Maria Skóra: "Jak dobrze być przedsiębiorczą kobietą"?!

[2010-01-29 08:55:46]

W ostatnich latach władze zdecydowały się na wsparcie kobiet na rynku pracy. Zauważono problemy matek, osób w wieku 45+, jak też wskazano na istnienie przeszkód wynikających ze stereotypów i uprzedzeń pracodawców wobec zatrudniania pań. Polityką równościową Polska stanęła i rozkwita, mimo że premier uparcie przemilcza jej rezultaty w swoich expose, podsumowaniach stu dni, połowinkach... Mamy nawet stronę www.kobieta.gov.pl (zatem jednak władze wykazują troskę, formalnie...). Zewsząd bombardują nas apele o przedsiębiorczość, nawet nastolatki w szkołach trenowane są w tej trudnej cnocie. Premier obiecał zabrać się za jej "uwalnianie" poprzez "znoszenie barier ją ograniczających" - to dopiero innowacyjne działanie, przykład idzie z góry. Przedsiębiorczość lansowana jest jako fundamentalne remedium walki z długotrwałym bezrobociem i dezaktywizacją na rynku pracy. Szczególnie kobiet. Mglisty to termin i nikt się nie pokusił o wyznaczenie jego jednoznacznego definiensu. Intuicyjnie jednak można zakładać, że w tym kontekście chodzi nie o co innego jak tylko "ćwiczenie gam nowej demokracji", czyli wejście do gry na wolnym rynku w takt neoliberalnych reform.

Bezrobocie kobiet wykazuje zazwyczaj wyższe wskaźniki niż mężczyzn, mimo że to kobiet w wieku produkcyjnym jest więcej. Charakteryzuje je znacznie niższy wskaźnik aktywności zawodowej – ok. 47%, podczas gdy wśród mężczyzn jego wartość nie spada poniżej 60% (Strategia Rozwoju Kraju na lata 2007-2015, str. 8, 9). Kobiety szukają zatrudnienia średnio o miesiąc dłużnej, jak również stanowią większość populacji długotrwale bezrobotnych (ibidem, s. 15, 16). W niepełnym wymiarze godzin w 2008 roku pracowało 8,9% wszystkich zatrudnionych. Dwukrotnie częściej etaty te zajmują kobiety, w efekcie ogółem pracując w tygodniu średnio 5 godzin krócej niż mężczyźni (ibidem, s. 12). Jakkolwiek dane sugerują tendencję spadkową dla popularności niepełnych etatów, rośnie liczba osób chcących wydłużyć swój czas pracy, lecz nie mogących znaleźć zatrudnienia. Zapewne motywacje te mają przede wszystkim ekonomiczne tło: niedostateczny dochód przy poczuciu niepełnego wykorzystania podaży siły roboczej. Prawdopodobnie zagraża nam rozpowszechnienie się zjawiska pracujących ubogich. Feminizacja ubóstwa ujawni swój nowy wymiar. Co gorsza, ma ona też drugą – dziecięcą - twarz, choćby ze względu na fakt, że w większości rodzin monoparentalnych głównymi żywicielami są matki. Według danych Eurostatu Polska zajmuje niechlubne pierwsze miejsce w rankingu zagrożenia ubóstwem populacji do 17 roku życia (Eurostat - Population and Social Conditions, Raport 46/2009).

Rekomendacje Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej oscylują wokół pojęcia aktywności – premiowania jej, tworzenia dla niej warunków, zniechęcania do bierności. Strategia Rozwoju Kraju na lata 2007-2015 zakłada między innymi wzrost PKB na drodze przedsiębiorczości i sprzyjania pracodawcom, uelastycznienia form zatrudnienia oraz wzrostu mobilności siły roboczej (Strategia..., s. 19). Zgodnie z jej wykładnią, sprawny rynek pracy to rynek bez barier dla przedsiębiorczości, samozatrudnienia, jak również rynek elastyczny i bogaty w formy alternatywnego zatrudnienia, funkcjonujący w ramach innowacyjnej gospodarki. Unijna nowomowa zdominowała publiczny dyskurs dotyczący problematyki zatrudnienia, rynku pracy, polityki społecznej, dokonując przewartościowania wartości, zaklinając domyślne utylitarne treści w kilku nośnych pojęciach. Wszechobecne zalecana przedsiębiorczość dekodowana jest jako odwrotność państwa "nad-opiekuńczego", jako wyższość zarobku nad transferem socjalnym, pracy nad biernością. Państwo wycofuje się z sektora usług i zabezpieczeń społecznych, wymawiając się potencjałem innowacyjności przetransformowanej gospodarki, dorabiając ideę społecznej doniosłości biznesu ponad jego głównym celem – generowaniem zysków. Dobitne zestawienie przeciwstawień wskazuje właściwą drogę rozwoju. Tymczasem, jak wynika z danych podsumowujących rok 2008 na polskim rynku pracy, pracodawcy i pracujący na własny rachunek to 18,2% ogółu zatrudnionych. Co więcej, liczba ta systematycznie spada – od 22% w 2003 roku, przez 20% w 2006 do wartości aktualnie jeszcze niższych (Krajowy Pan Działań na Rzecz Zatrudnienia na lata 2009-2011, s. 11). Często mikroprzedsiębiorstwo nie jest wystarczającym źródłem dochodu, zdarza się, że jest tylko podwykonawcą projektów, z których zyski czerpią grube ryby biznesu. Praca na własny rachunek od nowelizacji ustawy w 2007 roku jest wprawdzie chroniona Kodeksem Pracy, w praktyce jednak PIP, by egzekwować nowe prawo, nie dysponuje środkami interwencji innymi niż napomnienie zleceniodawcy lub skierowanie sprawy do rozpatrzenia w Sądzie Pracy. Samozatrudnienie to także płynna granica pomiędzy czasem pracy i czasem prywatnym, samotny wysiłek sprostania wymogom kadrowo-księgowym, warunkującym funkcjonowanie firmy. "Przedsiębiorczość" wymaga nakładów czasu, poświęceń oraz podejmowania wysokiego ryzyka bez gwarancji zapewnienia bezpieczeństwa i stabilizacji. Nie zmienia to jednak faktu, że uparcie jako główną strategię walki z ubóstwem, wykluczeniem społecznym i dyskryminacją kobiet lansuje się ową "przedsiębiorczość", a właściwie jej klasycznie neoliberalną interpretację. Samozatrudnienie ma być ostatnią deską ratunku przed ubóstwem – czyżby w myśl zasady, że tonący nawet brzytwy się chwyci, albo utonie i wówczas problem sam się rozwiąże?

Każdy sukces mierzy się, przykładając go do męskiej skali. Tylko te kobiety, które są w stanie konkurować w ramach maskulinistycznych struktur, mają szansę. Kobieta przedsiębiorcza to kobieta, która w pracy zawodowej dorównuje mężczyznom. Jej sukces jest wyjątkowy i godny uwagi właśnie dlatego, że ona jest kobietą. To także "Kobieta spełniONA w biznesie", nowej nobilitującej rozrywce. Kobieta przedsiębiorcza żadnej pracy się nie boi. Jakby te "nie-przedsiębiorcze" i "nie-spełniONE w biznesie" się bały. Jakby chowały się w czterech ścianach swoich domów, uciekając w domowe obowiązki i standardowe formy etatowego zatrudnienia, zamiast chwytać byka za rogi. Otóż nie. Polskich kobiet nie trzeba uczyć "przedsiębiorczości", bo one już przedsiębiorcze są.. Wypracowany przez dekady archetyp Matki-Polki, po przejściu narodowowyzwoleńczej burzy przepoczwarzył się w równie heroiczny "menadżerski matriarchat". Matriarchat menedżerki życia domowego – kobiety o podwójnym dniu roboczym, z pracy zawodowej spieszącej przez sam i magiel do domu, by tam rozpocząć drugą zmianę, trwającą aż do ponownego wyjścia do pracy. Badania wielokrotnie wskazywały jak zdeterminowany płciowo jest podział obowiązków w rodzinie. Dobitnie udowodniono, że na prace domowe kobiety przeznaczają znacznie więcej czasu niż ich partnerzy, że wykonują większość czynności, wykazując się multispecjalizacją złotej rączki. Zarządzają też czasem na tyle sprawnie, że jeszcze zostaje go trochę dla siebie. Kontrolują domowy budżet, rozciągają złotówki do niewyobrażalnych rozmiarów, mnożą je jak alchemicy, nierzadko starając się jednak nalać z pustego w próżne.

Co więcej, na rządowej stronie czytamy również: "[...] namawiamy kobiety do tego, żeby wzięły sprawy we własne ręce. Przekonujemy, że nie muszą być zależne od 'widzimisię' pracodawców, od tych którzy mogą chcieć czy nie chcieć ich doceniać, zatrudniać, właściwie wynagradzać". Jakie to sprytne. Władza w sposób bardzo ekonomiczny radzi sobie z problemami. Po co ponosić koszty zmiany optyki pracodawców, wpływu na ich postawy, po co trwonić czas na prace nad równościowymi ustawami, skoro kobiety same mogą o siebie zadbać. A pracodawcy niech je zatrudniają, jeśli mają taki społeczniacki kaprys. Po co narażać się konserwatystom i Kościołowi, forsując prawa zabezpieczające suwerenność kobiet. Niestety, na dłuższą metę to nie jest rozwiązanie. Uprzedzenia i nierówność płci na rynku pracy nie znikną, kiedy kobiety zaczną opuszczać pracodawców, przechodząc na samozatrudnienie. Nie każda kobieta może pozwolić sobie na wydatkowanie energii przede wszystkim na pracę zawodową. Nie każda musi tego chcieć. Co z nimi? One nie są kobietami sukcesu? Ich zasługi się nie liczą, bo oddawane są po godzinach najemnej pracy w zaciszu 4 ścian? Prywatnie, nie publicznie. Nieodpłatnie, za to z równą ofiarnością i nakładami energii. Na fali nowej propagandy sukcesu nie będzie o nich programów w TV i felietonów w czasopismach.

Obok modelu kobiecości sprowadzonej do inkubatora, lansowanego przez pierwsze lata potransformacyjnego rozpasania prawicy i Kościoła, wyrasta hojnie nawożona alternatywa – wzorzec businesswoman, skoncentrowanej także na mnożeniu, tyle że zysków. Nie ma w tej dwubiegunowej przestrzeni miejsca dla "przeciętnej kobiety". Nie ma też troski o jej prawa: do decydowania o swoim ciele, do sprawiedliwych zasad zatrudnienia, do godziwego wynagrodzenia pary najemnych rąk. Władza zawsze sięgała po kobiety w sytuacjach kryzysowych – rozbiorów, wojny, zapaści gospodarki realnego socjalizmu, potem walki z demonicznym komunizmem. Najszybciej równouprawnienie realizuje się na polu podzielania niedoli i konsekwencji kryzysów. W takich okolicznościach chętnie przyznaje się kobietom pełne współobywatelstwo, kibicuje aktywności i agituje do wyjścia z domu. Kiedy sytuacja stabilizuje się, znowu słychać pohukujące echo "Irena do domu". 50 lat temu wołano kobiety na traktory – dziś nawołuje się do bycia przedsiębiorczą. Obydwa hasła, o tak odmiennej genezie, popadają w ten sam paradoks. Równouprawnienie płci nie może odbywać się na drodze kreowania potrzeb bez likwidowania przyczyn społecznej deprywacji. Jest to działanie pozorne i w dłuższej perspektywie nie przynoszące oczekiwanych skutków. To nie kobiety nie dorosły do równouprawnienia, tylko nie o taką równość chodzi. Tak jak brak zmian systemowych, tak i nietrafione przywileje petryfikują jedynie niekorzystny stan rzeczy. Dodanie kobiet do populacji objętej określonymi regulacjami nie oznacza równości płci. Może się ona dokonać jedynie poprzez systemowe zmiany, które uwzględnią specyfikę sytuacji kobiet, nie każąc wciskać ich na siłę w sztywne ramy zastanego systemu, jeszcze dopychając kolanem.

To wspaniale, że niektóre kobiety, mimo trudności, uprzedzeń, ponoszonych różnorodnych kosztów, funkcjonują w biznesie i dzielnie sobie radzą w młodym kapitalizmie. To dobrze ponad wszelką wątpliwość, że nie zasilają szeregów bezrobotnych i nie są zdane na łaskę publicznych transferów czy zależność ekonomiczną od męża. Jednak czy aby uniknąć degradacji, nad wszystkimi kobietami musi ciążyć imperatyw bycia "przedsiębiorczą", "kreatywną", "innowacyjną" w tym neoliberalnym sensie? Czy wszystkie muszą rzucać się w wir wolnorynkowej rywalizacji i spełniać się tylko w biznesie, bo to aktualnie jest jedynym prestiżowym spełnieniem? Z drugiej strony archetyp Matki-Polki obrasta niezmiennie chwałą, z tym, że w zbiór atrybutów zamiast laptopa wpisane ma uszlachetniające ubóstwo. Kiepska to alternatywa. Transformacja miała bardzo negatywne konsekwencje w postaci pauperyzacji określonych grup społecznych. Pod maską nowoczesnej strategii łagodzenie tej dotkliwości zostało po cichu przemianowane z przedmiotu publicznej troski na prywatny problem. Czy władza ma prawo radzić sobie z niedostatkiem obywateli, ryzykując ich własnym ryzykiem i obciążając kosztami walki z kryzysem najdotkliwiej nim dotkniętych obywateli? Proces prywatyzacji biedy i wykluczenia zdaje się być programowym założeniem inicjatywy obiecanego "powrotu do normalności", w której "normalnym kobietom" odmawia się warunków do normalnego funkcjonowania.

Maria Skóra


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku