Łukasz Drozda: Powrót do feminizmu
[2013-08-27 00:34:56]
Fakt, że akt ten następuje dopiero teraz, wiele mówi na temat polskiego feminizmu. Trudno mówić, żeby w Polsce kiedykolwiek istniał ten paradygmat. Owszem, zyskiwał i zyskuje grono reprezentantek i sympatyków, ale wyjątkowo nielicznych. Przez Polskę nie przetoczyła się na dobrą sprawę żadna fala feminizmu. Istnieją gender studies PAN, swoje przyczółki feministki zdobywają na pojedynczych uniwersytetach. Jest kilka nazwisk, ale te najlepiej rozpoznawalne niekoniecznie są godne uwagi. Rodzimi backlashowcy utyskują na upadek wartości i potęgę ciemiężącego społeczeństwo, z kobietami na czele, liberalizmu obyczajowego. Tak naprawdę to oni trzęsą jednak życiem publicznym, zalewając je nieskończoną liczbą autorów. Polski backlash pojawił się zanim jeszcze zdążyła się na naszych ziemiach zagnieździć którakolwiek z fal feminizmu. W najlepszym razie stanowił odpowiedź na emancypację kobiet z okresu PRL. Emancypację tak dyskusyjną i powierzchowną, a przede wszystkim nietrwałą, że w opiniach niektórych zupełnie niebyłą. Symptomatyczne jest, że polskie wydanie klasycznej już książki bell hooks z 1984 r. ukazuje się niemal równolegle z Mistyką kobiecości Betty Friedan (1963 r.). Przed 1989 r. kobietom przyznano prawo do aborcji (dopiero po destalinizacji) i aktywizowano je zawodowo, ale wsadzaniu na traktory nie towarzyszyło wspieranie autonomicznych ruchów. Również teksty feministyczne były słabo dostępne, a przede wszystkim nietłumaczone. Pisarstwo hooks stało w tym kontekście na wyjątkowo trudnej pozycji. Bo jak tu odnieść do rodzimych realiów książkę, której jednym z naczelnych wątków jest krytyka rasistowskiego wymiaru feminizmu białych kobiet z klasy średniej? Wbrew pozorom klasyczny tekst „czarnego” feminizmu polskiemu, słabemu i nielicznemu odpowiednikowi ma do zaoferowania bardzo wiele. Książka hooks jest nietypowa: sporo znajdą w niej ci, którzy feminizmu nie cenią. Główną jej część stanowi krytyka dotychczasowych błędów popełnianych przez reprezentantki tego nurtu. hooks reprezentuje podejście marksistowskie: jej feminizm jest klasowy. Autorka krytykuje „biały” feminizm, w jej opinii ślepy na inne, nieraz istotniejsze od relacji płci, wykluczające podziały. Białe feministki zdawały się nie chcieć ich widzieć, gładko przechodząc obok nich przy pisaniu swoich manifestów. Czasem wynikało to z niewiedzy, innym razem z hipokryzji osób „wyzwalających się” m.in. dzięki pracy kolorowych opiekunek dla dzieci. Taki feminizm nie tylko nikogo specjalnie nie wyzwala, poza zwiększeniem uprawnień tych, którzy i tak są już najbardziej uprzywilejowani, znakomicie natomiast konserwuje strukturę społeczną. „Wykluczanie i deprecjonowanie kobiet spoza własnej grupy, przypomina sposób tworzenia więzi między kobietami w patriarchacie, z tą różnicą, że tu przedmiotem zainteresowania jest feminizm” – zauważa hooks. Feminizm rozumiany jako doktryna wybranych i uprzywilejowanych. Nielicznych. hooks posługuje się szeroką i inkluzywną definicją feminizmu. Już we wstępie zaznacza, że „feministyczna walka toczy się wszędzie tam, gdzie ktokolwiek – kobieta czy mężczyzna – stawia opór seksizmowi, opresji, czy wyzyskowi wynikającemu z różnicy płci. Ruch feministyczny pojawia się wtedy, gdy grupy ludzi jednoczą się wokół konkretnej strategii po to, by działać na rzecz zniszczenia patriarchatu”. Jednym z głównych przedmiotów jej krytyki jest odwrócony seksizm. W ironicznym tonie pisze o „radykalnych feministkach”, których zachowania określa mianem „wręcz reakcyjnych”. „Twierdziły, że wszyscy mężczyźni są wrogami wszystkich kobiet, a jako rozwiązanie problemu proponowały jakieś utopijne państwo kobiet, separatystyczne społeczności, a nawet podporzadkowanie mężczyzn lub ich eksterminację”. Odwracanie fundamentalnego konfliktu płci prowadzi wg autorki Teorii feministycznej… do absurdalnego wniosku, że emancypacja dyskryminowanej płci odbywać może się jedynie kosztem mężczyzn. W ten sposób feminizm stał się metodą rozwiązywania problemów indywidualnych, najczęściej prywatnych związków, kompletnie tracąc moc zmieniania społeczeństwa. hooks ten wariant ewolucji feminizmu poddaje bezlitosnej krytyce. Nie odrzuca dorobku „białego” feminizmu warstw średnich, ani nie neguje istnienia patriarchatu. Nie zgadza się też przy tym jednak z twierdzeniami zrównującymi sytuację kobiet poddanych mniej lub bardziej bezpośredniej segregacji rasowej, z nieco tylko mniej uprzywilejowaną częścią najbardziej uprzywilejowanej grupy społecznej. Autorka udowadnia, że trudno kreślić paralele sytuacji kobiet walczących o codzienne przeżycie swoich rodzin z tymi, dla których podstawowym wymiarem opresji jest przemoc symboliczna. Nie zgadza się zwłaszcza na przekreślanie rodziny, możliwe jedynie dla osób z warstw wyższych, które nie muszą się obawiać utraty ochrony i opieki towarzyszących temu najbardziej tradycyjnemu rodzajowi więzi. Dla tych, którzy w klasowej hierarchii plasują się niżej, rodzina stanowi oparcie, którego odrzucić nie można. Nawet jeżeli zawiera w sobie wyraźne pokłady seksizmu czy bardziej otwartych form opresji. Trudno bowiem oczekiwać, aby wyzwolenie dla prekariuszek miało oznaczać porzucenie mężczyzn. Bo gdzie niby przejawia się wolność samotnych rozwódek, niewykwalifikowanych zawodowo matek, stanowiących wyjątkowo łatwy obiekt wyzysku? hooks pisze w sposób emocjonalny i odwołuje się do własnych doświadczeń czarnej Amerykanki. Robi to, co warto podkreślić, może nie chłodno, ale na pewno rzeczowo. Czarne kobiety mają możliwość wnieść do feminizmu specyficzną wartość, jako te, których sytuacja jest szczególna, jako realnie plasujące się najniżej w społecznej hierarchii, znacznie niżem od białych. Brzmi znajomo? Trudno uniknąć skojarzeń z biznesowymi gwiazdami w rodzaju Henryki Bochniarz, sprzyjającymi prekaryzacji z jednej, oraz kobiecą sekcją faszyzującego Ruchu Narodowego, której działaczki z Dmowskim i walką z aborcją na sztandarach rzekomo walczą o prawa Polek, z drugiej strony. Jedne i drugie nie mają niewiele do zaoferowania ofiarom różnych form „kobiecej” dyskryminacji na rynku pracy, stanowiąc zarazem ponury żart na temat spuścizny sufrażystek. Trudno szukać prawicowych feministek. Feministkami nie są wszystkie kobiety mające odwagę udzielać się w przestrzeni publicznej. Wśród ruchów kobiecych można dostrzec pełne bogactwo rozmaitych idei i poglądów, które jedynie nawykłe do seksistowskich uproszczeń oko lubi wygodnie dla siebie łączyć w jedną całość. Z drugiej strony większość kobiet, pisze hooks, zna lepiej krytykę feminizmu, niż jego właściwą treść. Nurt ten „cieszy się” złą opinią graniczącą z wrogością także wśród kobiet. Dlatego właśnie musi stać się otwarty, co wcale nie oznacza utraty wyrazistości. Autorka Teorii feministycznej… nie zgadza się więc, by każdą osobę dążącą do zrównania płci łączyć automatycznie z feminizmem. Zresztą sama kwestia relacji pomiędzy płciami jest tu ważna. hooks wychodzi poza prymitywną opozycję złych mężczyzn i cudownych kobiet. Rozwiewa liczne mity. Wyśmiewa twierdzenie, że wystarczy zwykła wymiana płci na wpływowych stanowiskach, dopóki panuje kultura wartości tych samych co wcześniej, aby dokonać społecznych zmian. Nie zgadza się na konstruowanie prostych analogii między patriarchatem i skłonnością do militaryzmu. I właśnie dlatego jest twórczynią ciekawą. Jej książki nie da się wykpić, zbyć protekcjonalnym uśmieszkiem, łatwo ośmieszyć. Teoria feministyczna… jest po prostu na to zbyt inteligentna. Tę błyskotliwą książkę czyta się świetnie. Wydanie zaopatrzono w rzetelną i zręcznie napisaną przedmowę tłumaczki, Ewy Majewskiej. Atutem jest język, daleki zarówno od niezrozumiale wybujałego dialektu akademickiego, jak i sensacyjnej skrótowości jego potocznego odpowiednika. Wywód ten jest klarowny, a autorka jasno dąży do zamierzonego celu. Zamiast tworzyć bezmyślny panegiryk na temat własnego paradygmatu, uczciwie punktuje jego wady, co tylko wzmacnia siłę tego wywodu. A przy tym jest to tekst niebywale zręczny, nieporównywalny pod tym względem z tak nudnymi i emocjonalnymi książkami jak np. ubiegłoroczne Żywe lalki Natashy Walter, gdzie jaskrawości tez autorki towarzyszyło nieprzekonujące dla krytycznie usposobionych czytelników zanudzanie ich na śmierć. Sam, pomimo szczerego poparcia dla niemal wszystkich postulatów feminizmu, utrzymuję względem tego nurtu dalece życzliwy, co zarazem i pokaźny dystans. Dla tych, którzy postrzegają feminizm w kategoriach nie do końca spójnego i kontrowersyjnego prądu myślowego, lektura hooks będzie wyjątkowo ciekawa. Wyjątkowo dobrze pozwala bowiem zastanowić się nad tym, czy na pewno feministyczny diabeł taki straszny. A tym, którzy usiłują wyrzucić feminizm z obrębu współczesnej lewicy, należy pokazać drzwi w prawo. Dokładnie te same, co tym spośród dogmatycznych komunistów, którzy parokrotnie wzniecali w przeszłości oszczercze kampanie kierowane przeciw „zgniłemu kosmopolityzmowi”. Krótko mówiąc, warto czytać bell hooks. bell hooks, Teoria feministyczna. Od marginesu do centrum, przeł. Ewa Majewska, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2013. |
- Pod prąd!: Trzaskowski połknie lewicę
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- MARSZ DLA PALESTYNY
- Warszawa, Pomnik Mikołaja Kopernika
- 📅 Sobota, 30 listopada 2024 r., godz. 15.00
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
22 grudnia:
1811 - W Warszawie urodził się Zenon Świętosławski, socjalista, współtwórca i ideolog Ludu Polskiego, współzałożyciel Gromady Rewolucyjnej Londyn.
1906 - Rozpoczął się tzw. "lokaut łódzki", podczas którego bez pracy pozostawało 30 tys. ludzi.
1934 - Zjazd Związku Robotniczych Stowarzyszeń Sportowych powołał do życia Robotnicze Towarzystwo Turystyczne w Polsce.
1937 - Minister spraw wewnętrznych rozwiązał Niezależną Socjalistyczną Partię Pracy uznając ją za organizację antypaństwową.
1979 - Hiszpania: Katalonia i Kraj Basków uzyskały autonomię.
1997 - Meksyk: 45 Indian z wioski Acetal zostało zmasakrowanych w kościele przez paramilitarny gang, w trakcie antyzapatystowskiej kampanii rządowej w stanie Chiapas.
2010 - Argentyna: Były dyktator Jorge Videla skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności za zbrodnie przeciwko ludzkości.
2012 - Socjaldemokrata Borut Pahor został prezydentem Słowenii.
?