Tryb organizowania i format programu Kongresu Kobiet Polskich nie spadł za nieba ani nie wziął się z dziewiczego porodu. Jest produktem warunków możliwości w jakich powstawał głównonurtowy feminizm. Relacje władzy, w tym ufundowane na anty-lewicowości ramy dyskursu, w ramach którego feminizm powstawał, nie były problematyzowane. Pod wpływem konserwatywno-neoliberalnego huraganu, feministyczna sosna wyrosła pochylona w prawą stronę, a obecnie odcinany jest korzeń praw reprodukcyjnych. Problem w tym, że to, co uznajemy za problemy kobiet, jak je interpretujemy, jak się organizować do zmian nie jest przedmiotem refleksji. A krytyka jest represjonowana. Bardzo mocno ciąży na nas tradycja katolickiego personalizmu (mówimy o osobach a nie o instytucjach czy systemach relacji władzy), przyjmujemy podział dobry/zły, prawda/kłamstwo, zamiast namysłu nad warunkami możliwości czy relacjami władzy, w ramach których prawda jest produkowana i odtwarzana. Także w warunkach oblężonej twierdzy ma miejsce identyfikacja z ruchem (feminizm to ja), która sprawia, ze krytyka feminizmu jako dyskursu jest odbierana jako zamach na osoby. Łatwiej krytykę zinterpretować jako złe zachowanie niż zastanowić się, o co chodzi. Neoliberalno-konserwatywny zwrot w feminizmie jest możliwy między innymi na podstawie niedpuszczalności krytyki. Feminizm ten tworzy swój własny integralny świat, zagospodarowuje opozycyjne energie przez proste wyjaśnienia ....
Dyskurs tego feminizmu znakomicie odzwierciedlają i zarazem wytwarzają teksty Magdaleny Środy i Agnieszki Graff. Media przywołują obydwie panie jako dogodne reprezentantki kobiet i feministek, co szczególnie widać przy okazji 8 marca.
Tu dygresja, o tym co Foucault mówi o produktywnej władzy fukcjonującej przez dyskurs (dyskurs wytwarza podmiot, który reprezentuje; w uproszczeniu, dyskurs o feminizmie czy kwestii kobiecej wytwarza feminizm, określając zarazem co doń nie należy przez ustalenie granic i zamknięcie dyskursu w określonych ramach). Według Foucault produkcja wiedzy jest uwikłana w relacje władzy, a zarazem jest anonimowa. Tzn. autorem nie jest pojedyncza osoba, wypowiedzi są formułowane w ramach reżimu czy polityki prawdy. Zamiast mówić o autorze, Foucault okazjonalnie używa pojęcia enuncjator dyskursu (uprzywilejowany mówiący podmiot; przywilej nadaje status wiedzy naukowej). Z tej perspektywy Agnieszka Graff czy Magdalena Środa nie są autonomicznymi autorkami swoich wypowiedzi, ale mówią w ramach pewnej dyskursywnej formacji, a z racji na swoją uprzywilejowaną pozycję odgrywają sporą rolę w jej odtwarzaniu. Spójrzmy więc jak np. przykład Agnieszka Graff w niedawno opublikowanym na portalu "Krytyka Polityczna" artykule8 konstruuje granice tego co jest a co nie jest "kwestia kobiecą". Do kwestii kobiecej należy: przemoc w rodzinie, rozrodczość, pornografia, prostytucja, wiek emerytalny, molestowanie. Ale ubóstwo, ucisk, odebranie obywatelstwa socjalnego, bezrobocie to nie jest kwestia kobieca, te sprawy są usunięte poza granice dyskursu głównonurtowego feminizmu. Za ubóstwo odpowiada ktoś inny. Autorce nie przychodzi do głowy, że ufundowanie feminizmu na anty-lewicowości, w czym miała znaczny współudział, ma coś wspólnego z uniewidcznieniem kobiet żyjących w niedostatku. Ubóstwo i jego przyczyny nie było elementem feministycznej normatywności, wizerunki kobiet w mediach i owszem. Dyskurs feministyczny jest nadal odtwarzany w tych ramach. Interesujące, jak np. w wyżej wymienionym tekście Agnieszki Graff granice są przesuwane, np. przerywanie ciąży nie jest ujęte w pierwszym rzucie jako kwestia kobieca..... co swoją drogą dużo daje do myślenia, zwłaszcza w połączeniu z Kongresem Kobiet Polskich, który dokonuje podobnego przesunięcia. Agnieszka Graff posługuje się także jednolitą, uniwersalną kategorią kobiety. Alimenciary mają tu status grupy specjalnej troski.
To co należy do kwestii kobiecej, zorganizowane jest przede wszystkim wokół rozrodczości i seksualności - a więc lustrzane odbicie tego jak kobiety są ujmowane przez patriarchat. Jeśli chodzi o analizę położenia kobiet czy strategię zmian, Agnieszka Graff nie mówi o patriachacie, relacjach władzy, etc. - ale o dyskryminacji (pojęcie z neoliberalnego dyskursu ekonomii i z legislacyjnego kompromisu Unii Europejskiej. Język dyskryminacji został nam narzucony. W wielu feministycznych wypowiedziach dyskryminacja to pojęcie, które nie ma historii. Według Gary’ego Beckera, neoliberalnego ekonomisty z Chicago i autora Economics of Discrimination, dyskryminacja to wyraz niesmaku wobec innych, np. czarnych czy kobiet. Rynek sam rozwiąże te problemy, a jeśli komuś się śpieszy, to przezwyciężenie dyskryminacji jest kwestią rekompensat. Dyskryminacja jest statystycznie kalkulowana, ten dyskurs także posługuje się kategorią uniwersalnej statystycznej kobiety; unijne prawo ściśle określa co jest a co niej dyskryminacją (dyskryminacja pod kątem płci, niesprawności czy rasy, owszem, ale już nie pod kątem klasy. Tutaj można dyskryminować i nie zostanie to napiętnowane.) Unijna definicja dyskryminacji jest sprzężona z kasą na granty (vide niezliczone ogłoszenia o szkoleniach z dyskryminacji, podczas gdy problem ubóstwa niemal wcale nie jest poruszany w ramach feministycznej praktyki. Artykuł o kwestii kobiecej i przeobrażeniach stosunku do kobiet nie mógłby się obejść bez idealizacji Europy, po to żeby podkreślić polskie zacofanie i dyscyplinować do neoliberalnych przeobrażeń. Takich wypowiedzi określających, czym jest feminizm czy kwestia kobieca, jest bardzo wiele. Ze szczególna mocą uniwersytecko- rządowego autorytetu tę samą siatkę pojęciową, choć z różnymi akcentami i mniejszą dozą empatii od Agnieszki Graff, upowszechnia także Magdalena Środa. Obydwie panie upowszechniają ideał przedsiębiorczości jako nowe wyzwolenie kobiet.
W ubiegłym roku, także przy okazji 8 marca, Magdalena Środa została poproszona przez "Gazetę Wyborczą" o wywiad. W tym wywiadzie wsławiła się jako jedyna chyba feministka na świecie (z wyłączeniem neokonserwatystywnych feministek a la Sarah Palin) która domaga się zawieszenia praw kobiet, a konkretnie praw zagwarantowanych przez kodeks pracy, w odniesieniu do małych i średnich przedsiębiorstw. Prawa te chronią między innymi kobiety w ciąży i po porodzie przed zwolnieniem z pracy i pozbawieniem ich środków do życia. Uzasadniała to przy pomocy argumentów z neoliberalnych ekonomicznych legend, o tym, że zawieszanie praw pracowniczych pomoże biznesowi, a rozwój biznesu podniesie wszystkie łódki. Argumenty te były okraszone pochwałami kobiet przedsiębiorczyń i odbieraniem racjonalności kobietom pracowniczkom w ciąży. Miałyśmy tu więc do czynienia z działaniem na wzmocnienie jednej kategorii kobiet kosztem drugich. Jednocześnie Magdalena Środa przedstawia się w mediach jako radykalna feministka, co wprowadza użyteczne zamieszanie i pozwala w jednej osobie skupić reprezentacje wszystkich rodzajów feminizmu, dając przy tym głos tylko jednej konserwatywno-neoliberalnej wersji.
W tym roku w wywiadach przy okazji 8-ego marca profesor Środa wystąpiła z argumentem, opartym na prostym przeciwstawianiu dobrych kobiet złym mężczyznom. - Kobiety rzadziej piją, mniej się rozwodzą, rzadko kiedy mają kochanków dla których porzucają dzieci, są lepiej wykształcone, mniej histeryczne, bardziej zwrócone na troskę o innych niż na własna karierę, umieją negocjować, są bardziej pracowite, skupione na konkretach, altruistyczne, są bardziej solidne i przedsiębiorcze. Natomiast mężczyźni są niekompetentni, piją, klną, porzucają żony, są bardziej agresywni, gorzej wykształceni9.
Uderza obyczajowy konserwatyzm i odwołania do uzasadnień z prawa naturalnego w zestawie cech przypisywanych kobietom. Kobiety (i mężczyźni) konstruowani są jako jednolite, uniwersalne grupy przeciwstawiane jednej drugiej. Przypisując wszystkim kobietom jako ich naturalne cechy prorodzinność, pracowitość, altruizm Magdalena Środa posługuje się esencjalistycznymi kategoriami z patriarchalnych opisów kobiet. Ideał ten jest uzupełniony o przedsiębiorczość. Zwróćmy przy tym uwagę na kontekst takich wypowiedzi i masywną inwestycję państwa i rynku w resubiektywizację kobiet jako super matek, elastycznych pracowniczek i przedsiębiorczyń, zdolnych do życia i dostarczenia dzieci/demograficznych surowców dla państwa i rynku - na prywatną subskrypcję. Podtrzymanie neoliberalno-konserwatywnego porządku zależy od dopasowania doń kobiet za pomocą takich regulatywnych ideałów. Aby ta nowa intensyfikacja ucisku była strawna, aby kobiety same dopasowywały się do przedsiębiorczego ideału, należy ją zamaskować jako wyzwolenie kobiet i konstruować jako nową normę.
W artykułach Magdaleny Środy, skąd pochodzą powyższe cytaty, przeciwstawienie dobrych kobiet złym mężczyznom służy do uzasadnienia parytetu w polityce. Z zasadą parytetu jak najbardziej się zgadzam (podobnie jak z krytycznymi poglądami Magdaleny Środy na temat igrzysk piłkarskich, wydmuszkowatego charakteru polityków takich jak Kazimierz Marcinkiewicz, czy z jej sprzeciwem wobec interwencji zbrojnych). Uważam jednak, że parytet sam w sobie nie jest wytrychem do równouprawnienia, jak chce profesor Środa. Bez działania na przyczyny ucisku kobiet i programu zmian społecznych parytet sam w sobie niczego nie zmieni, a tylko utrwali bieżące przywileje. Doskonale to widać po programie i sposobie przygotowywania Kongresu Kobiet Polskich, który konfiguruje problemy kobiet w ramach panującego neoliberalno-konserwatywnego porządku i ten porządek odtwarza. Programu zmian społecznych nie można stworzyć bez otwarcia przestrzeni publicznej na dyskusję.
Zmiana społeczna nie polega na prostym rewersie hierarchicznie zorganizowanych opozycji między kobietami a mężczyznami, zwłaszcza, że w żaden sposób to nie narusza logiki hierarchii i binarności, jak i odsuwa z pola widzenia nowe sieciowe postaci i centralizacje władzy, które się nakładają na stare struktury, bynajmniej nie odchodzące w niebyt. Trudno mi się więc zgodzić z prostą, mechaniczną teorią zmian społecznych, jaką upowszechnia Magdalena Środa. Skomplikowane i współzależne systemy stosunków ekonomicznych, stosunków znaczenia (komunikacja, wytwarzanie sensu) i systemy relacji władzy, inaczej, ekonomia, język/kultura i wielopostaciowe relacje władzy są tu zredukowane do mechanicznej, statystycznie skalkulowanej równości. W obydwu cytowanych jak i w innych artykułach, także w raportach zamawianych przez w nią w Banku Światowym i pisanych przez polskie autorki z Uniwersytetu Warszawskiego10 profesor Środa upowszechniała analizę opartą na statystycznej kalkulacji równości między kobietami a mężczyznami. Potrzebne było do tego jakieś wyjaśnienie, skąd się biorą nierówności czy dyskryminacja. Do tego celu służy prosta i okrężna teoria stereotypu. W tej prostej i okrężnej teorii przyczyną nierówności i dyskryminacji jest stereotyp, który jest zarazem objawem ucisku, który należy tropić i likwidować. W popularnym ujęciu do stereotypu zredukowane zostało także pojęcie gender, wygodnie przetłumaczone na polski na tzw płeć kulturową, co nie ma nic wspólnego z angielskim oryginałem i skutecznie zamazuje lewicowe korzenie debaty o gender w społecznym konstrukcjonizmie i marksowskim rozumieniu historii zmian społecznych jako konstruowanej przez ludzi w ramach istniejących ograniczeń. Za pomocą zastąpienia teorii ucisku pojęciem stereotypu i formalnej równości między dwiema jednolitymi grupami kobiet i mężczyzn profesor Środa proponuje prosty rewers jako polityczne rozwiązanie ucisku, zamianę posłów mężczyzn na posłanki kobiety i pstryk i światło, znajdujemy się w lepszym świecie.
Nie chodzi mi tu o Agnieszkę Graff czy Magdalenę Środę jako osoby, ale jako enuncjatorki głównonurtowego dyskursu feministycznego. Ten dyskurs systematycznie dopasowuje kobiety do neoliberalnego projektu transformacji. Wiąże się z tym sprawa intelektualnego wyposażenia feminizmu do krytyki, a raczej jego brak, co utrzymuje feminizm w umysłowej prostocie i nie pozwala dostrzec dostrzec skomplikowania ucisku i relacji władzy. Polski dyskurs feministyczny posługuje się bardzo uproszczoną siatką pojęciową. W jej skład, jak wyżej, wchodzi formalna równość, dyskryminacja i stereotyp. Koncepcyjnie jest to zorganizowane na zasadzie, że objaw jest zarazem przyczyną. Uciska nas stereotyp, który jest zarazem przyczyną ucisku. Feminizm w tym wydaniu to nie jest walka o uniwersalne i niepodzielne prawa człowieka-kobiety o zmiany społeczne i bezpieczeństwo egzystencjalne, lecz walka ze stereotypem. Stereotypem jest reprezentacja matki polki, ale przedsiębiorczość to już nie jest regulatywny ideał, który wymusza dostosowanie, lecz nowe wyzwolenia kobiet. Zamknięcie feminizmu w tych ramach, które apelują do populizmu, w żaden sposób nie podważa panującej władzy, można być akceptowaną na salonach feministką, mieć ciastko i zjeść ciastko. Nie bez kozery pierwsze akademickie kursy z feministycznej krytyki filozofii, z gender, czy z feministycznej krytyki ekonomii, które wyposażają feministki w narzędzia do krytycznej analizy były organizowane przez Uniwersytet w Poznaniu czy na portalu Think Tanku Feministycznego, a nie przez Uniwersytet Warszawski. To jak zorganizowany jest Kongres Kobiet Polskich to nie jest "wypadek przy pracy" pań, które chciały dobrze, ale produkt neoliberalnego feminizmu, który zagarnął całą przestrzeń dyskursu feministycznego i porzucił liczne rzesze kobiet.
Co zrobić z tym kukułczym jajkiem?
Zgodnie z informacją o Kongresie na witrynie KPP Lewiatan, organizatorki spodziewają się 3000 uczestniczek. Zanosi się jednak na to, że w Sali Kongresowej zostanie dużo pustych foteli. Nawet w głównym nurcie feminizmu panuje niezadowolenie co do trybu organizacji Kongresu. A demokratyczny deficyt Kongresu nie zachęca do wzięcia w nim udziału, zwłaszcza, że z programu nie wynika że usłyszymy coś nowego. Nowe jest tylko to, że Kongres uwidacznia konserwatywny zwrot feministycznego salonu.
Paniom zwołującym Kongres i salonowi z Warszawy przyświecała myśl dorównania rocznicowym obchodom chłopców w ramach tej samej polityki historycznej. Intencja zapewne była taka, aby pokazać udział kobiet w obaleniu komuny i ich wkład do tworzenia nowej Polski. Tylko nie dla wszystkich ta nowa Polska była wróżką z bajki, która spełnia wszystkie życzenia. W mediach papierowych czy w telewizorze mnóstwo rocznicowych dyskusji, ale o udziale kobiet i o Kongresie Kobiet Polskich nie słychać. Przynajmniej jak dotąd strategia dorównania, pokazania, że jesteśmy takie same i lepsze niż mężczyźni w połączeniu z polityką tożsamości "my kobiety", nie poskutkowała nawet całowaniem paniom rączek i potraktowaniem kobiet jako grupy specjalnej troski.
Jeśli ma z tego wyjść coś dobrego, to raczej pęknięcie między warszawskim salonem a szerszym feministycznym środowiskiem powinno stworzyć zachętę do poszukiwania innego feminizmu i nowego języka do nazwania tego, co się dzieje z kobietami w Polsce. Na pewno warto prowadzić konwersacje między kobietami z różnych grup społecznych, ale nie na takich zasadach, jak te zadekretowane na Kongresie Kobiet Polskich. Nie musimy się organizować wokół polityki reprezentacji "my kobiety", choć także takie taktyki mogą mieć doraźnie użyteczne polityczne zastosowania. Możemy się organizować przeciwko starym i nowym postaciom ucisku, o niepodzielne i uniwersalne prawa człowieka, w tym prawa człowieka-kobiety, w imię sprawczości, w obronie prawa do życia i przeciwko nowym rekategoryzacjom człowieczeństwa na ekonomicznie użyteczne jednostki i na ludzkie odpady.
O tym więcej w kolejnej części tego artykułu.
Przypisy:
1. Judith Butler, "Uwikłani w płeć". Tłum. Karolina Krasuska. Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2009. Str 64.
2. Zob. krytyka skorumpowanej prywatyzacji np. w bibliotece online programu Fundacji Batorego, czy czterotomowe dzieło prof. Jacka Tittenbruna. "Meandry polskiej prywatyzacji". Poznań. 2009.
3. Zob. dyskusja na Forum Gazeta, pod artykułem Maria Wiśniewska: "Odchodze z PKO" http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=30&w=7141798&v=2&s=0
4. Zob. List prezes Marii Wiśniewskiej do minister Ewy Kopacz, z 3 grudnia 2008 http://www.mz.gov.pl/wwwfiles/ma_struktura/docs/3502_56_5012009.pdf
5. Analizy składu zarządów firm notowanych na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, "Puls Biznesu", 03-01-2008.
6. Magdalena Środa, Republika kolesiów, "Gazeta Wyborcza" 8 marca 2009. http://wyborcza.pl/1,76842,6352985,8_marca__Republika_kolesiow.html
7. Małgorzata Oberlan. "Dziury w parasolu związkowym", "Expres Bydgoski", 27 marca, 2009. http://www.express.bydgoski.pl/look/article.tpl?IdLanguage=17&IdPublication=2&NrIssue=1168&NrSection=80&NrArticle=133011
8. Agnieszka Graff, "Polacy utracili niewinność w kwestii płci". Zapis rozmowy z Sylwią Mróz, z portalu http://www.krytykapolityczna.pl/Opinie/Graff-Polacy-utracili-niewinnosc-w-kwestii-plci/menu-id-197.html
9. "Za łeb i do Sejmu". Wywiad z Magdaleną Środą. "Polska The Times", 6 marca 2009k, str. 20–21. Magdalena Środa. "Republika kolesiów". "Gazeta Wyborcza". Ibidem
10. Raport na witrynie Feminoteki, w dokumentach projektu Gender Index, gdzie ta prosta analiza stanowiła koncepcyjną podstawę projektu.
Ewa Charkiewicz
Tekst ukazał się na stronie Think Tanku Feministycznego (www.ekologiasztuka.pl/think.tank.feministyczny/).