Noam Chomsky: Sprawy, które przemilczają Romney i Obama

[2012-11-05 11:09:58]

W chwili gdy gorączka wyborów prezydenckich osiąga swój szczyt, warto przyjrzeć się temu, w jaki sposób kampanie polityczne odnoszą się do najważniejszych problemów, z jakimi musimy się zmierzyć. Odpowiedź jest prosta: kiepsko lub wcale. Skoro tak, rodzi się kilka poważniejszy pytań: dlaczego i co możemy z tym zrobić?

Są takie dwa problemy, które można nazwać problemami o przytłaczającym znaczeniu ze względu na to, że zagrażają losom cywilizacji ludzkiej: katastrofa ekologiczna i wojna nuklearna. Pierwszy z nich jest regularnie obecny na pierwszych stronach gazet. Na przykład 19 września Justin Gillis donosił na łamach "New York Timesa", że zatrzymaniu uległy już tegoroczne procesy topnienia arktycznego lodu, jednak wcześniej "pobity został ubiegłoroczny rekord, co stanowi nowe sygnały ostrzegawcze w kwestii wzrastającego tempa zmian klimatycznych w regionie". Tempo topnienia jest dużo szybsze niż poziomy przewidziane przez wyrafinowane modele komputerowe i ostatni raport ONZ na temat globalnego ocieplenia. Nowe dane wskazują, że lód letni może stopnieć całkowicie do 2020 roku, co rodzi bardzo poważne konsekwencje. Niedawne szacunki wskazywały, że takie ryzyko może wystąpić dopiero po 2050 roku. "Rządy nie odpowiedziały w żaden sposób na tę zmianę, nie podejmując żadnych pilnych działań na rzecz ograniczenia emisji gazów cieplarnianych" – pisze Gillis. "Przeciwnie, główną "odpowiedzią" było snucie planów eksploatacji nowodostępnych złóż mineralnych w rejonie Arktyki, w tym uruchomienia nowych odwiertów ropy naftowej" – czyli dążymy do przyspieszenia katastrofy. Taka reakcja pokazuje niebywałą wręcz skłonność do poświęcenia życia naszych dzieci i wnuków dla krótkoterminowego zysku. Albo być może równie godną zauważenia skłonność do zamykania oczu tak, żeby nie widzieć zbliżającego się niebezpieczeństwa.

To jeszcze nie wszystko. Nowe badania wykonane w ramach Climate Vulnerability Monitor pokazały, że "zmiany klimatyczne spowodowane globalnym ociepleniem zwalniają światowy wzrost gospodarczy o 1,6 punktu procentowego rocznie i doprowadzą do dwukrotnego wzrostu kosztów w ciągu dwóch kolejnych dekad". Raport był rozpowszechniany i szeroko komentowany na całym świecie, ale Amerykanom zaoszczędzono tych niepokojących wiadomości.

W magazynie "Science" z 14 września zrecenzowane zostały oficjalne stanowiska platform do spraw zagadnień klimatycznych Demokratów i Republikanów. Ich działalność stanowi rzadki przypadek w warunkach systemu dwupartyjnego: obie partie domagają się pogorszenia sprawy.

W 2008 roku platformy obu partii poświęciły nieco uwagi kwestii tego, jak rząd powinien reagować na zmiany klimatyczne. Dziś temat ten praktycznie zniknął z pola debaty platformy republikańskiej, przeciwnie: domaga się ona od Kongresu, aby "podjął natychmiastowe działania" w celu pozbawienia Agencji Ochrony Środowiska (powołanej zresztą do życia przez byłego republikańskiego prezydenta Richarda Nixona) możliwości regulowania poziomów emisji gazów cieplarnianych. Ponadto platforma twierdzi, że powinniśmy uwolnić arktyczne przestrzenie Alaski dla eksploatacji złóż ropy naftowej, żeby "wykorzystać wszystkie bogactwa dane Amerykanom przez Boga". Cóż, nie możemy przecież lekceważyć darów Pana... Co więcej, republikańska platforma twierdzi również, że "musimy przywrócić naukową jedność w naszych publicznych instytucjach badawczych i usunąć polityczne zachęty dla badań finansowanych ze środków publicznych" – kluczowe słowa dla nauki o zmiana klimatycznych... Republikański kandydat Mitt Romney, starający się uciec od medialnego piętna osoby, która jeszcze kilka lat temu nie wiedziała niczego o zmianach klimatycznych, zadeklarował, że w tej sprawie nie ma naukowego konsensusu, więc powinniśmy wspierać rozwój debaty i badań, ale nie działań (za wyjątkiem chyba tych, które mają pogorszyć sprawę).

Demokraci wspominają w ramach swojej platformy, że problem istnieje i radzą, abyśmy prawcowali "na rzecz zgody na wprowadzenie limitów emisyjnych, działając jednogłośnie z innymi siłami politycznymi". Ale to wszystko... Prezydent Barack Obama podkreślił, że musimy uzyskać sto lat energetycznej niezależności poprzez eksploatację łupków i innych nowych technologii – oczywiście bez zadawania pytań, jak będzie wyglądał świat po stuleciu takich praktyk.

Pomiędzy partiami są więc różnice, ale w zakresie tego, jak bardzo entuzjastycznie lemingi powinny maszerować na brzeg klifu.

Drugi z najważniejszych problemów – wojna nuklearna – jest również na pierwszych stronach gazet każdego dnia, ale w taki sposób, że zdumiałoby to Marsjanina obserwującego dziwne zwyczaje na Ziemi. Współczesnym zagrożeniem jest znów Bliski Wschód, a w szczególności Iran – przynajmniej w oczach Zachodu oczywiście. Na samym Bliskim Wschodzie to jednak USA i Izrael postrzegane są jako dużo większe zagrożenia.

W przeciwieństwie do Iranu, Izrael wzbrania się przed dopuszczeniem międzynarodowych inspektorów czy podpisaniem Układu o Nieproliferacji Broni Atomowej. Dysponuje setkami bomb atomowych i zaawansowanych systemów ich dostarczania i ma na koncie długą listę przypadków przemocy, agresji i bezprawia, dzięki nieustającej pomocy amerykańskiej. Tego, czy Iran usiłuje rozwijać program broni nuklearnej, wywiad USA nie wie. W swoim ostatnim raporcie Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej twierdzi, że nie może wykazać "nieobecności nieujawnionych materiałów nuklearnych i takich aktywności w Iranie" – jest to pośredni sposób potępienia Iranu tak, jak chcą tego USA, przy jednoczesnym ukryciu faktu, że Agencja nie jest w stanie dodać niczego do konkluzji amerykańskiego wywiadu. Z raportu wyciągany jest jednak wniosek, że Iran musi zostać pozbawiony prawa do wzbogacania uranu, które jest gwarantowane przez Układ o Nieproliferacji Broni Atomowej i wspierane przez większość świata.

Prawdopodobieństwo, że Iran mógł skonstruować własną broń nuklearną rośnie w trakcie kampanii wyborczej (w tym samym czasie fakt posiadania tejże przez Izrael nadal pozostaje niezauważony). Konfrontują się ze sobą dwa stanowiska. Pierwsze, rozważające czy USA powinny zadeklarować, że zaatakują, jeśli Iran osągnie zdolność zbudowania bomby atomowej, co zostałoby poparte przez kilkanaście krajów. Drugie, podnoszące, że Waszyngton powinien formułować "czerwoną linię" w sposób mniej kategoryczny i jednoznaczny. To drugie popierane jest przez Biały Dom. Przyjęcia pierwszego domagają się izraelscy jastrzębie, akceptuje je również amerykański Kongres – Senat dopiero co przegłosował stosunkiem 90-1 poparcie dla stanowiska Izraela.

Poza debatą znajduje się oczywisty sposób, w jaki możnaby ograniczyć lub wręcz zlikwidować wszelkie zagrożenia jakie Iran – wedle wiary niektórych – mógłby stwarzać: ustanowić w regionie strefę wolną od broni nuklearnej. Okazja jest przednia: za kilka miesięcy odbędzie się międzynarodowa konferencja, podczas której ma być omawiana taka propozycja, popierana przez prawie cały świat, w tym również większość obywateli Izraela. Rząd Izraela jednak zadeklarował, że nie będzie w niej uczestniczył, dopóki nie zostanie wypracowany układ pokojowy dla regionu, co jest przecież nieosiągalne tak długo, póki Izrael nie zaprzestanie swoich nielegalnych działań na okupowanych terytoriach palestyńskich. Waszyngton stoi na takim samym stanowisku i twierdzi, że Izrael musi być wykluczony ze wszelkich takich regionalnych porozumień antynuklearnych.

Możemy zmierzać ku wyniszczającej wojnie, możliwe że nawet nuklearnej. Istnieją proste środki umożliwiające przezwyciężenie tego zagrożenia, ale nie zostaną podjęte, jeśli nie zrodzi się szerszy ruch społeczny na rzecz ich zastosowania. To z kolei jest mało prawdopodobne, bo tego typu tematy znajdują się poza dyskursem, nie tylko w czasie wyborczego cyrku, ale także w mediach i debacie publicznej.

Wybory są napędzane przez przemysł public relations. Jego naczelnym zadaniem jest komercyjne reklamowanie, mające na celu osłabienie rynków poprzez stworzenie niedoinformowanych konsumentów, którzy będą podejmowali irracjonalne decyzje – czyli całkowite przeciwieństwo tego, jak rynki powinny teoretycznie działań, co jednak nie zdziwi nikogo, kto kiedykolwiek oglądał telewizję. To zupełnie naturalne, że podczas wyborów, przemysł ten podejmuje takie same działania w interesie swoich mocodawców, którzy na pewno nie chcieliby, aby dobrze poinformowani obywatele podejmowali racjonalne decyzje wyborcze.

Ofiary jednak nie zawsze muszą się na to potulnie zgadzać. Bierność może być najłatwiejszym wyjściem z sytuacji, ale rzadko kiedy bywa wyjściem godnym szacunku.

Noam Chomsky
tłumaczenie: Bartłomiej Kacper Przybylski



Artykuł pochodzi ze strony Z-Net. Pierwotnie opublikowany został w portalu The New York Times Sindicate.

Fot. Wikimedia Commons

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


26 listopada:

1911 - W Dravil zmarł Paul Lafargue, filozof marksistowski, działacz i teoretyk francuskiego oraz międzynarodowego ruchu robotniczego.

1942 - W Bihaciu w Bośni z inicjatywy komunistów powstała Antyfaszystowska Rada Wyzwolenia Narodowego Jugosławii (AVNOJ).

1968 - Na wniosek Polski, Konwencja ONZ wykluczyła przedawnienie zbrodni wojennych.

1968 - W Berlinie zmarł Arnold Zweig, niemiecki pisarz pochodzenia żydowskiego, socjalista, pacyfista.

1989 - Założono Bułgarską Partię Socjaldemokratyczną.

2006 - Rafael Correa zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Ekwadorze.

2015 - António Costa (Partia Socjalistyczna) został premierem Portugalii.


?
Lewica.pl na Facebooku