Anna Tarczyńska: Raport mniejszości

[2010-02-28 08:42:37]

Ostry konflikt między naszymi rodakami żyjącymi na Białorusi wywołała i wciąż podgrzewa Warszawa.


W miasteczku Iwieniec na Białorusi milicja wyprowadziła z Domu Polskiego kilku działaczy Związku Polaków na Białorusi (wedle tamtejszego prawa o stowarzyszeniach – nieistniejącego), liczącego niespełna 800 członków i dowodzonego przez bizneswoman Andżelikę Borys (dalej ZPB-B), celem umożliwienia komornikowi zabezpieczenia obiektu oraz przekazania go (zgodnie z orzeczeniem sądu) prawowitemu właścicielowi, czyli innemu Związkowi Polaków na Białorusi, zrzeszającemu prawie 10 tys. osób i kierowanemu przez biznesmena Stanisława Siemaszkę (ZPB-S). Ten niechlubny podział istnieje od 2005 roku.

Po eksmisji ZPB-B w Warszawie zawrzało, bowiem jest on u nas uznawany za jedynie słuszną organizację i z żadnymi innymi Polakami nikt tu nawet nie chce rozmawiać. Zwłaszcza z takimi, którzy – wzorem działaczy ZPB-S – nie chcą wylewać kubłów pomyj na głowę Aleksandra Łukaszenki, legalnie wybranego prezydenta państwa, w którym przyszło im żyć, uczyć się i pracować.

W odpowiedzi na akcję w Iwieńcu:

* prezydent Lech Kaczyński natychmiast wystosował specjalne zaproszenie dla Borys i grupy współpracujących z nią prawicowo-katolickich aktywistów w celu "udzielenia wsparcia i omówienia sytuacji mniejszości polskiej na Białorusi";

* premier Donald Tusk zapowiedział, że Siergiej Martynow, szef białoruskiego MSZ, "podczas wizyty w Polsce nie usłyszy nic przyjemnego";

* 12 lutego minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski przeprowadził ze swoim białoruskim odpowiednikiem "szczerą i otwartą rozmowę" na temat sytuacji w Iwieńcu, apelując o legalizację ZPB-B jako jedynie prawdziwej "reprezentacji mniejszości polskiej";

* 14 lutego grupa zwolenników Borys zorganizowała pod siedzibą ZPB-S w Grodnie "manifestację patriotyczną", w której uczestniczyło "ponad 300 osób" – sprawozdaje Andrzej Poczobut, prezes Rady Naczelnej ZPB-B i korespondent "Gazety Wyborczej", choć my doliczyliśmy się co najwyżej setki demonstrantów.

Ale mniejsza o banalne deklaracje i rachunkowe detale. O wiele istotniejszy jest fakt, że trwający już od kilku lat ostry konflikt między naszymi rodakami żyjącymi na Białorusi wywołała i wciąż podgrzewa Warszawa, cynicznie dzieląc ich na "prawdziwych" (dających otwarcie wyraz nienawiści do prezydenta Łukaszenki) i "pseudo-Polaków" (ugodowych wobec władz).

***


Według oficjalnych danych, na Białorusi żyje ok. 396 tys. Polaków, spośród których tylko co ósmy uznaje język polski za swój ojczysty. Stanowią trzecią pod względem liczebności (3,9 proc. ogółu populacji) grupę narodową po Białorusinach i Rosjanach, a najliczniej zamieszkują graniczącą z Polską Grodzieńszczyznę (w liczbie ok. 294 tys. stanowią niemal czwartą część wszystkich mieszkańców obwodu). Niestety: "Ciągle daje się zauważyć słabość inteligencji zdolnej do w pełni świadomego i kreatywnego utożsamienia się z narodowością polską. Wśród Polaków na Grodzieńszczyźnie jest dość liczna grupa ludzi wykształconych, posiadających tytuły naukowe, jednakże tylko nieznaczna część z nich uczestniczy w życiu mniejszości polskiej" – ubolewa MSZ w "Raporcie o sytuacji Polonii i Polaków za granicą" w 2009 r.

10 sierpnia 1988 r. kilkunastu naszych rodaków zawiązało w Grodnie Polskie Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe im. Adama Mickiewicza, przekształcone 16 czerwca 1990 r. w Związek Polaków na Białorusi, jedynej wówczas dużej organizacji reprezentującej interesy naszych rodaków. Sprężyną całej operacji i pierwszym przewodniczącym ZPB był Tadeusz Gawin, który po kilkunastu latach służby w radzieckim KGB został działaczem tzw. opozycji demokratycznej, gdy władzę na Białorusi objął prezydent Łukaszenko (w okresie 1987–1991 Gawin sprawował funkcję szefa łączności jednostki wojskowej stacjonującej w Grodnie, a na emeryturę odszedł w lipcu 1991 r. w stopniu podpułkownika; jego żona jest córką generała Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji).

Zamierzając aktywnie włączyć się w kampanię prezydencką na rzecz rywalizującego z Łukaszenką prawicowego polityka Siemiona Domasza, Gawin zrezygnował z kierowania związkiem (zachował funkcję honorowego przewodniczącego), a 18 listopada 2000 r. delegaci na V Nadzwyczajny Zjazd ZPB wybrali na nowego szefa potomka wojskowych osadników – dr. Tadeusza Kruczkowskiego, historyka i wykładowcę Uniwersytetu Grodzieńskiego.

Kruczkowski regularnie przyjeżdżał do Polski, biorąc m.in. udział w posiedzeniach Polonijnej Rady Konsultacyjnej przy Senacie RP (został nawet wybrany na sekretarza rady), ale wkrótce stał się ojczyźnie niemiły. Jego fundamentalnym, z punktu widzenia Warszawy, grzechem było odcięcie się od jakichkolwiek zaangażowań politycznych.

– Nie interesuje mnie żadna opcja ani partia opozycyjna, bo zamierzam zajmować się wyłącznie sprawami Polaków – oświadczył Kruczkowski po uzyskaniu nominacji, co po kilku latach urzędowania zrobiło z niego w naszym kraju "agenta KGB", któremu mocodawcy powierzyli zdławienie wszelkich przejawów polskości na Białorusi.

Jego niezauważalnym sukcesem było natomiast to, że twardo trzymając się deklaracji, zapewnił ZPB kilka lat względnej – jak na tamtejsze warunki – swobody. Nikt nikogo z lokali związkowych nie wyrzucał, działalności kulturalno-oświatowej nie zabraniał ani też na milicję nie wzywał.

- Największym problemem były pieniądze. Zatrudnialiśmy 38 osób, a pomoc z Polski wynosiła ok. 350 tys. zł rocznie. Na wszystko. Od wypłaty pensji dla pracowników poczynając, na kosztach utrzymania placówek kończąc – podkreśla Kruczkowski.

Aż wreszcie na Ukrainie wybuchła "pomarańczowa rewolucja", czyli trwająca ponad dwa miesiące (listopad 2004–styczeń 2005) akcja obywatelskiego nieposłuszeństwa, w której polscy politycy byli tak bardzo zaangażowani, że o mały włos nie doprowadziliśmy sąsiadów do wojny domowej. Skończyło się jednak szczęśliwie, a na fotelu prezydenta zasiadł Wiktor Juszczenko, człowiek tak bardzo antyrosyjski, że wkrótce został kumplem naszego Lecha Kaczyńskiego, choć ostatecznie wystrychnął go na dudka, nadając w styczniu 2010 r. członkom zbrodniczej organizacji OUN/UPA status kombatantów, a ich przywódcy – Stepanowi Banderze – tytuł Bohatera Ukrainy.

– Po udanej interwencji na Ukrainie jacyś mędrcy w naszym MSZ-ecie oraz Agencji Wywiadu wymyślili, że nadarza się niepowtarzalna okazja, żeby zrobić kuku Łukaszence. Zaangażować ZPB w zakazaną prawem walkę polityczną i wepchnąć ich w ramiona narodowców z opozycji. Pierwszym strzałem miała być wymiana nazbyt ugodowego szefa ZPB, na kogoś w pełni dyspozycyjnego wobec Warszawy. Wytypowano Borys, faworytę ostro skonfliktowanego z Kruczkowskim Gawina, który z tylnego fotela cały czas pociągał za sznurki – wspomina pracujący niegdyś na kierunku wschodnim oficer Wojskowych Służb Informacyjnych.

W latach 2004–2005 nasza ambasada w Mińsku była nafaszerowana ludźmi związanymi ze specsłużbami – wymienimy chociażby reprezentujących wywiad podpułkownika Pawła R. i majora Sławomira P., pułkownika Marka S. z WSI, czy majora Krzysztofa O. z ABW. Bezpośrednią "opieką" nad wyborami w ZPB zajął się jednak charge d'affaires Marek Bućko. Jak trafił do dyplomacji?

– Przyszedł z Polskiego Radia, czyli właściwie z ulicy, a jego jedynymi kwalifikacjami były silne związki z PiS-em i biegła znajomość języka (Bućko jest z wykształcenia rusycystą). W ambasadzie zajmował się kontaktami z organizacjami polonijnymi i opozycją. Gdy w październiku 2004 r. podczas tajnego spotkania w Baranowiczach namawiał Polonusów do zjednoczenia się i czynnej walki politycznej z Łukaszenką, Białorusini zaczęli w nim postrzegać współpracownika wywiadu, bo przecież zawodowy dyplomata nigdy by sobie na podobne cymbalstwo nie pozwolił. Czy słusznie podejrzewali? Jego późniejsza kariera zdaje się wskazywać, że było w tym coś na rzeczy... – zauważa nasz rozmówca.

W marcu 2005 r. obradujący w Grodnie VI Zjazd ZPB wybrał Borys na nową szefową związku. Otrzymała 152 głosy, a Kruczkowski 116. Stracił szanse, gdy wprowadzona bocznym wejściem na obrady studentka Julia Lewsza fałszywie oskarżyła go o gwałt (po trzech miesiącach została skazana za pomówienie). Karty się odwróciły, gdy skrupulatni białoruscy urzędnicy zakwestionowali wybór Borys i nakazali powtórzenie zjazdu, ponieważ 145 delegatów zostało wybranych z naruszeniem prawa.

– Ta decyzja miała oczywiście podłoże polityczne, bowiem władze uznały, że ZPB przechodzi do czynnej opozycji wobec rządu. Ale faktycznie były też liczne nieprawidłowości formalne, dlatego wraz ze "starym" zarządem zaskarżyliśmy prawomocność uchwał zjazdu, który został powtórzony w sierpniu 2005 r. w Wołkowysku. Postanowiłem nie ubiegać się już o wybór na kolejną kadencję, a przewodniczącym został emerytowany nauczyciel Józef Łucznik, którego we wrześniu 2009 r. zastąpił Siemaszko. Borys odmówiła im jakiejkolwiek współpracy i od tej pory zaczęły funkcjonować dwa związki (ZPB-S i ZPB-B – dop. red.). Andżelika posmakowała dużych pieniędzy, więc nie chce dzielić się otrzymywanymi teraz z Polski milionami – zauważa Kruczkowski.

I dodaje: – Ja w zasadzie zakończyłem swoją działalność w związku, a w podzięce od Macierzy dostałem zakaz wjazdu do Polski. W uzasadnieniu decyzji napisano, że mógłbym "spowodować zagrożenie dla obronności lub bezpieczeństwa państwa lub ochrony bezpieczeństwa i porządku publicznego albo naruszyć interes Rzeczypospolitej Polskiej". W jaki sposób? Chyba tylko mówieniem prawdy, która tu do zwykłych ludzi nie dociera.

Jakiej prawdy? O kulisach działalności ZPB-B, płynącej doń z Polski rzece pieniędzy oraz dziwnych organizacjach zarządzających jej korytem i podsycających wojnę propagandową z Białorusią napiszemy już za tydzień...

Anna Tarczyńska


Tekst ukazał się w tygodniku "Fakty i Mity".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


28 listopada:

1820 - W Wuppertalu urodził się Fryderyk Engels.

1893 - Nowozelandki jako drugie w świecie - po mieszkankach stanu Wyoming (USA) - mogły zagłosować w wyborach.

1905 - W Irlandii powstała partia Sinn Féin.

1918 - Strajk 12 tys. robotników miejskich w Warszawie; żądania podwyżki płac oraz zwiększenia przydziałów żywności.

1918 - Dekretem Tymczasowego Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego kobiety w Polsce uzyskały prawa wyborcze.

1942 - Oddział Gwardii Ludowej rozbił obóz pracy przymusowej w Zakrzówku koło Iłży i uwolnił ponad 100 więźniów.

1942 - W Warszawie został zamordowany w niewyjaśnionych okolicznościach I sekretarz KC PPR Marceli Nowotko.

2009 - Urzędujący prezydent Namibii Hifikepunye Pohamba (SWAPO) został wybrany na II kadencję, zdobywając ponad 75% poparcia.

2016 - Duško Marković z socjaldemokratycznej DPS został premierem Czarnogóry.


?
Lewica.pl na Facebooku