Bourdieu wskazuje na cztery podstawowe nauki, które przyjął od autora "Prowincjałek", a wbrew dominującej w filozofii tradycji. Pierwsza to uznanie autonomii władzy symbolicznej. Władza symboliczna, którą dzierżyli także sami filozofowie to władza dla nich samych wstydliwa. Woleliby swoje wpływy tłumaczyć wiedzą i kompetencją a nie magiczną mocą symbolu. Bourdieu za Pascalem pragnie ten symboliczny aspekt dominacji bezlitośnie obnażyć. Druga nauka polega na rezygnacji z ambicji posiadania ostatecznych podstaw. Ci wszyscy, a wielu wśród nich filozofów, którzy pragną ostatecznego ugruntowania i niewzruszonego fundamentu wiedzy kończą nieodmiennie w dogmatyzmie albo, rozczarowani, popadają w poznawczy nihilizm. Jedno i drugie urąga rozumowi. Czy możliwa jest geometria, pytał Pascal. Jak najbardziej – był wszak jej mistrzem. Czy możliwa jest geometria uniwersalna? Tym razem odpowiedź była przecząca. Każda geometria jest ograniczona i lokalna.
Podobnym tropem idzie Bourdieu. Na pytanie czy możliwa jest adekwatna wiedza o społeczeństwie odpowiada twierdząco. Wszak wiedzę taką produkuje. Czy możliwa jest zatem ogólna teoria społeczeństwa? Nie, to tylko iluzja filozoficznej gnozy. Trzecią nauką udzieloną przez Pascala jest "pozbawiona wielkiej populistycznej naiwności troska o ’zwykłych ludzi’ i ‘zdrowy chłopski rozum’, a także związana z tym chęć poszukiwania ‘przyczyny skutków’, przyczyny pozornie najbardziej niekonsekwentnych albo najbardziej niedorzecznych ludzkich zachowań – jak ‘bieganie przez cały dzień za zającem’ – zamiast oburzać się tym lub szydzić z tego jak czynią to półmędrkowie [skłonni] do zadziwiania swoim zdziwieniem dotyczącym jałowości zdroworozsądkowych poglądów". Trzeba zatem konsekwentnie przyjąć zasadę, że każda wiedza musi być rozszerzeniem zdrowego rozsądku i, że tego rozsądku jest w ludziach więcej niż się śniło filozofom. Powiedzieć o człowieku, że postępuje nieracjonalnie to filozoficzna arogancja. Socjologiczna skromność polega na dociekaniu o jaką racjonalność chodzi.
Wreszcie ostatnia nauka: "W dziedzinie myślenia nie ma niepokalanego poczęcia ale nie ma też grzechu pierworodnego. Odkrycie, że ktoś miał interes w dokonaniu odkrycia, w niczym tego odkrycia nie umniejsza. Ci, którzy lubią wierzyć w cud ‘czystej’ myśli powinni w końcu uznać, że umiłowanie prawdy lub cnoty musi (podobnie jak każda inna dyspozycja) być w pewnej mierze zależne od warunków, w jakich się ukształtowało czyli od pozycji i trajektorii społecznej". Wiedza radosna wedle Bourdieu nie jest wiedzą niewinną. I tak być musi. Obiektywizm nauki społecznej jest społecznie skonstruowany, co nic mu nie ujmuje. Tym, którzy mówią "to nieprawda, to tylko społeczny konstrukt" Bourdieu odpowiada "to prawda, bo to społeczny konstrukt".
Wyposażony w pascaliańskie zasady Bourdieu zabiera czytelnika w polemiczną podróż po współczesnej filozofii polityki. Nie znaczy to, że "Medytacje" to denuncjacja lub donos na filozofów. Bourdieu sam jest za bardzo filozofem by sobie na to pozwolić. Podejmuje za to żmudną pracę poszukiwania jej granic, uwikłań i społecznych warunków możliwości. No i wreszcie zgodnie z pascalowskim dziedzictwem poszukuje w niej paradoksów. Warto jednak ostrzec nieświadomego czytelnika – dla tych, którzy dotąd Bourdieu nie czytali książka może się wydać dość hermetyczna. Jeśli ktoś pragnie zacząć intelektualną przygodę z Pierrem Bourdieu niech lepiej poszuka innej książki.
Pierre Bourdieu, Medytacje pascaliańskie, przeł. Krzysztof Wakar, Oficyna Naukowa, Warszawa 2006, s. 366.
Michał Kozłowki
Recenzja ukazała się w miesięczniku "Le Monde Diplomatique - edycja polska".