Balcerek, Bratkowski: Z pułapki na myszy pod szklany klosz

[2009-05-19 07:07:12]

Rację ma zapewne Tomasz Mianowicz, który w oparciu o materiały STASI zapewnia, że PRL-owska Służba Bezpieczeństwa w połowie lat 80. rozpracowała już opozycję polityczną. Świadczy o tym znajdujący się w archiwach STASI ściśle tajny "DOKUMENT z Rakowieckiej, liczący w niemieckim przekładzie ponad 20 stron maszynopisu" o charakterze informacyjno-analitycznym, poświęcony niektórym z działających w PRL w latach 80. tzw. "nielegalnym ugrupowaniom", datowany na 24 lipca 1987 r.

Według Tomasza Mianowicza "Wybór nie jest przypadkowy: wszystkie bez mała organizacje czy grupy, o których mowa w informacji, reprezentowały nieprzejednanie opozycyjny stosunek do ówczesnych władz. Najwięcej uwagi analitycy resortu generała Kiszczaka poświęcili Liberalno-Demokratycznej Partii ‘Niepodległość’, a prócz tego omówiono Grupę Polityczną ‘Wyzwolenie’, działalność Radia ‘Solidarność’ i Komisji Praworządności kierowanej przez Zbigniewa Romaszewskiego, a także Polską Partię Niepodległościową i Konfederację Polski Niepodległej". DOKUMENT ten za podobnie wrogą wobec władz PRL uznawał również działalność "trockistów z IV Międzynarodówki", którym w DOKUMENCIE poświęcono 3 strony druku. Jak zaznacza Tomasz Mianowicz "Według rozpoznania MSW akcje trockistów na terenie Polski koordynował obywatel Wielkiej Brytanii, Stefan Piekarczyk, zatrudniony w redakcji biuletynu prasowego ambasad USA i Zjednoczonego Królestwa". Dokument wspomina również "spotkanie konsultacyjne ‘bratnich organów’, na którym omawiano działania operacyjne przeciwko zachodnim centrom trockistowskim" (Moskwa, 27 marca 1987 r.).

Według Tomasza Mianowicza "Informacja dotyczy zatem tych sił politycznych, które MSW traktowało jako wrogie i wykluczało z przygotowywanych już wówczas kontaktów z ‘konstruktywnymi siłami opozycji’". Zdaniem T. Mianowicza dla resortu "nie było tajemnic". Przedstawione w DOKUMENCIE informacje "odpowiadają rzeczywistości. Również w wypadku rozdziału poświęconego trockistom, którzy zapewne także konspirowali, ‘organy’ znały personalia aktywistów”. Na tej podstawie i „na zasadzie ekstrapolacji można wnioskować o stopniu wtajemniczenia MSW w działalność innych grup dysydenckich czy opozycyjnych". W mniemaniu Tomasza Mianowicza "dokument umożliwia małą powtórkę z historii, zupełnie niedawnej, ale już zapomnianej lub zupełnie nieznanej". Tym bardziej, że "działacze ‘nielegalnych ugrupowań’ wymienionych w ‘Informacji’, niemal bez wyjątku zniknęli ze sceny politycznej po ‘rewolucji’ dokonanej w 1989 r. przez dzielnego Lecha Wałęsę i jego realistycznych doradców" (Tomasz Mianowicz, "Ściśle tajne z drugiej ręki", "Najwyższy Czas", nr 19/19 1997, ss.XIII-XIV i XIX-XXII).

Dokumentów takich zapewne jest więcej. Z przyczyn oczywistych Tomasz Mianowicz zajmuje się bliższymi mu ugrupowaniami prawicowymi, trockistom nie poświęcając więcej czasu. Nie wiemy zatem dokładnie, co znajduje się na tych "3 stronach druku", ale możemy się domyślać z innych materiałów i z autopsji, czy choćby rozmów z Jerzym Babskim, który zrobił kwerendę materiałów w interesującej nas sprawie, znajdujących się w archiwach IPN. Mamy na to nawet pewien dowód pośredni – artykuł Andrzeja Kaczyńskiego pod wieloznacznym tytułem "OBSESJA" o "potencjalnym trockiście", Jerzym Babskim, który zapewne do dziś jest jeszcze inwigilowany przez odpowiednie służby III RP.

Dla nas sprawa zaczęła się w pierwszej połowie lat 80., dla Jerzego Babskiego trochę wcześniej.

W roku 1980, jak podaje Andrzej Kaczyński, Jerzy Babski wraz żoną wstąpili do "Solidarności". "Ona pracowała w redakcji zagranicznej Polskiego Radia, on w Biurze Studiów i Projektów Łączności, w którym był głównym projektantem. W styczniu 1982 roku Julia Babska odmówiła poddania się weryfikacji, którą w stanie wojennym objęto dziennikarzy, i odeszła z radia. Mieli wielu przyjaciół za granicą. Ich dom stał się przystanią dla znanych im i nieznanych ludzi, którzy przyjeżdżali z pomocą dla represjonowanych lub naukowo interesowali się Polską. Pierwszym pomagali rozdysponować dary. Naukowcom – zdobywać materiały, nawiązywać kontakty, służyli jako tłumacze. Dostawali potem książki z dedykacjami od autorów. ‘Ta praca nie mogłaby powstać bez waszej pomocy’ – dziękowali Babskim.

20 stycznia 1983 Biuro Studiów SB wszczęło sprawę operacyjnego rozpracowania pod kryptonimem ‘Babel’ przeciwko czterem osobom: Julii i Jerzemu Babskim, politologowi współpracującemu z biuletynami prasowymi ambasad brytyjskiej i amerykańskiej [znanemu nam już Stefanowi Piekarczykowi, emisariuszowi IV Międzynarodówki] oraz naukowcowi z UMCS w Lublinie [kontakt Zbigniewa Marcina Kowalewskiego z tzw. samorządowej grupy lubelskiej]. Powód: informacja od tajnego współpracownika SB ‘Janka’, potwierdzona za pomocą ‘techniki operacyjnej’ (mógł to być podsłuch w mieszkaniu lub telefoniczny), że Jerzy Babski działa w konspiracyjnych strukturach ‘Solidarności’. Z czasem śledzenie Julii Babskiej przejął od Biura Studiów SB kontrwywiad MSW. Rozpracowaniem objęto jeszcze cztery inne osoby, w tym działacza górniczej ‘Solidarności’ z Jastrzębia. To on był agentem SB ‘Jankiem’ [redaktorem pisma "Głośno", kontakt Stefana i Kowalewskiego]. Socjolożka z Francji [znana nam emisariuszka IV Międzynarodówki, Jacqueline Allio] przywoziła mu ‘Inprekor’, biuletyn trockistowskiej IV Międzynarodówki. Prawdopodobnie z tego powodu SB uznała ‘figurantów’ w sprawie ‘Babel’ za trockistów. Wiedziała jednak, że to nie dotyczy Babskich, bo z podsłuchu odnotowała wypowiedź owej Francuzki, która instruuje ‘Janka’, żeby przy ‘Hulicie’ (czyli Julii w zniekształconej hiszpańskiej wersji jej imienia), nie wspominać o ‘Inpekorze’, bo ona tych spraw ‘nie rozumie i nie lubi’. Jak podkreśla Andrzej Kaczyński "W październiku 1984 roku SB starannie przygotowała akcję przeciwko Babskim. Julia pojechała do Hiszpanii odwiedzić rodzinę. Na dworcu kolejowym w Madrycie nagle straciła przytomność, prawdopodobnie odurzona środkiem chemicznym. Skradziono jej torebkę z dokumentami, kalendarzem i notesem z adresami, ale nie zabrano walizki; czy nie dlatego, że SB dokładnie obejrzała ją na Okęciu przed załadowaniem bagażu do samolotu? Zawiadomiony telefonicznie mąż poszedł na drugi dzień do biura paszportowego po duplikat wizy powrotnej do Polski (Julia była obywatelką hiszpańską).

Urzędnik zaręczył, że SB nie miała nic wspólnego z przygodą żony. Ale w aktach IPN jest meldunek z punktu granicznego na Okęciu, że Julia Babska wyleciała do Madrytu, czyli dowód, że była podczas podróży śledzona przez bezpiekę. Substancja, którą została odurzona, wywołała długotrwałą, nie dającą się wyleczyć chorobę skórną. W 2002 roku zmarła na chorobę nowotworową. Jest wysoce prawdopodobne, że był to skutek ataku chemicznego w Madrycie".

Po śmierci żony Jerzy Babski w oparciu o archiwa IPN starał się na własną rękę rozwikłać sprawę. Jakież było jednak jego zdziwienie, gdy wraz z zaświadczeniem z Instytutu Pamięci Narodowej o przysługującym mu statusie pokrzywdzonego otrzymał on nie tylko akta opisujące prześladowania, "jakich przez 34 lata doznawał od SB", ale i "dokument z maja 1990 roku, w którym wysoki urzędnik MSW zalecił Urzędowi Ochrony Państwa kontynuowanie przeciwko niemu działań operacyjnych".

Andrzej Kaczyński potwierdza i opisuje dalszą historię: "Babski zażądał od Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wyjaśnienia, czy w III RP był inwigilowany. ABW odmówiła, zasłaniając się tajemnicą państwową. Prokuratura i sąd nie dopatrzyły się przestępstwa w zaleceniu objęcia go w 1990 r. inwigilacją. Ale gdyby nawet było to przestępstwo, uległoby już przedawnieniu. Pogląd ten podzielił rzecznik praw obywatelskich. Babski z tym się nie zgadza. – Nie miałem wpływu na bieg przedawnienia, akta z IPN dostałem dopiero we wrześniu 2003 roku. Prokuratura i sąd nie zbadały, czy UOP zastosował się do tego bezprawnego zalecenia, a jeśli wszczął inwigilację, to jak długo ona trwała, czy już ustała i kiedy? A przecież bez ustalenia tych faktów nie można stwierdzić, czy przedawnienie już nastąpiło – mówi.

Jego zagraniczne rozmowy telefoniczne często bywają ni stąd, ni zowąd przerywane. Jak w stanie wojennym, kiedy w słuchawce najpierw odzywało się ostrzeżenie: ‘rozmowa kontrolowana’. Zagraniczne paczki od niego i do niego przeważnie idą tygodniami i zazwyczaj dochodzą uszkodzone. Zwykle zawierają książki, a te pocztowi złodzieje bezbłędnie rozpoznają i nie ruszają ich. Dziś Babski ma podobne poczucie zagrożenia, jak za czasów PRL, kiedy jego pocztą interesowało się Biuro ‘W’ od perlustracji korespondencji. Naruszone paczki czy przerywane rozmowy telefoniczne to jeszcze nie dowód inwigilacji, ale powód do uzasadnionych podejrzeń".

Dla Andrzeja Kaczyńskiego jest jasnym, że "Praworządny obywatel w konfrontacji ze służbą specjalną nie powinien być bezbronny i osamotniony". Tym bardziej, że "12 grudnia 2005 r. Trybunał Konstytucyjny zakwestionował przepisy o policyjnych działaniach operacyjnych. Uznał, że muszą one podlegać kontroli sądowej. Zakazał policji przechowywania danych z inwigilacji zebranych z naruszeniem prawa i zbierania metodami operacyjnymi informacji, które nie mają związku ze śledztwem". Niemniej "Rzecznik praw obywatelskich zwrócił nadto uwagę, że osoba inwigilowana o prowadzeniu przeciwko niej działań operacyjnych może dowiedzieć się oficjalnie tylko wtedy, gdy przedstawiony jej zostanie zarzut. Jeśli jednak ktoś w inny sposób doszedł do wniosku, że jest inwigilowany, nie może odwołać się do sądu, bo nie udowodni, że jest lub był ‘w operacyjnym zainteresowaniu’ policji". W związku z tym "Trybunał nakazał w ciągu roku zmienić przepisy upoważniające policję do działań operacyjnych, tak aby nie mogła ona ich nadużywać, a każde ich zastosowanie mógł skontrolować sąd".

Jasnym jest zatem, że "Operacyjne praktyki policji są więc niekonstytucyjne". Rzecz w tym, że "Identyczne poczynania służb ochrony państwa już nie". A zatem "Przed ich nadużyciem przez policję obywatel będzie się mógł bronić. Wobec nadużycia ze strony służb ochrony państwa pozostanie bezbronny".

Nic zatem dziwnego, że ABW odpowiedziało Jerzemu Babskiemu, że "Interes ochrony informacji niejawnych ma pierwszeństwo przed przysługującym obywatelowi prawem do informacji publicznej. Szczegółowe kierunki pracy operacyjnej i zainteresowań służb ochrony państwa stanowią tajemnicę państwową oznaczoną klauzulą ‘ściśle tajne’. ABW nie może udzielić żadnej osobie odpowiedzi na pytanie, czy jest bądź była przedmiotem operacyjnego zainteresowania służb ochrony państwa po 1990 roku".

Andrzej Kaczyński dochodzenie Jerzego Babskiego podsumowuje następująco: "Agencja powołuje się na obowiązek dochowania tajemnicy państwowej, która tajemnicą być już przestała. Otóż dokument z 10 maja 1990 roku, w którym MSW zaleca UOP inwigilowanie Jerzego Babskiego, dostał on legalnie z Instytutu Pamięci Narodowej. Rzecz w tym jednak, że IPN tego dokumentu nie powinien mieć, a UOP nie miał prawa mu go wydać. Był bowiem ustawowo zobowiązany przekazać do archiwum IPN akta aparatu bezpieczeństwa PRL wytworzone do 6 maja 1990 roku, czyli do daty likwidacji Służby Bezpieczeństwa – i tylko te akta. Archiwista UOP, przekazując do IPN dokument opatrzony późniejszą datą i klauzulą ‘tajne specjalnego znaczenia’, popełnił podwójny błąd, a nawet przestępstwo urzędnicze: wyzbył się dokumentu, który powinien przechowywać, oraz umożliwił ujawnienie tajemnicy, którą miał obowiązek chronić. IPN takiego obowiązku nie miał, zatem mógł go legalnie udostępnić zainteresowanej osobie.

Dokument powstał w Departamencie Ochrony Konstytucyjnego Porządku Państwa MSW. Był to twór przejściowy, który ustanowił w sierpniu 1989 roku Czesław Kiszczak, ‘reformując’ SB: zlikwidował dotychczasowe departamenty, zwalczające wrogów politycznych, przenosząc z nich pracowników, z tymi samymi zresztą zadaniami, do nowego departamentu. Gdy Sejm w kwietniu 1990 roku przyjął ustawę rozwiązującą Służbę Bezpieczeństwa, Departament Ochrony Konstytucyjnego Porządku Państwa zajął się likwidacją spraw prowadzonych przez SB.

6 maja 1990 roku SB przestała istnieć. 10 maja wiceminister spraw wewnętrznych Krzysztof Kozłowski, powołany na szefa powstającego w miejsce SB Urzędu Ochrony Państwa, oświadczył: ‘Odchodzimy raz na zawsze od inwigilacji partii politycznych, stowarzyszeń, klubów i ruchów politycznych, związków zawodowych. UOP będzie się interesował zagrożeniem realnym, a nie urojonym’.

Tego samego dnia naczelnik Wydziału III we wspomnianym departamencie, podpułkownik SB Witold Filipajtis, sporządził wniosek o zamknięcie sprawy operacyjnego rozpracowania ‘Babel’, czyli grupy działaczy podziemnej ‘Solidarności’. SB podejrzewała ich o związki z zagranicznymi organizacjami trockistowskimi. Co prawda, pisał naczelnik, grupa zaprzestała w 1989 roku podziemnej działalności, ale może chcieć kontynuować ją pod szyldem PPS, więc ‘sprawa kwalifikuje się do dalszego prowadzenia po powołaniu Urzędu Ochrony Państwa’. Wniosek zatwierdził dyrektor departamentu pułkownik SB Zbigniew Kuczyński.

Od ośmiu miesięcy rządził rząd Tadeusza Mazowieckiego. Od pięciu miesięcy nie było PRL, lecz III RP. Od trzech miesięcy nie było już PZPR, lecz Socjaldemokracja RP. Generał Kiszczak szykował się do nieuchronnej wyprowadzki z gmachu MSW. Ale jego podwładni nadal zamierzali w najlepsze tropić trockistów, jak za nieboszczki PZPR. Wszystkie promoskiewskie partie komunistyczne w ślad za sowiecką partią matką miały na ich punkcie obsesję. Ale ani prawa, ani interesy III RP nie wymagały ścigania trockistów! Decyzja była więc w oczywisty sposób bezprawna. Jej autorzy zdawali sobie z tego sprawę. We wniosku napisali: ‘Sprawa nie nadaje się do wykorzystania w celach szkoleniowych’. Co to znaczy? Że ‘nowi’, którzy przyjdą pracować w UOP, mają nie dowiedzieć się o niej. Ale o tym, kogo uznać za wroga, będziemy decydować my, starzy czekiści".

Można się z tym zgodzić lub nie. Jerzy Babski nie mógł się zgodzić. Jego gehenna trwała nadal. Sytuację tę Andrzej Kaczyński skomentował następująco: "Zachodzą tu więc trzy przestępstwa urzędnicze: podjęcie bezprawnej decyzji, rozporządzenie dokumentem urzędowym wbrew przepisom i nielegalne ujawnienie tajemnicy państwowej. Czy zatem ABW odmówiła odpowiedzi poszkodowanemu obywatelowi, bo chroni tajemnicę, której i tak nie dochowała, czy przestępstw urzędniczych, których sprawców być może do dziś zatrudnia? Jest lojalna wobec prawa czy byłych esbeków? Instytucje wymiaru sprawiedliwości, do których odwołał się Jerzy Babski, wzięły pod uwagę tylko interes funkcjonariuszy i ich zwierzchników, bo przecież nie urzędu państwowego, który musi działać zgodnie z prawem. Zignorowały zaś interes obywatela, który został ciężko doświadczony przez aparat bezpieczeństwa PRL, i także w III RP nie może poczuć się bezpieczny ani mieć pewności, że jego prawa obywatelskie są szanowane i że przez instytucje państwowe jest postrzegany zgodnie z rzeczywistością, a nie na podstawie esbeckich fobii i zmyśleń".

Jerzy Babski miał chyba jednak trochę inne zdanie, skoro przed swym wyjazdem za granicę i pożegnaniem z tak gościnnym i wolnym krajem zwrócił się do nas, osób których nigdy w życiu nie widział, a poznał tylko dzięki kwerendzie w materiałach IPN, które dzięki uprzejmości pracowników IPN mógł przewertować w znacznie szerszym zakresie niż by to wynikało z jego osobistej historii. Wnioskami ze swoich dociekań podzielił się z nami.

Zdaniem Jerzego Babskiego w latach 80. odpowiednie służby przygotowywały proces "trockistów", działania były szeroko zakrojone, rozpracowano środowisko wraz z przyległościami. W centrum zainteresowania, poza Stefanem Piekarczykiem, znalazł się współautor niniejszego artykułu. On również miał być głównym oskarżonym. Stefan Piekarczyk jako obywatel brytyjski mógł liczyć na specjalne potraktowanie i wydalenie z kraju. Bratkowskiemu groziło więcej.

Nic zatem dziwnego, że pod koniec 1984 roku Włodek Bratkowski musiał wziąć urlop od bieżącej polityki. Z kwerendy dokonanej przez Jerzego Babskiego, potwierdzonej zresztą przez Tomasza Mianowicza, wynikało, że wszystkie kontakty Stefana Piekarczyka i redakcji "Inprekora" były przez SB i kontrwywiad rozpracowane, agenturalne usługi świadczyli nie tylko liderzy gliwickiego "Wolnego Robotnika", ale i redaktor jatrzębskiego pisma "Głośno", przeciek był również w młodzieżówce GSR – redakcji "Frontu Robotniczego". Wiedzieliśmy zresztą, że szantażowany i przesłuchiwany był przez SB student prawa, kolega Roberta Dymkowskiego, syn prokuratora. Inwigilacja była na tyle intensywna, że nie mogła ujść uwagi. Rozpracowane zostały nawet "kontakty" sporadycznie używane lub używane jednorazowo (np. rezerwowy kontakt telefoniczny z Cyrylem Smugą). Wszystko wskazywało na to, że emisariusze IV Międzynarodówki przybywający do Polski śledzeni byli już od lotniska. W zespole operacyjnym były przynajmniej 3 samochody i 9-10 funkcjonariuszy różnych płci, a jednak SB i kontrwywiad nie interweniował. Nie było zatem decyzji politycznej. Mogliśmy zatem działać nieomal "otwarcie", szkoda było jednak osób przypadkowych, naszych kolegów i koleżanek z pracy, studiów i z legalnej w latach 1980-1981 "Solidarności". Musieliśmy zatem z konieczności zawęzić kontakty lub stosować przeróżne uniki.

Mimo wszystko, po zmianie ustroju i rozwiązaniu odpowiednich komórek MSW okazało się, że funkcjonariusze zajmujący się rozpracowywaniem grup trockistowskich i trockizujących dotarli nawet do jednej z trzech maszynistek, która raptem przepisywała tylko materiały do sporadycznie ukazujących się broszurek, była zatem chroniona niejako "podwójną gardą" – jeden z rozpracowujących ją oficerów służby bezpieczeństwa pożegnał się z nią w wolnej już Polsce przed zaokrętowaniem się na statek, przepraszając dziewczynę, że poderwał jej koleżankę, tylko po to, by dojść do niej. Każdy ma jednak prawo zakochać się, a teraz po rozwiązaniu wydziału i weryfikacji musiał się z nią i ze służbą ojczyźnie rozstać.

Z historii Jerzego Babskiego niezbicie jednak wynika, że odpowiednie resorty i wolna, niepodległa ojczyzna bynajmniej nie chciała się z nami rozstać – w 1989 roku, z PRL-owskiej pułapki na myszy przenieśliśmy się pod szklany klosz.

Ewa Balcerek
Włodzimierz Bratkowski


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



1 Maja - demonstracja z okazji Święta Ludzi Pracy!
Warszawa, rondo de Gaulle'a
1 maja (środa), godz. 11.00
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca
Podpisz apel przeciwko wprowadzeniu klauzuli sumienia w aptekach
https://naszademokracja.pl/petitions/stop-bezprawnemu-ograniczaniu-dostepu-do-antykoncepcji-1

Więcej ogłoszeń...


3 maja:

1849 - W Dreźnie wybuchło powstanie pod wodzą Michaiła Bakunina.

1891 - W Krakowie urodził się związany z lewicą awangardowy poeta Tadeusz Peiper.

1921 - Urodził się Vasco dos Santos Gonçalves, premier Portugalii w latach 1974-1975 (po rewolucji goździków); przeprowadził upaństwowienie banków i towarzystw ubezpieczeniowych.

1936 - Front Ludowy wygrał wybory parlamentarne we Francji.

1969 - USA: Policja zatrzymała 12 tys. uczestników demonstracji przeciwko wojnie w Wietnamie.

1974 - Powstała centrolewicowa Portugalska Demokratyczna Partia Pracy (PTDP); pierwsza partią polityczną ustworzoną po Rewolucji Goździków.

2002 - Zmarła Barbara Castle, brytyjska polityczka Partii Pracy.


?
Lewica.pl na Facebooku