Zawadzka: Dotykaj: gorące

[2008-04-07 12:59:40]

Bohaterowie Brzozowskiego eksperymentują na własnym ciele, wszystkim, co w nim zapisane. Zmieniają stosunki społeczne poprzez zmianę własnych postaw. Ten eksperyment bywa śmiertelny.

O "Płomieniach" Stanisława Brzozowskiego

Jest taki żar w tej książce, że parzy. Parzy w ręce, parzy w serce. Płomienie zgarnęły głównego bohatera, choć nie zabiły go – będzie to przeklinał. "Płomienie" zgarniają czytelników i czytelniczki, lecz delikatniej, bo nie każą oddawać życia.

Wiele z "Płomieni" wynika dla naszych czasów, sto lat po rewolucji 1905 r., na fali której Stanisław Brzozowski pisał tę książkę. Wynik ten nie jest dla nas korzystny. Podstawa została: powodów do rewolucji nie brakuje. Zdezaktualizowała się postawa wytwarzana przez formację myślową końca XIX wieku, która wówczas rewolucję rozniecała.

Społeczeństwo oparte na strukturze dominacji, nierówności ekonomiczne i płciowe, ogromna rola kościoła w ich umacnianiu i legitymizowaniu, przepaść między miastem a wsią, bogatymi i biednymi, wykształconymi i niewykształconymi, globalnymi obszarami nędzy i enklawami dobrobytu, zmuszonymi do walki o przetrwanie i predestynowanymi do walki o pozycje - to wszystko odnajdujemy także w polskim kapitalizmie. Nie trzeba szukać daleko ani nadmiernie wysilać zmysłów. Wystarczy obserwować pasażerów tramwaju jadącego warszawską trasą W-Z. I zrobić sobie takie ćwiczenie: ilu wsiadających po lewej stronie Wisły mogło być moimi kolegami i koleżankami z liceum, z pracy, ze studiów, z sobotnich imprez, z osiedla? Ilu z nich mogłoby być znajomymi moich rodziców? Ilu mogło kiedykolwiek znaleźć się ze mną na jednym zdjęciu? W tej samej knajpie, sklepie, mieszkaniu? A ilu z tych wsiadających po prawej?

Zdezaktualizował się sposób traktowania własnego "ja". Zmienił tak, że dziś co i rusz, raz z lewej raz z prawej, z ulgą dopełnionego obowiązku lub satysfakcją zachowanego bezpieczeństwa ktoś ogłasza, że żadna rewolucja nie jest już możliwa.

Bohaterowie "Płomieni" żyją dla idei, zamiast tworzyć idee dla zaspokajania własnych potrzeb. Oddają się żywiołowi nie z nudów lub braku wrażeń, lecz z moralnej niezgody na niesprawiedliwość, która ich, jako inteligencję w społeczeństwie klasowym, uprzywilejowuje. Rozniecają rewolucję z poczucia konieczności zmiany. Mogą zaprószyć ogień, bo czerpią z własnego żaru. Świadomie występują przeciwko alienacji "ja" od historii zarazem wiedząc, że historia każde "ja" przerasta. Wskakują w nią jak do rwącej rzeki i popędzają jej bieg, by żadna egoistyczna myśl o własnym jednostkowym przetrwaniu nie wyrzuciła ich na brzeg. By nic nie oddzieliło ich sposobu patrzenia na rzeczywistość od samej rzeczywistości. Walczą z wyodrębnieniem "ja" od świata , by móc temu światu służyć. By nie nabrać do świata dystansu, który zrobi z nich konsumentów wrażeń, poszukiwaczy choćby najbardziej radykalnych podniet. Który oddzieli ich od własnego dyskomfortu, zabierze zdolność widzenia więcej niż czubka własnego nosa.

Historia walki, którą wybierają, nie przebiega łagodnie. Bohaterowie Brzozowskiego wiedzą, że jednostki nie mają szans na dopłyniecie do wymarzonego oceanu spełnionych idei. Wcześniej pójdą się na dno. Co trzyma w niej głównego bohatera? Dobrze intelektualnie przetrawione poczucie winy inteligenta wobec wszystkich wyzyskiwanych na rzecz jego dobrobytu i dobrego samopoczucia. Tragiczna mieszanka: świadomość bycia ukształtowanym przez to, co społeczne, a więc większe od jednostki, przy jednoczesnym poczuciu indywidualnej odpowiedzialności. Zrzucanie z ludzi odpowiedzialności za ich czyny (...) jest rozwijaniem w nich psychiki niewolniczej. Nasza swoboda sięga tak daleko co i nasze poczucie odpowiedzialności. – pisze Brzozowski. To, co człowieka czyni, musi on uważać za własną odpowiedzialność, musi przyjmować odpowiedzialność za wszystko, w czym bierze udział, do czego przyczynia się całym życiem swoim – gdyż inaczej demoralizuje sam siebie.

Niezwykłą aktualność zachowała kwestia, którą podejmuje Brzozowski: co ma robić inteligencja, która nie jest podmiotem rewolucji? Z punktu widzenia dzisiejszego indywidualizmu losy bohaterów "Płomieni" wskazują odpowiedź zupełnie koszmarną: zachować pokorę wobec idei, bezkompromisowo traktować siebie, widzieć na wylot własne niemożności, nie liczyć na nagrodę. I zaufać historii. Tylko to ostatnie przynosi ulgę. Paradoksalnie, bo jest obietnicą śmierci. W warunkach niewoli wybór śmierci i jej sposobu jest manifestacją wolności. Większość bohaterów Brzozowskiego popełnia samobójstwa. Najgorzej mają ci, którzy nie zdążyli tego zrobić przed pojmaniem przez władze.

Czy dziś jesteśmy w stanie przyswoić sobie wiedzę serwowaną przez Brzozowskiego w czasach, gdy grunt pod nią był o wiele lepiej przygotowany? Że zostaliśmy zbudowani na kształt i podobieństwo struktury społecznej, a zatem rozmaitych opresji, w których bierzemy udział, by tę strukturę reprodukować? Zrezygnować z usypiającej ułudy własnej niezależności myśli i woli? Wobec tej ułudy bohaterowie "Płomieni" są bezlitośni. Siebie samych traktują jak cebulę wyhodowaną na społecznej ziemi, obrosłą w zgodę na rzeczywistość nieustannych nadużyć jednych kosztem drugich. Największą jedyną niedolą jest, gdy nieustannie coś samemu tobie samego ciebie kradnie – pisze Brzozowski.

Przy obieraniu cebuli się płacze. Jak bardzo – napisał już Günter Grass. Grass obrał swój świat post factum. Bohaterowie "Płomieni" obierają na bieżąco samych siebie. Eksperymentują na własnych ciałach i wszystkim, co w ciałach tych zapisane. Zmieniają stosunki społeczne poprzez zmianę własnych postaw. Ten eksperyment bywa śmiertelny.

Wiera, przyjaciółka głównego bohatera, postanawia związać się z Tichonowem – dotąd nieszczęśliwie zakochanym w niej chłopem. Gdyby on był tym samym, czym jest, a tylko miał nieco inne formy zachowania się (...) – być może pokochałabym go. (...)Dlaczego odrażającym jest dla mnie kształt jego paznokci, kolor brody, sposób stawiania nóg? (...) Gdyby on nie miał tych cech, które są skutkiem jego pochodzenia, skutkiem krzywdy, pod brzemieniem których wyrósł on, nie przechodził by tych udręczeń(…). On czuje się mniej człowiekiem przez to i wskutek tego, że ja jestem nazbyt panienką, że we mnie żyje dotąd laleczka salonowa. Jestem winna, że Tichonow stracił siebie, czuje się (...) zachwianym w swej godności ludzkiej. Ani Wierze ani Tichonowowi związek nie przynosi szczęścia. Razem popełniają samobójstwo.

Każdy z nas, żyjąc życiem obecnego społeczeństwa, jest przez nie wychowywany. Powoli wsiąka, wnika w nas, w naszą krew cała natura społecznego środowiska – i tak z wolna każdy odnajduje w społeczeństwie siebie. Myślimy całym ciałem, myślimy rodziną, dobrobytem, całym istnieniem swoim: kto jest związany istnieniem swym ze społeczeństwem, prędzej czy później uświęci, uprawni ten związek w miarę własnego rozumu - pisał Brzozowski. Wiele lat późnej Pierre Bourdieu nazwie to wcieloną dominacją. Bohaterki i bohaterowie "Płomieni" wolność traktują ze śmiertelną powagą. Wcielenie dominacji przy jednoczesnej świadomości tego wcielenia oznacza, że by być od niej wolnym trzeba zerwać z własną tożsamością. Czasem tożsamość oznacza życie.

Dzieło Brzozowskiego pokazuje, przez kontrast, jak mało w literaturze politycznych podmiotów kobiecych. W "Płomieniach" bohaterki nigdy nie mają charakteru romansowej przydawki. Występują jako osoby pełne poglądów, idei, wątpliwości, czynów, a nie pełne kształtów, powabu, i uroku. Są po to, by służyć rewolucji, a nie służyć ładnym widokiem. Nie pokazują zgrabnych łydek, tylko drogi na barykady. I na tych barykadach giną.

Brzozowski wystrzega się jednak zacierania różnicy. Jest zaskakująco świadomy rodzajowych uwarunkowań. W "Płomieniach" wszyscy bohaterowie mają płeć, nie tylko kobiety. Ma ją także główny bohater, świadomy specyfiki ucisku kobiet, a zarazem własnego w nią uwikłania. Dusza ludzka rodziła się pod pałkami, dusza kobieca na targu, gdzie sprzedawano jej ciało, w haremie, a choćby w rodzinie. Badajcie, co działo się z ciałem ludzkim w ciągu historii – a poznacie, czym musi być rozum – pisze Brzozowski. Możemy pozazdrościć mu odwagi radykalnego feminizmu: Póki są prostytutki każda kobieta jest towar i rzecz. Tu znów sprawdza się zasada: to nie warunki się zmieniły, lecz nasz sposób podejścia do nich. Bo czy prostytucja zanikła, czy raczej dziś usilnie próbujemy ubrać ją w piórka seksualnej swobody?

Dużo w "Płomieniach" mowy o subordynowaniu kobiet do roli niewolnic za pomocą upokarzania ich fizyczną przemocą i gwałtem, lub choćby jego potencjalnością. Samo życie gwałcicieli i tyranów jest niebezpieczeństwem, oni zawsze są niebezpieczni dla nas, bo oni zatruwają samym swym istnieniem krew ludzkości, krew przyszłych pokoleń – mówi Katia, która odda życie Komunie Paryskiej.

Autor pokazuje znacznie więcej: upiorną owej subordynacji skuteczność. Ślady przemocy zostają nie tylko w bliznach na ciele, ale zapisują się w duszach jak instynkt. Przeciwciałem może stać się tylko coś jeszcze od instynktu mocniejszego. Katia, wcześniej bita i gwałcona przez męża, powie ukochanemu: Ty nie wiesz, co to znaczy taka krzywda. Was, mężczyzn, nie śmie nikt skrzywdzić w ten sposób: nie może w was tak do dna, tak całkiem już zatruć życia. Zdaje się, że każda kropla krwi staje się jadem, że każde włókno duszy jest zdeptane i zbrukane. Tego ty nie rozumiesz. I dlatego kobieta tylko może mieć prawdziwą, nieprzebaczajacą nienawiść. Wy, mężczyźni, możecie znać gniew oburzenia. Nie nienawiść. Nienawidzi tylko ten, kto czuje, że nigdy już nie uczni niebyłym, nieistniejącym tego, co się stało.

Schowani za dystansem ukrywamy lęk przed konsekwencjami tych myśli, które mogłyby się zrodzić, gdyby z dystansu zrezygnować. Nie chcemy znać przyczyn naszych najbardziej osobistych wyborów, więc nazywamy je wolnymi, choć są zapisane w nas siłą społecznej reprodukcji mocniej, niż by się śniło socjobiologom. Rozmaite są parawany, którymi odgradzamy się od poznania samych siebie: naukowy obiektywizm, postmodernistyczne końce wszystkiego, ironia jako wartość, antymieszczańskie pozerstwo. Dopóki jednak będziemy siedzieć za parawanem dystansu, oddzielać nasze "ja" od świata, które je wytworzyło, dopóty nie zrozumiemy, czym jest prawdziwe przełamanie dualizmu: polityczne – prywatne, czym jest tarcie między jednym i drugim. Dzięki "Płomieniom" możemy poczuć to ciepło na własnej skórze.

Stanisław Brzozowski, "Płomienie", 1908. Obecnie na rynku dzięki Wydawnictwu Krytyki Politycznej, Warszawa 2008, s. 424.

Anna Zawadzka


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



1 Maja - demonstracja z okazji Święta Ludzi Pracy!
Warszawa, rondo de Gaulle'a
1 maja (środa), godz. 11.00
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1

Więcej ogłoszeń...


1 maja:

1826 - Zmarł Wojciech Gutkowski, inżynier wojskowy, uczestnik insurekcji kościuszkowskiej i wojen napoleońskich (1807-1812), autor oświeceniowej utopii "Podróż do Kalopei", w której opisał nierzeczywiste, demokratyczne społeczeństwo.

1886 - Wybuch ogólnokrajowego strajku w USA; robotnicy domagali się m.in. ośmiogodzinnego dnia pracy.

1890 - Pierwsze obchody międzynarodowego święta robotniczego na świecie, zorganizowane także na ziemiach polskich.

1892 - W Łodzi rozpoczęły się masowe protesty socjalne, w których wzięło udział 70 tys. robotników (tzw. "bunt łódzki").

1900 - Urodził się Aleksander Wat (Chwat), jeden z twórców polskiego futuryzmu, redaktor "Miesięcznika Literackiego".

1936 - Jednolitofrontowe pochody 1-majowe w całej Polsce; Łodź - 80 tysięcy uczestników, Lwów - 50 tysięcy, Warszawa - 40 tysięcy; starcia z bojówkarzami endeckimi.

1958 - Zmarł Oscar Torp, polityk Norweskiej Partii Pracy. Sprawował funkcję premiera od 1951 do 1955.


?
Lewica.pl na Facebooku