Kierownik budżetu Busha i ideolog Mitch Daniels głosił "ogólny pomysł jest taki - zadaniem rządu nie jest zapewnienie usług, ale upewnienie się, że one są zapewniane - to wydaje się dla mnie oczywiste". To założenie zawierało katastrofalną odpowiedź. Joseph Allbaugh działacz Partii Republikańskiej, który został wyznaczony przez Busha na kierownika Agencji Zarządzania Kryzysowego - ciała odpowiedzialnego za problemy katstrof katastrofy, łącznie z atakami terrorystycznymi - opisał swoje nowe miejsce pracy jako "przeciążony tytułami program".
Później nadszedł 11 września i to wszystko spadło na rząd, którego głównym celem było samozniszczenie, co w tej sytuacji nie wydawało się dobrym pomysłem. W obliczu przestraszonej ludności, chcącej ochrony od silnego, solidnego rządu, te ataki mogły równie dobrze położyć kres realizacji projektu Busha.
Przez chwilę wydawało się, że tak się stanie. "11 września zmienił wszystko" - powiedział Ed Fuelner, stary przyjaciel Miltona Friedmana, guru nieograniczonego kapitalizmu i prezydent Fundacji Heritage, 10 dnie po ataku. Ogłosił on te brzemienne w skutkach słowa jako jeden z pierwszych. Wielu naturalnie założyło, że częścią tej zmiany będzie odejście od radykalnej antypaństwowej strategii, jaką Fuelner i jego ideologiczni sprzymierzeńcy wprowadzali w życie przez trzy dekady w USA i na świecie. Pomimo wszystko charakter niepowodzeń w zakresie bezpieczeństwa 11 września ujawnił rezultaty ponad 20-letniego ograniczania publicznego sektora i pozostawienie rządowi funkcji narzędzia zapewniającego zyski korporacjom. Podobnie jak powódź w Nowym Orleanie ujawniła katastrofalny stan publicznej infrastruktury, ataki ściągnęły kurtynę z państwa, które pozwoliło sobie na stanie się niebezpiecznie słabe: w środku operacji ratunkowej w Nowym Jorku załamała się łączność pomiędzy policją, a strażakami, kontrolerzy lotu nie dostrzegli, że samoloty wykorzystane do przeprowadzenia ataku zeszły z kursu, a zamachowcy przeszli bez przeszkód przez punkty kontrolne obsadzone przez pracowników firm kontraktowych, którym płacono mniej niż ich odpowiednikom w agencji żywnościowej.
Pierwszym głównym zwycięstwem kontrrewolucji Friedmana w USA był atak Ronalda Reagana na związek kontrolerów lotu i rozregulowanie linii lotniczych. Dwadzieścia lat później cały system transportu lotniczego został sprywatyzowany, rozregulowany i pomniejszony, przeważająca większość pracy w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa była wykonywana przez niedostatecznie opłacanych, źle przeszkolonych, nie będących członkami związków pracowników. Po atakach inspektor generalny departamentu transportu zeznał, że linie lotnicze, które były odpowiedzialne za bezpieczeństwo swoich lotów skąpiły znacząco w wydatkach na ten cel, żeby utrzymać jak najniższe koszty połączeń.
10 września, tak długo jak loty były tanie i liczne, wydawało się nikogo to nie obchodzić. Ale 12 września pozostawienie opłacanych sześcioma dolarami za godzinę pracowników odpowiedzialnych za bezpieczeństwo lotu wydawało się lekkomyślnością. Później w październiku koperty z białym proszkiem zostały wysłane do parlamentarzystów i dziennikarzy wzbudzając panikę o możliwości wielkiej epidemii wąglika. Po raz kolejny zaczęto patrzeć na prywatyzację z lat 90 w innym świetle:, dlaczego prywatne laboratoria mają wyłączne prawo do produkcji szczepionki przeciwko wąglikowi? Czy rząd zrzekł się swojej odpowiedzialności za zapewnienie obywatelom pomocy medycznej w nagłych sytuacjach? Ponadto, jeżeli było prawdą, jak to mówiły media, że wąglik, ospa i inne niebezpieczne zarazki mogą być przenoszone przez pocztę, w żywności, lub w wodociągach czy rzeczywiście dobrym pomysłem było dalsze naciskanie przez Busha na prywatyzację służby pocztowej? I co z inspektorami odpowiedzialnymi za żywności i stan wody? Czy nie należałoby ich powołać z powrotem do służby?
Sprzeciw skierowany przeciwko prokorporacyjnemu porozumieniu tylko pogłębił się w obliczu nowych skandali, takich jak Enron. Trzy miesiące po atakach z 11 września, Enron ogłosił bankructwo, sprawiając, że tysiące pracowników utraciło swoje oszczędności, podczas gdy kierownictwo firmy dzięki wiedzy wewnętrznej powiększyło swoje zasoby pieniężne. Kryzy przyczynił się do ogólnego zmniejszenia wiary w to, że prywatny przemysł jest w stanie zapewnić niezbędne usługi, zwłaszcza, gdy wyszło na jaw, że manipulacje w cenach energii Enrona doprowadziły do masowych przerw kilka miesięcy wcześniej w Kalifornii.
Friedman, lat 90, obawiając się zmian nastrojów w kierunku keynesizmu skarżył się, że "biznesmeni są przedstawiani opinii publicznej jak obywatele drugiej kategorii".
Podczas, gdy członkowie zarządów spadali ze swoich piedestałów sektor związkowy robotników - wrogowie kontrrewolucji Friedmana - szybko zyskiwali w oczach opinii publicznej. W ciągu dwóch miesięcy po atakach zaufanie do rządu było wyższe od roku 1968 - i co zauważył Bush w czasie spotkania z tłumem pracowników federalnych tak jest, "ponieważ wykonuje dobrze swoją pracę". Nie kwestionowanymi bohaterami 11 września zostali ubrani w niebieskie czapki - nowojorscy strażacy, policjanci i pracownicy pogotowia, 403 z nich straciło życie, gdy próbowali ewakuować wieże i pomóc ofiarom. Nagle Ameryka zaczęła kochać wszystkich mężczyzn i kobiety w mundurach i swoich polityków - nosząc czapki bejsbolowe z napisami, NYPD i FDNY - wszyscy starali się utrzymać ten nastrój.
Kiedy Bush stał ze strażakami i pracownikami pogotowia w strefie zero 14 września chwali niektóre związki zawodowe, które neokonserwatyści wcześniej poprzysięli zniszczyć. Oczywiście musiał to zrobić (nawet Dick Cheney wykonał ten ciężki obowiązek w tych dniach), ale nie zrobił tego w przekonywujący sposób. Poprzez niektóre kombinacje rzeczywistych uczuć Busha i pragnienia opinii publicznej, która chciała mieć godnego siebie przywódcę w tej chwili były to najbardziej poruszające przemówienia Busha w jego politycznej karierze.
Przez wiele tygodni po atakach prezydent odbywał wielką wycieczkę po sektorze publicznym - szkołach państwowych, siedzibach straży pożarnej i pomnikach, centrach zapobiegania i kontroli epidemiom - wspierając i dziękując urzędnikom służby cywilnej za ich wkład pracy i szczery patriotyzm. Chwalił nie tylko personel pogotowia, ale nauczycieli, pracowników poczty i opieki medycznej. W czasie tych wydarzenie traktował pracę wykonywaną w interesie publicznym z takim stopniem szacunku i godności, jakie nie były widziane w USA od czterech dekad. Cięcie kosztów nagle przestało być celem, a w każdym przemówieniu, jakie prezydent wygłaszał mówi o nowych ambitnych projektach nowego programu publicznego.
Nie wstrząsneło to jednak administracją na tyle by zrezygnowali oni z planów osłabienia sfery publicznej. Niepowodzenia w zakresie bezpieczeństwa po 11 września utwierdziły Busha i jego wewnętrznych krąg w ich najgłębszych ideologicznie ( i opartych na ich własnych interesach) poglądach, że tylko prywatne firmy mają inteligencję i innowację do sprostania nowym wyzwaniom z zakresu bezpieczeństwa. Chociaż było prawdą, że Biały Dom znajdował się na progu wydania ogromnych ilości pieniędzy podatników w celu rozpoczęcia nowego interesu wyłącznie z korporacyjną Ameryką, prostego transferu setek bilionów publicznych w jednym roku w prywatne ręce. Interes ten miał przyjąć formę kontraktów, wielu z nich zaoferowanych w tajemnicy bez przetargów i przy braku nadzorów rozciągniętej sieci przemysłu: technologii, mediów, łączności, więziennictwa, inżynierii, edukacji, opieki medycznej.
To, co się stało w okresie masowej dezorientacji po atakach, było w retrospekcji wewnętrzną formą gospodarczej szokowej terapii. Zespół, Busha, friedmanici z samego jądra, szybko zaczęli wykorzystywać szok do wymuszenia na narodzie podporządkowania się ich radykalnej wizji niewidzialnego rządu, w którym wszystko od wojny do walki z katastrofami miało posłużyć zyskom.
To była twarda ewolucja terapii szokowej. Zamiast, jak to miało miejsce w 90, stosowania taktyki sprzedaży istniejących publicznych firm, zespół Busha stworzyło cały nowy plan roboczy tych działań - wojnę z terroryzmem - w celu zbudowania prywatnych firm od samego początku. To zadania wymagało dwóch etapów. Po pierwsze Biały Dom wykorzystał wszechobecne poczucie zagrożenia po 11 września do dramatycznego zwiększenia uprawnień policyjnych, szpiegostwa, uwięzienia i prowadzenia wojny branży wykonawczej - władza - której przejęcie historyk wojskowości Andrew Bacevich określił jako "toczący się pucz". Później te nowe uzyskane uprawnienia zaopatrzone w fundusze pieniężne, w zakresie bezpieczeństwa, inwazji, okupacji i odbudowy zostały natychmiast przekazane prywatnemu sektorowi, żeby ciągnął z nich zyski.
Chociaż głównym celem, o którym mówiono była walka z terroryzmem stworzono katastrofalny kapitalistyczny kompleks - w pełni zaopatrującą się nową gospodarkę w ojczyźnianym systemie bezpieczeństwa, sprywatyzowanej wojny i zespołów odbudowy po katastrofach było niczym innym jak budową i kierowaniem sprywatyzowanym państwem bezpieczeństwa zarówno w kraju jak i zagranicą.
Gospodarczy impuls do tej rozwijającej się inicjatywy okazał się wystarczający, żeby przyciągnąć próżniaków, gdy różnego rodzaju skończyły się różnego rodzaju szczyty globalizacyjne i komputerowych akcji. Podobnie jak Internet zapoczątkował boom komputerowy, 11 września zapoczątkował katastrofalny kapitalistyczny bubel.
"Kiedy przemysł IT zamykano po boomie zgadnijcie, kto miał pieniądze? Rząd" - powiedział Roger Novak z Spółki Novak, Biddle spółki zajmującej się inwestycją w firmy związane z bezpieczeństwem kraju. Teraz twierdzi on: "Każdy fundusz widząc jak to jest duże zadaje pytanie: Jak mogę dostać kawałek tego udziału?". To był szczyt kontrrewolucji rozpoczętej przez Friedmana. Przez dekady rynek żywił się dodatkami państwa teraz zajął się jądrem.
Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że najbardziej skutecznym ideologicznym narzędziem w tym procesie było twierdzenie, że ekonomiczna ideologia nie jest od dłuższego czasu podstawowym motywem, amerykańskiej polityki zagranicznej lub wewnętrznej. Mantra "11 września zmienił wszystko" skutecznie ukryła fakt, że ideologie wolnego rynku i korporacje, którym one służyły, uzyskały większą możliwość forsowania swoich ambitnych celów. Teraz Biały Dom Busha może wykorzystywać slogany patriotyczne i swobodę ze strony prasy, żeby przestać mówić i zacząć działać. Jak napisano w "New York Times" w lutym 2007 "bez publicznej debaty, lub formalne politycznej decyzji, kontraktorzy stali się czwartą gałęzią rządu".
W listopadzie 2001 roku, zaledwie dwa miesiące po atakach, departament obrony zgromadził razem, jak to określił, "małą grupę konsultantów d/s spekulacji" z doświadczeniem w sektorze dotcom. Ich misją było zidentyfikowania "pojawiających się technologicznych rozwiązań, które bezpośrednio pomogą w amerykańskich działaniach na rzecz globalnej wojny z terroryzmem". Na początku 2006 roku ta nieformalna wymiana stała się oficjalną częścią Pentagonu o nazwie Defence Venture Catalyst Initative (DeVenCI) w pełni działające biuro, które w dalszym ciągu zapewnia informacje z dziedziny bezpieczeństwa, politycznie powiązanym z obecnym rządem kapitalistom, którzy z swojej strony robią intensywne poszukiwania w prywatnym sektorze ciał, które byłyby w stanie wyprodukować nowy sprzęt do inwigilacji i podobne produkty.
"Jesteśmy organem poszukiwawczym" - wyjaśnia Bob Pohanka, dyrektor DeVenCI. Według wizji Busha rolą rządu jest tylko zdobywanie pieniędzy koniecznych do rozpoczęcia nowej wojny handlowej, później kupowania najlepszych produktów, jakie wyłonią się z tej kreatywnej walki i zachęcania przemysłu do nawet większej innowacji. Mówiąc wprost politycy tworzą żądania, prywatny sektor zapewnia wszelkiego rodzaju rozwiązania.
Departament bezpieczeństwa narodowego jest tego rodzaju nową gałęzią państwa stworzoną przez Busha. Jak to określił Jane Alexander, zastępca dyrektora skrzydła badań departamentu bezpieczeństwa narodowego "My nie tworzymy nowych rzeczy. Jeżeli przemysł ich nie wytworzy my nie zamierzamy tego robić".
Innym przykładem jest polowy agencja kontrwywiadowcza (Cifa), nowa agencja wywiadowcza stworzona przez Donalda Rumsfelda jest niezależna od CIA. Ta równoległa agencja szpiegowska przeznaczająca 70 proc. środków z swego budżetu prywatnym najemnikom jest zbudowana podobnie jak departament bezpieczeństwa narodowego. Jak wyjaśnił Ken Minihan, były dyrektor Narodowej Agencji Bezpieczeństwa: "Bezpieczeństwo narodowe jest zbyt ważne, żeby pozostawić je rządowi". Minihan, podobnie jak setki innych urzędników Busha, już porzucił swoją rządową posadę, żeby rozpocząć karierę w prywatnym przemyśle.
W każdym aspekcie administracja Busha tak zdefiniowała parametry wojny z terroryzmem żeby służyły maksymalizowaniu zysków i stałości jako rynku- począwszy od zdefiniowania wroga do zasad działań w tej rozszerzającej się skali bitwy.
Dokument opublikowany przez departament bezpieczeństwa narodowego ogłosił, że "dzisiaj terroryści mogą uderzyć w każdym miejscu w każdym czasie i wykorzystując w rzeczywistości każdą broń", co konwencjonalnie oznacza, że służby bezpieczeństwa wymagają środków na większe zabezpieczenie przeciwko każdemu wyobrażalnemu wrogowi w każdym miejscu i w każdej chwili. I to niekoniecznie musi się sprawdzić jako rzeczywista groźba wymagająca odpowiedzi na pełną skalę - nie ze sławną "doktryną 1% Cheneya" - która usprawiedliwiła inwazję na Iraku na podstawie tego, że istnieje coś takiego jak 1% szansy, że coś będzie groźbą i to wymaga żeby USA odpowiedziało tak jakby ta groźba była na 100% prawdziwa. Ta logika stała się szczególną zachętą dla producentów różnego rodzaju technicznych urządzeń wykrywających. Ponieważ byliśmy przekonywani, że w każdej chwili może nastąpić atak ospy, departament bezpieczeństwa narodowego przekazał pół biliona dolarów prywatnym firmom w celu rozwinięcia i zainstalowania sprzętu wykrywającego.
Pomimo wszystkich różnych zmian nazw - wojna z terroryzmem, wojna z radykalnym islamem, wojna przeciwko islamskiemu faszyzmowi, trzecia wojna światowa, długa wojna, wojna pokoleń - podstawowy wymiar konfliktu pozostał niezmieniony. Nie jest on ograniczony ani przez czas, miejsce ani cel. Z punktu widzenia wojskowych te rozciągające się i amorficzne konflikty sprawiają, że wojna przeciwko terroryzmowi jest nie do wygrania. Ale z punktu gospodarczego one mają sens, to jest nieprzezwyciężony, nie chodzi tu o żadną wojnę, która mogłaby być wygrana, ale stała zmianę globalnej architektury gospodarczej.
Tego rodzaju biznesową perspektywę administracja Busha przedstawiła korporacyjnej Ameryce po 11 września. Strumień zysków wydawał się nieskończenie wielki dzięki pieniądzom podatników przekazywanym z Pentagonu (270 bilionów dolarów prywatnym firmom, 137 bilionów wzrostu po przejęciu władzy przez Busha), agencje wywiadu i nowe urzędy departament bezpieczeństwa narodowego. Pomiędzy 11 września 2001, a 2006 departament bezpieczeństwa narodowego przekazał 130 bilionów dolarów kontraktorom - takie pieniądze nie znalazły się przedtem w prywatnym sektorze i było to więcej niż średni dochód w Chile i Republice Czeskiej.
W znacząco krótkim czasie przedmieścia otaczające Waszyngton zostały zapełnione szarymi budynkami, w których znalazły swoje siedziby firmy od bezpieczeństwa szybko wciągające się w tego rodzaju operacje gdzie, podobnie jak pod koniec lat 90, w Dolinie Krzemowej, pieniądze przychodziły łatwiej niż zdołano zakupić niezbędne umeblowanie. Podczas, gdy w latach 90 celem było wynalezienie komputerowego programu "następnej nowej rzeczy" i sprzedanie go Microsoftowi, lub Oracle, teraz to samo dotyczyło nowej "szukaj i wbij", technologii chwytania terrorystów i sprzedania jej departamentowi bezpieczeństwa narodowego lub Pentagonowi. To właśnie, dlatego tego rodzaju firmy i fundusze inwestycyjne katastrofalnego kapitalizmu zapoczątkowały narodziny armii nowych firm lobbystycznych obiecujących kolejnym firmom podczepienie ich do właściwych ludzi na wzgórzu Kapitolu - w 2001 roku istniały dwie tego rodzaju orientujące się na sprawy bezpieczeństwa firmy lobbystyczne, ale w połowie 2006 roku było ich 543. "Byłem w prywatnym sektorze od początku lat 90, ale nigdy nie widziałem takiego stałego napływu umów jak teraz" - mówi Michael Steed kierownik zarządzania firmą Paladin departamentu bezpieczeństwa narodowego.
Jednym z pierwszych przejawów tego w przemyśle bezpieczeństwa narodowego były kamery do obserwacji 30 m, które zostały zainstalowane w USA robiąc, co cztery godziny zdjęcia w ciągu roku. To stworzyło problemy, kto będzie oglądały te czterogodzinne zdjęcia? Więc pojawił się na nowym rynku "analityczny program", który skanuje taśmy i porównuje wyniki z obrazami znajdującymi się w aktach.
To stworzyło kolejny problem, ponieważ tego rodzaju program badający twarz mógł tylko wtedy wydać pozytywny wynik, jeżeli ludzie stoją przed i w centrum kamery, co robi się z reguły bardzo rzadko. Więc rynek stworzył sprzęt do odcyfrowywania odcisków placów. Salient Stills, firma sprzedająca program izolowania i powiększania obrazów wideo, zaczęła sprzedawać swoją technologią firmom medialnym, ale okazało się, że większe zyski dostanie od FBI i innych agencji bezpieczeństwa. Idąc dalej w tej inwigilacji - podsłuchiwanie nagrywanie rozmów, zbieranie danych finansowych, przeglądanie poczty, przeglądanie Internetu, kamery obserwacyjne - rząd coraz bardziej naciska na nie chcąc otworzyć kolejny rynek w postaci zarządzania informacją i danymi oraz programami twierdząc, że "będzie w stanie połączyć dane" w tym oceanie słów i liczby i odcisków podejrzanej działalności.
W latach 90 techniczne firmy nieskończenie trąbiły o cudach bezgranicznego świata i o sile informacyjnej technologii w obalaniu autokratycznych reżimów i niszczeniu murów. Dzisiaj w ramach katastrofalnego kompleksu kapitalizmu te narzędzia informacyjnej rewolucji są wykorzystywane w odrębnych celach. W tym procesie komórki i przeglądanie sieci przekształciły się w potężne narzędzia, w których następuje masowa inwigilacja przez coraz bardziej autoratywne rządy przy współpracy z sprywatyzowanymi kampaniami telefonicznymi i firmami internetowymi czy to jest Yahoo, pomagający chińskiemu rządowi w ustaleniu miejsca pobytu dysydentów lub AT&T pomagające amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego nagrywać swoich klientów bez nakazu (praktyka, która według administracji Busha została zakończona). Ten wielki symbol niszczenia granic i obietnica globalizacji zostało zastąpione przez rozwijający się przemysł granicznej inwigilacji od biometrycznego skanowania do biometrycznych dowodów do planowanej budowy muru pomiędzy Meksykiem a USA wartego 25 bilionów dolarów. Kontrakt ten przyznano Boeingowi i konsorcjum innych firm.
W miarę jak firmy techniczne przeskakiwały z jednego balonu do drugiego rezultatem było szalone pomieszanie kultury sklepowej i bezpieczeństwa. Wiele technologii wykorzystywanej dzisiaj jako część wojny z terroryzmem - identyfikacja biometryczna, obserwacja wideo, śledzenie w sieci, zbieranie danych - zostało rozwinięte przez prywatny sektor przed 11 września jako sposób budowania szczegółowych profilów klientów w celu otwarcia nowych możliwości dla mikromarketingu. Kiedy coraz bardziej rozprzestrzeniała się niechęć z powodu tych technologii wielkiego brata przerwano badania nad wieloma z tych pomysłów technicznych.
11 września rozluźnił ten węzeł na rynku, nagle strach przed terrorem okazał się większy niż strach przed życiem w inwigilowanym społeczeństwie. Więc teraz te same informacje zbierane z kart pieniężnych lub "kart lojalności" mogą być sprzedane nie tylko agencji podróży lub GAP jako dane marketingowe, ale także FBI jako dane bezpieczeństwa, sugerujące "podejrzane" interesy w swoich komórkach i w czasie waszych podróży na Bliskim Wschodzie.
Jak to wyjaśnia Red Herring w swoim artykule jeden taki program "śledzi terrorystów poprzez sprawdzenie czy imię wypowiedziane na setki sposobów znajduje się w danych departamentu bezpieczeństwa narodowego". "Weźmy na przykład imię Mohammad. Program zawiera setki możliwych sposobów wymawiania tego imienia i szuka bajty w ciągu sekundy" - czytamy w tekście. Imponujące dopóki nie przygwożdżą nie tego Mohammada, co wydaje się często mieć miejsce od Iraku do Afganistanu poprzez przedmieścia Toronto.
Ten potencjał błędu, gdzie niekompetencja i chciwość za rządów Busha osiągną apogeum. Jedna fałszywa identyfikacja tego rodzaju elektronicznych programów jest wystarczająca, żeby człowiek, którego imię i nazwisko brzmi podobnie jak zarejestrowanego w danych departamentu bezpieczeństwa narodowego (nie ma tu znaczenia, że ten człowiek nie ma wiedzy o arabskiej czy muzułmańskiej kulturze) już i tak jest zakwalifikowany jako potencjalny terrorysta. Proces tworzenia tego rodzaju list nazwisk i organizacji jest teraz dokonywany przez prywatne firmy podobnie jak programy do sprawdzania list podróżujących z danymi zgromadzonymi w tych firmach. W czerwcu 2007 roku było pół miliona nazwisk list podejrzanych o terroryzm w Narodowym Centrum Przeciwdziałania Terroryzmowi. Kolejny program System Automatycznego Celowania, który wszedł w życie w listopadzie 2006 roku już niesie ze sobą "założenie ryzyka", ocenia się w ten sposób dziesięć milionów podróżnych do USA. Ocena, nigdy nie ujawniana pasażerom, jest oparta na podejrzanych wzorcach uzyskiwanych z komercyjnych danych - na przykład informacji dostarczanych przez linie lotnicze o "historii pasażerów, sposobie zakupu biletów, ulubionych miejscach, częstotliwości latania, ilości bagaży, w jaki sposób płaci za bilet a nawet, jakie posiłki zamawia". Incydenty o przypuszczalnych podejrzanych zachowaniach są gromadzone w celu stworzenia oceny ryzyka, jakie niesie dany pasażer.
Każdemu można uniemożliwić lot, pozbawić wizy do USA lub nawet aresztować i nazwać wrogiem w oparciu o dowody z tych wątpliwych technologii - zamazanego obrazu zidentyfikowanego przez program rozpoznania twarzy, źle wymówionego nazwiska, źle zrozumianego fragmentu rozmowy. Jeżeli "wrogowie" nie są amerykańskimi obywatelami prawdopodobnie nawet nie będą wiedzieli, za co ich skazano, ponieważ administracja Busha pozbawiła ich prawa do Habeas Corpus, prawa do zajrzenia do dowodów w sądzie oraz prawa do sprawiedliwego procesu i uczciwej obrony.
Jeżeli podejrzany zostanie aresztowany może znaleźć się w Guantanamo, w nowym 200-osobowym więzieniu zbudowanym przez Halliburton. Może być, jeżeli jest ofiarą programu "nadzwyczajnych przemieszczeń" CIA, porwany na ulicy Mediolanu lub w czasie przesiadki na amerykańskim lotnisku, później przerzucony do tak zwanego czarnego miejsca gdzieś w archipelagu tajnych więzień CIA, zakapturzony więzień będzie prawdopodobnie leciał w Boeingu 838 przeznaczonym jako luksusowy samolot zarządu oddany dla takich celów. Według "New Yorkera" Boeing działa jako "agent podróży CIA" - przygotowując plany lotów dla ponad 1245 tego rodzaju nadzwyczajnych przemieszczeń, aranżując obsługę a nawet rejestrując miejsca w hotelu. Raport hiszpańskiej policji wyjaśnił, że tego rodzaju działania były wykonywane przez Jeppesen International Trip Planning pod firmę Boeinga w San Jose. W maju 2007 roku Unia Wolności Obywatelskich wniosła pozew przeciwko tej firmie. Firma odmówiła potwierdzenia i zaprzeczenia tego rodzaju oskarżeniom.
Kiedy więźniowie znajdą się w miejscu przeznaczenia będą mieli do czynienia z śledczymi, z których niektórzy nie są zatrudnieni przez CIA lub wojsko, ale przez prywatne firmy. Według Billa Goldena, który kieruje stroną poszukiwania pracy IntelligenceCareers.com "ponad połowa zakwalifikowanych jako eksperci śledczy to najemnicy". Jeżeli ci śledczy chcą utrzymać swoje lukratywne kontrakty muszą uzyskać "odpowiednie informacje wywiadowcze" dla swoich przełożonych w Waszyngtonie. To prowadzi do dynamicznego wzrostu nadużyć: torturowani więźniowie zwykle powiedzą wszystko, żeby ból ustąpił. Najemnicy ci mają potężne bodźce gospodarcze do wykorzystywania jakiejkolwiek techniki niezbędnej do uzyskania poszukiwanej informacji, jej wiarygodność jest bez znaczenia.
Oprócz tego wykorzystano małą techniczne wersje "rozwiązania" marketingowego w wojnie z terroryzmem - gotowość zapłacenia wysokich sum pieniężnych każdemu za informację o rzekomych terrorystach. W czasie inwazji na Afganistan amerykańscy agenci rozpowszechnili informację, że zapłacą od 3000 do 25000 dolarów za wszystkich bojowników Al-Kaidy lub bojowników talibów przekazanych im. "Zdobądź bogactwo i władzę ponad twoje marzenia. Możesz otrzymać miliony dolarów pomagając siłom antytalibskim. To jest wystarczająca ilość pieniędzy, do wykorzystania na korzyść twojej rodziny, wioski, plemienia do końca twego życia" - napisano w typowej ulotce rozpowszechnianej przez USA w Afganistanie, przedstawionej jako dowód w 2002 roku w amerykańskim sądzie federalnym w pozwie w imieniu kilkunastu więźniów z Guantanamo.
Wkrótce cele w Bagram i Guantanamo były przepełnione pasterzami, kierowcami taksówek, kucharzami i sklepikarzami- wszyscy oni mieli być śmiertelnie niebezpieczni, według ludzi, którzy przekazali ich i zebrali nagrody.
Według własnych danych z Pentagonu, 86% więźniów z Guantanamo zostało przekazanych przez pakistańskich, afgańskich bojowników lub agentów po tym jak ogłoszono informację o wypłacanych nagrodach. Do grudnia 2006 roku Pentagon uwolnił 360 więźniów z Guantanamo (spośród 759 przetrzymywanych tam od 2001 do końca 2006).
Associated Press prześledziła losy 245 z nich 205 z nich zostało uwolnionych i oczyszczonych z wszystkich oskarżeń po powrocie do rodzinnych krajów. Tego rodzaju dane są ponurym oskarżeniem jakości informacji wywiadowczych uzyskiwanych przez marketingowe podejście administracji do kwestii identyfikacji terrorystów.
W ciągu kilku lat przemysł bezpieczeństwa narodowego, który ledwo co istniał przed 11 września eksplodował w wymiarze, który teraz jest znacząco większy niż jakikolwiek hollywoodzki lub muzyczny interes. Ale co jest najbardziej uderzające to to jak mało jest on analizowany i dyskutowany. Kiedy informacje, kto jest lub nie jest zagrożenie bezpieczeństwa, stały się produktem sprzedawanym z gotowością jak informacje o tych, którzy kupują książki o Harrym Potterze w Amazon lub którzy wybrali się w podróż na Karaiby, wycieczkę na Alaskę, zmienia to wartość kultury. Nie tylko stwarza to zachętę do szpiegowania, torturowania i tworzenia fałszywych informacji, ale to stwarza silny impet do zastraszania i tworzenia zagrożenia, co jest dokonywane przede wszystkim przez przemysł.
Kiedy nowe gospodarki wyłoniły się w przeszłość, począwszy od rewolucji Forda do boomu internetowego, stały się przedmiotem powodzi analiz i debat w jaki sposób te sejsmiczne zwroty w produkcji bogactwa także wpłynęły na sposób, w jaki kultura działa, na sposób podróży a nawet na sposób analizowania przez nas informacji. Nowa katastrofalna gospodarka nie jest przedmiotem, żadnej tego rodzaju analiz. Oczywiście odbyły się debaty - o konstytucyjności Aktu Patriotycznego, o nieskończonym uwięzieniu, o torturach i nadzwyczajnym przeniesieniach - ale dyskusja o znaczeniu tych funkcji dokonywanych jak handlowe transakcje - tego właśnie całkowicie się unika. Co przechodzi w debaty ogranicza się do indywidualnych przypadków zysków z wojny i skandali korupcyjnych oraz zwykłego narzekania na brak odpowiedniego nadzoru rządu nad prywatnymi firmami - rzadko o wiele szerszym i głębszym fenomenie - co oznacza zaangażowanie w pełni sprywatyzowaną wojnę, której budowy końca nie widać.
Częścią problemu jest to, że tego rodzaju katastrofalna gospodarka rozwijała się w cieniu. W latach 80 i 90 nowe gospodarki ogłaszały się z wielką dumą i fanfarami. Zwłaszcza techniczne buble stworzyły nowy precedens nowej klasy właścicieli w ogłuszający sposób - niekończące się przedstawiania przez media młodych kierowników zarządów za ich prywatnymi samolotami odrzutowymi ich elektrycznie kontrolowanymi jachtami i ich idyllicznymi domkami górskimi w Seattle. Tego rodzaju bogactwo jest także tworzone przez ten katastrofalny kompleks dzisiaj, chociaż my rzadko o tym słyszymy. Podczas, gdy przeciętny zysk członka zarządu w 34 głównych firmach obronnych wyniósł 108% w okresie od 2001 do 2005, zysk członka zarządu w innych firmach osiągnął tylko 6% w tym samym okresie.
Peter Swire, który służył jako doradca amerykańskiego rządu w okresie administracji Clintona, opisał ten proces jedności sił za balonem wojny z terroryzmem następująco: "jest rząd z świętą misją zbierania informacji i macie przemysł technologii informacyjnej desperacko poszukujący nowych rynków". Mówiąc wprost - oto korporacja, duży biznes i rząd kombinują, w jaki sposób wykorzystać swoją ogromną władzę do regulowania i kontroli nad poczynaniami swoich obywateli.
Naomi Klein
tłumaczenie: Piotr Chmielarz
Jest to fragment książki "Shock Doctrine: The Rise of Disaster Capitalism". Informacje o książce na stronie www. shockdoctrine.com.