Ogromne profity przemysłu farmaceutycznego, związane są z gwarantowaną długookresową ochroną patentową na produkowane leki. Firma, która dany lek opatentuje, ma wyłączność na jego produkcję i sprzedaż na wiele lat. To zaś pozwala jej dowolnie kształtować ceny leku, które niejednokrotnie przekraczają 20-krotnie koszty produkcji. W USA, gdzie państwo nie ingeruje w ceny leków, są one kilka razy droższe niż np. w krajach europejskich, gdzie rynek leków jest do pewnego stopnia regulowany.
Interes społeczny związany z jak najlepszą kondycją zdrowotną populacji stoi w sprzeczności z interesem przemysłu farmaceutycznego, który przede wszystkim dąży do zysku. Chociaż w USA sprzedaje się 40% światowej produkcji leków, ogromna część społeczeństwa, zwłaszcza ludzie starsi i ci, którzy nie mają ubezpieczeń, nie mogą pozwolić sobie na potrzebne lekarstwa. Uelastycznienie stosunków pracy prowadzi do tego, że pracodawcy wycofują się z finansowania ubezpieczeń zdrowotnych. Ponad 40 milionów mieszkańców Stanów Zjednoczonych nie podlega żadnym ubezpieczeniom, większość pozostałych jest ubezpieczona tylko częściowo, co oznacza, że sami finansują leczenie, często kosztem innych, podstawowych potrzeb.
Pozostawienie problemów opieki zdrowotnej „mechanizmom rynkowym” jest równoznaczne z jej uklasowieniem. Stać na nią tylko tych, którzy mają pieniądze, przy czym nie chodzi jedynie o leczenie, ale szerzej o szanse zdrowotne związane ze stylem życia, stanem środowiska, profilaktyką, wiedzą, a w końcu dostępnością do usług medycznych. Zdrowie staje się przedmiotem spekulacji handlowej i strategicznej, nie zaś przedmiotem troski. Dotyczy to nie tylko przemysłu farmaceutycznego, lecz służby zdrowia w ogóle. Znowu widać to dobrze na przykładzie USA, gdzie dominuje system prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych. Dążące do zysków firmy nie chcą ubezpieczać osób zagrożonych lub dotkniętych ciężkimi przewlekłymi chorobami. Paradoksalnie więc ci, którzy najbardziej opieki zdrowotnej potrzebują, są z powodów komercyjnych wypychani z systemu ochrony zdrowia.
Silna pozycja rynkowa koncernów farmaceutycznych przekłada się na wpływy polityczne. Od lat osiemdziesiątych prywatny przemysł przeforsował wiele korzystnych dla siebie regulacji o zasięgu krajowym i międzynarodowym. Przeznacza on ogromne sumy na cele lobbingu, głównie na wydłużanie okresów ochrony patentowej. Obecnie jest to 20 lat, a nadal zabiega się, aby dodać dalsze 5.
Mimo że w niektórych umowach międzynarodowych uwzględnia się możliwość odejścia od reguły ochrony patentowej w szczególnie pilnych przypadkach, to jednak koncerny jak ognia boją się wszelkich precedensów zagrażających ich przyszłym zyskom. Wydatki na procesy sądowe zajmują więc poważną pozycję w budżetach tych firm. Okres oczekiwania na tańsze leki wydłuża się, koncerny zarabiają, a miliony ludzi w Afryce chorują i umierają.
Adwokaci przemysłu farmaceutycznego tłumaczą potrzebę długiego okresu ochrony patentowej między innymi wysokimi kosztami wprowadzania na rynek nowych leków. Marcia Angell w książce The Truth About Drug Companies dowodzi jednak, że firmy farmaceutyczne to głównie „machiny marketingowe” do generowania wysokich zysków, wprowadzające bardzo niewiele nowych produktów. Z 78 nowych leków zarejestrowanych w USA w 2002 roku tylko w 7 przypadkach można mówić o rzeczywistych innowacjach, pozostałe to tzw. leki „me-too”, które są modyfikacjami środków już istniejących i właściwie niewiele się od nich różnią. W rezultacie na rynku istnieje kilka albo kilkanaście podobnych leków na to samo schorzenie. Jednocześnie koncerny rezygnują z produkcji bardzo potrzebnych, ale według nich nieopłacalnych leków na choroby tropikalne, takie jak malaria czy śpiączka.
Koncerny farmaceutyczne na wiele sposobów wpływają na ograniczenie produkcji leków odtwórczych, tak zwanych generyków, zazwyczaj kilka a nawet kilkanaście razy tańszych od patentowych. Jedną z metod jest promocja marek, które utrwalają się w świadomości lekarzy i pacjentów pod określoną nazwą. Po wygaśnięciu patentu inne firmy mogą produkować lek o danym składzie, ale nie mogą używać zastrzeżonej nazwy marki. Na cele marketingowe oraz promocję w środowisku lekarskim koncerny wydają więcej niż na wprowadzanie nowych preparatów. To utrudnia wejście na rynek farmaceutyczny firm produkujących tańsze leki odtwórcze.
Koncerny korzystając z renomy marki również po wygaśnięciu patentu nie obniżają cen leków. Inną problematyczną sprawą jest rosnący wpływ koncernów na środowiska lekarskie. Na niekorzyść producentów tańszych leków działa też koncentracja przemysłu farmaceutycznego. Kilka największych koncernów opanowało większość rynku światowego.
W Polsce produkuje się przede wszystkim leki odtwórcze, dlatego ich ceny, choć systematycznie rosną, wciąż należą do najniższych w Europie. Z kolei firmy przejęte przez koncerny zagraniczne produkują w Polsce tylko leki markowe, których okres patentowy już wygasł. Jest to realizacja polityki zmierzającej do eliminacji konkurencji również w obszarze produkcji odtwórczej. Po wykupieniu zakładów przez inwestorów zagranicznych ich polityka produkcji i sprzedaży zostaje zazwyczaj podporządkowana odgórnej strategii międzynarodowego koncernu, do którego należą. Polityka lekowa wymyka się więc regulacjom państwowym.
Prywatyzacja największych polskich zakładów produkujących leki skupionych w grupie POLFA rozpoczęła się w połowie lat dziewięćdziesiątych i zmierza ku końcowi. W większości przypadków odbyła się ona z decydującym udziałem inwestora zagranicznego. Jednocześnie od końca lat osiemdziesiątych obserwuje się stały wzrost importu drogich leków zagranicznych. W 2001 roku stanowiły one 68% ogółu sprzedaży w Polsce. Dla porównania na początku lat dziewięćdziesiątych odsetek ten wynosił ok. 40%.
Rosnące wpływy koncernów farmaceutycznych prowadzą do sytuacji, w której to one decydują o głównych kierunkach rozwoju badań nad nowymi preparatami oraz o cenach leków. Koncerny konkurują między sobą, oferując produkty bardzo do siebie podobne lub różniące się tylko nieznacznie, przeznaczając przy tym ogromne sumy na promocję, aby zdobyć najbardziej lukratywne obszary rynku. Tak więc na przykład wycofują się z produkcji szczepionek, podczas gdy oferta w zakresie leczenia objawów systematycznie się rozszerza.
Najbardziej pożądanymi klientami są najzamożniejsi. Prawie połowa (40%) ogólnej światowej sprzedaży leków przypada na USA, jedna trzecia (ok. 30%) na Europę, pozostała część na resztę świata. Nie znaczy to oczywiście, że firmy farmaceutyczne gardzą zyskami z biednego Południa. Niemiecka organizacja społeczna BUKO, zajmująca się między innymi monitoringiem przemysłu farmaceutycznego, sporządziła raport o lekach niemieckich koncernów farmaceutycznych sprzedawanych w krajach biednych. Grono uznanych specjalistów przebadało 2500 rodzajów leków sprzedawanych przez niemieckie koncerny w krajach Ameryki Południowej i Afryki. Okazało się, że według kryteriów kliniczno-farmakologicznych 1000 z nich można zaliczyć do irracjonalnych, czyli takich, które nie leczą, w tym niektóre mogą być wręcz szkodliwe, a inne zostały wycofane ze sprzedaży w Niemczech. Wśród negatywnie ocenionych leków połowa to kombinacje różnych substancji czynnych. I tak np. na 80 przebadanych preparatów witaminowych 70 oceniono negatywnie głównie z powodu nieodpowiednich kombinacji substancji czynnych. Jednocześnie oferta tych samych firm, które sprzedają biednym krajom nic nie warte leki, jest zadziwiająco skąpa, jeśli chodzi o naprawdę potrzebne środki na malarię i inne nie występujące w bogatych krajach choroby.
Efekty prywatyzacji oraz rosnących wpływów korporacji farmaceutycznych na regulacje w zakresie produkcji i handlu lekami świadczą dobitnie o niebezpieczeństwach prywatyzacji służby zdrowia w ogóle, pokazują, że realnie oznacza ona prywatyzację zysków oraz proporcjonalne uspołecznienie kosztów.
Teresa Święćkowska
Artykuł pochodzi z 65. numeru kwartalnika "Bez Dogmatu".