Michał Gęsiarz: Norwegia - lewica na skraju zwycięstwa
[2017-09-08 13:31:31]
Po drugie, Norwegia jest krajem, ku któremu warto zwrócić oczy w kontekście kryzysu Unii Europejskiej, jaki rozgrywa się na naszych oczach. Norwegowie dwukrotnie w referendach odrzucali propozycję wstąpienia do wspólnoty europejskiej i gdyby dzisiaj rząd wyszedł z założenia "do trzech razy sztuka", wynik na "Nie" byłby z pewnością najbardziej przytłaczający. Zaraz obok tej walki można znaleźć inną, równie istotną, w postaci postulowanej przez radykalną lewicę wyjścia z NATO. Po trzecie, ale dla nas jako lewicy niezmiernie istotne, Norwegia ma prawdopodobnie najlepiej na świecie rozwinięty model państwa opiekuńczego. Jego przeszłość, teraźniejszość i przyszłość jest jednym z drogowskazów dla lewicowej polityki w całej Europie. Każde kolejne wybory wygrane przez prawicę grożą demontażem budowanego przez lata systemu zabezpieczeń socjalnych i stabilnego rynku pracy. Nie bez znaczenia jest to oczywiście dla ponad stutysięcznej Polonii, której prawa mogą być ograniczane w miarę antyimigracyjnej krucjaty proponowanej przez część prawicy. Zanim przejdę do omówienia sił lewicy w poniedziałkowych wyborach chciałbym zaznaczyć, że odchodząc od zanglicyzowanej formy "Partia Pracy" zastępuję ją wierną oryginałowi 'Norweską Partią Robotniczą". Niemniej, w przypadku skrótów pozwolę sobie użyć popularnego pojęcia "laburzystów". Zaczynajmy! Norweska Partia Robotnicza (Arbeiderpartiet, Ap) jest jedną z tych klasycznych sił socjaldemokratycznych zachodniej Europy, która w odpowiednim momencie wycofała się z polityki blairystowskiej trzeciej drogi. Tym momentem był okres po katastrofalnych dla laburzystów wyborach w 2001 roku. Pytanie, czy katastrofa Ap była też katastrofą lewicy pozostaje otwarte - właśnie w 2001 najwyższy wynik w swojej czterdziestoparoletniej historii wykręciła Socjalistyczna Partia Lewicy (Sosialistisk Venstreparti, SV), która przerodziła się wówczas w realną alternatywę dla dryfującego do centrum obozu socjaldemokracji. Nacisk ze strony SV i związków zawodowych sprawił, że w 2005 roku Ap poszła do wyborów z programem bardziej lewicowym niż jakakolwiek mainstreamowa siła zachodu tego okresu. Skończyło się to ośmioletnim czerwono-zielonym gabinetem Jensa Stoltenberga, który pozwolił uratować dziedzictwo XX-wiecznych przemian społecznych. Dzisiaj ratowanie dziedzictwa już nie wystarczy. Tymczasem trzymająca się tej walki o utrzymanie statusu quo Arbeiderpartiet zaczęła znowu schodzić do centrum. Co gorsza, lider Ap Jonas Gahr Støre nie sprawia wrażenia polityka zdolnego do porwania tłumów. Nie porywając się na porównanie z Jeremym Corbynem czy Bernim Sandersem wystarczy wspomnieć, że jest to postać zdecydowanie słabsza medialnie i politycznie niż jego poprzednik, Jens Stoltenberg. Bezlitosne dla Partii Robotniczej okazują się sondaże, w których coraz częściej spada ona poniżej dość żelaznego dla siebie progu 30%, tracąc w dodatku poparcie w klasycznie "czerwonych" okręgach. Wpływ na to może mieć przede wszystkim bardzo rozmyta polityczna agenda i niechęć do zabrania stanowiska w sprawach środowiskowych, których znaczenie z wyborów na wybory coraz bardziej wzrasta. Podobnie jak w 2001 roku należy zwrócić zatem oczy na lewo od Ap. Dla nas, Polaków, wybór który można tam zastać jest przytłaczający. Tradycyjnie największą siłą spoza lewicowego mainstreamu jest Socjalistyczna Partia Lewicy, dzisiaj już całkiem mocno okopana na pozycji pomiędzy socjaldemokracją, a demokratycznym socjalizmem. Swoim hasłem wyborczym socjaliści zapraszają do walki o cieplejsze społeczeństwo - z mniejszymi różnicami społecznymi, większą troską o wychowanie dzieci i bardziej ekologiczną gospodarką. Jednym z ich sztandarowych haseł jest walka o lepszą, bliższą potrzebom dzieci opiekę szkolną. Tradycyjnie SV sprzeciwia się akcesowi do UE i członkostwu Norwegii w NATO. Jest to z pewnością najbardziej kompleksowa partia na norweskiej lewicy, chociaż nie da się ukryć że postulat walki o prawa pracownicze nie jest ich główną bronią. I w zasadzie nie musi być, bo od tego na norweskiej scenie politycznej jest Rødt. Sondaże wskazują, że po raz pierwszy od zjednoczenia komunistów pod sztandarem Rødt (dosł. Czerwoni) mogą oni odzyskać parlamentarne stołki. Wejście lewicowych radykałów do parlamentu, zapewne w osobie ich młodego lidera Bjørnara Moxnesa, może pomóc w przeciągnięciu debaty politycznej w stronę radykalnie lewicowych rozwiązań. Komuniści w swojej politycznej agendzie koncentrują się głównie na rynku pracy. Postulują wprowadzenie 30 godzinnego tygodnia pracy i gwarancji zatrudnienia z naciskiem na zielone miejsca pracy. Chcą także ukrócenia coraz częściej występującego na norweskim rynku pracy uśmieciowienia umów. Wyrastający na potencjalnego czarnego konia wyborów Zieloni (Miljøpartiet De Grønne, dosł. Środowiskowa Partia Zielonych) nie są w Norwegii partią lewicową. Główną i jedyną agendą w ich przypadku jest polityka środowiskowa, a konkretnie - postulat zakończenia wydobycia ropy naftowej w 15 letniej perspektywie. To właśnie ostra artykulacja przeciwko petropolityce przyniosła Zielonym rozgłos i rosnące poparcie w wyborach. Pisząc o polityce lewicowej należy wspomnieć jeszcze o jednej partii nielewicowej, której wynik jest jednak dla lewicy szalenie istotny - Partii Centrum (Sentrepartiet, Sp), która współtworzyła poprzedni, ośmioletni gabinet Jensa Stoltenberga. Sentrepariet swoją popularność opiera na tradycyjnych ludowych postulatach decentralizacji kraju i aktywnej działalności w terenie. Podobnie jak w 2005 i 2009 roku, agraryści mogą stać się języczkiem u wagi kiedy przyjdzie do tworzenia koalicji rządzącej. Kiedy piszę te słowa sondaże wskazują na bezproblemowe wejście do Stortingu Ap, SV i Sp. Ci pierwsi notują jednak dramatycznie słabe wyniki. Alarmującą tendencją jest zmiana w rozkładzie mandatów, która po raz pierwszy od miesięcy daje większość koalicyjną prawicy. Przed nami ostatki kampanii i wielkie wyczekiwanie. Lewica od dawna nie była tak blisko zwycięstwa w wyborach parlamentarnych w którymkolwiek z europejskich krajów. Problem w tym, że wygrana może się na finiszu wyślizgnąć z rąk, a potencjał koalicyjny może zostać położony przez tych, którym na wygranej w wyborach najbardziej zależy. Laburzystów. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
25 listopada:
1917 - W Rosji Radzieckiej odbyły się wolne wybory parlamentarne. Eserowcy uzyskali 410, a bolszewicy 175 miejsc na 707.
1947 - USA: Ogłoszono pierwszą czarną listę amerykańskich artystów filmowych podejrzanych o sympatie komunistyczne.
1968 - Zmarł Upton Sinclair, amerykański pisarz o sympatiach socjalistycznych; autor m.in. wstrząsającej powieści "The Jungle" (w Polsce wydanej pt. "Grzęzawisko").
1998 - Brytyjscy lordowie-sędziowie stosunkiem głosów 3:2 uznali, że Pinochetowi nie przysługuje immunitet, wobec czego może być aresztowany i przekazany hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości.
2009 - José Mujica zwyciężył w II turze wyborów prezydenckich w Urugwaju.
2016 - W Hawanie zmarł Fidel Castro, przywódca rewolucji kubańskiej.
?