Recenzja filmu "Galerianki" Katarzyny Rosłaniec
Gimnazjum. Milena i dziewczyny z jej paczki uczą się kiepsko. Czas spędzają w galeriach handlowych. Zaczepiają tam mężczyzn. W różnym wieku, ale takich, co na biednych nie wyglądają. Dwuznacznie lub nie, proponują im seks za pieniądze, za gadżety, którymi można się popisać lub za przejażdżkę luksusowym autem. Chętnych nie brakuje.
Alicja uczy się dobrze. Jedną nogą jest jeszcze w świecie romantycznym, rozmarzonym, hipisiarskim. Drugą z chęcią wdepnęłaby na teren Mileny i jej koleżanek. Żeby zostać przyjętą do paczki musi jednak zadbać o swój image, a tego nie da się zrobić bez pieniędzy. Alicja ich nie ma: jej rodzice groszem nie śmierdzą. Zdobycie kasy będzie więc oznaczać szybką i brutalną szkołę życia. Alicja zdecyduje się zarabiać tak, jak Milena. Milena wszystkiego Alicję nauczy: od malowania się, przez podrywanie w dyskotekach, po sposoby na mniej bolesną penetrację. Między dziewczynami powstanie relacja zaborcza, dziewczęce love/hate oparte na poczuciu beznadziei i wspólnocie doświadczeń. Bez tragedii się nie obędzie.
Kolejni recenzenci zarzucili filmowi Katarzyny Rosłaniec nadmierny dydaktyzm, tendencyjność, łopatologię. Rzeczywiście przypomina on kino familijne na zgoła niefamilijny temat. Dobre dziewczę pada ofiarą złych dziewuch. Niewinność zostaje wykorzystana i sprowadzona na manowce. Jest i wrażliwy chłopiec, który nie wygrał z pazernym materializmem rówieśników. Jest wreszcie pokuta i obietnica poprawy: Alicja wychodzi z krainy złych czarów. Wszystko to razi, irytuje, żenuje. W tym sensie "Galerianki" to faktycznie zły film. Ale dobrze, że powstał. Rosłaniec zmusza do dyskusji, bo porusza kilka ważnych i trudnych tematów w sposób, któremu trudno zarzucić sztampowość.
Dziewczynki
Sztampą jest pokazywanie nastolatek w naerotyzowany sposób. Hipokryzję naszej kultury trafnie opisała Katarzyna Szumlewicz: "Przy tym, jak największym tabu jest seks z dziećmi, wszelki seks zaczyna być stylizowany właśnie na seks z dziećmi: modelki czy aktorki mają mieć wielkie oczy i maleńkie nosy jak dzieci właśnie, same dzieci mają prezentować jakże seksowną niewinność(...). Niewinność dziecięca jest hodowana wraz ze wszechogarniającą pedofilską fantazją"[1].
Wyrazem opisanej podwójności niech będzie potoczne użycie słowa: "dziewczynka". Najpierw młodzież, dziś także dorośli zaczęli określać tym mianem dojrzałe kobiety, często znane im jedynie z życia zawodowego lub towarzyskiego. "Dziewczynka" rzucana pod adresem kobiet weszła do potocznego języka. Tymczasem mówić o kobiecie: "dziewczynka" oznacza po pierwsze infantylizować ją. A infantylizowanie obniża rangę osoby, o której mowa. Więcej: podwyższa własną rangę jej kosztem, bo mówić o kimś w tak poufały sposób jak o dziecku oznacza: stawiać się w miejscu dorosłego, na hierarchicznej pozycji rodzica. Znamienne, że slangowo używane określenie "dziewczynka" sugeruje także seksualne zainteresowanie kobietą. Często znaczy tyle, co: "przyjrzałem się jej, jest niczego sobie". Znamienne, że wcześniej wystarczały do tego określenia takie jak "laska" czy "niunia". Dziś słownik, za pomocą którego kobiety sprowadza się do roli seksualnego obiektu, spontanicznie uzupełniono o określenie dziecka płci żeńskiej.
Rosłaniec w tę pułapkę nie wpada. Nie przedstawia swoich bohaterek jako apetycznych lolitek. Nie kupuje widza dwuznacznością: nad stołem potępiam, pod stołem oferuję szczyptę perwersji. Nie sugeruje, że dziewczyny prowokują, że bywają aż nadto dojrzałe, że same się proszą. Warto to docenić, bo, jak pokazały dyskusje wokół aresztowania Romana Polańskiego, w dominującym dyskursie powszechne jest przerzucanie odpowiedzialności ze sprawców nadużyć seksualnych na ich ofiary, czyli najczęściej kobiety i dziewczynki.
Kapitalne ciało
Bohaterki "Galerianek" to dziewczyny w paskudnym, bolesnym, trudnym wieku dorastania. Jeszcze trochę dzieci, które po omacku, bez godnych zaufania osób ze świata dorosłych, próbują przetrwać w dżungli grup rówieśniczych. Dramatycznie samotne, nie pozwalają sobie na szczerość nawet wobec najlepszych koleżanek, bo boją się ośmieszenia, brutalnej oceny, kpiny. Szkoła i podwórko to miejsca, w których nieustannie walczy się o pozycję: albo ty nabijasz się z innych, albo z ciebie się nabijają. To świat presji i przemocy ze strony kolegów i koleżanek. Szalenie trudno jest zachować neutralną pozycję. Jeśli, to za cenę wypadnięcia poza towarzyski obieg.
Jednym ze skutecznych sposobów walki o pozycję są pieniądze: modne ciuchy, nowe modele komórek, drogie gadżety, obycie w świecie klubów i knajp. Dzięki nim można zbudować prestiż. "Galerianki" to film o tym, że obiektywna pozycja społeczna kobiet i ich subiektywne poczucie własnej wartości wciąż zależą od mężczyzn. Chłopcy w wieku dorastania, zanurzeni w tak samo bezwzględny świat rówieśniczy, nie zarabiają na Ipody i gry komputerowe seksem ze starszymi kobietami. Dziewczyny, które chcą z nimi "chodzić" nie są warunkiem ich towarzyskiej atrakcyjności.
Wystarczy przejrzeć pisma dla nastolatek, by prędko załapać, że ciało to wciąż kapitał specyficznie kobiecy. Kapitał tych, które nie wybierają, lecz mają zostać wybrane. Nie szukają przyjemności, lecz mają przyjemność dawać. Nie korzystają z usług mężczyzn, lecz je mężczyznom świadczą. Proceder pokazany w filmie oburza, gorszy i smuci, a przecież "galerianki" po prostu dobrze przyswoiły powyższą zasadę i realizują ją w racjonalny sposób: zgodnie ze swoimi możliwościami, nie angażując uczuć, bo oznaczałoby to dodatkowe koszta. Postmarksowskie feministki pisały, że prostytucja nie jest abberacją damsko-męskich relacji, a jedynie drastycznym ujawnieniem ich charakteru w społeczeństwie kapitalistycznym. Nie sądzę, by było to zamierzeniem reżyserki, ale "Galerianki" potwierdzają aktualność tej tezy.
Samotność mieszka w pełnych domach
Dziewczyny z filmu Rosłaniec nie miały farta urodzić się w domu, w którym rodzice są w stanie stworzyć dziecku świat wartości alternatywnych wobec tych lansowanych przez media i rówieśników. Nie były od przedszkola prowadzane na kursy angielskiego, tańca, śpiewu, brydża, szachów i boksu, więc nie mają pasji lub hobby, na którym mogą zbudować swoje poczucie wartości lub choćby zwyczajnej chęci do wstania z łóżka. Ojcowie nie opowiadali im do poduszki bajek o kaczkach dziwaczkach, które okazywały się w dechę klawymi kumpelami. Mamy nie wspierały pomysłów na alternatywne fryzury i nie urządziły córkom święta z okazji pierwszej miesiączki. Nawet z nimi o tym nie pogadały. A co dopiero o seksie.
Ich rodzice sami nie radzą sobie z materialnym i emocjonalnym wymiarem rzeczywistości. Ledwo wiążą koniec z końcem. Żyją w autystycznych kapsułach. Rzadko na siebie patrzą - jeśli, to przelotnie, z niechęcią lub lękiem. Nie rozmawiają. Pokrzykują, burczą pod nosem, wydają rozkazy. Unikają się. Są zmęczeni i zbolali. Obraz polskiej rodziny, który narysowała Rosłaniec, jest bezwzględny i smutny. Tutaj rodzina to przede wszystkim miejsce chłodu i potwornej samotności. Tym gorszej, że przeżywa się ją w ciasnym mieszkaniu wypełnionym ludźmi. Teoretycznie bliskimi, w praktyce obcymi, którzy nie są w stanie nam pomóc lub my nie jesteśmy w stanie poprosić ich o pomoc.
Podwójne wiązanie
Jest w "Galeriankach" ładunek krytyki wobec braku edukacji seksualnej. Scena, w której Milena i jej koleżanki niejako na siłę instruują Alicję co zrobić z niechętnie widzianym przez klientów dziewictwem, poraża brakiem intymności i wrażliwości. Tak wygląda wtajemniczenie młodzieży w świat seksualności, kiedy z braku dostępu do innych źródeł wiedzy dokonują go koleżanki. Przed pójściem na rzeź czyli do domu pięćdziesięcioletniego mężczyzny, kilkunastoletnia Alicja bierze do ręki lusterko. Chciałoby się zachwycić nad śmiałym gestem, wszak na skutek wychowania w poczuciu wstydu i niechęci do własnego ciała większość kobiet nigdy się na niego nie zdobyła. Tyle tylko, że okoliczności czynią tę scenę rozpaczliwą.
Analizując kulturowe aspekty opresji kobiet polski feminizm, z oczywistych przyczyn, skupia się na ideologii Kościoła Katolickiego. Rzadziej porusza kwestię braku alternatywnych przekazów i modeli życia – takich, które oznaczałyby dla kobiet wolność i niezależność. Urodyzm, terror piękności, figury kobiet – wampirzyc, uwodzicielek, femme fatale, nimfetek to świat, w którym o być-albo-nie-być kobiety świadczy jej ciało i sposób jego oporządzenia, a o jej wartości mężczyzna, który zechce z tego ciała skorzystać. Rządzi tu ten sam stary, lecz ani trochę mniej okrutny patriarchat. Tyle że za pomocą mechanizmów wolnorynkowych. Dotykają one coraz młodszych dziewczynek. Czasem niszczą im życie.
Przypisy:
* Tytuł artykułu to także tytuł filmu Sophii Coppoli z 1999 r. o dorastaniu pięciu sióstr na pograniczu dwóch światów: purytańskiego domu i zafascynowanych seksualnością równolatków. Wszystkie bohaterki popełniają samobójstwo.
[1] Katarzyna Szumlewicz, Jakub Majmurek, "Bronić Polańskiego czy przed Polańskim", "Krytyka Kultury" www.lewica.pl/blog/krytykakultury/20145/
"Galerianki", reż. Katarzyna Rosłaniec, 2009
Anna Zawadzka
Recenzja ukazała się w kwartalniku "Bez Dogmatu".