Dancewicz: Jestem racjonalistką

[2008-03-08 01:16:20]

Z aktorką Renatą Dancewicz rozmawia Daniel Ptaszek.

Jest Pani znaną osobą, ma rodzinę, pewnie całkiem niezłe życie. Co daje pani najwięcej szczęścia?

Szczęście nie jest stanem stałym. To są takie momenty, dotknięcia. Ja bardzo często czuję się szczęśliwa, bo jestem lekkomyślną optymistką, nie martwię się na zapas i nie mam jakiś strasznych dylematów. Powiedziałabym, że najwięcej szczęścia i radości daje mi obecność innych ludzi, ale, oczywiście, wiąże się to także ze sposobem spędzania czasu. Są więc ludzie, ale nie wyobrażam sobie życia bez czytania książek, słuchania muzyki, grania w brydża. To są takie trzy podstawowe rzeczy.

Z jednej strony wielka kobiecość i delikatność, z drugiej wewnętrzna siła i zamiłowanie do brydża. To dwie Pani różne osobowości?

To nie jest sprzeczne. Byłam uważana za osobę mocną, charakterną, a nawet z tupetem, zanim jeszcze zaczęłam mówić, że gram w brydża. To nie jest chyba tak, że to brydż mnie jakoś umocnił. Faktem jest, że ludziom się często myli brydż z pokerem i myślą, że to jest gra o ciężką kasę, faceci z cygarami, whisky itd. A tak nie jest. Brydż to jest zupełnie inna gra, w karty przede wszystkim, czyli w głowę, a nie o pieniądze. Nie znam człowieka, który byłby chodzącym stereotypem albo symbolem ulepionym z jednej gliny. Ja też jestem pełna sprzeczności. Dlaczego mam być spójna i konsekwentna? W końcu nie jestem systemem filozoficznym. Gra w brydża daje mi przede wszystkim przyjemność. Strasznie lubię grać. To jest coś takiego, co mi się nigdy nie nudzi – coś może się zawsze zmienić, poprawić lub omsknąć. To trochę psychologii, dużo matematyki, można też blefować… Oczywiście najbardziej lubię grę na żywo, właśnie z ludźmi.

Czuje się Pani feministką?

Ja jestem feministką. Niestety, u nas jest to pojęcie ośmieszone. Dla mnie feminizm jest podstawą, która nie pozwala mi się zgadzać, żeby mężczyzna tylko z racji płci był wyżej sytuowany na jakiejkolwiek drabinie społecznej, ekonomicznej czy moralnej ode mnie, tylko dlatego, że ma w genach XY a nie XX. To poczucie godności i wartości siebie. Jeżeli ja jako kobieta lubię siebie, akceptuję, to nie rozumiem, dlaczego ktoś tylko z racji urodzenia ma mieć lepiej w życiu czy większe profity. Faktem jest, że statystycznie mniej zarabiamy. Poza tym jest sfera moralno-obyczajowa. U nas seks myli się z moralnością. Jak się ocenia kobietę, która prowadzi bujne życie seksualne, mówi się, że jest puszczalska, dziwka, że niemoralnie się prowadzi? A co ma moralność do seksu? To jest jakaś bzdura, bardzo niesprawiedliwa. Natomiast mężczyzna, który zaliczył wiele kobiet to macho i supertestosteron. To są takie ohydne dla mnie stereotypy. Seks do moralności nijak się ma. Kobiety płacą też cenę za to, że ludzkość może się rozmnażać. Nie powinny wierzyć w takie brednie, że są tylko od rodzenia dzieci, że nie mają ambicji, mózgu lub mają inny. Ich zdanie, mimo że czasami mądrzejsze, czasami głupsze, jest tak samo ważne jak facetów.

Włącza się Pani w działalność, a przynajmniej popieranie ruchów na rzecz prawa do aborcji. Nie są one pozytywnie postrzegane, a ich siła w Katolandzie raczej znikoma.

Mało się o tym mówi przede wszystkim. Ale to prawda, że jak byłam na pikietach, to było strasznie mało kobiet. Jestem bardzo zdziwiona, że nie chce im się ruszyć tyłka w ich własnej sprawie. Na Paradzie Równości widziałam o wiele więcej kobiet niż w sprawie tak podstawowej, jaką jest prawo do aborcji. To jest trochę dziwne, że możemy protestować i bronić praw uciskanych mniejszości, którymi się nie czujemy, a na protest we własnej sprawie nas nie stać. Niestety, kobiety które mają dobrze w życiu, cieszą się z tego, doceniają to, ale wtedy nie są jak gdyby lojalne i solidarne wobec własnej płci. Nie czują się wspólnotą. Te, którym się powiodło, jeżeli przytrafi im się niechciana ciąża, to zawsze mogą sobie pozwolić na aborcję w luksusowych warunkach. Natomiast kobiety, których liberalizacja tak naprawdę by dotyczyła, mają ciężkie życie. A może to brak świadomości? Bo jak człowiek żyje tylko dniem codziennym, to nie ma na nic czasu. Jest taki kierat: najpierw wstajesz o 6, potem idziesz do pracy, odbierasz dzieci itd., na końcu padasz o 10. Na nic innego nie ma czasu i sił. Uważam, że dostęp do aborcji powinien być bezwarunkowy. Nie ma instrumentów, żeby badać intencje kobiety czy są dobre, czy złe, więc trzeba z góry zawierzyć.

Skąd u Pani taka otwartość? Osoby z pierwszych stron gazet rzadko angażują się w kontrowersyjne inicjatywy.

No, ale dla mnie to nie jest kontrowersyjne! W ogóle nie rozumiem innego podejścia. I dziwię się facetom, że mogą mieć takie stanowisko jak na przykład Marek Jurek. To jest fundamentalizm religijny, a przecież z litery nie jesteśmy państwem wyznaniowym. Dziwię się też kobietom, że pozwalają sobie, aby je traktowano czasami jak kretynki, obywatelki drugiej kategorii. Nienawidzę, jak ktoś próbuje deptać moje poczucie godności, a godność to podstawa. Ja nie jestem osobą wierzącą, ale nawet gdybym była, to miałabym problem z chodzeniem do kościoła, bo jednak Kościół katolicki jest instytucją, która strasznie traktuje kobiety.

Teraz Rzecznik Praw Obywatelskich zajął się aborcją, Kościół grzmi w sprawie in vitro...

Szanuję światopogląd katolicki, ale żądam też, by szanowano mój. Jeżeli ktoś jest katolikiem, to niech nie korzysta z in vitro, z antykoncepcji, nie uprawia seksu przedmałżeńskiego, nie robi aborcji. To co się dzieje wokół in vitro to rzecz śmieszna i straszna zarazem. Episkopat ma prawo wypowiedzieć się, tak jak każdy, ale może to robić na mszy, do swoich wiernych. Chrześcijaństwo i katolicyzm powinny się kojarzyć z miłością bliźniego, miłosierdziem, odrobiną chociaż pokory, a to zabrzmiało strasznie butnie i arogancko. Ta „wyrafinowana aborcja”... Nie, dla mnie właśnie to stanowisko episkopatu jest obrzydliwe.

Jaka powinna więc być rola Kościoła, religii?

W Polsce przeważająca większość to katolicy i Kościół jest potęgą. Ludzie widocznie odczuwają potrzeby religijne, nie wszyscy sobie radzą bez Boga. Metafizyka jednak nie musi być mistyką. Ja jestem ateistką i racjonalistką, świat tłumaczę sobie przez rozum i uczucia. Jedyny wyłom w moim ateizmie to lot samolotem. Potwornie się boję i jestem w stanie pójść na jakiś kompromis z Bogiem... Ale mówiąc zupełnie poważnie, to fakt, że ludzie potrzebują wiary, jest OK, ja to szanuję i nigdy w życiu nie powiedziałabym złego słowa. Tragedia jest wtedy, kiedy instytucja kościelna próbuje na siłę nawracać resztę niekatolicką. Religia jest sprawą osobistą, intymną.

Był czas, gdy nie chciała Pani dzieci, małżeństwa. Teraz ma Pani 4-letniego syna i chyba nieco inne spojrzenie na życie. Skąd te wcześniejsze przemyślenia?

To, jaki człowiek jest, wynika z różnych rzeczy. Ja zawsze bardzo dużo czytałam i być może wpadłam na niewłaściwy zestaw lektur. Jak miałam 15 lat, to powiedziałam mojej mamie, że nigdy nie wyjdę za mąż i nie będę miała dzieci. Moja mama mówiła wtedy: "Tak, tak, kochanie, wszystkie tak mówiłyśmy kiedyś" i śmiała się. Sprzątanie też nigdy nie było moim ulubionym zajęciem. Mama miała taką metodę, że jak poziom bałaganu w moich szafkach przekraczał dopuszczalne normy, to robiła mi pilota, czyli wszystko wyrzucała, a ja potem musiałam to sprzątać. Ale i tak wolałam ten system niż codzienne dbanie o porządek. Choć problemów ze mną nie było. Nie buntowałam się, nie paliłam fajek, nie ćpałam, tylko czytałam sobie książki. Jak miałam 20 lat i dalej mówiłam, że nie chcę męża ani dzieci, to moja mama myślała, że może nie spotkałam jeszcze księcia z bajki, że wyrosnę. Ale gdy skończyłam 30 lat, to zaczęła się niepokoić, że istotnie dotrzymam słowa. Teraz jednak cieszy się, że chociaż jednej umowy nie dotrzymałam i ma wnuka. Ja myślę, że nie trzeba się napinać. Życie jest krótkie i trzeba sobie zdać sprawę, na czym nam najbardziej zależy. Strasznie fajnie jest mieć dziecko, jest to czasem bardzo męczące, ale dużo daje, choć i coś zabiera.

Jurek jest już w przedszkolu. Niedługo pójdzie do szkoły, a tam będą lekcje religii.

Właśnie się zastanawiam. Lekcji etyki nie ma, a wiadomo, że dzieci bywają okrutne. Jeżeli dziecko nie chodzi na religię, a jest atrakcyjne dla grupy, to będzie OK. Jeśli jednak ma problemy z przystosowaniem, to stanie się inne, obce i do tego dostanie niższą średnią. Przecież to jest skandal. Co do Jurka – to jak on będzie chodził do szkoły, to myślę, że dam mu wybór, po prostu.

Do Pani pasji należą podróże. Jako osoba o szerokich horyzontach, znająca trochę świata, co by Pani chciała przenieść do naszego społeczeństwa? A może rozważała Pani możliwość emigracji?

Lubię Polskę, lubię być Polką. Nie chciałabym, aby Polacy byli społeczeństwem tylko konsumenckim. Biorąc pod uwagę naszą szybką europeizację, dodałabym trochę azjatyckiego stylu życia. Ludzie powinni być bardziej wyluzowani, powinni spędzać czas bez napinania się ponad normę, bez stresu, bo w końcu i tak wszyscy odejdziemy z tego świata. Do tego dodałabym jeszcze dobrej pogody. Chętnie pomieszkałabym trochę dłużej w Paryżu czy gdzieś w Azji, ale na stałe nie wyjechałabym.

Mówiła Pani kiedyś, że jest postrzegana jako osoba wyniosła, zamknięta, tymczasem mam zupełnie inne wrażenie – ciepła, otwarta...

Ja jestem strasznie nieśmiała, ale w takich sytuacjach mniej kameralnych. Gdy byłam mała, to na podwórku zawsze zazdrościłam koleżankom, bo one były takie świetne, potrafiły z każdym rozmawiać, miały zdolności przywódcze. Ja też wtedy bardzo chciałam być królową dżungli, ale mój zespół cech psychofizycznych mi na to nie pozwalał. I po prostu musiało trochę czasu minąć, zanim się z tym pogodziłam i zrozumiałam. A osoby nieśmiałe tak mają, że nie potrafią wchodzić w szybkie relacje z innymi. I ja myślę, że stąd się to właśnie bierze.

A nowy rok co Pani przyniesie?

Nie mam pojęcia. Sama jestem ciekawa, co się wydarzy. Serial "Na Wspólnej" będzie dalej, rozpoczęłam też próby w teatrze, będziemy mieli premierę w Zabrzu. Ogólnie zawsze liczę na dobry rok.

Wywiad ukazał się w tygodniku "Fakty i Mity".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku