Jaszczuk: Powrót zimnej wojny

[2007-09-13 11:24:58]

Agresywna polityka władz amerykańskich paradoksalnie sprzyja wzmocnieniu Rosji. Bo taka jest logika powracającej zimnej wojny.

Terminu "zimna wojna" po raz pierwszy publicznie użył w kwietniu 1947 r. amerykański polityk Baruch. W tym samym roku znany opiniotwórczy publicysta Walter Lippman opublikował książkę pod takim właśnie tytułem - "Cold War". I od tego momentu "zimna wojna" stała się powszechnie używanym i powszechnie znanym określeniem stosunków między dwoma supermocarstwami - Stanami Zjednoczonymi i Związkiem Radzieckim. Sama idea zimnowojennej rywalizacji ma jednak swój początek w mowie wygłoszonej przez brytyjskiego premiera Winstona Churchilla w 1946 r. w amerykańskim mieście Fulton. Wówczas to Churchill wezwał do podjęcia przez Wielką Brytanię i USA wspólnych działań przeciwko ZSRR.

Gdy zmienił się układ sił

Jakie były przyczyny takiej właśnie polityki? Po II wojnie światowej w istotny sposób zmienił się światowy układ geopolityczny. Związek Radziecki nie był już osamotnioną socjalistyczną enklawą w kapitalistycznym otoczeniu. W Europie powstało kilka państw o ustroju określanym wówczas jako "demokracja ludowa". Było to rezultatem nie tylko układów jałtańskich, lecz także - jak w przypadku Jugosławii i Albanii - wyzwolenia tych krajów przez partyzantkę komunistyczną. W tym czasie w Chinach ostateczne zwycięstwo odniosły kierowane przez komunistów siły rewolucyjne. Lewica wygrała w północnych częściach Korei i Wietnamu. Ponadto spod brytyjskiej kolonialnej dominacji wyzwoliły się Indie, przyjmując coraz bardziej antyimperialistyczny kurs w polityce zagranicznej. Następują również zmiany w układzie sił politycznych w samej Europie Zachodniej. Coraz większą popularność wśród wyborców zyskały partie komunistyczne - zwłaszcza we Francji, Włoszech i Belgii. W Grecji, po zbrojnym przywróceniu przez Wielką Brytanię monarchii oraz likwidacji lewicowego oporu antyfaszystowskiego, wybuchło powstanie kierowane przez ludową, powiązaną z komunistami, partyzantkę. Taki rozwój wydarzeń zwiastował wyraźnie antykapitalistyczną tendencję stanowiącą zagrożenie dla stanu posiadania światowego kapitału.

Upaństwowienie przemysłu, wydobycia surowców, reformy rolne - wszystko to stanowiło nieprzekraczalną barierę dla penetracji przez kapitał tych krajów, w których wprowadzono nowy ustrój. O ile kapitał musiał z konieczności pogodzić się z utratą określonych obszarów potencjalnej eksploatacji, o tyle perspektywa rozszerzania się sfery niezależnej od jego panowania stanowiła dlań perspektywę na tyle zatrważającą, że musiał sięgnąć również po militarne środki powstrzymania procesu wyzwalania się kolejnych obszarów świata spod jego dominacji.

W tym celu wymyślono zimną wojnę. Do tego było jeszcze potrzebne propagandowe uzasadnienie. Dlatego też posłużono się straszakiem "radzieckiego zagrożenia" i utworzono Organizację Traktatu Północnoatlantyckiego (NATO) jako "paktu obronnego" - sześć lat wcześniej od powstania Układu Warszawskiego, przed którym NATO miało się bronić. Argumentacja taka pozbawiona była jakiejkolwiek logiki. ZSRR akceptował bowiem korzystny dla siebie ład jałtański i nie dawał żadnych powodów do podejrzewania go o zamiar ataku militarnego przeciwko innym państwom. Dowodem na to był choćby brak zaangażowania się w wojnę koreańską. Należy też pamiętać o tym, że Związek Radziecki poniósł bardzo poważne straty wojenne, a w społeczeństwie niezwykle silne były nastroje antywojenne i pragnienie pokoju po wyniszczającej wojnie. Warto też zwrócić uwagę na to, że w owym czasie Stalin uważał - błędnie, jak się okazało - że sprzeczności interesów oraz rywalizacja o strefy wpływów doprowadzą do konfliktów zbrojnych pomiędzy czołowymi państwami świata zachodniego.

Zimna wojna trwała praktycznie przez ponad 50 lat, aż do momentu rozwiązania Układu Warszawskiego. Trwała z różnym natężeniem, przetykana okresami odprężenia. Osłabienie napięcia w stosunkach między obydwoma supermocarstwami było z reguły - poza kryzysem kubańskim, który postawił świat na pograniczu konfliktu nuklearnego - efektem polityki Związku Radzieckiego, który nie był zainteresowany w kontynuowaniu kosztownego wyścigu zbrojeń. Pierwszym symptomem była konferencja genewska czterech mocarstw w 1955 r., a więc już po śmierci Stalina i zmianie radzieckiej ekipy rządzącej. Kolejnym wyraźnym przejawem odprężenia było podpisanie między ZSRR i USA układu o ograniczeniu zbrojeń strategicznych SALT. Z kolei największy wydźwięk propagandowy miał wspólny radziecko-amerykański lot kosmiczny Sojuz-Apollo.

Ponowne nasilenie się tendencji zimnowojennych nastąpiło w okresie prezydentury Ronalda Reagana, który w odniesieniu do ZSRR użył określenia "imperium zła", a jak wiadomo ze złem się nie negocjuje, zło należy zwalczać. To za kadencji Reagana ogłoszono program zbrojeń w kosmosie, znany jako "wojny gwiezdne". Każda, podejmowana przez jedno z supermocarstw, nowa inicjatywa zbrojeniowa wymuszała podejmowanie podobnych działań przez mocarstwo konkurencyjne. Taki też był cel wojen gwiezdnych, mieszczących się w strategii ekonomicznego osłabiania konkurenta poprzez wymuszanie wydatków na zbrojenia. W przypadku zimnej wojny nie od rzeczy będzie także uzmysłowienie sobie roli powiązanych z amerykańskim establishmentem koncernów zbrojeniowych, dla których wyścig zbrojeń stanowił rację bytu.

Trzecia siła

Zimna wojna była bezsensowna, podobnie jak każda inna wojna. Tym niemniej wytworzona w jej efekcie równowaga między dwiema potęgami dysponującymi bronią jądrową stwarzała sytuację stabilną w skali świata i stanowiła skuteczne zabezpieczenie przed rzeczywistą, bynajmniej nie zimną, wojną o wymiarze światowym czy europejskim. Powstały w okresie powojennym światowy układ geopolityczny nazywany był układem dwubiegunowym, co było stwierdzeniem w miarę poprawnym z militarnego punktu widzenia, lecz niezbyt precyzyjnym z punktu widzenia układu sił politycznych.

Oprócz skupionych wokół obu supermocarstw bloków sojuszniczych, z biegiem lat coraz większego znaczenia nabierał ruch państw niezaangażowanych, będący trzecim czynnikiem światowej równowagi. Ruch ten nie był politycznie jednolity, mając w swych szeregach zarówno sojuszników radzieckich (Kuba), jak i amerykańskich (Arabia Saudyjska). W ruchu tym widoczne były zarówno tendencje do zachowania równego dystansu wobec obu supermocarstw, jak też do politycznego zbliżenia z krajami socjalistycznymi. Jednak ze względu na fakt, iż ruch niezaangażowanych skupiał przede wszystkim kraje Trzeciego Świata, to poprzez forsowanie przez nie antykolonialnych i antyimperialistycznych postulatów równoprawnych stosunków gospodarczych między tzw. Północą a Południem, stał się obiektywnym sojusznikiem bloku państw socjalistycznych. Warto wspomnieć o tym dlatego, że w wyniku zimnowojennego zwycięstwa USA, nie tylko rozpadł się Związek Radziecki i europejski blok socjalistyczny, lecz także nastąpiło daleko idące osłabienie niewygodnego dla Stanów Zjednoczonych ruchu niezaangażowanych. Ruch ten nadal formalnie istnieje i odbywa cykliczne konferencje na szczycie, lecz jego wpływ na globalny układ sił jest już tak mało znaczący, że nie budzi już praktycznie żadnego zainteresowania.

Osłabienie tego ruchu przyniosło konkretne korzyści światowemu kapitałowi, który uzyskał znacznie łatwiejsze możliwości penetracji krajów rozwijających się, zwłaszcza tych najsłabiej rozwiniętych.

NATO coraz silniejsze

W momencie, gdy rozwiązany został Układ Warszawski, gdy przestał istnieć Związek Radziecki, a jego polityczny spadkobierca -Rosja - okazała się państwem zbyt słabym, aby dłużej odgrywać rolę światowego mocarstwa, wydawać by się mogło, że wraz z zakończeniem epoki dwustronnej politycznej, militarnej i ekonomicznej konfrontacji, do historii przejdzie również zimna wojna. Fakty były jednak inne. Likwidacja Układu Warszawskiego nie spowodowała naturalnej reakcji w postaci rozwiązania NATO. Wręcz przeciwnie, Pakt Północnoatlantycki umacniał się i rozszerzał - również o byłych sojuszników ZSRR i byłe republiki radzieckie. Zgodnie z oficjalnie deklarowaną amerykańską doktryną sformułowaną przez Jamesa A. Bakera, sekretarza stanu USA w okresie rządów Busha seniora, głównym zadaniem NATO miała być już nie obrona przed "atakiem ze Wschodu", lecz zapobieganie rozprzestrzenianiu się broni jądrowej, walka z terroryzmem oraz niekontrolowaną migracją. Wymienione cele doktrynalne miały stanowić usprawiedliwienie dla podejmowanych przez USA operacji militarnych na świecie, np. w Iraku, gdzie ponoć miała być broń masowego rażenia czy w Afganistanie, gdzie pełno jest niezłapanych do tej pory terrorystów z Bin Ladenem na czele.

Zimnowojenny kurs został natomiast zamrożony po upadku ZSRR, przejęciu władzy przez hołubionego przez Zachód Borysa Jelcyna, a także znacznym osłabieniu potencjału militarnego Rosji. Dopóki rosyjscy oficerowie wycofywali się z Polski czy NRD oraz zajmowali sie głównie handlem, będącym w ich dyspozycji, uzbrojeniem, dopóty USA nie musiały sobie zawracać głowy nową zimną wojną. Sytuacja uległa zmianie, gdy prezydentem Rosji został Władimir Putin. Człowiek wywodzący się z doskonale zorganizowanej służby wywiadowczej był, w odróżnieniu od swojego poprzednika - rozpijaczonego aparatczyka partyjnego - tym, w którym większość obywateli Rosji widziała nadzieję na odbudowę mocarstwowej pozycji swojego kraju. I taki też cel postawił sobie Putin. Nie wdając się w tym momencie w ocenę słuszności jego polityki wewnętrznej, należy stwierdzić, że pozycja Rosji na arenie międzynarodowej jest obecnie znacznie silniejsza niż za czasów Jelcyna, o czym świadczą również nerwowe reakcje polskich proamerykańskich rządów i polityków. Stany Zjednoczone uzmysłowiły sobie, że Rosja jest wciąż - nie tak już silnym, ale jednak - mocarstwem nuklearnym, a zatem z wojskowego punktu widzenia mocarstwem konkurencyjnym.

Czy zatem światu grozi powrót do zimnej wojny? Tak przynajmniej uważa rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow, który w artykule opublikowanym w amerykańskim dwumiesięczniku "Foreign Affairs" wzywa Stany Zjednoczone do wyrzeczenia się zimnej wojny oraz proponuje wypracowanie nowych mechanizmów regulacyjnych w trzybiegunowym - jak to określił - świecie USA-Rosja-UE. Przejawy powrotu do zimnej wojny rosyjski minister, i nie tylko on, widzi w amerykańskich planach rozmieszczania instalacji antyrakietowych na terenie Polski i Czech. Jego zdaniem, "jest to dowód na to, że Stany Zjednoczone podejmują wysiłki mające na celu trzymanie Rosji w ryzach". Zgodnie z jego argumentacją, "Rosja uznaje tę inicjatywę (tarczy antyrakietowej - przyp. red.) za strategiczne wyzwanie wymagające strategicznego odzewu". Inaczej mówiąc, Rosja zastrzega sobie prawo nakręcających spiralę zbrojeń kroków odwetowych, które wicepremier Rosji Siergiej Iwanow określa jako "odpowiedź asymetryczną i skuteczną". Takie podejście jest całkowicie zgodne z logiką narzuconej zimnowojennej konfrontacji. Warto w tym miejscu przypomnieć, że już w 1999 r. ówczesny deputowany do rosyjskiej Dumy, były stały przedstawiciel ZSRR w ONZ Wasilij Safrończuk przestrzegał, że w przypadku rozszerzenia NATO, Rosja umieści na Białorusi rakiety wyposażone w taktyczną broń jądrową. Dopóki nie została naruszona równowaga militarna między Rosją a NATO, dopóki na terenie Europy Wschodniej nie były instalowane amerykańskie bazy wojskowe, dopóty Rosja nie widziała potrzeby stosowania podobnych środków odwetowych. Obecnie jednak przestrogi byłego radzieckiego dyplomaty mają realne szanse realizacji. Tym bardziej, że Stany Zjednoczone odrzuciły rosyjską propozycję rozmieszczenia tarczy na terytorium Azerbejdżanu. Moskwa już ogłosiła, że może umieścić swoje rakiety w sąsiadującym z Polską obwodzie kaliningradzkim. "Na razie" wypowiedziała układ o broniach konwencjonalnych CFE określający limity ciężkiego uzbrojenia na obszarze od Atlantyku po Ural - mimo tego, że Rosja posiada niewykorzystane limity broni artyleryjskiej, czołgów, samolotów bojowych i śmigłowców. Przy okazji wspomniano, że USA już przed pięcioma laty wystąpiły z traktatu o obronie przeciwrakietowej, uzasadniając to mocno naciąganym zagrożeniem ze strony Korei Północnej. Jednocześnie rosyjskie autorytety wojskowe zapewniają, że Moskwa nie ma zamiaru zwiększenia ilości wojsk na swoich zachodnich granicach. Deklaracje te mają taki sam sens, jak amerykańskie zapewnienia o tym, że tarcza antyrakietowa nie jest skierowana przeciwko Rosji. Taka jest jednak konfrontacyjna logika zimnej wojny.

Rosjanie kontratakują

Może w tym momencie pojawić się pytanie, czy instalowanie w założeniu obronnych, a nie ofensywnych instalacji wojskowych może być uznane za forsowanie wyścigu zbrojeń. Według oficjalnej argumentacji Stanów Zjednoczonych oraz ich polskich i czeskich sojuszników, system tarczy antyrakietowej ma chronić USA przed atakiem, np. z Iranu. "Nie wiem, co będzie widać w Iranie, ale dobrze widać będzie terytorium Rosji do Uralu" - mówił Siergiej Iwanow odnosząc się do planów instalacji radaru na terenie Czech.

Zdaniem niektórych specjalistów nie jest możliwe instalowanie systemów typowo obronnych. "Nie może istnieć tarcza bez miecza, podobnie, jak twierdza bez armat" - twierdzi ekspert austriackiego Instytutu Polityki Międzynarodowej Heinz Gärtner - z tych właśnie powodów zawarto w 1972 r. układ o zakazie rakietowych systemów obronnych ABM. Wszystko jedno, czy budujemy system obronny czy ofensywny - obydwa stanowią kamień węgielny procesu zbrojeniowego.

Podobnego zdania jest czołowy teoretyk alterglobalizmu Noam Chomsky. "Wszyscy dobrze wiemy, że obrona przeciwrakietowa to broń pierwszego uderzenia" - twierdzi Chomsky. Jego zdaniem: "W istocie celem obrony przeciwrakietowej nie jest obrona Ameryki. Jest to instrument globalnego panowania. Obrona przeciwrakietowa ma na celu zachowanie zdolności Ameryki do utrzymywania swej władzy poza granicami kraju". "Dysponując takim systemem Stany Zjednoczone mogłyby zaatakować inne państwo, nie dając mu możliwości rakietowego odwetu. Dlatego też - jak twierdzi Chomsky - rozmieszczenie w Europie Wschodniej systemu obrony antyrakietowej oznacza wypowiedzenie wojny".

Charakterystyczne dla klimatu zimnej wojny jest również to, że wciąga ona w orbitę konfrontacji nie tylko rywalizujące ze sobą supermocarstwa, ale i ich sojuszników. Świadczy o tym choćby reakcja białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenki, który zadeklarował zawieszenie ekonomicznych sporów z Rosją na rzecz bliższej współpracy przeciwko instalowaniu tarczy w pobliżu granic Białorusi. Dalszą konsekwencją amerykańskiej polityki zimnowojennej może być zbliżenie Rosji z Iranem i Chinami, czego pierwsze symptomy są już widoczne. Nakręcanie spirali zbrojeń, powodujące wzrost rosyjskiego potencjału militarnego oraz pozyskiwanie przez Rosję nowych sojuszników, sprzyjać będzie -
paradoksalnie - umacnianiu Rosji. Podobnie jak zimna wojna z drugiej połowy XX wieku obiektywnie sprzyjała umocnieniu się Związku Radzieckiego. Jedyną bowiem alternatywą dla takiego rozwoju wydarzeń jest odnowienie procesu rozbrojenia. To jednak nie mieści się nie tylko w wyobraźni amerykańskich polityków, lecz jest także sprzeczne z interesami amerykańskiego lobby zbrojeniowego.

Czy istnieje jednak realna szansa na uchronienie świata od zimnej wojny? Optymiści upatrują ją w przyszłorocznych wyborach prezydenckich w USA. Biorą w tym przypadku pod uwagę niechętne stanowisko Partii Demokratycznej wobec tarczy antyrakietowej. Istotnie, demokraci nie są skłonni bezkrytycznie akceptować militarystycznych planów Busha, czemu dali wyraz nie wyrażając zgody na ich finansowanie. Nie należy jednak zapominać o tym, że zimna wojna trwała nieprzerwanie bez względu na to, czy Stanami Zjednoczonymi rządził republikański, czy demokratyczny prezydent. Zarówno bowiem republikanie, jak i demokraci mają wspólny pogląd na to, co nazywają strategicznym interesem USA. Dlatego też należy się spodziewać kontynuacji zimnowojennego kursu w amerykańskiej polityce, choć następca Busha może ten kurs realizować w nieco łagodniejszej formie.

Zimna wojna to nie tylko sprawa dwustronnych stosunków amerykańsko-rosyjskich. To również żywotna kwestia dotycząca krajów bezpośrednio zaangażowanych w mechanizm zimnowojennej konfrontacji. Krajem takim, z woli panujących nam władców, jest również Polska. W interesie mieszkańców naszego kraju leży uniknięcie ewentualnych skutków, jakie może przynieść zimnowojenne awanturnictwo. Dlatego tak ważny jest nasz sprzeciw wobec narażających nas wszystkich na niebezpieczeństwo planów umieszczenia w Polsce amerykańskich wyrzutni rakietowych.

Bolesław K. Jaszczuk


Tekst ukazał się w tygodniku "Trybuna Robotnicza".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku