Ciszewski: Jak wymarła postępowa inteligencja

[2007-03-12 17:29:20]

Duża część polskiej radykalnej lewicy zastanawia się nad przyczynami słabości i de facto wtórności rodzimego ruchu. Mało kto zauważa jednak jedną z najważniejszych przyczyn tego kryzysu. W Polsce mamy do czynienia z niemal całkowitym zanikiem bardzo istotnej dla ruchów społecznych grupy społecznej -- niezależnie myślącej inteligencji. Ci którzy mienią się inteligentami w rzeczywistości stali się co najwyżej zdolnymi manipulatorami lub odtwórcami.

Zakochani w sobie

W całej Europie uniwersytety są kuźnią postępowych ruchów i niezależnej myśli. Kwitnie na nich aktywność społeczna a debaty miedzy przedstawicielami różnych ideologii są na porządku dziennym. Nie trudno też o naukowców dostarczających krytycznej analizy systemu, czy w innych przypadkach, gdy nie chcą wykraczać poza jego ramy, po prostu użytecznych w działalności społecznej badań, do których można sie odwoływać.

Sama liczba badań na przykład nad wpływem wykluczenia społecznego i biedy na sytuację społeczną czy postawami ludzi biednych, prowadzonych w Europie Zachodniej daje pojęcie jak poważnie traktowane są tego typu zagadnienia.

Niestety w Polsce o roli jaką powinny pełnić uniwersytety najwyraźniej zapomniano. Jeśli chodzi o kierunki humanistyczne, są one dziś głównie przechowalniami miernot z tytułami naukowymi oraz ludzi pod każdym względem mdłych i przeciętnych. Polski profesor to w wielu przypadkach osoba zakochana w sobie z wzajemnością. System akademicki utwierdził w nim przekonanie że sam tytuł wystarczy do uznania się za elitę oraz poczucie wszechwiedzy. Jak wiadomo aby się nie pomylić najlepiej nic nie robić. Uczelnie są wiec pełne wykładowców, którzy po prostu są. Od lat uczą dokładnie tego samego, powtarzając formułki z kilku książek lub tworząc popyt na podręczniki, które sami napisali. Poziom ich publikacji jest w wielu przypadkach wprost żenujący. Dochodzi do wręcz komicznych sytuacji jak ta gdy podręcznikowi napisanemu przez profesora Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego przyjrzeli się dziennikarze i znaleźli w nim kilkadziesiąt błędów oraz cytatów wyjętych niemal z Monty Pythona.

Trudno oczekiwać aby w takich warunkach kształcono niezależnie myślących ludzi. Studenci są więc w dużej mierze wzorem wykładowców także zakochani w sobie z wzajemnością uważając się za elitę wokół której wszyscy powinni skakać. Jeśli przyjrzeć się ich poglądom, o ile w ogóle takowe posiadają, to w ogromnej większości są one kalką z kilku najpopularniejszych tytułów prasowych, w dodatku bardzo powierzchowną, ograniczającą się do kilku wytartych sloganów o "gospodarce rynkowej", "demokracji", "przedsiębiorczości" itp. Wszelka działalność jest przez tych ludzi traktowana natomiast jako jedynie sposób dla robienia kariery. Nie dziwią więc wolty młodych "inteligentów" miedzy PiSem, PO, SLD i innymi partiami, koniecznie mającymi dostęp do stołków.

Zawsze z prądem

Kolejną cechą polskiej "inteligencji" jest podążanie zawsze z prądem. Na palcach można policzyć tych, którzy są na tyle odważni, aby wypowiadać niewygodne tezy. Tak więc niemal od początku transformacji ekonomiści niemal za bożka przyjęli neoliberalne dogmaty o "niewidzialnej ręce" rynku, konieczności obniżania podatków, deregulacji gospodarki itp. Czyżby nagle wraz ze zmianami zmieniły się ich poglądy? Nie, wiedzieli po prostu że dzieki temu zdobędą sponsorów. Wielu z nich już w czasach PRLu dawało pokaz koniunkturalizmu. Sztandarowym przykładem jest ikona współczesnych polskich ekonomistów -- Leszek Balcerowicz. Pod koniec lat 70 ten obecny neoliberał był członkiem zespołu ekonomistów pracującego nad reformowaniem realnego "socjalizmu". Wykładał również w Instytucie Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu. W czasach premiera Rakowskiego, gdy władza zaczęła przejawiać neoliberalne ciągoty stał się natomiast neoliberałem, czego skutki odczuwamy do dziś. Podownych nawróceń było wiecej. Jan Winiecki, profesor SGH i wszechwiedzący

publicysta tygodnika neoliberalnej ekstremy - "Wprost" za czasów PRL pisywał przecież artykuły wykazujące zalety realnego "socjalizmu" i robił karierę w PZPR. Obecnie próbuje natomiast wbrew statystykom udowadniać, że Polacy wcale nie pracują najdłużej w Unii Europejskiej, ponieważ statystyki przeczą tezom jego chlebodawców z "Wprost".

Profesor UW Paweł Śpiewak, który w roku 1977 napisał książkę o ideach włoskiego marksisty Antonio Gramsciego, obecnie zajmuje sie krzewieniem myśli liberalnej i konserwatywnej. Jest również parlamentarzystą i jednym z czołowych polityków neoliberalnej Platformy Obywatelskiej. Podobne przykłady płynięcia zawsze z prądem można by mnożyć w nieskończoność. Prawdę mówiąc z takiej inteligencji jak obecna polska mogłaby być zachwycona niemal każda dyktatura. Ludzie z tytułami naukowymi kierują się bowiem często nie ideami, ale raczej chęcią zysku i robienia kariery. Obecnie taką możliwość daje im popieranie neoliberalnego konsensusu i niejako tworzenie wrażenia że nie ma dla niego realnej alternatywy. Co najciekawsze w krajach zachodnich, skąd przybyły idee neoliberalizmu są one coraz częściej podważane w środowiskach akademickich. Wciąż hołubiony w Polsce Francis Fukuyama stał się niemal obiektem kpin za tezę o "końcu historii", która okazała się jednym z największych absurdów naukowych. Chilijski przykład klapy ekonomii w wydaniu Miltona Friedmana i załamania się prywatnych funduszy emerytalnych w tym kraju jest obecnie obiektem analiz wielu ekonomistów. Bierność polskich środowisk naukowych sprawiła, że obecnie w Polsce borykamy sie w sferze emerytur z wieloma problemami które w Chile występowały już przed wzorowanymi na tamtym systemie reformami rządu Jerzego Buzka.

Dziś kontrolę nad większością polskiej nauki sprawują jednak grantodawcy. Są to neoliberalne fundacje takie jak Fundacja Stefana Batorego lub think-tanki takie jak BCC. Płacą one i wymagają aby propagowana przez nie wizja uzyskiwała naukowe podłoże. Przypomina to anegdotkę o królu Anglii Henryku VIII, który chcąc unieważnić swoje małżeństwo z Katarzyną Aragońską wysłał do uczonych prawników listy z pytaniem czy jest to możliwe i na jakich podstawach, nie zapominając o dorzuceniu pewnej sumy za tą ekspertyzę. Wszyscy adresaci oczywiście przysłali korzystne dla króla wyjaśnienia. Tylko jeden napisał, że z całą pewnością ma on rację i można unieważnić małżeństwo, ale prosi o ponowne przysłanie opisu sprawy, bo go zgubił i nie mógł napisać uzasadnienia swojej odpowiedzi.

Taka postawa "inteligencji" dotyczy także wielu "autorytetów", które wiedzą że aby pozostać na szczycie i utrzymać sławę muszą propagować jedynie słuszną linię. Do autorytetów mogą się bowiem zaliczać np. jedynie ci, którzy nie godzą w sojusze z wielkim bratem zza oceanu i tak jak Bronisław Geremek, czy Władysław Bartoszewski płaszczą się przed nim przy każdej okazji.

Oczywiście płynięcie z prądem wiąże się też z wieloma innymi konsekwencjami. Naukowcy bardzo rzadko poruszają tematy, które nie przynoszą rozgłosu, ani pieniędzy. Bardzo wybiórcze są na przykład badania na temat społecznych skutków biedy. Tylko w niektórych regionach, na przykład w województwie łódzkim, przeprowadzono analizy tego z czym wiąże się np. powstawanie jej skupisk. Oznacza to de facto, że nie znamy nawet przybliżonego zasięgu niektórych zjawisk. Podobnie przedstawia się sytuacja między innymi z analizą społecznych skutków reprywatyzacji, czy uelastyczniania form zatrudnienia. Wyniki mogłyby bowiem być bardzo niekorzystne dla rządzących i podważać "niepodważalne" tezy o rozwoju kraju.

Lewicowa inteligencja

W każdym kraju jest jednak grupa inteligentów, którzy mimo wszystko chcą być niezależni i postępowi. Grupa ta, pomimo że nieliczna, istnieje również w Polsce. Czasem zresztą pożyteczne dla ruchów społecznych mogą być nawet działania inteligencji nie określającej sie bynajmniej jako antysystemowa. Takim przykładem mogą być wszelkie badania nad zjawiskami społecznymi. Pożyteczne wydawały się na przykład z początku działania naukowców zajmujących się spółdzielniami socjalnymi, tworzonymi w celu pomocy osobom wykluczonym. Problem polega jednak na tym, że w Polsce spółdzielnie socjalne zdają się służyć głównie zarabiającym na ich badaniu dyżurnym ekspertom. Za państwowe pieniądze badają oni bowiem zjawisko które praktycznie nie istnieje. Ustawa o spółdzielniach socjalnych stawia bowiem takie wymagania, że skorzystać z niej mogą jedynie najbiedniejsi z biednych. Nie ma także żadnych konkretnych sposobów pomocy ze strony państwa, poza niewielkim wsparciem finansowym.

Nieliczne spółdzielnie socjalne w większości upadły wiec z braku funduszy. Obecnie w całym kraju działalność tych, które przetrwały może dotyczyć przy optymistycznych założeniach może dwóch tysięcy osób. Nie przeszkadza to oczywiście organizować konferencji naukowych dotyczących zjawiska, oraz badań na których dorabiają się oczywiście badacze. Zależy im na utrzymaniu fikcji, więc żaden z nich nie zakwestionuje nawet sensu wydawania pieniędzy na takie prace naukowe. Podobnie jest z badaniami nad różnorodnymi ruchami społecznymi w Polsce, które wprawdzie istnieją w stanie szczątkowym, ale są wdzięcznym tematem dla wszelakich prac naukowych, prowadzonych dla pieniędzy, tytułu naukowego lub po prostu z przyczyn hobbystycznych. Znamienny jest fakt że działania analizatorów nie prowadzą do żadnych odkrywczych wniosków. Są bezużyteczne dla samych ruchów, bo zwykle jedynie opisują i to przeważnie bardzo pobieżnie, rzeczywistość zamiast przedstawiać kierunki jej zmiany.

Problem ten dotyczy także większości inteligencji utożsamiającej się z lewicą. Ludzie z tytułami doktorów, magistrów, czy bez tytułów, ale aspirujący do bycia komentatorami rzeczywistości i osobami opiniotwórczymi, także nie umieją zająć się praktycznymi badaniami.

Brakuje podstawowych analiz dotyczących zjawisk społecznych, a jednocześnie lewicowa inteligencja zajmuje się propagowaniem zachodnich kalek myślowych. Rzadko kiedy zajmuje sie sytuacją panującą tu i teraz, woli na przykład debaty o Ameryce Południowej. Nie umie przy tym zazwyczaj nawet pokazać dobrych wzorców i czego moglibyśmy uczyć się od tamtejszych ruchów. Zamiast analizy budżetu partycypacyjnego mamy więc peany na cześć latynoamerykańskiej guerilli - tematu ciekawego, ale raczej dla "rewolucyjnych" hobbystów niż prawdziwych działaczy chcących dotrzeć do społeczeństwa.

Wielu lewicowych inteligentów jest również przesiąkniętych ogólną pogonią za grantami. Stąd wszelkie spory o "hegemoniczne dyskursy" czy "heteronormatywność", terminy na których nie da się budować żadnego społecznego oporu wobec systemu, ponieważ nawet dla wielu ludzi z wyższym wykształceniem są absolutnie nieczytelne. Jest to zapewne trudne do zrozumienia, ale bycie lewicowym inteligentem zobowiązuje jednak do zajmowania sie tematami bardziej przyziemnymi i bliskimi zwykłemu człowiekowi. Hobby jest często rzeczą pożyteczną, ale niezwiązaną z działaniem społecznym czy politycznym. Należy miec na uwadze fakt, że neoliberalne think-tanki wykorzystują swoje pieniądze nie na gdybanie o teoretycznych modelach, ale tworzenie realnego neoliberalnego konsensusu i to alternatywy wobec niego powinna budowac lewica, stroniąc od bezproduktywnych tematów, tym bardziej że przeciwnik dysponuje ogromną przewagą i każdy naukowiec, komentator czy w ogóle lewicowy inteligent jest potrzebny w bieżącej walce. Ludzie zajmujący sie tematami hobbystycznymi, egzystujący jedynie w uniwersyteckim gettcie, są w tej sytuacji wręcz szkodliwi.

Piotr Ciszewski


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku