P. Szumlewicz: Elastyczność - szansa czy zagrożenie?
[2007-03-01 18:14:04]
W Polsce pojęcie elastyczności przywołuje się często i bez jakiegokolwiek dystansu. W opinii wielu ekonomistów stosunki pracy w naszym kraju są sztywne i mocno ograniczają swobodę pracodawców w zakresie zatrudniania i zwalniania pracowników. Polska stanowi rzekomo przykład państwa o olbrzymiej ilości regulacji, w którym pracownicy mają aż nazbyt bezpieczną i stabilną sytuację. Pogląd ten nie wytrzymuje próby faktów. Wbrew rozpowszechnionym opiniom, polski rynek pracy jest bardzo elastyczny, a gospodarkę charakteryzuje duża ruchliwość zatrudnionych. Średni roczny poziom zwalnianych i zatrudnianych na nowo w ostatnich 15 latach wynosił ponad 40% ogółu pracujących,1 a w rekordowym roku 1999 sięgnął blisko 50%. Jest to wskaźnik o wiele wyższy niż w większości krajów Unii Europejskiej. Analiza sytuacji na polskim rynku pracy podważa tezę, że jego uelastycznienie prowadzi do spadku bezrobocia i przyspieszenia wzrostu PKB. W latach 1998-2002 rynek pracy był bardziej elastyczny niż w latach 1994-1997, a jednak bezrobocie rosło, podczas gdy wcześniej spadało. Zwalnianie pracowników było łatwiejsze w drugim okresie, co zgodnie z teorią neoliberalną powinno ułatwiać przyjmowanie do pracy. Tak się jednak nie stało. W pierwszym okresie przyjęto o 1,1 miliona więcej pracowników niż zwolniono, w drugim zwolnienia przewyższały o 1,2 miliona liczbę przyjęć do pracy. Przeczy to tezie, że im łatwiej pracodawca może zwolnić pracownika, tym chętniej będzie go zatrudniał. W dodatku od początku lat dziewięćdziesiątych zmieniają się proporcje i typy wypowiedzenia umowy o pracę. Spada udział wypowiedzeń stosunku pracy przez pracowników, a rośnie odsetek wypowiedzeń przez pracodawcę. W roku 1992 aż 51% wszystkich zwolnień nastąpiło z wyboru pracownika, a o 49% zadecydowali pracodawcy. W roku 2002 doszło do wyraźnego odwrócenia tej relacji, bo już 75% wszystkich zwolnień było skutkiem decyzji pracodawców, a tylko 25% - pracowników. Innymi słowy polski rynek pracy stał się rynkiem pracodawcy: to on decyduje o stanie zatrudnienia i ma dużą swobodę w zwalnianiu pracowników. Państwo nie interweniuje nawet wtedy, gdy pracodawcy łamią prawo. Związki zawodowe są coraz słabsze, a w ostatnich miesiącach mnożą się przypadki zwolnień związkowców za opór przeciwko antypracowniczej polityce przedsiębiorstw. O wzroście elastyczności polskiego rynku pracy świadczy też szybki wzrost ilości pracowników zatrudnianych na czas określony. W 1998 roku tylko 9% pracowników najemnych miało umowy na czas określony (około miliona), a w połowie roku 2004 takich pracowników było już 24% (blisko 2,5 miliona), czyli prawie najwięcej w UE. Podobny poziom osiągnęła tylko Hiszpania. W latach 1998-2003 liczba osób zatrudnionych na czas określony wzrosła o 1,1 miliona, co nie zapobiegło jednak łącznemu zmniejszeniu się zatrudnienia o 1,3 miliona ludzi. Czy uelastycznianie rynku pracy musi prowadzić do regresu socjalnego i pogarszania się sytuacji pracowników? Porównawcze dane na temat sytuacji w krajach UE nie są jednoznaczne. W Polsce uelastycznieniu rynku pracy towarzyszyły pogarszanie się wskaźników socjalnych, wzrost bezrobocia, bardzo powolny wzrost płacy minimalnej (mimo względnie szybkiego wzrostu gospodarczego) i spadek uzwiązkowienia, które dziś przekracza nieco 10%. Doświadczenia innych krajów nie potwierdzają jednak tezy, że elastyczności zawsze towarzyszy regres socjalny i wzrost bezrobocia. W roku 2000 Bank Światowy przedstawił ranking, w którym uporządkował kraje ze względu na stopień ustawowej ochrony zatrudnienia. Pierwsze lokaty (najmniejsza ochrona) zajęły państwa anglosaskie (na czele z USA), znane z liberalnych rynków pracy. Kolejne pozycje mogą już jednak zaskakiwać. Wysoko znalazła się bowiem także egalitarna i mająca rozbudowaną sferę socjalną Dania (7 miejsce) oraz Finlandia (11 pozycja). Polska zajęła 9 miejsce, a na przeciwległym krańcu znalazły się Portugalia, Słowenia, Włochy i Hiszpania, czyli kraje, w których kodeksowa ochrona pracy jest bardzo silna, za to związki zawodowe są relatywnie słabe i brak globalnej socjalnej polityki państwa. Zaskakiwać też może klasyfikacja państw rozwiniętych według odsetka pracowników zatrudnionych na czas określony i w niepełnym wymiarze. Zgodnie z danymi Eurostatu na rok 2003 13% unijnych pracowników miało podpisane umowy na czas określony, z czego najwięcej w Hiszpanii - 30,6%, Portugalii - 20,6%, Polsce - 19,4% i Finlandii - 16,3%. Najmniej pracowników zatrudnionych na czas określony było w Estonii - 2,5%, w Luksemburgu - 3,2%, na Malcie - 3,6% i na Słowacji - 4,9%. Według raportu OECD w roku 2005 wśród jej europejskich członków najwięcej pracowników zatrudnianych w niepełnym wymiarze było w Holandii - 35,7%, Wielkiej Brytanii - 23,6%, w Niemczech - 21,8%, Irlandii - 18,6%, najmniej natomiast na Słowacji - 2,6%, na Węgrzech - 3,2%, w Czechach - 3,3% i w Grecji - 6,1%. Polska znalazła się blisko środka skali - 11,7% (w USA 12,8%). W obydwu rankingach stosunkowo wysoko znalazły się egalitarne kraje skandynawskie z silnymi związkami zawodowymi i bardzo wysokimi płacami, nisko plasowały się za to kraje zasadniczo neoliberalne, jak na przykład Estonia czy Grecja. Dobrym przykładem rozwiniętego państwa socjalnego o elastycznym rynku pracy jest Dania, gdzie elastycznemu rynkowi pracy towarzyszy wysoki poziom zatrudnienia, stabilny wzrost płac i dobrobyt socjalny. Dania ma najniższe bezrobocie w UE (obecnie 3,3%), wysoki poziom uzwiązkowienia (około 90%), wysokie płace i niski poziom rozwarstwienia dochodowego. Z drugiej strony w Danii rocznie około 30% zatrudnionych zmienia miejsce pracy, a duży odsetek pracowników jest zatrudnionych na czas określony (18% i od kilku lat rośnie). Duński rynek pracy wydaje się więc podobnie elastyczny jak polski, jednak sytuacja pracowników jest nieporównywalnie lepsza. W modelu duńskim elastyczność i bezpieczeństwo socjalne wcale się nie wykluczają. Jedną z głównych zasad duńskiego rynku pracy jest “pewność zatrudnienia zamiast pewności miejsca pracy”. Wprawdzie pracownikowi w każdej chwili grozi zwolnienie, ale jeśli już do niego dojdzie, bezrobotny ma środki umożliwiające zaspokojenie podstawowych potrzeb i szybkie znalezienie nowej pracy. Państwo prowadzi aktywną politykę na rynku pracy i doskonali zawodowo pracowników, zarówno nisko, jak i wysoko wykwalifikowanych. Dania ma najwyższe w Europie wydatki publiczne na politykę rynku pracy: w 2003 roku wyniosły one 4,4% PKB. Poza tym duży wpływ na rynek pracy mają związki zawodowe - bez ich zgody nie można dokonywać żadnych istotnych zmian w polityce społeczno-ekonomicznej państwa. Elastyczność rynku pracy jest więc kompensowana przez silną pozycję reprezentacji pracowniczej i wpływ państwa, które tworzy gęstą sieć świadczeń i zabezpieczeń, aby każdy miał pracę i gwarancje względnego dobrobytu. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych OECD przeprowadziło badania, które miały pokazać, jak w krajach rozwiniętych postrzega się brak stabilności zatrudnienia. Okazało się, że najwyższy wskaźnik stabilności ma Dania, chociaż już wtedy w wielu państwach OECD rynek pracy był znacznie mniej elastyczny od duńskiego. Mimo elastycznego rynku duńscy pracownicy nie bali się utraty pracy. Czy płynie stąd wniosek, że procesy uelastyczniania rynku pracy są neutralne z perspektywy interesów pracowniczych? Wydaje się, że sprawa jest bardziej złożona. Elastyczność zatrudnienia stanowi część projektu neoliberalnego, lecz jej negatywne skutki może neutralizować rozwinięta polityka socjalna i silna pozycja związków zawodowych. Nie ulega wątpliwości, że łatwiejsze zwolnienia i przekonanie, że pracownicy mogą często zmieniać prace, pogarsza ich sytuację. Większość pracowników pragnie stabilnego, bezpiecznego zatrudnienia. Z drugiej strony powszechne, wysokie zasiłki dla bezrobotnych, ubezpieczenia od bezrobocia zarządzane przez związki zawodowe, bezpłatne kursy doszkalające i zmieniające kwalifikacje - wszystko to sprawia, że pracownicy, nawet gdy tracą pracę, nie mają poczucia społecznej i ekonomicznej degradacji, skoro mogą być pewni, że prędko znajdą nową, przyzwoitą posadę (w Danii długoterminowe bezrobocie praktycznie nie istnieje, a płaca minimalna jest bardzo wysoka). Innymi słowy państwo i związki zawodowe biorą na siebie znaczną część negatywnych konsekwencji procesów uelastycznienia. Nie zmienia to jednak faktu, że dążenie do elastyczności jest elementem projektu neoliberalnego, który zmierza do wzmocnienia pracodawców kosztem pracowników. Zabiera się im pewność zatrudnienia i bezpieczeństwo socjalne, aby potem przywrócić je dzięki interwencji państwa. Pracodawcy w tym procesie nie ponoszą żadnych kosztów, a ich siła rośnie. Wielu ekonomistów twierdzi, że uelastycznienie rynku pracy wynika bezpośrednio ze zmian we współczesnej gospodarce i pozwoli na wzrost wydajności, konkurencyjności oraz spadek bezrobocia. Jest to pogląd nie poparty faktami. Dobrym kontrprzykładem jest tu Polska - kraj z elastycznym rynkiem pracy, ale mało konkurencyjny i w dodatku z najwyższym bezrobociem w UE. Pozytywnym punktem odniesienia może być natomiast Szwecja, gdzie istnieje wiele rozwiązań zbliżonych do duńskich, jednak ochrona zatrudnienia jest znacznie większa. Dlatego w rankingu OECD, w którym Dania zajęła 7 pozycję, Szwecja znalazła się dopiero na 19 miejscu. A przecież od wielu lat Szwecja znajduje się na czele w rankingach konkurencyjności i stopnia rozwoju technologicznego, ma wysoki wzrost gospodarczy (4,7%) i niskie bezrobocie (ok. 5%, długoterminowe prawie nie istnieje). Elastyczność nie jest zatem warunkiem koniecznym rozwoju społeczno-ekonomicznego. Jeśli państwo nie wspiera pracowników, ale pracodawców i jednocześnie nie daje pracownikom żadnej rekompensaty, konsekwencje elastyczności mogą być fatalne. Debata o uelastycznianiu rynku pracy miałaby ewentualny sens dopiero wtedy, gdyby pracownicy zdobyli silną pozycję w komisji trójstronnej, a państwo gwarantowałoby im pewność zatrudnienia i zaspokojenie podstawowych potrzeb. W obecnej sytuacji nacisk na dalsze uelastycznianie i tak już elastycznego polskiego rynku pracy stanowi zamach na podstawowe prawa pracownicze i trzeba mu się zdecydowanie przeciwstawiać. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
23 listopada:
1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".
1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.
1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.
1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.
1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.
1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.
1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.
1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.
2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.
?