Całość skandalu na Uniwersytecie została utrwalona przez niezależną telewizję Copyleft, opisana na lewicowych portalach internetowych i zrelacjonowana w "Faktach i Mitach", oraz, co warto odnotować, w stołecznym dodatku konkurencyjnej "Gazety Wyborczej". "Dziennik" poszedł w zaparte, sugerując nazajutrz napaść Ikonowicza na prowadzącego debatę czy chęć pobicia Podhoretza! Pragnę podkreślić, że na filmie jest udokumentowane nasze obrzydliwie pacyfistyczne zachowanie. Ze swej strony deklaruję, że gdybym chciał komuś zrobić fizyczną krzywdę, to bym to zrobił, gdyż Radosław Sikorski jak i Maciej Nowicki w sposób oczywisty należą do niższej kategorii … wagowej.
Szokujące wydarzenia na Uniwersytecie nie stały się tematem publicznej debaty w kluczowych mediach elektronicznych i w wysokonakładowej prasie. Ani naruszenie autonomii uczelni, użycie przemocy, wydawanie komend Straży Uniwersyteckiej przez redaktora "Dziennika" i szefa MON, ani tchórzliwe natrząsanie się z oponentów, którym odbiera się możliwość riposty, żenujące komentarze tegoż ministra w stosunku do młodzieńca, który pierwszy raz w życiu widział coś takiego i któremu łamał się głos ("tego to do Tworek!"), wszystko to w obecności głupkowato, pardon, nieadekwatnie uśmiechniętego Rzecznika Praw Obywatelskich, nie było wystarczająco ważne, by się tym zajmować.
Powrócił do sprawy tygodnik "NIE" opisując sprawę nie jako spór polityczny czy konflikt idei, ale jako zadymę Ikonowicza, moją i Nowej Lewicy, konkludując, iż Ikonowicz sam się wcześniej zmarginalizował i wyrzucił, a Straż Uniwersytecka tylko to przypieczętowała. Otóż pragnę tygodnik "NIE" oraz wszystkie środowiska SLD-owskie i satelickie, z powodu nieobecności w kraju Ikonowicza poinformować, że rzecz ma się dokładnie odwrotnie. To właśnie my, nieliczne organizacje radykalnej lewicy od wielu lat toczymy nieustannie bez wahania walkę z wasalnym wobec USA kierunkiem polityki zagranicznej RP. Zawsze byliśmy przeciw polskiej agresji na Irak pod jankeską komendą, przeciwko misji w Afganistanie, teraz przeciwko tzw. tarczy antyrakietowej. Wy, pod wodzą Kwaśniewskiego i Millera opluliście ponad dwuwiekową tradycję walki o wolność waszą i naszą, wysyłając polskich żołnierzy jako najemników po iracką ropę dla amerykańskich korporacji. Teraz zmienił się układ władzy, ale nie skłoniło to was do ciekawszych przemyśleń, zostaliście tylko zadnią strażą amerykańskiego imperializmu w Polsce. Zgięci w lokajskim ukłonie widzicie tylko swoje sznurowadła i rzucane wam w pańskim geście ćwierćdolarówki. Na więcej was nie cenią, o czym dowodnie świadczy międzynarodowa kariera Kwaśniewskiego. Wnikający z pokłonnej pozycji ograniczony horyzont chroni was przed możliwością ujrzenia prawdy, zobaczenia tego, że to my, Nowa Lewica, Pracownicza Demokracja, Czerwony Kolektyw-Lewicowa Alternatywa, Inicjatywa "Stop Wojnie", KPP, PPS, RACJA PL, PPP, MS i inne organizacje pozaparlamentarne bronią honoru Polski i polskiej lewicy, a wy, gdzieś tam na marginesie, nucicie sobie dla pocieszenia starą piosenkę "Ruszymy z posad bryłę świata, a z posad nas nie ruszy nikt!"
Jednak najbardziej manipulancki okazał się 7 lutego Grzegorz Miecugow w "Szkle kontaktowym". Pokazał fragment naszego filmu, mówiąc, że na UW odbyła się dyskusja, z której wyrzucono Ikonowicza, siwego pana (Andrzeja Żebrowskiego) i młodzieńca. Ani słowa o tym, co to była za dyskusja, jaki jej temat, kto kogo wyrzucał na czyje polecenie, ani słowa potępienia, refleksji, że nie tak powinna wyglądać akademicka debata. Więcej, Miecugow stwierdził, że Ikonowicza wyrzucono słusznie, bo chciał skorzystać z mikrofonu, a tamci dwaj byli spokojni i po mikrofon nie sięgali! Żadnych mdłych humanistycznych przesądów, że gdy kogoś biją, to powinno się być po stronie bitych, upokarzanych, wyszydzanych, przeciw przemocy, za siłą argumentów, nie argumentem siły. Wedle pałkarskiej filozofii Miecugowa, szczycącego się ukończeniem Uniwersytetu Jagiellońskiego, debata akademicka nie polega na wymianie myśli, ale na pilnowaniu mikrofonu. Redaktor Miecugow, wraz z wtórującym mu humorystą Jachimkiem, niewiele mają do wymiany.
Podsumowując ogłaszamy, że nie ustaniemy w egzekwowaniu naszych praw do zabierania publicznie głosu. Redakcja "Dziennika" zapewne będzie bronić swojej wizji debaty, a na kolejne "otwarte dyskusje" zapraszani będą jedynie osobnicy posiadający jednocześnie rekomendację terenowej komórki PiS, zaświadczenie z parafii od zlustrowanego księdza i certyfikat dopuszczenia do tajemnicy państwowej z ABW. Ten nieliczny kierdel gromadzić się będzie wokół redaktora Macieja Nowickiego, gdzieś między windą a ubikacją w redakcji "Dziennika". Wtedy im odpuścimy.
Redaktor Grzegorz Miecugow osiągnie sukces, przechodząc na trwale do nauki polskiej zarówno jako pomoc naukowa – jak nie należy mieszać (dez)informacji z komentarzem, a także jako miernik nierzetelności dziennikarskiej – jeden miecugow.
Zbigniew Partyka
Autor jest Sekretarzem Programowym Nowej Lewicy.