Prawdziwy szok przeżyli policjanci z Tczewa, kiedy wezwani na osiedle Witosa, zobaczyli kibiców przygotowujących się do rytualnej "ustawki". Zamiast umięśnionych chłopców były umięśnione dziewczyny. Kibicki Arki Gdynia i Lechii Gdańsk zamierzały właśnie wyjaśnić sobie meandry taktyki sportowej. Policyjny szok wynikał zapewne z kilku spraw: że dziewczyny interesują się piłką nożną i że się biją. A trzeba zdać sobie sprawę, że zwyczajowe "ustawki" to nie ciosy karate ćwiczone razem z bratem. Z góry umówiona bijatyka dwóch grup dotyczy głównie kibiców drużyn sportowych. W Polsce zaczęła być popularna w połowie lat 90. po zaostrzeniu przepisów bezpieczeństwa na stadionach.
Zamiast rytualnego gonienia się po meczu kibice (lub, jak kto woli, "pseudokibice") zaczęli umawiać się w odosobnionych miejscach według rygorystycznych zasad. Dotyczą one zwykle liczby osób, wieku i rodzaju narzędzi stosowanych w bitwie. Ustawki są zazwyczaj rejestrowane kamerą, a nagrania umieszczane w Internecie i oglądane niczym rasowe bójki stadionowe. Niepisana zasada mówi o zaprzestaniu bicia osób leżących, które nie przejawiają już ochoty do walki. Zwykle cała zabawa trwa do kilku minut. Przypuszczalnie dlatego, że dłuższy czas oznaczałby ofiary.
Z punktu widzenia prawa ustawki są nielegalne, jednak z racji swojej dobrowolności (tym różnią się od napadu, że uczestnicy/czki przyjmują warunki walki i biorą w niej udział dobrowolnie) traktowane są przez policję nieco z przymrużeniem oka. Jak to bywa na przykład z wyścigami samochodów lub motorów po mieście - policja zazwyczaj o nich wie, ale reaguje tylko w przypadku konkretnego zdarzenia i kiedy podejrzewa "znaczne uszkodzenia ciała".
W Tczewie ktoś musiał podejrzewać, że będzie zbyt ostro i poinformował policję. Ta przyjechała na miejsce ustawki w chwili, kiedy dwie grupy dziewcząt stały już naprzeciw siebie, owinięte w klubowe szaliki i zagrzewały się bojowymi okrzykami do walki. W rękach miały pałki. Mogły mieć równie dobrze tasaki czy siekiery, gdyby tylko ustaliły to wcześniej między sobą.
Romantyczny mit ustawek wiąże się na pewno z ich „honorowym” charakterem. To zazwyczaj mężczyźni wywołują się nawzajem na pojedynek, aby raz na zawsze wyjaśnić sobie sporne kwestie. Legenda takich starć, przeprowadzanych z zachowaniem wszelkich reguł i pod okiem zaufanych świadków, kojarzy się z romantycznymi pojedynkami o rękę lub honor kobiety lub sprawy życia i śmierci.
Dlaczego więc kobiety sięgają po właśnie taki sposób rozwiązywania konfliktów? Według socjologa Krzysztofa Łęckiego to jasne: "Pomieszanie ról kobiecych i męskich prowadzi do sytuacji, które nazwać można absurdem". Wydaje się, że to sytuacja jak z odwiecznej komedii wzięta, gdzie pan przebrał się za panią, a pani za pana, co prowadzić musi do pomylenia ról odwiecznie nam przypisanych.
Podobnie, choć nieco bardziej dosadnie, uważają internauci wypisujący komentarze pod informacjami o dziewczyńskich ustawkach: "Chciały p*** równouprawnienia - to teraz mają za swoje! W głowach im się p***!".
W środowisku pseudokibiców takie zdarzenia nie są raczej mile widziane. Świadczy o tym liczba komentarzy na forach dyskusyjnych czy liczba zamieszczanych filmików na serwisie You Tube. Być może kultura ustawkowa zarezerwowana jest tylko dla mężczyzn (w tym wypadku nie tylko chłopców - biją się również trzydziestoparolatkowie z brzuszkami). Potwierdza to wypowiedź kibica, który sugeruje, że za bijatykami dziewcząt stoją mężczyźni "zbyt tchórzliwi", by bić się osobiście. Dziewczyny mają więc zrobić to za nich. W kodeksie prawdziwego wojownika posługiwanie się "słabszym" (czyli kobietą) jest niehonorowe.
Jedno z udaremnionych przez policję starć (z października tego roku) miało być wywołane nie tyle obroną czci ulubionego klubu piłkarskiego, ile wendetą za to, że jedna dziewczyna zaczepiła chłopaka innej dziewczyny (skomplikowane, ale prawdziwe). Czyli obroną honoru płci męskiej.
Sprawa przypomina teksty, którymi od czasu do czasu raczy nas prawicowy tygodnik "Wprost" - mniej więcej dwa razy do roku zamieszcza raport o konsekwencjach emancypacji: świat staje na głowie. Nawet kobiety się biją - i to w imię równych praw. I to w imię mężczyzn!
W wypadku ustawki w Tczewie, ale również tej w Orzeszu i Łodzi, chodziło o bardzo młode kobiety, dziewczyny jeszcze w wieku od 14 do 17 lat. Pochodziły nie tylko z większych miast, o których zwykło się mówić, że są wylęgarnią agresji, ale i miasteczek czy wsi.
W materiale filmowych przygotowanym przez program "Fakty" w TVN próbowano odpowiedzieć na pytanie, dlaczego płeć żeńska bierze udział w bijatykach (w domyśle: "bawi się w męskie gry"). Wzburzony profesor pedagogiki Mariusz Jędrzejko podkreślał więc, że nigdzie na świecie nie przyjął się model wolnościowego wychowania dzieci. Najlepszy jest model konserwatywny, opierający się na normach. Oznacza to, że dziewczyn nikt nie wychował i pozbawione są wiedzy o sposobach rozwiązywania konfliktów w zdrowym społeczeństwie.
W podobnym tonie utrzymana jest wypowiedź zawodowej bokserki Magdaleny Jareckiej (w materiale filmowym podpisanej jako "Magda", aby było równie dziewczyńsko). Według niej pomoc powinna zacząć się w szkole, gdzie ktoś musi pokazać młodzieży sposoby aktywnego spędzania czasu, między innymi sport. Mamy tu kolejną propozycję, tym razem fizycznego "wyżycia się", w ramach społecznej ramy dyscypliny sportowej.
W tym samym reportażu zagadnięta na ulicy matka wysnuwa teorię o ustawkowych dziewczynach: robią to, aby wejść w towarzystwo chłopców. Inaczej mówiąc, chęć zaimponowania siłą w celu poszerzenia kręgu (męskich) znajomych. Jednak nadal nie wyjaśnia nam to genderowego aspektu tego zagadnienia.
Interesujące wydają się też tytuły newsów informujących o takich zdarzeniach" "Ustawka Leidis w Tczewie" (Naszemiasto.pl) czy "Ustawka w spódnicy" (TVP 3). Jeden z niewielu wywiadów z Aleksandrą Gwizdałą, autorką reportażu o bijatykach dziewczyn z Bydgoszczy, zaczyna się pytaniem: "Jak biją się dziewczyny? Szarpią za włosy i drapią paznokciami?" Odpowiedź brzmi: "Gdzie tam. Walą się pięściami, kopią leżące. Uderzają kastetami, pałkami, niektóre przynoszą na ustawkę noże".
Próbując zracjonalizować zjawisko, komentatorzy doszukują się w nim choćby cienia "kobiecego" zachowania. A zatem mamy walkę w spódnicach (raczej niewygodną), nawiązanie do romantycznej komedii "Leidis" (czy bohaterki w tym filmie biły się między sobą, czy może raczej plotkowały?), czy desperackie przyrównanie ustawki do walki w kisielu ("szarpią za włosy, drapią paznokciami").
Dla wielu osób bitwa w wykonaniu dziewczyn jest po prostu śmieszna. Na jednej ze stron internetowych znalazłam wklejony artykuł o damskich ustawkach w dziale "humor", z komentarzem: "Świat staje na głowie, dziewczyny ciągnące się za włosy buhahaha, a myślicie dlaczego ochroniarze nagrywają je na komórki". Wydaje się jednak, że bijatyki z pałkami i kastetami to raczej nie ciągniecie się za włosy. W umieszczonym artykule znajdujemy dokładny opis sposobu bicia, jednak jest on zmieniony przez komentującego. Tak jakby sam nie wierzył, że dziewczyny potrafią bić się "naprawdę".
Kilka ścieżek - rozwiązań źródła agresywnych praktyk kobiecych - i żadnej konkretnej odpowiedzi. O ile tematyka autoagresji kobiet wydaje się być tłumaczona jako kulturowe odreagowanie terroru piękności, alienacji i histerii, o tyle kwestia agresji kobiet skierowanej na zewnątrz nadal nie ma prostego wytłumaczenia.
Często mylona jest jednak z konsekwencją równouprawnienia i używana jako argument przeciwny emancypacji.
Dziewczyny z ustawek - najbardziej radykalna i medialna forma ukazania agresji płci żeńskiej - tłumaczona jest inaczej niż w przypadku chłopców/ mężczyzn. Wskazuje to na silnie zakorzeniony w społeczeństwie mit słabej i pasywnej kobiety, która niezdolna jest do mściwości i przemocy. Jednak czy agresja ma płeć?
Ma ona niewątpliwie żeńskie odmiany: w komiksie (choćby klasyczna Super Woman czy lesbijska HotHead Paisan), muzyce hip hopowej (Duldung czy Trina) i innych rodzajach sztuki, wywodzącej się z podziemnej kultury. Ustawki to również element oddolnej, nielegalnej struktury społecznej i w taki sposób mógłby być interpretowany.
Nie uważam jednak, aby dotychczasowe wyjaśnienia płynące z gazet i telewizji dotykały istoty problemu. W końcu, w świetle prawa, bijące dziewczyny i chłopcy są równi: grozi im sąd rodzinny, zgłoszenie zajścia dyrekcji szkoły i dalsze konsekwencje, przewidziane dla nieletnich.
To, co niepokoi najbardziej, to przekroczenie kulturowych ram czy obrazu grzecznych dziewczynek. Społeczeństwo może, słusznie, czuć się rozczarowane: nie po to ubieraliśmy od małego w różowy kolor i dawaliśmy lalki do zabawy, żeby nasze córki tłukły się siekierami na boisku. Co innego chłopcy: dla nich przemoc jest elementem dojrzewania, wyznaczania hierarchii w grupie i swoistym "sznytem" męskiej inicjacji. Dość przywołać takie przykłady, jak fala w wojsku czy męskie korporacje na uczelniach.
Dla dziewczynek przewidziane zostały zupełnie inne praktyki dojrzewania, opisywane w kolorowych pismach, a koncentrujące się głównie na dbaniu o urodę.
Problem w opisywaniu przez media agresywnych zachowań wynika właśnie z nieprzystawalności procesów socjalizacyjnych do rzeczywistych form ekspresji. "Dziewczyńskość" ustawkowa jest zatem pewnego rodzaju buntem przeciwko narzucanym modelom zachowania, wyłamywaniem się z zasad ugrzecznionej formy kontaktu między kobietami. Formy te, tak zbliżone do archetypicznej walki mężczyzn, są przejściem genderowym. Podobnie jak mężczyźni bawiący się w płeć przeciwną przy okazji pokazów drag queen, tak i dziewczyny w ustawkach zamieniają się kulturowymi rolami. Zasłaniają twarze szalikami, a w rękach zamiast szminek mają pałki.
Oczywiście, gra jest niebezpieczna, bo wymykająca się jasnym definicjom socjologów z telewizji.
Nie chodzi tu jednak o ocenę ustawek jako chuligańskich wybryków czy honorowych bitew, a o próbę zauważenia zjawiska jako znaczącego elementu wychodzenia poza utrwalone ramy konwencji zachowań żeńskich i męskich.
Korzystałam m.in.:
z wywiadu "Dziewczyny z ustawek to mogą być wasze córki", "Gazeta Wyborcza", Bydgoszcz, 1.02.2008.
Relacje z ustawek na www.youtube.com.
"Fakty" TVN, 16.11.2008.
"Wojna szkolna" "Polityka", nr 22/2006.
Sylwia Chutnik
Tekst napisany w ramach projektu Feminoteki (www.feminoteka.pl) "Gendermeria - równościowy monitoring".