Problem subsydiów i liberalizacji gospodarczej
Istnienie subwencji rolniczych w krajach wysoko rozwiniętych i liberalizacji gospodarczej w krajach „globalnego Południa” stanowi kontrowersyjny aspekt współczesnej polityki gospodarczej. Z jednej strony, zwolennicy liberalizmu uważają, że subsydia drastycznie zniekształcają rynek na korzyść jednej strony, z kolei ich oponenci utrzymują, że problemy rolnictwa „południowego” wynikają właśnie z liberalizacji i globalizacji kapitalistycznej. Obie grupy wskazują również różne przyczyny kryzysu żywnościowego, jaki w 2008 roku objął wiele krajów „Trzeciego Świata”. W wielu krajach doszło do rozruchów głodowych i demonstracji. Liczba tych krajów jest wręcz oszałamiająca: Meksyk, Haiti, Gwinea, Senegal, Mauretania, Maroko, Niger, Egipt, Jemen, Mozambik, Indie, Indonezja. Kazachstan, Uzbekistan, Pakistan, Ukraina, Rosja, Chiny, Wietnam, Kambodża, Argentyna [Fred Magdoff, The World Food Crisis: Sources and Solutions, „Monthly Review”, 2008]. Kryzys żywnościowy wzmógł katastrofalne skutki trzęsienia ziemi na Haiti i doprowadził do dymisji tamtejszego prezydenta Prevala.
FAO (Organizacja ds. Żywności i Rolnictwa ONZ) szacuje, że ok. 1 miliard ludzi (na ok. 6 mld mieszkańców Ziemi) głoduje, lub jest na granicy głodu. Kryzys zwiększył ich liczbę o ponad 75 milionów (w 2007 roku głodujących było ok. 850 mln). W samych Stanach Zjednoczonych Ameryki, najbardziej rozwiniętym kraju świata, liczba gospodarstw domowych pozbawionych bezpieczeństwa żywnościowego („food insecurity”) w roku 2008 i 2010 wyniosła ok. 17,2 miliona (14,5%,) co stanowi wzrost o 3% w stosunku do roku 2007, sprzed kryzysu sub-primes. 5,4% (w 2007 roku 4%) gospodarstw jest klasyfikowanych jako posiadających „very low food security” (bardzo niskie bezpieczeństwo żywnościowe). 55% z zagrożonych gospodarstw dostaje pomoc państwową [Household Food Security in the United States, 2008 i 2010; Hunger in America: 2011 United States Hunger and Poverty Facts]. Problemem dzisiejszego świata nie jest brak żywności i tzw. presja maltuzjańska (geometryczny przyrost ludności wobec arytmetycznego wzrostu żywności), ale jej zła dystrybucja i nierówny podział wytwarzanych bogactw społecznych na świecie. Według tzw. prawa Engla im gospodarstwa domowe biedniejsze, tym większe są ich wydatki na żywność [Manisha Chakrabarty, Engel’s Law Reconsidered]. Obecnie obowiązującą normą dla krajów wysokorozwiniętych jest granica 30% dochodów wydatkowanych jest na pożywienie. W krajach biednych wydatki te wynoszą od 50% do nawet 80% [Esther Vivas, Food Crisis. Causes, Consequences and Alternatives, „International Viewpoint”].
Subsydia do rolnictwa w krajach „bogatej Północy” (USA i UE) w pewnej mierze przyczyniły się do wyparcia rolnictwa wielu krajów biednych, które nie było w stanie wytrzymać zmagań z efektywniejszą i, co najważniejsze, tańszą konkurencją ze strony państw wysokorozwiniętych, jaka zalała ich rynki lokalne. Rzecz w tym, że mamy do czynienia z konkurencją subwencjonowanego giganta z karłem. Jednakże nawet gdyby pozbawić „Północ” subwencji, jego przewaga nad „Południem” nadal będzie kolosalna. Podczas gdy średni plon zbóż w Afryce wynosi 1,23t/ha, w Europie jest to 5,4t/ha, co wynika w dużej mierze z przepaści technologicznej dzielącej oba kontynenty, objawiającej się choćby ogromną dysproporcją stopnia mechanizacji lub ilości stosowanych nawozów (w Afryce - 9kg/ha, w krajach półkuli północnej - 125kg/ha) [Adam Sodół, Zyski dla bogatych, głód dla ubogich, money.pl, 2011] i produktywnością. „Jeszcze w 1940 roku różnica produktywności między rolnictwem farmerskim na Północy a gospodarką chłopską na Południu wynosiła 10 do 1, obecnie wynosi 2000 do 1” [Grzegorz Konat, Skąd się bierze głód w Afryce, „Bez Dogmatu”].
Same dotacje nie stanowią największego problemu i ich likwidacja nie zmieni układu sił na rynkach. „Wspomniana już kolosalna różnica wydajności powoduje, że udział krajów rozwijających się w rynku światowym pozostanie bez zmian. Pierwszymi ofiarami eliminacji dotacji będą indywidualni farmerzy, drobni producenci w USA i Europie, niekiedy balansujący na granicy rentowności, którzy zaczną tracić swoje areały na rzecz wielkich firm. To nie lokalni producenci sprzedają swoje płody rolne krajom „Południa”, ale koncerny handlowe, korzystające z niskich cen skupu na zdominowanych przez siebie rynkach w krajach zamożnych i z uprawiania dumpingu na rynkach państw biednych” [Paweł Jaworski, Kapitalizm i głód. Wokół kryzysu żywnościowego, wladzarobotnicza.pl; por.: Karl Beitel, US Farm Subsidies and the Farm Economy: Myths, Realities, Alternatives, foodfirst.org, 2005]. Całkowita liberalizacja rolnictwa, tak jak widzi to nurt skrajnego liberalizmu, zakonserwowałaby jedynie obecne stosunki oparte na władzy „bogatych i wpływowych” nad biednymi i słabymi, tych, którzy posiadają odpowiednie środki produkcji, pozwalające zapewnić sobie dochód na rynku światowym, nad tymi, którzy ich z różnych przyczyn nie posiadają. W żadnym razie nie uchroniłoby to przed praktykami monopolistycznymi ze strony kilku wielkich graczy, nad którymi nie byłoby żadnej kontroli poza „rynkiem” [Timothy A. Wise, The Paradox of Agricultural Subsidies, 2004]. W 2007 roku Bank Światowy oszacował, że dalsze pogłębienie procesów liberalizacji handlu doprowadzi do dalszego wzrostu cen światowych o ok. 5,5%, zaś cen bawełny 21%, a oleju rzepakowego o 15%. Ma to się przyczynić do zwiększenia wydatków krajów importujących żywność (ok. 70% krajów rozwijających się), a tylko kraje eksportujące mogą spodziewać się zysków z rolnictwa [World Bank, World Development Report 2008: Agriculture for Development, 2007, s. 11].
Co doprowadziło do wybuchu kryzysu żywnościowego w roku 2008? W dużej mierze był on efektem tzw. ataku spekulacyjnego na giełdy rolne i wzrostu cen ropy. „W przeciągu zaledwie 3 kwartałów 2007 roku ilość kapitału zainwestowanego przez fundusze inwestycyjne w giełdę produktów rolnych w Europie wzrosła pięciokrotnie, natomiast udział tych samych funduszy w inwestycjach na amerykańskim rynku rolnym tylko w ostatnim kwartale 2007 roku wzrósł aż siedem razy. Jednego dnia, 27 marca 2008 roku, ceny ryżu na światowych rynkach podskoczyły aż o 3%” [Grzegorz Konat, Skąd się bierze głód w Afryce...], co dla krajów słabo rozwiniętych stanowi wysoki „skok inflacyjny”. Proces spekulacji jest związany jedynie ze sferą samej tylko cyrkulacji, nie ma żadnego oparcia w realnej produkcji, czy w użytkowaniu towaru, z kolei bogacenie się dzięki niej opiera się na uprawianiu dużych transakcji, ryzykując jednocześnie możliwość dużych strat [Ploughing through the Meanders in Food Speculation, 2011]. To właśnie tak wychwalana przez liberałów spekulacja („prawdziwy wolny rynek”, gdzie mamy wolnych sprzedających i kupujących bez większych ingerencji administracyjnych) była jednym ze źródeł katastrofy żywnościowej.
Poza atakiem spekulacyjnym wpływ na ceny żywności wywarła również produkcja biopaliw. Jak wynika z tzw. Raportu Mitchella, opracowanego przez Bank Światowy, który miał pozostać tajny, jednakże wydostał się do prasy, to produkcja biopaliw była odpowiedzialna aż za trzy czwarte ze 140% wzrostu cen żywności w latach 2002-2008. Produkcja na rzecz przemysłu energetycznego i paliwowego, kosztem przemysłu spożywczego, zmniejszyła podaż produktów żywnościowych, a przez to przyczyniła się do inflacji cen na te produkty. W 2005 roku w USA ponad 10% produkcji kukurydzy przeznaczano na produkcję etanolu, w 2008 roku było to już ponad 30%. Warto dodać, że 40% światowej produkcji i 2/3 światowego eksportu kukurydzy pochodzi z USA [Grzegorz Konat, Skąd się bierze...].
Według FAO od marca 2007 do marca 2008, wzrost cen żywności wyniósł 57%. Według Banku Światowego globalne ceny żywności od października 2010 r. do stycznia 2011 r. wzrosły o 15%. Od czerwca 2010 r. światowy wzrost cen żywności zepchnął poniżej poziomu ubóstwa 44 mln osób w krajach o niskich i średnich dochodach [Food Price Watch, 2011].
Poniekąd inflacja cen żywności wynika również ze wzrostu popytu na żywność ze strony wschodzących potęg, jak Indie i Chiny.
Kolejnym czynnikiem, który w konsekwencji doprowadził do dramatycznej sytuacji żywnościowej, było tzw. strukturalne dostosowanie, czyli szereg programów radykalnie liberalnych reform ekonomicznych, narzuconych przez agendy światowego neoliberalizmu krajom rozwijającym się w latach 80-tych i 90-tych. W latach 90-tych ponad 80 krajów Południa wprowadziło tego typu reformy (John Madeley, Hungry for Trade, 2000). Ich celem było „zmniejszenie przesadnego zadłużenia” poprzez cięcia w finansowaniu usług publicznych oraz liberalizację handlu (m.in. poprzez likwidację ceł na import z krajów rozwiniętych). Cięcia te pozbawiły biedne rolnictwo afrykańskie, w dużej mierze prymitywne i ekstensywne, koniecznego wsparcia publicznego. W latach 1980-2004 o połowę zmniejszono pomoc państwową dla rolnictwa w państwach rozwijających się [Hui Jaing, Rising Agricultural Commodity Prices, 2008], zwłaszcza dopłat do nawozów, zaś liberalizacja handlu wymusiła na nim konkurencję z importowaną żywnością z krajów „Północy”. W 2007 roku w Afryce Subsaharyjskiej jedynie 4% wydatków rządowych przeznaczono na wsparcie dla rolnictwa, mimo że sektor ten zatrudnia ok. 65% siły roboczej. Zarazem wytwarza on jedynie 35% PKB regionu subsaharyjskiego [World Bank, World Development Report 2008...].
Nie wszystkie kraje poszły drogą redukcji wsparcia dla rolników. Kraje takie, jak Indie, Indonezja i Filipiny, które nie zniosły programów pomocowych, przeżyły dzięki temu tamtejsze „zielone rewolucje” [Walden Bello, Wojny żywnościowe, wyd. KiP, Warszawa 2011].
W wyniku „strukturalnego dostosowania” państwa, które uprzednio były eksporterami żywności (np. Meksyk w Ameryce Środkowej) stały się jej importerami. Pomimo ogromnych połaci ziemi pod uprawy, 25% żywności Afryki pochodzi z importu [Walden Bello, Wojny...].
Skutki społeczne tej polityki dobrze obrazuje przypadek państwa Malawi (Afryka wschodnia, rejon Wielkich Rowów Afrykańskich). W latach 90-tych państwowa pomoc dla rolników pozwoliła na wypracowanie nadwyżki w produkcji kukurydzy. MFW i BŚ wymusiły likwidację programu subsydiów, twierdząc, że niszczą one rynek, a na państwie wyzbycie się rezerw zbożowych na pokrycie długów komercyjnych. Po wprowadzeniu tych zaleceń produkcja żywności spadła. W latach 2001-2002 doszło do klęski głodu, z kolei państwo nie miało żadnych rezerw własnych na pomoc dla rolników. Szacuje się, że ok. 1,5 tys. ludzi zmarło z głodu. W 2005 roku wybuchł kolejny kryzys żywnościowy w tym kraju, ale rząd odmówił kontynuacji wcześniejszej polityki i powrócił do idei subsydiów, które powędrowały do ok. 60% chłopów. Jako podaje FAO, efektem było przywrócenie nadwyżki w produkcji kukurydzy, a Malawi stało się eksporterem tego zboża [How Malawi went from Nation of Famine to Nation of Feast, „Globe and Mail”, 2007].
“W okresie kryzysu kraje eksportujące żywność zmniejszyły pomoc żywnościową przekazywaną w naturaliach, żeby zwiększyć podaż produktów na eksport. I tak na przykład w 2006 roku pomoc taka wynosiła 8,3 milionów ton zboża, a w roku 2008 już tylko niespełna 6 milionów ton. Tak więc na kryzysie tracą kraje biednego Południa, a jego beneficjentami stają się bogaci eksporterzy żywności z Północy” [Grzegorz Konat, Skąd się bierze...]. Trudno w takiej sytuacji uznać za zasadny postulat, żeby drastycznie ograniczyć pomoc dla krajów „głodujących”, co miałoby zmusić ich rządy do poszukiwania nowych rozwiązań i tworzenia dobrego klimatu dla kapitału zagranicznego (co i tak ma miejsce ze względu na drastycznie niskie koszty płacowe w porównaniu z „Północą”). Okrojenie programów pomocowych, zarówno finansowych jak i tych przekazywanych w naturaliach, pogłębiło jedynie tragedię regionu. Nie znaczy to, że należy biernie przyglądać się marnotrawstwu środków, jakie zachodzi w skorumpowanych reżimach afrykańskich. Zmiany muszą polegać na racjonalizacji pomocy, ale nie powodując zarazem rozkładu państw (niektóre państwa afrykańskie bez dotacji pieniężnych od swoich byłych metropolii nie byłyby w stanie nawet opłacić kadry urzędniczej, policji i podstawowych usług publicznych, czyli stanęłyby na granicy stania się tzw. państwami upadłymi).
Dzisiejsze światowe rolnictwo jest wysoce zmonopolizowane, trzy koncerny kontrolują zdecydowaną większość światowego handlu zbożem. Są to: Cargill, Archer Daniels Midland i Bunge, przy czym Cargill trzyma pieczę nad prawie połową międzynarodowego handlu zbożem. Już pod koniec lat 90-tych ponad 84% kenijskiego rynku eksportowego owoców było w posiadaniu 6 firm [Changing Governance Patterns in the Trade in Fresh Vegetables between Africa and the United Kingdom, 2004]. W 2005 roku w Europie 45% rynku należało do 10 multinarodowych koncernów i to one najwięcej zyskały na kryzysie. Przykładowo, w 2007 roku na fali wzrostu cen koncern Monsanto zwiększył swoje przychody o 44%, a Potash Corp o 72%. Kompanią żywnościową, która uzyskała największe przychody w 2007 roku był amerykański Wall-Mart [Esther Vivas, Food Crisis. Causes...].
Jak pisze Paweł Jaworski, „likwidacja ograniczeń nijak nie zmieni relacji jednokierunkowej zależności wiążącej dziś ze sobą podmioty globalnego kapitalizmu rolnego. Wręcz przeciwnie, może wzmóc i zakonserwować asymetrię sił, tworzących dziś rynek. Doskonałym tego przekładem jest dokonana w toku ostatnich dekad ewolucja światowego rynku kawy, tworzonego m.in. przez około 25 milionów drobnych producentów. W latach 90-tych wielkość sprzedaży detalicznej kawy, skoncentrowanej w krajach wysoko uprzemysłowionych, wynosiła 30 mld dolarów, z czego do krajów dostarczających surowiec docierało około 12 mld. Jednak pod naciskiem WTO eliminowano kolejne tzw. trading boards, czyli instytucje powołane przez państwa, pośredniczące w handlu międzynarodowym i ustalające ceny eksportowe. Po ich zniknięciu, ponadnarodowe koncerny mogą bez przeszkód negocjować, a w praktyce ustalać, ceny surowca bezpośrednio z drobnymi farmerami. W 2002 r. rynek kawy wart był ponad 70 mld dolarów, ale do krajów producenckich wędrowało zaledwie 5 mld [UK Departament for International Developement, Rethinking Tropical Agricultural Commodities, 2004]. Jest to skutek słabej pozycji przetargowej hodowców kawy, którzy w starciu z gigantami w rodzaju Nestlé, nie mają innego wyjścia, jak podporządkować się”. Zwolennicy urynkowienia rolnictwa, powołując się na aksjomat o dobroczynnym działaniu konkurencji rynkowej, „nie biorą zazwyczaj pod uwagę, że kapitalizm działa w tak samo oparciu o zasadę konkurencji, jaki i w oparciu o zasadę koncentracji. Bez porównania większa konkurencja istnieje pomiędzy milionami farmerów, przywiązanymi do swych poletek, niż pomiędzy korporacjami, które w dużym stopniu odgrywają rolę regionalnych monopolistów skupu. Jest tak z powodu wystąpienia sytuacji oligopsonu – układu, w którym kilku nielicznym nabywcom, skupującym towar od milionów oferentów, nie opłaca się konkurować ze sobą, igrając z ryzykiem wojny cenowej, skoro można wyzyskiwać uzależnionych od siebie farmerów bez popadania w konflikty między sobą” [Paweł Jaworski, Kapitalizm i głód...].
Konkurencja nie rozwiąże problemów rolnictwa także z innego powodu. Jak nie trudno się domyślić, wolny handel międzynarodowy faworyzuje tych, którzy są w stanie sprzedawać po niższych kosztach realnych, te zaś są zależne od trzech czynników: 1. płac realnych; 2. poziomu technologicznego; 3. dostępności zasobów naturalnych. Jak pisze ekonomista Anwar Shaikh, „wysokie płace realne windują koszty, natomiast wysoki poziom technologiczny i zasoby naturalne je obniżają. I tak, kraje bogate odznaczają się wysokim poziomem technologicznym, często posiadają też obfitość zasobów, ale mają też wysokie koszty płacowe. Kraje biedne poziom technologiczny mają na ogół niski, zasoby czasem obfite, płace niskie. Konkurencja międzynarodowa doprowadza do starcia tych dwóch konfiguracji. W takiej sytuacji kraje biedne są zmuszone koncentrować się na sektorach o niskich płacach, rekompensujących niski poziom technologiczny i na wykorzystujących dostępność zasobów. Kraje bogate z kolei będą miały przewagę w sektorach gospodarki bazujących na wysokim poziomie technologicznym i niektórych bogactwach naturalnych. Jednakże przewaga wynikająca z mniejszych płac jest iluzoryczna i będzie maleć jeżeli nie zostanie spełniony jeden z dwóch warunków: poziom technologiczny krajów biednych przewyższy poziom krajów bogatych, co jest w obecnym układzie sił nierealne, albo wzrost płac będzie zahamowany lub radykalnie ograniczony. Najbardziej decydujący jest warunek technologiczny: jeżeli kraje bogate posuwają się naprzód szybko, to kraje biedne, chcąc utrzymać dotychczasową przewagę kosztową, muszą poszerzać przepaść dzielącą je w kwestii płac w stosunku do krajów bogatych, co jest antytezą rozwoju” [Anwar Shaikh, Ekonomiczna mitologia neoliberalizmu w: Neoliberalizm przed trybunałem, wyd. KiP, Warszawa 2009].
Historia kapitalizmu w krajach wysokorozwiniętych pokazuje, że „wolny handel” miał charakter raczej ideologiczny, niż praktyczny. W okresie tworzenia się nowoczesnych gospodarek Ameryki Północnej i Europy rządy, deklarujące liberalizm gospodarczy (rozumiany w sposób „racjonalny”, tzn. zgodny z interesami grup burżuazji, nie zaś dogmatyczny), wprowadziły cały szereg barier celnych i innych „utrudnień” na importowane produkty z krajów (lepiej) rozwiniętych oraz programy finansowe dla rolnictwa, by w ten sposób nie podważać rentowności swoich własnych producentów. Teraz te same państwa chcą narzucić słabym graczom zasady, których same nie stosowały, bowiem wtedy nigdy nie stałyby się wielkimi graczami. Ich miejsce zajęliby inni kapitalistyczny pragmatycy, nie ogarnięci ideologiczną manią, mówiącą, że w każdych warunkach należy zachowywać się tak, jak chcą tego podręczniki ekonomii liberalnej.
Bibliografia:
Beitel Karl, US Farm Subsidies and the Farm Economy: Myths, Realities, Alternatives, foodfirst.org, 2005;
Bello Walden, Wojny żywnościowe, wyd. KiP, Warszawa 2011;
Chakrabarty Manisha, Engel’s Law Reconsidered;
Changing Governance Patterns in the Trade in Fresh Vegetables between Africa and the United Kingdom, 2004;
Food Price Watch, 2011;
Household Food Security in the United States, 2008 i 2010;
How Malawi went from Nation of Famine to Nation of Feast, „Globe and Mail”, 2007;
Hunger in America: 2011 United States Hunger and Poverty Facts;
Jaing Hui, Rising Agricultural Commodity Prices, 2008;
Jaworski Paweł, Kapitalizm i głód. Wokół kryzysu żywnościowego, wladzarobotnicza.pl;
Konat Grzegorz, Skąd się bierze głód w Afryce, „Bez Dogmatu”;
Madeley John, Hungry for Trade, 2000;
Magdoff Fred, The World Food Crisis: Sources and Solutions, „Monthly Review”, 2008;
Ploughing through the Meanders in Food Speculation, 2011;
Shaikh Anwar, Ekonomiczna mitologia neoliberalizmu w: Neoliberalizm przed trybunałem, wyd. KiP, Warszawa 2009;
Sodół Adam, Zyski dla bogatych, głód dla ubogich, money.pl, 2011;
UK Departament for International Developement, Rethinking Tropical Agricultural Commodities, 2004;
Vivas Esther, Food Crisis. Causes, Consequences and Alternatives, „International Viewpoint”;
Wise Timothy A. , The Paradox of Agricultural Subsidies, 2004;
World Bank, World Development Report 2008: Agriculture for Development, 2007.
Paweł Szelegieniec
Tekst pochodzi ze strony Alternatywy Socjalistycznej.
Na zdjęciu zbiory orzeszkow ziemnych w Malawi. Fot. Wikimedia Commons