Anna Kowalczyk: Palikot a lewica

[2011-12-07 08:16:17]

Obserwujemy obecnie zachłystywanie się w mediach i w świecie polityki osobą Janusza Palikota, przedstawianego przez co poniektórych jako "mesjasz lewicy". Warto zauważyć, że Ruch Palikota jest partią, która była (początkowo jako stowarzyszenie Ruch Poparcia Palikota) budowana głównie wokół osoby założyciela - wodza, natomiast jej program (bardzo zresztą ogólnikowy) znajdował i nadal znajduje się dopiero na drugim miejscu. Ruch wydaje się jawić partią "odgórną", w której zasadnicze decyzje (programowe, personalne) pozostają w gestii Palikota. Według zapowiedzi medialnych, w najbliższym czasie Ruch ma zmienić nazwę na szerszą, poprzez usunięcie z niej nazwiska przewodniczącego, jednak jego osobista rola pozostanie zapewne silna, o ile nie - nienaruszona. "Nihil novi sub sole" w świecie, szczególnie polskiej, polityki. Mówię partia, myślę Palikot. Ano właśnie, kim jest wobec tego Palikot i jaki program reprezentuje?

Dokument "Nowoczesna Polska", funkcjonujący do niedawna jako program Ruchu Poparcia, a obecnie Ruchu Palikota, pomija wiele dziedzin życia społecznego i polityki, a w tym np. opiekę społeczną (za wyjątkiem - słusznych skądinąd - postulatów refundacji zapłodnienia in vitro, środków antykoncepcyjnych i dostępu do Internetu). Co proponuje? W sferze polityki podatkowej Palikot opowiada się np. za wprowadzeniem liniowego podatku 3 x 18 proc. (PIT, CIT i VAT). Przypomnijmy, że obecnie funkcjonują następujące progi podatkowe: 18 i 32 proc. podatku dochodowego od osób fizycznych PIT (jeszcze przed kilkoma laty funkcjonowała również stawka 40 proc. dla najlepiej zarabiających), 19 proc. podatku dochodowego od osób prawnych CIT oraz 5, 8 i 23 proc. podatku pośredniego od towarów i usług VAT (5 i 8 proc. na artykuły podstawowe takie, jak np. żywność). Podatek liniowy PIT (CIT już jest liniowy i zbliżony do poziomu 18 proc.) na pewno byłby udogodnieniem dla osób najlepiej zarabiających, jednak przyczyniłby się również do zwiększenia rozwarstwienia dochodowego i społeczno-materialnego w Polsce oraz - jak można przypuszczać - zmniejszenia wpływów budżetowych, co ograniczałoby pole manewru państwa w zakresie polityki redystrybucyjnej i społecznej. Na "otarcie łez" Ruch Palikota proponuje zniesienie podatku PIT dla osób najmniej zarabiających (do 2500 zł brutto), co w skali miesiąca zapewniałoby im średnio kilkaset złotych oszczędności, przy optymistycznym założeniu, że są legalnie zatrudnieni. Jednak inna jego propozycja - a mianowicie podniesienie VATu także na artykuły podstawowe (stanowiące przecież podstawę wydatków osób najuboższych) - podnosiłaby koszta życia prawdopodobnie także o kilkaset złotych. Ujmując sprawę kolokwialnie - biedni wyszliby dzięki takim rozwiązaniom "na zero", a zyskaliby jedynie bogaci.

Palikot argumentuje, że liniowy podatek PIT 18 proc. skłoniłby najbogatszych finansistów do odprowadzania podatków do budżetu państwa w Polsce, nie zaś - poprzez różne wybiegi prawne i fiskalne - do tzw. rajów podatkowych. Jednak teza ta wydaje się chybiona, zwłaszcza w okresie, w którym chociażby państwa grupy G20 zapowiadają uszczelnienie systemów podatkowych i uniemożliwienie lub przynajmniej utrudnienie w ten sposób odpływu kapitału do "rajów dla bogaczy". Poza tym - jak mówi ludowe porzekadło - "Polak potrafi" i najbardziej zachłanni finansiści i tak (w przypadku braku odpowiednich zabezpieczeń) mając do wyboru 18-proc. PIT w Polsce bądź zbliżone do "zera" obciążenia podatkowe w przysłowiowym Monako, wybiorą to drugie.

Dla jasności - nie zamierzam uprawiać w tym miejscu kultu "wujka Fiskusa" i podatków dla podatków. Jeżeli jednak przyjmuje się za priorytet politykę społeczną (a takie werbalne deklaracje padały ze strony Ruchu Palikota), to trzeba również pokazać skąd pozyska się środki na jej - kompleksową - realizację. Oszczędności na Kościele, armii czy połączeniu KRUSu i ZUSu, choć słuszne i uzasadnione, przy jednoczesnym obniżaniu podatków - nie wystarczą. Dla osób o lewicowym światopoglądzie istotny może okazać się argument, że wprowadzenie ostrej progresji podatkowej postulowali m.in. (już w swoim pierwszym programie) Marks i Engels, a doświadczenie to z powodzeniem przyjęło się w tzw. państwach dobrobytu. Podatki dochodowe to nie haracz, ale instrument służący z założenia sprawiedliwemu podziałowi dóbr wypracowanych i obracanych przez wszystkich pracowników oraz konsumentów, a kumulowanych - w obecnym systemie - przez jednostki.

Warto na marginesie zauważyć, że wiele państw łączy ze sobą zwolnienia z podatków dochodowych dla najmniej zarabiających z jednoczesną progresją podatkową dla średnio- i najlepiej zarabiających (by wymienić chociażby od niedawna awansującą z pozycji "republiki bananowej" Brazylię), co w efekcie ułatwia im prowadzenie polityki społecznej.

Palikot proponuje (a przynajmniej sugeruje) również zastąpienie systemowej opieki społecznej dobroczynnością realizowaną przez organizacje pozarządowe - w tym ze środków pochodzących spoza budżetu, z dobrowolnego odpisu podatkowego na poziomie 2,5 proc. Powiedzmy sobie szczerze - obowiązujący obecnie w Polsce system opieki społecznej jest bardziej jej autoparodią, niż poważnym urzeczywistnieniem. Zasiłki dla bezrobotnych rzędu 530 zł, dla osób niezdolnych do pracy rzędu 630 zł czy na dziecko rzędu 70/90 zł są niewystarczające i oderwane od realnych kosztów życia. Nie oznacza to jednak, że system oparty na dobroczynności byłby lepszy i wydajniejszy. Zależałby bezpośrednio od "dobrej woli" osób zainteresowanych pomocą innym, a tej - jak wiadomo - (nie tylko) w Polsce brakuje. Mógłby przy okazji wzmocnić pozycję Kościoła i jego przybudówek zajmujących się działalnością charytatywną, tym samym cofając nas czy raczej zatrzymując w XIX wieku. Wokół Ruchu Palikota pojawił się niedawno również pomysł wprowadzenia minimalnego dochodu gwarantowanego (za: Jacek Żakowski, "Polityka"), wypłacanego wszystkim członkom/-iniom społeczeństwa niemającym własnych dochodów (lub w postaci wyrównania brakującej kwoty w przypadku niższych dochodów) na poziomie 600 zł lub więcej. Jest to pomysł oczywiście słuszny, jednak warto by również wskazać skąd - w praktyce - sfinansowałoby się pokrycie jego kosztów, przy jednoczesnej obniżce podatków dla najbogatszych.

W programie Ruchu Palikota znajdujemy także - szczególnie aktualny po ostatnim exposé premiera Tuska - postulat wydłużenia wieku emerytalnego, w zamian za wzrost świadczeń. Warto zauważyć, że wiele ugrupowań lewicowych i związków zawodowych na świecie protestuje przeciwko podobnym rozwiązaniom (ostatnio np. pod ich naciskiem w Bułgarii udało się wstrzymać taką reformę), natomiast wydłużanie powszechnego wieku emerytalnego do 67 r.ż. w Polsce, w której średnia długość życia dla mężczyzn to jedynie 71 lat, wydaje się zdecydowanie zbyt daleko idącym krokiem. Oczywiście, rosnąca w skali Europy średnia długość życia wymaga nowych rozwiązań, w tym wydłużania wieku przechodzenia na emeryturę, ale w dopasowaniu do lokalnych - zawodowych, socjalnych i zdrowotnych realiów (z uwzględnieniem np. grup szczególnie obciążonych pracą, także tą fizyczną, strukturalnego bezrobocia osób w wieku podeszłym, średniej długości życia etc.) oraz programów kompensacyjnych (emerytur po określonym stażu pracy, pomostowych etc.). Tego ani w stricte liberalnym sposobie myślenia, ani też w obecnym programie Palikota - nie ma.

Inny postulat Ruchu Palikota to połączenie ordynacji wyborczej większościowej z proporcjonalną (50 : 50 proc.). Warto przypomnieć, że ordynacja większościowa faworyzuje największe ugrupowania polityczne i ich przedstawicieli, przyczyniając się do słabszej reprezentatywności mniejszości. Na takiej ordynacji zyskałaby np. Platforma Obywatelska, zaś straciły mniejsze ugrupowania, w tym również sam Ruch Palikota. A demokracja to - w teorii - ustrój dla wszystkich.

Niepokojące wydają się również medialne doniesienia dotyczące praw pracowniczych osób zatrudnianych przez Palikota oraz przejrzystości finansów jego formacji (chociaż być może są one wyolbrzymione w "krzywym zwierciadle" nie zawsze przychylnych mediów), a ponadto faktyczna nadreprezentacja liberalnych ekonomicznie przedsiębiorców w szeregach Ruchu oraz w samym jego klubie poselskim. Marksowskie "byt określa świadomość" nie straciło na swojej aktualności, co może budzić obawę o rzeczywiste poglądy i zapatrywania zespołu Palikota. Aspirując do modelu demokracji uczestniczącej - nie powinno się utrwalać schematu polityki, jako "rozrywki wyłącznie dla bogatych", wyłącznie dla tych, których na zainteresowanie i udział w niej stać, ponieważ przybiera wtedy formę plutokracji, dalekiej od reprezentowania interesów całego społeczeństwa.

W programie Ruchu Palikota i wypowiedziach samego Palikota pojawiają się również słuszne i warte poparcia postulaty takie, jak np. ograniczenie często nadmiernie rozbudowanych i absurdalnych przepisów biurokratycznych (byleby nie tych dotyczących prawa pracy, a w tym np. czasu pracy!), lepsza ochrona prawna lokatorów czy podniesienie płacy minimalnej do poziomu 50 proc. średniego krajowego wynagrodzenia. A także cała sfera - jak najbardziej trafnych - modernizacyjnych postulatów związanych z ograniczeniem nadmiernej roli Kościoła i religii katolickiej w państwie. To jednak, przy jednoczesnej obecności postulatów stricte liberalnych ekonomicznie, wciąż za mało, aby uznać go za lewicowy.

Palikot, dzięki wsparciu Tymochowicza, ma pod względem technicznym świetnie opracowaną taktykę pijarowską, czego by o tym nie sądzić - stanowiącą podstawę funkcjonowania we współczesnej mediokracji. Z jednej strony wydaje się jawić "socjalnym wrażliwcem", kiedy mówi np. o sprzeciwie wobec cięć socjalnych (gdyby jeszcze w Polsce było co ciąć...), o pomocy społecznej czy uzależnieniu rządu od opinii agencji ratingowych. Swój przekaz adresuje w ten sposób m.in. do kiełkującego w Polsce, a silnego już na Zachodzie Ruchu Oburzonych. Z drugiej zaś strony "puszcza oko" do ultraliberałów spod znaku Balcerowicza, a nawet (co było widoczne w trakcie kampanii wyborczej) Korwina-Mikke. Zarówno wyborcy lewicowi, jak i prawicowi znajdą w jego wypowiedziach hasła "miłe ich uszom". Nie wszyscy jednak pamiętają, że polityka to nie tylko piękne słowa i szczytne obietnice, ale przede wszystkim działania oparte na kompleksowym programie. Takim, który może zapewnić realizację składanych obietnic (np. poprzez odpowiednią politykę podatkową). Nie tylko w opozycji.

Kim jest Palikot? Nowym wcieleniem Stańczyka czy Machiavelliego, samozwańczym reformatorem polskiej sceny politycznej i odnowicielem lewicy, czy wysłańcem Tuska mającym na celu zmonopolizowanie (a conto Platformy) lewej strony sceny politycznej? Jaki program przewiduje i zamierza realizować? Niejedną przeszedł już metamorfozę i również powyżej wyartykułowane stwierdzenia mogą z czasem okazać się mniej lub bardziej (a może całkowicie) nieaktualne. Jednak w chwili obecnej nie jest lewicą, choć lewicę - także tę radykalną, w Polsce szczególnie słabą - próbuje do siebie "przyciągnąć".

Nie od dziś wiadomo, że historia lubi się powtarzać. Warto więc przypomnieć, że na dawnych dworach częsta była praktyka zapraszania do stołu - pod pozorem przyjaźni - swoich konkurentów, obłaskawiania ich, karmienia i spijania, a później... "żegnania się" z nimi w dość niewybredny sposób... Bywa również i tak, że "przy wspólnym stole" biesiadnicy upodabniają się do siebie tak dalece, że wszelka konkurencja i podziały przechodzą w niepamięć (jak w "Folwarku zwierzęcym" Orwella), a na zewnątrz - odsunięci od stołu - pozostają jedynie ci "mniej równi". Lewica powinna mieć to na uwadze i zamiast modlić się do "nowego mesjasza" - podejmować z nim oraz jego ruchem otwartą i krytyczną dyskusję na argumenty.

Nie chodzi tu bynajmniej o sekciarskie "egzorcyzmowanie" Palikota, jako odstępcy od kanonu lewicowych idei, ale (o ile oczywiście byłoby to możliwe) wypracowywanie spójnego i postępowego, odpowiadającego także oczekiwaniom lewicy, programu. Polityka to gra zarówno interesów, jak i argumentów, a zdawanie się w niej wyłącznie na przywódcę - nie rokuje nadziei na rzeczywistą zmianę jakości życia publicznego ani też nie przystaje do wymogów nowoczesnej demokracji. I o tym warto pamiętać.

Anna Kowalczyk


Foto: Wikicommons.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku