczekiwali od niego uznania Abchazji i Osetii Południowej stwierdził, że ta kwestia zostanie rozwiązana przez nowy parlament. Powinniśmy więc wykazywać aktywność i zachęcać Mińsk do większej otwartości oraz przedstawić swoją pozytywną ofertę.

Jaką politykę powinniśmy prowadzić wobec Białorusi? Tę zainicjowaną przez ministra Radosława Sikorskiego, czy tę uprawianą za poprzedniego parlamentu, m.in. wyjazdy polskich polityków do tego kraju, demonstracyjne wspieranie opozycji?

Niewątpliwie to, co działo się kiedyś, było błędem polskiej polityki. Jeżeli przypomnimy sobie wydarzenia z lat 80-tych, to administracja USA, nie pałająca wielką miłością do polskiego rządu, utrzymywała z nim poprawne relacje, równocześnie wspierając opozycję, gdy uważała to za słuszne. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której przedłużono by poprzednią politykę. Działania zainicjowane przez ministra Sikorskiego, nastąpiły po pozytywnych sygnałach wysłanych przez Stany Zjednoczone. To Waszyngton jako pierwszy wspomniał o potrzebie nowego otwarcia z Białorusią. Bardzo dobrze, że szef polskiej dyplomacji podchwycił tę inicjatywę i podjął działania. One są na pewno spóźnione, ale ważne i potrzebne. Miejmy nadzieję, że za nimi pójdą kolejne kroki. Jeżeli nie będziemy rozmawiać, nic nie uzyskamy. Na Białorusi mamy interesy polityczne i ekonomiczne. Pamiętajmy też, że tam mieszka co najmniej 400 tys. osób narodowości polskiej, które mogą ponosić konsekwencje naszej polityki międzynarodowej.

Może powinniśmy skorzystać z propozycji białoruskiej opozycji i zaangażować prezydenta Lecha Wałęsę w charakterze mediatora?

Dobra tradycja międzynarodowa przewiduje wykorzystanie do nieoficjalnych, wstępnych rozmów byłych, czołowych polityków danego kraju. To musi być jednak osoba akceptowana przez obydwie strony. Opozycja białoruska nie jest dla nas stroną w negocjacjach. Pomysł jest ciekawy, ale przede wszystkim nasz MSZ powinien wykorzystać sprawdzone mechanizmy, by wysondować, czy Białorusini chcieliby negocjować właśnie z Lechem Wałęsą. Na pewno jednak to mogłoby być interesujące rozwiązanie.

Jakiś czas temu pojawiły się głosy, że Warszawa powinna poświęcić Andżelikę Borys, szefową Związku Polaków na Białorusi, w imię lepszych kontaktów z Mińskiem.

Polska nie powinna zapominać o żadnych rodakach za granicą, niezależnie od pełnionej przez nich roli. Wskutek polityki ostatnich lat byliśmy stawiani przed dylematem: albo uznamy tylko Andżelikę Borys albo Józefa Łucznika, pełniącego funkcję szefa konkurencyjnych władz Związku. My musimy jednak dbać o wszystkich. Pamiętajmy o tym, że koniunktura polityczna się zmienia, a relacje z polską diasporą są bardzo złożone. Jeżeli będziemy nadal stosować politykę podziałów, to konsekwencje poniesie polska mniejszość, również w aspekcie demograficznym i społecznym. Od czasu, gdy wybuchł ten konflikt, obserwujemy zmniejszanie się liczby uczniów w polskich szkołach i innych placówkach oświatowych na Białorusi. Jest to wynik oceny przez rodziców tej bardzo niestabilnej sytuacji. Mniejszość zawsze jest bardzo wrażliwa. Być może dobrym rozwiązaniem byłoby zorganizowanie zjazdu zjednoczeniowego i wybór nowego szefa ZPB. Nie jest to jednak możliwe bez stworzenia przyjaznego klimatu w relacjach z władzami w Mińsku.

Dziękuję za rozmowę.

Wywiad ukazał się w dzienniku "Trybuna".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



MARSZ DLA PALESTYNY
Warszawa, Pomnik Mikołaja Kopernika
📅 Sobota, 30 listopada 2024 r., godz. 15.00
Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek

Więcej ogłoszeń...


29 listopada:

1910 - Lewicowi studenci Uniwersytetu Jagiellońskiego nie dopuścili do wykładu ks. Kazimierza Zimmermanna, w odpowiedzi na co relegowano 3 z nich, 16 ukarano naganą, co doprowadziło do wybuchu strajku studentów, po którym uczelnia została czasowo zamknięta

1938 - W Mińsku zmarł Bronisław Taraszkiewicz, białoruski działacz polityczny, filolog; 1922–27 poseł na Sejm RP, 1925–27 przewodn. Hromady, od 1925 w KP Zachodniej Białorusi, więziony; od 1933 w ZSRR, 1937 aresztowany; rozstrzelany.

1944 - Tomasz Arciszewski (PPS) został premierem RP na uchodźstwie.

1947 - Uchwała ONZ o podziale terytorium Palestyny i utworzeniu dwóch państw: arabskiego i żydowskiego

1987 - Odbyło się referendum nt. dalszych reform gospodarczych i demokratyzacji życia.

2004 - W Chile opublikowano Raport Valecha dotyczący zbrodni popełnianych przez reżim gen. Augusto Pinocheta.

2012 - Palestyna uzyskała status nieczłonkowskiego państwa obserwatora ONZ.


?
Lewica.pl na Facebooku