Piotr Ciszewski: Za chleb i wolność

[2011-03-07 19:15:46]

Zrobienie dobrego filmu o wydarzeniach z historii najnowszej to wielka sztuka. Łatwo popaść w tani dydaktyzm, moralizatorstwo czy też przygotowywanie obrazu pod aktualne polityczne zapotrzebowanie. W przypadku Polski oznacza to bogoojczyźniane nadęcie, nadawanie nadmiernego heroizmu protestom z czasów PRLu czy przypisywanie ich uczestnikom chęci "walki z komuną". Na szczęście "Czarny czwartek" uniknął tych błędów.

Film dzieli się na kilka wątków. Pierwszy to oczywiście robotniczy protest i wydarzenia, mające miejsce w Gdańsku i Gdyni w dniach 14-20 grudnia 1970. Bardzo wiernie oddano przebieg pierwszych demonstracji przeciwko podwyżkom cen mięsa, kiedy to robotnicy trójmiasta wyszli na ulice, aby domagać się również podwyżek pensji. Autorzy filmu uniknęli wplatania przypisywanych protestującym w części współczesnej literatury motywów politycznych. Przedstawili również pierwsze negocjacje z przewodniczącym gdyńskiej Rady Narodowej, Janem Mariańskim. Przy okazji uniknięto czarno-białego wizerunku postaci. Wspomniany przewodniczący oraz lokalni przedstawiciele partii chcą rozmawiać, uznają legalność strajku i wydaje się, że rozumieją desperacje robotników. Mariański dostarcza nawet komitetowi strajkowemu maszynę do pisania.

W "Czarnym czwartku" mamy do czynienia także z wątkiem rozgrywki wewnątrz PZPR. Czarnym charakterem okazuje się przedstawiciel Biura Politycznego Komitetu Centralnego, Zenon Kliszko (w tej roli znakomity Piotr Fronczewski). Spotyka się on z lokalnymi władzami i wykłada stanowisko partyjnej biurokracji, domagającej się stłumienia protestów. Pada również słynna kwestia "z kontrrewolucją się nie rozmawia, do kontrrewolucji się strzela" oraz stwierdzenie o tym, że nawet gdyby zginęło 300 robotników, protesty trzeba stłumić, a stocznię można odbudować z inną załogą. Jest to kwintesencja tego, jaki stosunek do ludzi pracy miała partyjna oligarchia, ludzie chcący za wszelką cenę pokazać swoją władzę.

Watek partyjnych narad przewija się również w późniejszych fragmentach. Pokazuje wyraźnie kondycję psychiczną rządzącego wówczas Władysława Gomułki, uważającego, że skandalem jest, iż wojsko musiało strzelać do demonstrantów, bo milicja tego wcześniej nie zrobiła. W tej roli nieco zbyt karykaturalnie moim zdaniem wypadł Wojciech Pszoniak. W tle przewija się również teza, że masakra 1970 roku była sprowokowana przez część partyjnej biurokracji, chcącej pozbyć się Gomułki. Pojawia się na przykład motyw pisma informującego z wyprzedzeniem, że 17 grudnia doszło do ataku na wojsko i użycia przez nie broni.

Głównym motywem jest jednak sama masakra. 17 grudnia robotnicy na wezwanie wicepremiera Stanisława Kociołka wracają do pracy i miedzy innymi przy stacji kolejki miejskiej Gdynia Stocznia zostają ostrzelani z broni maszynowej przez wojsko. Z góry należy uprzedzić bardziej wrażliwych widzów, że sceny masakry są naturalistyczne oraz drastyczne. Ich bezstronne reporterskie pokazanie sprawdza się o wiele lepiej, niż bogoojczyźniany bełkot obecny w wielu innych produkcjach o czasach PRLu. W wątek masakry wpleciono opowieść o jednym z zabitych, robotniku portowym Brunonie Drywie i losach jego rodziny. Dzięki temu masakra nabiera głębszego, ludzkiego kontekstu. Giną w niej konkretni ludzie mający imiona i nazwiska.

Na uwagę w "Czarnym czwartku" poza wątkiem fabularnym zasługuje również wykorzystanie zdjęć wykonanych w 1970 przez bezpiekę oraz Milicję Obywatelską. Inne zdjęcia fabularne są częściowo stylizowane na czarno-biały materiał archiwalny. Tak jest właśnie w przypadku sceny z niesieniem na drzwiach poległego "Janka Wiśniewskiego" (w rzeczywistości robotnika - Zbyszka Godlewskiego).

Pochwała należy się również rekwizytorom. Poza kilkoma drobnymi błędami takimi jak niektórzy demonstranci ubrani w nieznane w 1970 roku kurtki "fleki" czy zbyt nieskazitelnie wyglądające mundury wojska (wezwanego przecież do Trójmiasta z poligonu), filmowi nie można nic zarzucić.

Kręcone z ręki sceny ucieczki ostrzelanych robotników nadają obrazowi paradokumentalny charakter. Przywodzą także na myśl inny podobny film - irlandzką "Krwawą Niedzielę".

"Czarny czwartek" warto obejrzeć, aby zobaczyć, jak w 1970 roku partia zwana "robotniczą" oderwała się od społeczeństwa i do czego zdolna jest oligarchiczna władza. Film ten pokazuje również, jak tragiczne konsekwencje ponoszą w starciu z państwowym aparatem przemocy zwykli ludzie, cierpienie rodzin oraz towarzyszącą wydarzeniom atmosferę zastraszenia społeczeństwa.

Tym, czego najbardziej brakowało mi w "Czarnym czwartku" jest pokazanie sytuacji bardziej od strony "socjalistycznej" partyjnej biurokracji czy wojska. Tego zabrakło ze względu na brak czasu. Wydłużenie filmu o 20-30 minut i poprowadzenie dzięki temu w bardziej konsekwentny sposób wątków pojawiających się tylko jako poboczne wyszłoby więc filmowi na korzyść. Film polecam również tym, którzy bezkrytycznie chwalą czasy PRL jako "socjalistyczne" odpowiadają na obecną równie fałszywą czarną legendę. "Czarny czwartek" nie jest manipulacją, ani filmikiem propagandowym. Oparto go na bardzo solidnej analizie źródeł.

"Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł", reżyseria: Antoni Krauze, scenariusz: Michał S. Pruski, Mirosław Piepka. Premiera: 25 lutego 2011.

Piotr Ciszewski


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


25 listopada:

1917 - W Rosji Radzieckiej odbyły się wolne wybory parlamentarne. Eserowcy uzyskali 410, a bolszewicy 175 miejsc na 707.

1947 - USA: Ogłoszono pierwszą czarną listę amerykańskich artystów filmowych podejrzanych o sympatie komunistyczne.

1968 - Zmarł Upton Sinclair, amerykański pisarz o sympatiach socjalistycznych; autor m.in. wstrząsającej powieści "The Jungle" (w Polsce wydanej pt. "Grzęzawisko").

1998 - Brytyjscy lordowie-sędziowie stosunkiem głosów 3:2 uznali, że Pinochetowi nie przysługuje immunitet, wobec czego może być aresztowany i przekazany hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości.

2009 - José Mujica zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Urugwaju.

2016 - W Hawanie zmarł Fidel Castro, przywódca rewolucji kubańskiej.


?
Lewica.pl na Facebooku