Anna Małyszko: Na łasce platformy
[2021-01-10 20:41:14]
Popularność usługi dowozu potraw zamawianych przez platformy rośnie. Branża dostarczania potraw przez kurierów świadczących pracę za pośrednictwem platform szybko się rozwija i na rynku wciąż pojawiają się nowi gracze, jak choćby hiszpański start-up Glovo, który wszedł do Polski w połowie 2019 r. i poza dowozem jedzenia oferuje szereg innych usług, jak zakupy w supermarkecie czy aptece, drobne sprawunki, kupno prezentu, a także usługę pod nazwą „Cokolwiek”. Prostota i cenowa przystępność tych usług sprawiły, że kurierzy z kwadratowymi, termicznymi plecakami na rowerach i skuterach wrośli już na stałe w krajobraz wielkich miast. Szybko stali się też symbolem gwałtownych przemian na rynku pracy, związanych z rozwojem technologii i wynikających z nich zagrożeń dla świata pracy. Na przykładzie platform internetowych pozwalających na zamawianie jedzenia widać, jak dzięki nowym atypowym formom zatrudnienia wykorzystuje się luki w prawie, nienadążającym za zmieniającą się rzeczywistością społeczną, na niekorzyść osób świadczących pracę, na które przerzuca się całe ryzyko i odpowiedzialność. Platformy na swoich stronach zachęcają do podjęcia z nimi współpracy, podkreślając elastyczność i autonomię, które gwarantuje taka forma zarobkowania. Na stronie rekrutacyjnej firmy Wolt widnieje hasło: „Dla wszystkich, którzy cenią wolność i elastyczność”. Firma obiecuje, że osoba pracująca jako kurier, czyli tzw. partner, będzie swoim własnym szefem, bo sama może decydować, kiedy i w jakim trybie będzie rozwoziła jedzenie. Będzie też kontrolowała swoje zarobki, co sprowadza się do tego, że jeśli będzie jeździła więcej i na dłuższych trasach, to więcej zarobi, a przy tym całość napiwku idzie zawsze na jej konto. Poza tym samodzielnie zdecyduje, jakim pojazdem będzie dostarczała dania – do wyboru ma rower, skuter lub samochód, o ile te dwa ostatnie mają aktualne ubezpieczenie, a ona posiada ważne dokumenty uprawniające do prowadzenia wymienionych pojazdów. Uber Eats dodaje jeszcze, że jeśli osoba zainteresowana współpracą potrzebuje pieniędzy od razu, to na amerykańskiej platformie wypłaty można odbierać co tydzień. Ponadto jako jedną z zalet bycia dostawcą wymienia również możliwość „docenienia uroku swojego miasta”. Mimo widocznej obecności na ulicach dużych miast Polski i Europy licznej grupy kurierek i kurierów rozwożących jedzenie, a to tylko jeden z sektorów gospodarki platformowej, skala tej formuły zatrudnienia jest na razie niewielka. Według badań przeprowadzonych na wniosek Komisji Zatrudnienia i Spraw Socjalnych Parlamentu Europejskiego i opublikowanych w 2017 r. od 1 do 5% osób dorosłych pracowało w jakimś momencie życia za pośrednictwem platform internetowych, przy czym, jak zastrzegają autorzy badania, dane te silnie się różnią w zależności od państw członkowskich. Jak wygląda sytuacja w Polsce, pokazują w przybliżeniu badania przeprowadzone przez Instytut Spraw Publicznych w 2018 r. – 11,25% badanych przynajmniej raz świadczyło pracę za pośrednictwem platformy, a tylko ok. 4% respondentów korzysta z tej formy zatrudnienia regularnie. Najczęściej są to osoby młode, w wieku od 18 do 24 lat (22,4%) i od 25 do 34 lat (14,3%), mieszkanki i mieszkańcy dużych miast, świadczący pracę za pośrednictwem platform dorywczo, np. w ramach dodatkowego zajęcia (71,4%). Choć ogólnie badani nisko oceniają jakość zatrudnienia w tej formie, doceniają elastyczność czasu pracy. Relatywnie wysoko respondenci ocenili też możliwości rozwoju kompetencji i kariery, potencjał uzyskiwania wyższych zarobków, a także utrzymanie równowagi między życiem prywatnym i pracą. Z kolei bardzo nisko oceniany jest poziom zarobków – miesięczne dochody poniżej 1000 zł zgłaszało 40% badanych, 25,7% miało uzyskiwać miesięcznie od 1000 do 2000 zł, a 17,6% od 2000 do 5000 zł. Wyższe zarobki deklarowało jedynie 8,7% respondentów. Warto jednak w tym miejscu zaznaczyć, że dla większości badanych praca ta ma charakter dorywczy, a często wręcz incydentalny i tylko 14,3% z nich przeznaczało na nią ponad 20 godzin tygodniowo, a zaledwie 8,6% więcej niż 40 godzin tygodniowo. Zatem poziom zarobków deklarowany przez respondentów wynikał z niskich stawek i z faktu, że większość z nich pracowała za pośrednictwem platform w niewielkim wymiarze godzin. Poza słabymi zarobkami badani nisko ocenili pracę platformową także w sferze dostępu do związków zawodowych i porozumień z pracodawcą, ochrony socjalnej oraz integracji społecznej w miejscu pracy. Wyniki badań ISP dobrze odzwierciedlają sytuację kurierek i kurierów dostarczających jedzenie za pośrednictwem platform. Platformy uzależniają ich zarobki od takich czynników, jak staż, liczba dostawców dostępnych w danym momencie w aplikacji czy oceny zamawiających. System różnicowania stawek wydaje się zatem mało transparentny i stawia kurierki i kurierów w bardzo niekorzystnej sytuacji. Po pierwsze, choć pracują za pośrednictwem jednej platformy, są zmuszeni konkurować ze sobą, i to nie tylko pod względem jakości oferowanych usług, ale również walczyć o zlecenia, czyli w gruncie rzeczy możliwość zarobkowania. Po drugie, opinie konsumentów przekazywane za pośrednictwem aplikacji nie stanowią wymiernego kryterium oceny jakości pracy świadczonej przez dostawców. Nierzadko bywają arbitralne i, co więcej, sprawiają, że reguła „klient ma zawsze rację” staje się bezwzględnym prawem, którego rzeczywiste lub tylko rzekome naruszenie może się wiązać ze znacznym obniżeniem dochodów, zawieszeniem konta, a nawet usunięciem z platformy. O żadnym trybie odwoławczym raczej nie może być mowy, bo rolę menedżera spełnia w tym układzie aplikacja i to ona na podstawie danych przydziela zlecenia, oferuje promocje i bonusy, ale też dyscyplinuje, gdy zostaje wniesiona skarga lub dostawa zajmuje za dużo czasu. Kolejną kwestią jest brak zabezpieczeń socjalnych oraz brak reprezentacji związkowej i niemożność zawierania układów zbiorowych. Wynika to z formuły zatrudnienia osób świadczących pracę w gospodarce platformowej. Kurierzy to albo osoby z własną działalnością gospodarczą (formuła B2B), albo zatrudnione na podstawie umowy-zlecenia. Warto jeszcze dodać, że w przypadku umów-zleceń zleceniodawcą nie są firmy zarządzające platformami, lecz firmy zewnętrzne, czyli podwykonawcy, którzy na siebie biorą odpowiedzialność za kurierów, rozliczenia z nimi i odprowadzanie składek. Oznacza to, że na razie gospodarka platformowa oferuje głównie śmieciowe formy zatrudnienia, które wyłączają osoby świadczące usługi za ich pośrednictwem spod ochrony Kodeksu pracy. Nie mają one zatem prawa do chorobowego, płatnych urlopów wypoczynkowych, urlopów macierzyńskich, odszkodowania w sytuacji wypadku w czasie pracy, płacą minimalne składki na ubezpieczenie społeczne, poza tym w każdej chwili mogą zostać usunięte z platformy, a więc z dnia na dzień stracić możliwość zarobkowania. Jak to wygląda w praktyce, ujawnił dziennikarz „Gazety Wyborczej” Piotr Szostak, który przez kilka miesięcy dostarczał jedzenie jako dostawca i opisał swoje doświadczenia w artykule dla „Dużego Formatu” – „Pracowałem na czarno w Uber Eats”. Po zarejestrowaniu się na stronie Uber Eats i dostarczeniu odpowiednich dokumentów kurier ma zgłosić się na spotkanie informacyjne. Jeśli osoba zainteresowana pracą za pośrednictwem platformy nie ma założonej własnej działalności gospodarczej, pozostaje jej zatrudnić się na podstawie umowy-zlecenia u jednego z partnerów-podwykonawców. Jak pokazał Szostak, umowy zawierane między dostawcami a podwykonawcami to przedziwne konstrukcje prawne. Obejmują one m.in. najem pojazdu, czyli np. użyczenie przez kuriera roweru firmie-podwykonawcy, która wypłaca wynagrodzenie za „faktyczne wykorzystanie pojazdu”, prowizję dla firmy-podwykonawcy, opłatę za możliwość korzystania przez dostawcę z systemu rozliczeń czy minimalną wartość zamówień, którą musi zrealizować w każdym tygodniu, by otrzymać zapłatę. W przypadku gdy nie osiągnie umówionej kwoty, mimo że przez ten czas jeździł i zarabiał, nie dostanie nic. Co ciekawe, także przedstawiciele platform sygnalizowali w badaniu ISP problemy związane z kosztami (wysokość podatków i składek), jakimi obciążone są osoby świadczące usługi za ich pośrednictwem jako samozatrudnione. Koszty te powodują, że praca w opisanej wyżej formule jest nieopłacalna. Wskazywali ponadto na komplikacje związane z zatrudnianiem wykonawców usług na podstawie umów cywilno-prawnych przy tak dużej liczbie zleceniobiorców i dorywczym oraz krótkotrwałym charakterze zleceń. Alternatywą dla wysokich kosztów zatrudnienia u partnera czy samozatrudnienia, które lokują legalne formy świadczenia usług za pośrednictwem platform na granicy opłacalności, jest praca na czarno, czyli bez umowy. Ponadto według relacji dziennikarza GW, także wypożyczenie plecaka termicznego wiąże się z wysoką, szczególnie na tle zarobków kurierów, kaucją, którą platforma ściąga z pierwszych zarobionych przez nich pieniędzy. Uber oferuje również możliwość zakupu plecaka. Firma Wear Your Brand, która produkuje plecaki dla Ubera, chwali się na swojej stronie, że tworzy akcesoria wysokiej jakości „dla osób, które zajmują się dostarczaniem produktów”, i zapewnia, że najważniejsze jest zadowolenie klienta. Dbałość o tę ostatnią ilustruje jeden z warunków dostawy zakładający, że jeśli kupujący nie będzie mógł odebrać towaru w miejscu dostawy, może zostać obciążony kosztami jego przechowywania do czasu ponownego dostarczenia. Wygląda więc na to, że zanim w ogóle zacznie się zarabiać za pośrednictwem platformy Uber Eats, trzeba najpierw sporo zainwestować. Istotnym problemem tego sektora gospodarki platformowej jest też kwestia świadczenia pracy przez cudzoziemców. Znaczna część dostawców zaangażowanych za pośrednictwem platformy Uber Eats to obcokrajowcy z wizami studenckimi, głównie Hindusi. Szostak wskazuje jednak, że aplikacja nie wymaga przesłania ważnej wizy studenckiej czy pracowniczej, bo wystarczy skan pierwszej strony paszportu. To z kolei umożliwia osobom bez stosownych uprawnień świadczenie pracy na terenie Polski. Biorąc pod uwagę trudną sytuację takich osób i często brak innych możliwości zarobkowania, są one w pewnym sensie skazane na warunki oferowane przez platformy i ich partnerów, a w konsekwencji wyjątkowo narażone na wszelkie nadużycia. Nie znają swoich praw, nie wiedzą, jak je egzekwować, a przede wszystkim boją się stracić jedyne dostępne źródło dochodów. Doniesienia dziennikarza potwierdziła kontrola Państwowej Inspekcji Pracy w firmie Uber Poland Sp. z o.o. Została ona przeprowadzona z inicjatywy Rzecznika Praw Obywatelskich w 2019 r. po ukazaniu się artykułu Szostaka. Jej celem było sprawdzenie warunków pracy osób zarobkujących za pośrednictwem platformy Uber Eats. Inspektor pracy ustalił, że Uber Eats nie prowadzi działalności gospodarczej na terenie Polski i nikogo nie zatrudnia, a jedynie stanowi usługę polegającą na dostawie dań zamówionych za pomocą aplikacji. Działalność w Polsce prowadzi natomiast firma Uber Poland Sp. z o.o., która zatrudnia ok. 20 pracowników administracyjno-biurowych, będących obywatelami polskimi. Ponieważ ta i podobne jej platformy nie zatrudniają kurierów ani nie są zleceniodawcami, lecz jedynie pośredniczą pomiędzy klientem, np. sklepem czy restauracją, a konsumentem zamawiającym żywność i dostawcą, któremu tylko użyczają sprzętu (plecak termiczny) i technologii (aplikacja), nie są w żaden sposób odpowiedzialne za osoby świadczące usługi kurierskie, nie są zobowiązane do przeprowadzania szkoleń z zakresu BHP ani profilaktycznych badań lekarskich czy zapewnienia im ubezpieczeń. Inspektor PIP potwierdził też, że skomplikowany sposób rozliczeń finansowych między podwykonawcami a osobami dostarczającymi jedzenie sprawia, że za wykonaną pracę często nie otrzymują one należnego wynagrodzenia. Z kolei ani ta, ani poprzednie trzy kontrole przeprowadzone w firmie Uber Poland Sp. z o.o. w 2017 i 2018 r. nie wykazały żadnych nieprawidłowości związanych z legalnością zatrudniania obywateli polskich czy cudzoziemców. Ujawniły za to naruszenia przepisów dotyczących szkoleń BHP oraz profilaktycznych badań lekarskich w przypadku zatrudnionych pracowników administracyjno-biurowych. Mimo jak dotąd niewielkiego zasięgu gospodarki platformowej eksperci wskazują na jej silny potencjał rozwojowy. Jak wynika z raportu ISP, praca platformowa to jedna z najdynamiczniej rozwijających się form atypowego zatrudnienia w Polsce. Poza tym na podstawie dostępnych danych można przyjąć, że już teraz pracę platformową w jakimś wymiarze świadczy około 1 mln Polek i Polaków, których interesy powinny być chronione przez państwo. Oznacza to konieczność jak najszybszego wprowadzenia regulacji prawnych, tak na poziomie unijnym, jak i krajowym, rozstrzygających status pracowniczy świadczących usługi za pośrednictwem platform oraz zapewniających im ochronę socjalną. Jak wskazują eksperci ISP, najważniejszym problemem do rozwiązania z prawnego punktu widzenia jest regulacja trójstronnej relacji między platformą, klientem a podmiotem wykonującym usługę. Propozycję rozwiązań prawnych zgłaszają Niemcy, które w drugiej połowie roku mają objąć prezydencję w Unii Europejskiej. Jest zatem możliwe, że w bliskiej przyszłości UE zacznie opracowywać niezbędne uregulowania prawne, które państwa członkowskie będą zobowiązane implementować na poziomie krajowym. Jakkolwiek platformy rozszerzają wachlarz możliwości zarobkowania, także dla osób, które z jakichś względów mają trudności ze znalezieniem pracy, formuła zatrudnienia, którą oferują, dowodzi, że dla firm nimi zarządzających liczy się głównie maksymalizacja zysku i minimalizacja odpowiedzialności. Niestety opieszałość prawodawców sprzyja ekspansji tego wielce niekorzystnego dla świata pracy modelu relacji między wykonawcami usług a firmami zarządzającymi platformami i jej partnerami, co w konsekwencji prowadzi nie tylko do dalszej prekaryzacji i uśmieciowienia rynku pracy, ale i sprzyja rozwojowi szarej strefy. Aby temu przeciwdziałać, politycy i związki zawodowe muszą zadbać o jak najszybsze wprowadzenie odpowiednich zmian w prawie. Tekst pochodzi z Magazynu Dialogu Społecznego Fakty. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
24 listopada:
1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.
1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).
2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.
2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.
?