Piotr Ciszewski: Obóz obrońców demokracji - czemu nie!
[2017-07-30 22:40:02]
„Nowi” liderzy Na demonstracji przeciwko likwidacji niezawisłości sądów brylował Leszek Balcerowicz. Dawny minister finansów i szef NBP już dawno nie miał okazji przemawiać do tłumu. Okazało się jednak, że trzyma formę. Oto „broniąc wolnego rynku, bronimy demokracji”. Wcześniej na łamach opozycyjnej „Gazety Wyborczej” produkował się udowadniając, że największym zagrożeniem dla Polski są rozdęte wydatki socjalne PiSu, którego rządy są niemal socjalistyczne. Do panteonu liderów dołączył Andrzej Celiński, przez niektórych żartobliwie zwany lewicowcem. Przy wszystkich okazjach zapewniał jaki sukces stanowiła polska transformacja. Były wprawdzie jakieś wypaczenia, ale to w wyniku niedokończenia reform. Celiński wzywał też podczas demonstracji do popierania prywatyzacji i dalszego uwalniania gospodarki. Występując w TVN24 mówił z kolei o tym, że polskie władze działają podobnie do „dyktatury” w Wenezueli. Na warszawskim wiecu pojawił się również Władysław Frasyniuk, wzywający do tworzenia bloku demokratycznej opozycji. Oczywiście miałaby to być opozycja zadowolona z osiągnięć III RP, liberalna i wolnorynkowa. Innych sił Frasyniuk nie toleruje, ponieważ w trakcie rządów platformy wygrażał na przykład protestującym „roszczeniowym” związkowcom. W wystąpieniu Frasyniuka nie zabrakło jednak również nutki komicznej. Wezwał żołnierzy i policjantów do obywatelskiego nieposłuszeństwa. PiSowska propaganda zręcznie podchwyciła tę wypowiedź pisząc, że „opozycja wzywa do zamachu stanu”. Na warszawskim wiecu zabrakło Lecha Wałęsy. Nie był on już jednak potrzebny, po pierwsze pojawił się Balcerowicz, którego politykę gospodarczą były prezydent firmował. Po drugie jako główny zakochany w sobie, z wzajemnością, wystąpił, namaszczony przez Wałęsę, Frasyniuk. Z takim pocztem liderów wspartych przez Ryszarda Petru i Grzegorza Schetynę, opozycja ma ogromne szanse na… załatwienie PiSowi kolejnej kadencji u władzy. Wielu widzów oglądając relacje doszło zapewne do wniosku, że wprawdzie partia Kaczyńskiego jest zła, ale powrót Balcerowicza, Schetyny, czy dojście do władzy Petru byłoby dopiero katastrofą. Oto w imię „demokracji” dalej uwalniano by gospodarkę, ograniczało prawa pracownicze i cięło socjal. Petru mówiący o tym że walkę należy „jak za komuny” rozpocząć od haseł socjalnych, jest po prostu śmieszny. Głosów społecznej lewicy zabrakło, głównie dlatego, że polityczne role na proteście zostały już rozdane. Reszta zebranych ma tylko grzać się w blasku liderów i stanowić tylko dodatek do nich. Blok demokratyczny? Skład opozycji nie jest w stanie przekonać do walki o demokrację ludzi wykluczonych, niezadowolonych. Wręcz przeciwnie, skutecznie wpycha ich w objęcia PiSu. Jeśli powstanie wielki Blok Demokratyczny nie będzie miał do zaproponowania nic poza obaleniem władzy. Liberałowie niczego się nie nauczyli, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej straszą „socjalizmem” i „Polską w ruinie przez PiSowski „socjal” oraz patologią społeczną wydającą pieniądze z 500 + na alkohol. To co zaprezentowała PO oburzając się na przykład na wyjaśnianie warszawskiej afery reprywatyzacyjnej i wypowiedzi przedstawiciela partii w komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji pokazują, że byłe ugrupowanie władzy było głupie i głupie pozostało. W zasadzie głównym orężem „demokratów” jest straszenie dyktaturą. Już obecnie liberalni publicyści starają się przyzwyczaić społeczeństwo do tego, że spory o konkretne postulaty muszą ustać w imię pokonania PiS. Na łamach „Polityki”, „Newsweeka”, „Gazety Wyborczej” przekonują, że później „jakoś to będzie”. Mariusz Janicki, Wiesław Władyka w „Polityce” przekonywali wręcz jak fałszywe są spostrzeżenia „symetrystów”, czyli tych, którzy mają inne niż czarno-białe postrzeganie obecnej sytuacji. Oto Polska stoi przed historycznym wyborem – blok demokratyczny lub dyktatura. Można opowiedzieć się tylko po jednej ze stron. Jeśli ktoś czeka na inne rozwiązania, to bojówki PiSu wkrótce staną pod jego drzwiami i zamkną tak samo jak liberałów. To apel do emocji, bowiem „demokraci” nie wyróżniają się niczym ponad to, że nie są PiSem. Próżno by szukać ich programu pozytywnego. Co więcej, według publicystów, takie poszukiwania są szkodliwe, bo odciągają społeczeństwo od antyrządowej batalii. Władza tylko czeka aby pojawili się „pożyteczni symetryści”, którzy zadadzą opozycji pytania – „Jakie macie pomysł na gospodarkę?” lub „jak powinno wyglądać prawo pracy”. Znamienne, że wszyscy dyżurni „obrońcy wolności” nie zajęli nawet stanowiska wobec PiSowskich propozycji zmian ustawy o ochronie praw lokatorów, ułatwiających eksmisje. Sądy jako ostoja wolności Czy zatem demokraci powinni gromadzić się wokół sędziów, broniąc dotychczasowego systemu? Z punktu widzenia klas uprzywilejowanych zdecydowanie tak. System sądownictwa w Polsce przez lata był jedną z podstaw ich przywilejów. Nie chodzi tu o żadne wydumane „postkomunistyczne układy” wymyślone przez PiS, a podziały klasowe. Jak powiedziała sędzia Irena Kamińska z Sądu Najwyższego sędziowie są „nadzwyczajną kastą”. Z wypowiedzią tą trudno się nie zgodzić obserwując orzecznictwo. System został zaprojektowany w taki sposób, że człowiek biedny, wykluczony, jest od razu stawiany w przegranej sytuacji. Ileż to razy lokatorzy, których nie stać było na czynsz, słyszeli od sędziów, że powinni wynająć sobie inne mieszkanie lub o prymacie „świętej własności prywatnej” nad prawem do dachu nad głową. Także fala eksmisji na bruk pod koniec lat 90 była spowodowana nie tylko zmianą prawa wprowadzoną przez minister Barbarę Blidę, lecz przez decyzje niezawisłych sądów. To sędziowie bardzo często wysyłali na ulicę rodziny z dziećmi czy osoby przewlekle chore. Środowisko sędziowskie pokazywało i nadal pokazuje, że nie zna prawdziwego życia. Obracając się w kręgach uprzywilejowanych nie ma kontaktu z resztą społeczeństwa. Często z tych klasowych kontaktów wynikały dalsze patologie. Reprywatyzacja odbywała się w dużej mierze dzięki wsparciu sądów. To sędziowie decydowali o ustanowieniu kuratorów mających reprezentować kamieniczników liczących, jak wynikało z dokumentów, ponad sto lat. Oni również dopuszczali do udziału w rozprawach, jako pełnomocników właścicieli, osób nie mających do tego uprawnień. Na skargi kierowane przez organizacje lokatorskie Krajowa Rada Sądownictwa miała jedną odpowiedź – „sądy są niezawisłe”. Wszystkie te klasowe podziały wykorzystuje obecnie PiS do likwidacji niezależnego sądownictwa. Gra słusznym oburzeniem społeczeństwa na zachowanie „nadzwyczajnej kasty”. Oczywiście proponowana reforma oznacza nie tyle poddanie sądownictwa społecznej kontroli. Pojawią się nowi uprzywilejowani, tyle że tym razem powiązani z partią rządzącą i to na ich korzyść będą orzekały zawisłe już sądy. Partia rządząca będzie je też mogła wykorzystywać do uciszania opozycji, co zdarzało się zresztą, choć na mniejszą skalę, już za poprzednich rządów. Dla rewolucyjnej lewicy może to oznaczać delegalizację różnych organizacji, czy karanie za wygłaszanie antysystemowych poglądów. Odpowiedzią na kastowe sądy nie jest więc pójście w kierunku takim jak Turcja z fasadową demokracją, będąca de facto pod dyktaturą Erdogana. Strategia walki Błędy popełnione przez lewicę w przeszłości sprawiły, że na polskiej scenie politycznej miejsce dla niej staje się coraz mniejsze. Potrzebne jest wzmocnienie owych pogardzanych przez „demokratów” symetrystów i krytyka obozu władzy prowadzona z lewej strony. Nie pomogą utrzymane w dość płaczliwym tonie apele do liberałów „dopuśćcie nas do głosu”. Czy naprawdę szczytem marzeń lewicy jest wypowiadanie się obok Leszka Balcerowicza? Podobnie absurdalne wydaje się wystosowywanie odezw do „demokratów na prawicy”. Chodzenie na masowe protesty organizowane przez liberałów, licząc, że uda się przebić przekaz o „roszczeniowcach kupionych za 500+”, może co najwyżej poprawić samopoczucie, ale jest z góry skazane na porażkę. Jeśli lewica chce zaistnieć powinna organizować własne protesty z wyraźnie odmiennymi hasłami i oprawą. Do tego trzeba jednak determinacji, pracy u podstaw oraz zdolności organizacyjnych. O nieśmiałe próby pokusiła się jedynie partia Razem, jednak wkrótce potem zaczęła sama ulegać naciskom na „wspólne” demonstrowanie wszystkich „obrońców demokracji”. Trzeba być świadomym, że zmiany systemowe też będą wymagały daleko idącej ingerencji w obecne status quo, z Trybunałem Konstytucyjnym czy sądami włącznie. Należy więc podkreślać, że obalenie wielu instytucji w ich obecnym kształcie to warunek postępu. Jeśli chodzi o sądownictwo, to umożliwienie łatwiejszego dostępu do zawodów, odebranie przywilejów sędziowskich, zmniejszenie nadmiernych honorariów, jest koniecznością. Podobnie z wprowadzeniem mechanizmów odpowiedzialności sędziów i przedstawicieli innych zawodów prawniczych. Kluczowe jest również ułatwienie dostępu do pomocy prawnej dla osób niezamożnych, tak aby zwiększyć ich szanse w sądach. Również skład Trybunału Konstytucyjnego powinien się zmienić tak aby znaleźli się w nim sędziowie wrażliwi społecznie, którzy nie będą rozpatrywać spraw przez pryzmat „świętej własności prywatnej” lecz interesu społecznego. Potrzebny jest ruch, który zamiast powrotu status quo będzie miał szeroką perspektywę walki o zmianę systemu, a do społeczeństwa będzie potrafił przemówić za pomocą klasowego języka. Istniejące obecnie w Polsce grupy lewicowe zupełnie nie spełniają tych wymogów, pogrążając się w jałowym dogmatyzmie z jednej, a oportunistycznym politykierstwie z drugiej strony. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
25 listopada:
1917 - W Rosji Radzieckiej odbyły się wolne wybory parlamentarne. Eserowcy uzyskali 410, a bolszewicy 175 miejsc na 707.
1947 - USA: Ogłoszono pierwszą czarną listę amerykańskich artystów filmowych podejrzanych o sympatie komunistyczne.
1968 - Zmarł Upton Sinclair, amerykański pisarz o sympatiach socjalistycznych; autor m.in. wstrząsającej powieści "The Jungle" (w Polsce wydanej pt. "Grzęzawisko").
1998 - Brytyjscy lordowie-sędziowie stosunkiem głosów 3:2 uznali, że Pinochetowi nie przysługuje immunitet, wobec czego może być aresztowany i przekazany hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości.
2009 - José Mujica zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Urugwaju.
2016 - W Hawanie zmarł Fidel Castro, przywódca rewolucji kubańskiej.
?