Nazwisko Chomsky’ego przewija się w naszym kraju często, jednak zazwyczaj w kontekście jego osiągnięć lingwistycznych lub wtedy, gdy dla równowagi trzeba pokazać zachodnich dysydentów protestujących przeciwko polityce George’a W. Busha. Przedruki wywiadów z autorem Manufacturing Consent ukazują się w czasopismach spoza głównego nurtu1, zaś, podobnie jak w jego ojczyźnie, próżno szukać ich w wielkonakładowym obiegu. Chociaż możemy czasem przeczytać wywiad w „Gazecie Wyborczej”2 lub dodatku do „Polityki”3, nie zmienia to faktu, że myśl społeczna Chomsky’ego jest u nas mało znana (w przeciwieństwie np. do jednego z głównych oponentów Chomsky’ego, Thomasa L. Friedmana, którego felietony drukowane są regularnie). Moim zadaniem nie jest jednak wykazanie nadreprezentacji nurtu liberalnego w polskich mediach lecz raczej próba odpowiedzi na pytanie o jedno ze źródeł fenomenu, którym z pewnością jest niemal jednomyślna postawa intelektualistów.
W chwili obecnej mamy w Polsce w najlepszym wypadku pozory dyskusji na temat roli mediów, funkcji dziennikarzy, biznesu i polityków w kształtowaniu społecznej rzeczywistości. Być może będziemy świadkami przesłuchań przed kolejnymi komisjami śledczymi. W tym kontekście rozważania o intelektualistach, jako klasie posiadającej z jednej strony ogromne przywileje, a z drugiej odpowiedzialność (którą każda strona sporu próbuje inaczej określić) wydają się szczególnie na miejscu. Noam Chomsky prowadzi od lat w swojej myśli społecznej krytykę w trzech wielkich obszarach: krytykę mediów, krytykę korporacji i krytykę inteligencji, jako klasy społecznej. I właśnie tę ostatnią zechcę przybliżyć.
„Historię posiadają na własność wyedukowane klasy. Są one kustoszami historii. To ci, którzy są na uczelniach i w obrębie całego systemu konstruowania, kształtowania i prezentowania nam przeszłości takiej, jaką chcą, abyśmy ją widzieli. To grupy ściśle związane z władzą. Posiadają wiele przywilejów i mają dostęp do rządzących. Dzielą interesy klasowe z tymi, którzy kontrolują i faktycznie posiadają na własność gospodarkę. Są kulturalnymi komisarzami bardzo szerokiego systemu dominacji i kontroli”4. Zdanie to, wypowiedziane przez Chomsky’ego przeszło 20 lat temu, stanowi syntezę jego rozważań na temat roli inteligencji we współczesnym społeczeństwie.
Podstawę rozważań stanowi esej „Odpowiedzialność intelektualistów”, który ukazał się w The New York Review of Books 23 lutego 1967 roku. Jego pierwotną wersją był wykład wygłoszony na Uniwersytecie Harvarda i opublikowany w piśmie „Mosaic” w czerwcu 1966 roku. Już w pierwszych zdaniach tekstu Chomsky przyznaje, że inspiracją do jego napisania były artykuły opublikowane po II wojnie światowej przez Dwight’a Macdonalda5 w piśmie Politics. Ich naczelne pytanie koncentrowało się na tym, w jakim stopniu społeczeństwa Niemiec i Japonii są odpowiedzialne za zbrodnie wojenne popełnione przez ich państwa w zakończonej właśnie wojnie, a także w jakimi stopniu Anglicy i Amerykanie odpowiedzialni są za decyzję swoich rządów o użyciu broni atomowej przeciwko cywilnej ludności miast Hiroszima i Nagasaki. Pytania te Chomsky określa jako „ważne i przejmujące”, stwierdza jednak, że istnieją też inne „niepokojące” kwestie, związane z odpowiedzialnością inteligencji.
Według Chomsky’ego to intelektualiści są w stanie odkrywać przed opinią publiczną kłamstwa rządów, „analizować działania [rządzących — przyp. J.O.] pod względem ich skutków i motywów, które często są skrywane”6. Władza, jaką dzierży ta klasa społeczna, związana jest, jego zdaniem, z „wolnością polityczną, dostępem do informacji i swobodą wypowiedzi”7. Atrybuty te traktowane są przezeń jako przywileje, z których korzystać może mniejszość. „Zachodnie demokracje zapewniają uprzywilejowanej mniejszości spokój, narzędzia i szkolenie w poszukiwaniu prawdy skrywanej za zasłoną zniekształceń i mylnych interpretacji, ideologii i klasowych interesów, poprzez którą prezentuje się nam wydarzenia najnowszej historii”8. Skoro inteligencja korzysta z tych przywilejów, konkluduje Chomsky, jej odpowiedzialność za losy państwa, społeczeństwa, czy decyzje rządów jest dużo większa niż odpowiedzialność ogółu społeczeństwa.
Truizmem określa Chomsky twierdzenie, że „intelektualiści odpowiedzialni są za mówienie prawdy i odkrywanie kłamstw”9. Nie jest to jednak, jak by się mogło zdawać, oczywistością dla współczesnych. Z pewnością nie dla Martina Heidegger’a, który w 1933 roku pisał, że prawda ukazuje to co czyni ludzi pewnymi i silnymi w działaniu oraz wiedzy. Przypomnijmy, że w tamtym okresie Heiddeger stanął po stronie Hitlera i stał się koncesjonowanym, państwowym filozofem. Chomsky podaje również przykład sobie współczesny. Oto Arthur Schlesinger10 przyznaje, że kłamał na łamach prasy podczas sponsorowanej przez rząd Stanów Zjednoczonych próby inwazji na Kubę w Zatoce Świń, a redakcję „Times’a” komplementuje za to, że w imię narodowego interesu zataiła informacje o amerykańskich działaniach w tej sprawie. Sednem sprawy, według Chomsky’ego, nie jest fakt, że jakiś człowiek kłamie służąc w ten sposób określonej sprawie lecz fakt, że „wydarzenia takie pociągają za sobą tak nikłą odpowiedź społeczności intelektualistów”11.
Władza stara się postawić alternatywę, którą w uproszczeniu możemy opisać jako przeciwstawienie sobie „prawdziwych bezstronnych naukowców” oraz „zaangażowanych ideologicznie zbuntowanych”. Ci, którzy służą władzy i nie wykraczają poza ramy „ogólnonarodowej” dyskusji oraz nie stawiają niewygodnych pytań, zasługują na miano prawdziwych naukowców. Rzecznicy władzy utrzymują zazwyczaj, że odejście od tych reguł spowodowane jest „nudą, zbyt dużym poczuciem bezpieczeństwa lub czymś podobnym”12. Mimo iż, jak zauważa Chomsky, bunt może rodzić się także z innych przyczyn (w tym kontekście przedstawia on falę buntów, w której sam brał udział w momencie pisania tekstu — czyli protestów studentów i młodszych pracowników naukowych przeciwko wojnie w Wietnamie), ale są one nie tyle przemilczane, co traktowane jako „nie-do-pomyślenia” i „nie warte rozważań”13. Co więcej, jego zdaniem, nie ma możliwości wyartykułowania ich przyczyn, zaś „kategorie, w których są wyrażane (uczciwość, oburzenie) po prostu nie istnieją dla trzeźwo myślących naukowców z zakresu studiów społecznych”14.
Dyskurs społeczny został ograniczony, ometkowany, a tradycyjne rozróżnienia na scenie politycznej tracą, według Chomsky’ego, sens. „To, co określa się jako poglądy «lewicowe» i «prawicowe», w mediach reprezentuje tylko ograniczony wycinek debaty, który oddaje skalę potrzeb prywatnych posiadaczy — ale poza tymi «akceptowalnymi» poglądami nie ma zupełnie nic”15.
W tym miejscu warto się zatrzymać i poczynić uwagę na temat tego problemu. Otóż wydaje się, że jest to najpoważniejszy zarzut jaki stawia Chomsky współczesnemu społeczeństwu, a raczej jego elicie. Oto mamy do czynienia z sytuacją, w której wyjście poza obowiązujący kanon twierdzeń, poza — jak podkreśla — wąskie spektrum dyskusji, jest niemożliwe. Niemożliwe z powodu nieumiejętności dyskusji na tym „obcym” polu, niemożliwe z powodu braku pojęć, bądź radykalnego ich ograniczenia czy wręcz odwrócenia. Przykładem mogą być tu losy rozróżnienia na liberalizm i konserwatyzm w naukach politycznych.
Chomsky podkreśla, że „to co teraz nazywane jest «konserwatywnym» w sensie słownikowym, pod koniec XIX wieku było nazywane «liberalnym». Istnieje cały zestaw idei nazywany «klasycznym liberalizmem» reprezentowany przez wielu przedstawicieli Oświecenia. Najważniejsi z nich to von Humboldt, który zainspirował Johna Stuarta Mill’a, sam Mill, a to wszystko wraca do Locke’a i tradycji klasycznego liberalizmu... Jest to opór wobec władzy państwa. Jest on częścią doktryny leżącej u podstaw rządu Stanów Zjednoczonych nim stały się one państwem o systemie kapitalistycznym XX wieku. Ale kiedy cofnęlibyśmy się do XVIII wieku, koncepcja ta była następująca: Wyobraź sobie społeczeństwo równych ludzi — w rzeczywistości była to równość białych mężczyzn z klas posiadających, jeśli jednak odłożysz to na bok, było to społeczeństwo równych ludzi, równych w przybliżeniu. A jakie są bariery wolności? Niewolnictwo, kościół i państwo. W związku z tym musimy osłabić władzę państwową, osłabić władzę kościelną i skończyć z niewolnictwem. (...) Obecnie termin «konserwatyzm» używany jest zaś dla określenia ludzi takich jak Reagan, którzy chcą rozszerzyć zakres władzy państwa, zwiększyć interwencję państwa w gospodarkę, chroniąc państwo przed nadzorem społeczeństwa, niszcząc wolności obywatelskie, depcząc prawo itd. A to nie ma nic wspólnego z konserwatyzmem”16. Podobnie jest jego zdaniem z pojęciem liberalizmu. „Od lat 30-tych «liberalizm» oznacza zaangażowanie władzy państwowej na rzecz bogacenia się [przez osoby prywatne — przyp. J.O.], według wyznaczników New Deal’u17 itd., a jest to bardzo odległe od klasycznego liberalizmu”18. Liberalizm — w jego zachodnim ujęciu, a raczej w praktyce działania — stał się, według Chomsky’ego swoiście pojętą mieszanką poglądów socjaldemokratycznych i ekonomii Keynesa, o tyle, o ile służą one przepływowi kapitału ze źródeł państwowych do prywatnych. Za takie uznaje Chomsky chociażby kolejne amerykańskie programy zbrojeniowe.
Powróćmy do eseju Odpowiedzialność intelektualistów. Według rzeczników władzy (nazywanych w późniejszych tekstach „świeckim klerem” — o tym pojęciu piszę niżej) każdy z nas może postępować moralnie i martwić się o prawa człowieka, jednak tylko koncesjonowany naukowiec może rozstrzygać metodami naukowymi problemy związane z ich stosowaniem. „Odpowiedzialny, pozbawiony ideologii ekspert będzie udzielał porad taktycznych”19, podczas gdy „nieodpowiedzialni «ideologizowani» będą wygłaszać oracje na temat zasad i pochylać się nad kwestiami moralnymi i prawami człowieka, bądź nad klasycznym problemem relacji między człowiekiem i społeczeństwem”20. We współczesnych społeczeństwach panuje «kult eksperta» służący tym, którzy go promują do wykluczenia ze strategicznych dyskusji wszystkich, których elity za ekspertów uznać nie zechcą. Tymczasem, twierdzi Chomsky, w naukach o społeczeństwie nie ma nic, czego nie mógłby poznać każdy z nas. Na marginesie swojej wypowiedzi o inteligencji i jej roli w procesie kreowania zgody poprzez propagandę, w wywiadzie z 16 czerwca 1983 roku, dodaje: „kwestie społeczne i polityczne uważam generalnie za dość proste. Starania by je zamglić w ezoterycznych i w gruncie rzeczy bezsensownych teoriach są jednym z wkładów inteligencji w proces wzmacniania swojej własnej władzy oraz władzy tych, którym inteligencja służy”21. W innym miejscu mówi wprost, że „intelektualiści internalizują koncepcje tak, że rzeczy muszą wyglądać na bardziej skomplikowane niż są w rzeczywistości”22.
Według Chomsky’ego jednym z podstawowych czynników wpływających na ocenę odpowiedzialności inteligencji jako klasy jest jej „rola w tworzeniu i analizowaniu ideologii”23. Przywołuje on koncepcję amerykańskiego socjologa Daniela Bella (ur. 1919), profesora Uniwersytetu Harvarda, który w swoim dziele The End of Ideology (1960) przedstawił koncepcję „końca wieku ideologii”. Chomsky stwierdza, że esej ten jest „ważny zarówno ze względu na to, co w nim niedopowiedziane, jak i ze względu na to, co zawiera”24. Jedna z tez postawionych przez Bella sprowadza się do twierdzenia, że ideologia wypierana jest przez zgodę na traktowanie każdego społecznego zagadnienia osobno, co w praktyce oznacza oddanie decydującego głosu ekspertom tworzącym podwaliny pod „państwo dobrobytu” (welfare state). Rozwiązujemy więc doraźne problemy, rozważając je w oderwaniu od wizji całości społeczeństwa. Współcześnie intelektualiści utracili zainteresowanie radykalną transformacją społeczeństwa (a do tego sprowadza się ideologia), zaś wszelkie próby przeprowadzenia znaczących zmian odczytywane są jako zagrożenie dla pluralistycznego społeczeństwa państwa dobrobytu. Ten swoisty „konsensus intelektualistów” oznacza, że „ideologia jest martwa”25.
Komentując powyższe tezy Bella, Chomsky wskazuje, że nie określił on na ile konsensus wypierający ideologię jest dla inteligencji jako klasy społecznej przydatny. „W większości” — pisze Chomsky — „intelektualiści nie są zainteresowani «przeobrażaniem sposobu życia» ze względu na fakt, że odgrywają oni coraz ważniejszą rolę w kierowaniu państwem dobrobytu”26. Po drugie, w wypowiedzi Bella nie znajduje on argumentów na rzecz prawa inteligencji do zawierania jakiegokolwiek konsensusu w sprawach dotyczących całego społeczeństwa. Zdaniem Chomsky’ego, Bell wykazuje „utopijną wiarę w to, że technokraci będą w stanie zmierzyć się z kilkoma wciąż nierozwiązanymi problemami, na przykład z faktem, że pracownik traktowany jest wciąż jak towar, czy z problemem «alienacji»”27.
Chomsky twierdzi, że Bellowski konsensus jest faktem, jednakże należy opisać go w „nieco odmiennych kategoriach”28. Oto technokraci będący na usługach państwa dobrobytu znajdują usprawiedliwienie dla swego uprzywilejowanego statusu. Usprawiedliwieniem tym jest twierdzenie, że nauki społeczne są w stanie wesprzeć manipulacje w skali krajowej i międzynarodowej. Następnie należy przydać klasowym interesom miano prawd uniwersalnych, czyli doprowadzić do zgody w kwestii tego, że „specjalne warunki”, na podstawie których inteligencja „żądza władzy i szacunku oparte są w rzeczywistości na ogólnych warunkach, wyłącznie dzięki którym nowoczesne społeczeństwo może być ocalone”29. Tego rodzaju myślenie ma zastąpić ideologie przeszłości, których celem była społeczna transformacja. Intelektualista osiągnąwszy swoją pozycję strukturach władzy, osiągnąwszy bezpieczeństwo i zamożność, nie ma już potrzeby zajmowania się ideologiami, które dają widoki na radykalne zmiany społeczne.
Powyższe rozważania nie tracą na swojej aktualności — potwierdza to sam Chomsky, wciąż odwołując się do eseju Odpowiedzialność intelektualistów przez czterdzieści lat swojej twórczości. W kolejnych książkach Chomsky’ego esej ten włączany jest jako dodatek30, a krytyka inteligencji jako klasy społecznej oraz krytyka jej roli w konserwowaniu społecznego porządku zajmuje poczesne miejsce w teorii mediów.
Jak wspomniałem powyżej, obecnie opisując inteligencję jako klasę społeczną Chomsky posługuje się terminem „świecki kler”. Termin ten przywołuje za Isaiahem Berlinem, który „nazwał tak komunistycznych intelektualistów stojących na straży państwowej religii i usprawiedliwiających zbrodnie władzy”31. Zamiennie stosuje on termin «komisarze» przeciwstawiając go «dysydentom», którzy oskarżają władzę wytykając jej zbrodnie. Podział ten jest według Chomsky’ego obecny w najstarszych źródłach pisanych. „Przez całą historię komisarze w swoich ojczyznach byli uprzywilejowani i powszechnie szanowani, dysydentami zaś pogardzano, a często ich również karano”32. W Starym Testamencie dopatruje się on podziału na proroków i fałszywych proroków. Ci pierwsi, jako odpowiednicy dysydentów (w zasadzie jako dysydenci) wydawali oceny moralne, udzielali rad, zaś fałszywi prorocy, czyli komisarze, intelektualiści koncesjonowani, całą swą działalność ograniczali do służby władcom.
Chomsky zadaje pytanie czy podział ten występuje we współczesnych społeczeństwach. Według niego, używając określenia «świecki kler», Berlin potępił komisarzy oficjalnego wroga, stosując tym samym kolejną „wieczną prawdę historii”, czyli fakt, że „wyraźnie widzimy zbrodnie tych, których oficjalnie za wrogów uznano. Potępiamy je surowo, często z dużym poczuciem własnej prawości. Nieco trudniej jednak spojrzeć w lustro. I między innymi przed niemiłymi doznaniami, jakie mogłyby być następstwem przeglądania się w zwierciadle, ma nas chronić świecki kler, podobnie jak czynił to w innych czasach i miejscach”33. To z czym gotowi jesteśmy walczyć na terytorium wroga, „w ojczyźnie i jej koloniach ulega odwróceniu”34. W zależności od tego kto popełnia zbrodnie, do których należy się odnieść, „świecki kler musi [je — przyp. J.O] z oburzeniem potępiać lub tuszować i usprawiedliwiać”35.
Przykładem takiego podejścia do opisu rzeczywistości, przytaczanym wielokrotnie przez Chomsky’ego są indonezyjskie zbrodnie w Timorze Wschodnim, które popełniane były przez wiele lat się przy cichej akceptacji „wolnego świata”. W tym samym czasie reżim Czerwonych Khmerów dokonujący równie okrutnych zbrodni był wyklinany przez Zachód. Dwa przykłady ludobójstwa — zasługujące, wydawać by się mogło, na jednakowe potępienie — i dwa przeciwstawne doń podejścia. Jednego ludobójstwa dokonywali sojusznicy ówczesnego wroga (czyli Związku Radzieckiego), więc pisali o tym i mówili wszyscy. Drugiego zaś sojusznicy Stanów Zjednoczonych — Indonezja — którym supermocarstwo dostarczało broń, jednak w tym przypadku prasa, tzw. niezależni publicyści oraz zachodnie elity zachowały daleko idącą wstrzemięźliwość w relacjonowaniu i piętnowaniu zbrodni. Oczywiście, po obu stronach żelaznej kurtyny sytuacja była identyczna, choć przeciwstawna. W skrócie można powiedzieć, że ofiary naszych wrogów to święci męczennicy, zaś ofiary naszych sojuszników to terroryści.
Na zakończenie warto zastrzec, że Chomsky chce uniknąć generalizacji. Choć twierdzi, że inteligencja jest społecznie skorumpowaną i niebezpieczną grupą, której jednym z głównych zadań jest służba systemowi kontroli i indoktrynacji, zastrzega, że nie odnosi „(...) tego do kogoś studiującego XIV-wieczne manuskrypty, ale do tych intelektualistów, którzy utrzymują, że mają coś istotnego do powiedzenia o społeczeństwie, ludzkim życiu, ludzkim działaniu (...)”36.
Przypisy:
1 „Powiedzieć prawdę o imperializmie”, z Noamem Chomsky’m rozmawia David Barsamian, wywiad przeprowadzony 11 września 2003 r., „Lewą Nogą”, nr 16, s. 20-21.
2 „Zbrodniczy wolny świat”, z Noamem Chomsky’m rozmawia Andrzej Łodyński, „Gazeta Wyborcza”, 30.12.1995.
3 „Na lewo od ściany”, z Noamem Chomsky’m rozmawia Jacek Żakowski, „Niezbędnik inteligenta”, „Polityka”, nr 27, 3.07.2004.
4 N. Chomsky, Language and Politics, red. C. P. Otero, Montreal-New York 1999, s. 625.
5 Dwight Macdonald (1906-1982), amerykański pisarz i redaktor o orientacji lewicowej (przeszedł od stalinizmu, przez trockizm, do pacyfizmu i anarchizmu, protestował przeciwko amerykańskiemu zaangażowaniu w II wojnę światowa); założyciel pisma „Politics”.
6 N. Chomsky, ‘The Responsibility of Intellectuals’, [w:] The Chomsky Reader, red. J. Peck, London 1988, s. 60.
7 Ibidem.
8 Ibidem.
9 Ibidem.
10 Artur Schlesinger, Jr. (ur. 1917) — amerykański historyk i krytyk społeczny, zajmujący się przede wszystkim analizą polityki prezydentów Stanów Zjednoczonych. Członek gabinetu prezydenta Kennedy’ego. W 1945 roku zdobył Nagrodę Pulitzera za książkę The Age of Jackson.
11 Ibidem, s. 61.
12 Ibidem, s. 69.
13 Ibidem.
14 Ibidem.
15 N. Chomsky, Understanding Power, London 2003, s. 13.
16 N. Chomsky, Language and Politics, op. cit., s. 655 — 656.
17 New Deal (Nowy Ład) — program reform wprowadzonych w Stanach Zjednoczonych w latach 1933-37 przez prezydenta Roosevelta, mających na celu przeciwdziałanie skutkom Wielkiego Kryzysu. Główne założenia New Deal’u odwoływały się do interwencjonizmu państwa w gospodarce, w tym zakładały stabilizację rynku, działania na rzecz tworzenia miejsc pracy (np. roboty publiczne) oraz stymulowanie popytu poprzez upowszechnienie zasiłków i świadczeń socjalnych. (Przyp. red.)
18 Ibidem, s. 656.
19 N. Chomsky, ‘The Responsibility of Intellectuals’, op. cit., s. 70.
20 Ibidem.
21 N. Chomsky, Language and Politics, op. cit., s. 373.
22 N. Chomsky, Understanding Power, op. cit., s. 41
23 N. Chomsky, ‘The Responsibility of Intellectuals’, op. cit., s. 72
24 Ibidem.
25 Ibidem, s. 72 — 73
26 Ibidem, s. 73
27 Ibidem.
28 Ibidem.
29 Ibidem.
30 Na przykład do książki American Power and The New Mandarins, New York 2002.
31 N. Chomsky, „Świecki kler i zagrożenia demokracji”, [w:] idem, O naturze i języku, tłum. Jacek Lang, Poznań 2005, s. 157.
32 Ibidem.
33 Ibid., s. 158
34 Ibid., s. 159
35 Ibidem.
36 N. Chomsky, Language and Politics, op. cit., s. 598.
Jakub Osina
Tekst ukazał się w kwartalniku literacko-filozoficznym [fo:pa] oraz "Recyklingu Idei".