Kończyk: Dokąd zmierzają lewicowcy?

[2006-10-15 10:15:29]

Od wielu miesięcy członkowie i sympatycy ugrupowań lewicowych umiejscawiających siebie "na lewo od SLD i SdPl" zadają sobie pytanie: dokąd zmierza lewica w Polsce. Wśród opinii na ten temat najczęściej i nie bez racji podkreśla się, że na obecny kryzys lewicy w Polsce (rozumiany jako niskie poparcie społeczne i powszechną dezaprobatę dla ugrupowań utożsamianych z lewicą) i lewicowości (niską popularność, a często i nieznajomość wartości lewicowych w społeczeństwie) decydujący wpływ miały rządy Sojuszu Lewicy Demokratycznej w latach 2001-2005.

"Przeciwko" polityce SLD, czyli razem z tą partią

Pomimo migracji dokonanej przez SLD na pozycje neoliberalne do dziś nie udaje się wypromować ugrupowania mieszczącego się programowo "na lewo" od tej partii. Lewica nadal kojarzy się Polakom z ugrupowaniem Olejniczaka, ewentualnie z niewiele od pierwowzoru różniącymi się "reformatorami" skupionymi wokół Marka Borowskiego, a ostatnio z firmowaną przez nich i Partię Demokratyczną Centrolewicą. Tym samym wyborca, dla którego spór "wysłać 1000 żołnierzy do Afganistanu czy "tylko" 250 nie jest sporem alternatywnych wizji polityki zagranicznej, a który pragnie takiej alternatywy, prędzej znajdzie zrozumienie wśród liderów skrajnej prawicy niż tzw. lewicy. Ugrupowania lewicy kanapowej skupionej w bloku z SLD gotowe są co najwyżej wydawać nic nie znaczące oświadczenia w tej sprawie krytykujące nadmierne uzależnienie polskiej polityki zagranicznej od USA, a i to głównie wtedy, kiedy SLD jest w opozycji.

Wypada w dużej mierze, niestety, zgodzić z Ryszardem Bugajem, który twierdzi, że Budowanie lewicy po rządach "nominalnej lewicy", które odrzucili wyborcy, możliwe było albo przez nowe podmioty polityczne, albo na drodze radykalnego przekształcenia "lewicy nominalnej", a więc dokonanie: samokrytycznej oceny własnej polityki, usunięcie skompromitowanych liderów i przedstawienie wiarygodnego programu na przyszłość co dzisiaj w obliczu inercji środowisk postkomunistycznych zmierzających do nowej konsolidacji tradycyjnego środowiska postkomunistycznego, która ma znaczenie decydujące wydaje się być bliskie zeru.

Czy jednak każdy projekt pt. "Budowa niezależnej lewicy" musi się kończyć wcześniejszym czy późniejszym aliansem z SLD? Niekoniecznie, wszak istnieją ugrupowania, które zachowują swoją niezależność, a nawet mają ambicje znaleźć się w parlamencie. Wspierają je mniej lub bardziej radykalne środowiska lewicowych ideowców, które - w obliczu alienacji SLD - starają się stać na straży wartości utożsamianych z lewicą i lewicowością.

Lewicowa alternatywa?

Cały sęk jednak w tym, że o ile ta lewica nie ma problemu z samoidentyfikacją, napotyka zasadnicze trudności ze zdefiniowaniem obszaru wolności, w ramach którego różnice w poglądach poszczególnych jej członków nie będą skutkować oskarżeniami o nie-lewicowość, seksizm, homofobię, mizoginizm i tym podobne.

Co ciekawe, zasadnicze nieraz różnice na gospodarkę i ustrój państwa nie wywołują tylu emocji jak niewielkie nawet różnice światopoglądowe. O ile niemal wszyscy podpiszą się pod stwierdzeniem, że do identyfikacji jako lewicowy w zakresie gospodarki wystarczy postulat aktywnej polityki państwa zmierzającej do ograniczenia nierówności społecznych w dostępie do pracy, dóbr materialnych, kultury i sportu, o tyle zdefiniowanie sfery relacji nieekonomicznych napotyka zasadnicze problemy. I nie chodzi tu bynajmniej o to, że jedne grupy lewicowców traktują postulaty przeciwdziałania dyskryminacji ze względu na płeć, wiek czy preferencje seksualne jako działanie niepriorytetowe, a dla innych mają one pierwszorzędne znaczenie. Chodzi o brak obszaru wolności, w ramach którego różnice w poglądach nie skutkowałyby wzajemnym epitetowaniem i obrzucaniem się przysłowiowym błotem.

Jaka jest dzisiaj lewica "na lewo" od SLD? Obok rewolucjonistów i radykalnych antykapitalistów znajdziemy tutaj socjaldemokratów, antyklerykałów, feministki i działaczy gejowskich o różnorodnych poglądach gospodarczych, bezrobotnych i ludzi posiadających własne firmy. Jeżeli te środowiska cokolwiek dzieli to z pewnością nie jest to światopogląd. Co skłania przedstawicieli owej lewicy do obrony interesu właściciela modnego warszawskiego klubu, który w tradycyjnych kategoriach lewicowych nazwany zostałby po prostu wyzyskiwaczem? Czemu jednocześnie znanemu aktywiście społecznemu, skazanemu przez sąd za próbę udzielenia pomocy pielęgniarce podczas antyrządowej demonstracji, odbiera się prawo do bycia pełnoprawnym członkiem lewicy za to, że ma krytyczny stosunek do niektórych postulatów feministek?

A może to nie sfera światopoglądowa jest na lewicy dyskryminowana, ale sfera ekonomiki? Może, śladem młodzieżówek SLD, łatwiej dziś protestować przeciwko "faszyzmowi" PiS-u niż planom wprowadzenia ustawy o lokaucie, praktycznie zakazującej strajkowania, nad którymi pracował rząd uznawany za lewicowy?

Są projekty w środowiskach ideowej lewicy, które wydają się temu przeczyć. Jest wszak Komitet Pomocy i Obrony Represjonowanych Pracowników, który w założeniu ma jednoczyć lewicowe ugrupowania i organizacje w walce o przestrzeganie praw pracowniczych i przeciwdziałanie ich naruszaniu w zakładach pracy. Pomimo niespełna roku istnienia Komitet ma już kilka sukcesów na swoim koncie, takich jak doprowadzenie do ponownego przyjęcia do pracy zwolnionych pracowników kopalni "Budryk", zbieranie podpisów pod ustawą o statucie bezrobotnego czy przeciwdziałanie prywatyzacji zakładów pracy. Problem jednak w tym, że osoby kierujące Komitetem coraz bardziej dążą do podporządkowania sobie reszty środowisk lewicowych, zaś sam Komitet jest coraz mocnej uzależniony od Polskiej Partii Pracy - jednego z jego głównych założycieli. Tym samym na miejscu pluralistycznego ruchu społecznego, który miał zmieniać polską rzeczywistość, coraz wyraźniej widać struktury kolejnej wodzowskiej partii. Ofiarą tej tendencji padają również media lewicowe wspierające całą inicjatywę, których redaktorzy działający w Komitecie poddawani są presji ograniczającej ich niezależność. Podejmowanie takich działań w przeszłości prowadziło do pojawiania się barier, które uniemożliwiały dalszy rozwój organizacji. Polska lewica potrzebuje nie tylko aktywistów gotowych poświęcić się dla innych, także wolnej, nieskrępowanej własnymi ograniczeniami dyskusji.

A debata jest potrzebna choćby po to, by zrozumieć jak to się stało, że przeciwnicy Polski liberalnej bardziej dają się kusić wizją Polski solidarnej głoszonej przez konserwatywny PiS niż wizją Polski socjalnej lansowanej przez lewicę. I co zrobić, by te tendencje odwrócić, by przeciwieństwem Polski liberalnej nie stała się wizja konserwatywnej pseudo-odnowy moralnej.

W sporze pomiędzy PO i PiS-em SLD i SdPl zajęły stronę Platformy, reszta ugrupowań lewicy poza podejmowaniem tyleż żmudnych, co nonsensownych prób udowadniania, że nie jest to wcale spór dwóch wizji Polski, nie ma niczego do zaproponowania. Tym samym cała sfera wartości tradycyjnie lewicowych została bez walki oddana w ręce konserwatywnej prawicy, która przekształciła je i wprzęgła w swój dotychczasowy system wartości. I tak oto "Polskę socjalną" zastąpiła "Polska solidarna", "prawa człowieka" zostały zastąpione "prawami rodziny", a na miejscu "oligarchów" pojawił się "układ okrągłostołowy". Lewica "na lewo" od SLD, poza udziałem od czasu do czasu w demonstracjach przeciwko "faszyzacji życia w IV RP" czy zamykaniu wolnościowych klubów, jest bezradna. Jeśli dzieje się tak to jest to wynik nie tyle pijarowskiej skuteczności rządzącej polską prawicy, ile coraz większej alienacji ugrupowań lewicy. Trudno przecież oddziaływać na rzeczywistość działając w grupach mających charakter elitarny.

Egalitaryzm, nie elitaryzm

Jak to zmienić? Trzeba zacząć od wyjścia z getta ograniczeń swojego środowiska, poszerzyć sferę wolności (po zdefiniowaniu minimum programowego łatwego do zaakceptowania dla możliwie szerokiego spektrum lewicy), po czym rozpocząć dyskusję (i działania), które pozwolą z powrotem zaistnieć w społeczeństwie na skalę znacznie większą niż wskazują na to dotychczasowe wyniki PPP w wyborach. Alternatywą dla tego kroku jest szczelne zamknięcie się we własnym getcie, ze wszystkimi ograniczeniami, jakie taki krok niesie. Skutkować to będzie coraz większym poczuciem elitaryzmu i wyjątkowości jednostek doń przynależących. W miarę jak tłumienie dyskusji doprowadzi do pojawienia się coraz bardziej egzotycznych, nie przystających do XXI wieku i faktu życia w Europie (a nie np. w Ameryce Łacińskiej) poglądów, kolejnym etapem będzie pojawienie się syndromu myślenia grupowego i oblężonej twierdzy. Cechą myślenia grupowego w środowiskach radykalnej lewicy jest odrzucanie ze swojego grona osób, które zachowały jakikolwiek krytycyzm i trzeźwość myślenia. Z kolei syndrom oblężonej twierdzy skutkuje formułowaniem coraz bardziej dziwacznych wizji wrogów wewnętrznych i zewnętrznych, nierzadko z ABW, których celem jest rozbicie środowiska.

By temu zapobiec, lewicowcy powinni pamiętać, że ich celem jest budowa systemu, w którym panowałaby równość i masowy udział społeczeństwa w podejmowaniu decyzji, czyli egalitaryzm, a nie elitaryzm. A jeśli chcą ów pożądany stan osiągnąć, nie mogą tępić swobodnej dyskusji (i poglądów "nie po linii") we własnym gronie czy odgradzać się od dyskusji z przeciwnikami ideowymi. Ideowa lewica może uzyskać poparcie w społeczeństwie tylko wtedy, kiedy zainteresowani jej tworzeniem zrozumieją, że lewicowość nie oznacza przepustki do sekty wtajemniczonych i wszystkowiedzących, czerpiących natchnienie z głoszenia egzotycznych i niezrozumiałych dla społeczeństwa idei. Lewicowość to bycie tu i teraz z problemami i bolączkami dotykającymi społeczeństwa, w ramach którego się żyje. A taka postawa wymaga zarówno "wyjścia do ludzi" (w czym może pomóc praca na rzecz choćby społeczności lokalnej) jak też i powściągliwości w formułowaniu wizji "lepszego świata", która powinna dla innych być atrakcyjna i zrozumiała, a nie od siebie odrzucać.

Polskiej lewicy potrzebna jest praca organiczna. I nie chodzi tutaj bynajmniej o działalność na pokaz, by zwiększyć swoją popularność i szanse na osiągnięcie dobrego wyniku wyborczego. Nie chodzi też o kolejny news na lewica.pl czy w innych mediach lewicowych. Chodzi o trwałą działalność społeczną, w którą - zamiast kilku liderów – zaangażowanych byłoby setki nieznanych wolontariuszy. Działalność, o której nie pisze się newsów i podczas której nie zawsze udaje się wypromować logo własnej partii, ale która z pewnością przyniesie owoce po latach.

Nowa jakość, ale jaka?

Doświadczenie uczy, że kierowana przez wodza organizacja o hierarchicznej strukturze nie ma szans na realizację swoich idei. Dzieje się tak albo z powodu masowego buntu przeciwko polityce wodza (czego dobitnym przykładem jest los organizacji kierowanych przez Piotra Ikonowicza), albo też z powodu bierności i strachu okiełznanych przez lidera członków partii (czego dobrym przykładem jest SLD z Leszkiem Millerem na czele).

Lewica potrzebuje nowej jakości, której nie da się osiągnąć budując ruch społeczny oparty na partii wodzowskiej i podporządkowaniu jej mniejszych organizacji. Taki ruch stoi bowiem w sprzeczności z wizją wolnego i egalitarnego społeczeństwa, zdolnego do skutecznej kontroli ludzi podejmujących decyzje w jego imieniu. Jeśli dzisiaj ludzie boją się wyrażać swoje poglądy, boją się narazić na odwet, agresję czy potępienie, to dotyczy to nie tylko krytyki dominującej w państwie religii, polskich przemian po 1989 roku czy rządów PiS. Strach dotyczy każdego poziomu aktywności, w którym się uczestniczy. Z tego punktu widzenia nie ma znaczenia czy obywatel Jan Kowalski boi się publicznie krytykować premiera Kaczyńskiego czy też towarzysz Piotr Iksiński lęka się narazić przewodniczącemu swojej organizacji. Chodzi o to, że mimo iż czują wewnętrzny sprzeciw wobec tego, czego są świadkami, obaj wybierają milczenie.

Nowy ruch społeczny ma szansę powstać na bazie setek oddolnych inicjatyw - związków, fundacji, stowarzyszeń jak również całkiem nieformalnych grup, które będą starały się budować alternatywę wobec lokalnych władz i struktur partyjnych. Jeśli tak się stanie, nie będzie on jednolity wewnętrznie, tak jak nie była jednolita "Solidarność" z lat 1980-81. Ale też nie będzie on w niczym przypominał rządzącej od 17-tu lat Polską klasy politycznej. Będzie to ruch w pełni zdecentralizowany i egalitarny, wrogo nastawiony do polityki (i polityków) opartej na kłamstwie i oszustwie. Odrzuci również wodzostwo hiperambitnych grupek i jednostek, którym wydaje się, że mają monopol na jedynie słuszną prawdę, bo to już przecież było.

Organizacje wchodzące w jego skład skupią się najczęściej na jednej bądź kilku najważniejszych aspektach swojej działalności, raczej unikając jednoznacznej identyfikacji politycznej, a jednocześnie oferując współpracę każdemu, kto ma choć zbliżony pogląd na daną sprawę.

Dopiero po latach na bazie takiego ruchu narodzi się zapewne nowa klasa polityczna, w tym i lewica, która, choćby idąc śladami PSOE, nie będzie się bała wprowadzać radykalnych zmian w polityce państwa. Lewicowcy powinni jego podstawy tworzyć już dziś, choćby po to, by nie okazało się po czasie, że zwolennicy innych nurtów ideowych mają w ruchu społecznego sprzeciwu przewagę. A jest się przecież na czym wzorować! Świadczą o tym choćby wspaniałe tradycje Polskiej Partii Socjalistycznej, która w II Rzeczpospolitej prowadziła zakrojoną na szeroką skalę działalność oświatową, społeczną i kulturalną.

Lewicowców w Polsce czeka bardzo długa droga.

Paweł Kończyk


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



1 Maja - demonstracja z okazji Święta Ludzi Pracy!
Warszawa, rondo de Gaulle'a
1 maja (środa), godz. 11.00
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1

Więcej ogłoszeń...


5 maja:

1818 - W Trewirze urodził się Karol Marks.

1923 - Helena Jurgielewicz jako pierwsza Polka otrzymała dyplom lekarza weterynarii po ukończeniu z ogólnym wynikiem celującym Akademii Medycyny Weterynaryjnej we Lwowie.

1950 - Pogrzeb Kazimierza Pużaka na Starych Powązkach.

1993 - Rozpoczął się strajk sfery budżetowej.

2005 - Wybory do Izby Gmin w Wielkiej Brytanii wygrała Partia Pracy zdobywając 37% głosów.

2010 - W Grecji rozpoczęły się protesty społeczne.


?
Lewica.pl na Facebooku