Dawid Jakubowski: Piłsudski - lewicowy imperialista

[2010-05-13 07:02:05]

Dawid Jakubowski, autor biografii Juliana Marchlewskiego, historyk zajmujący się różnymi aspektami dziejów polskiego i międzynarodowego ruchu robotniczego, prowadzący portal Czerwony Sztandar, blogger Lewica.pl - rozmawia Przemysław Prekiel.


W maju minie kolejna rocznica zamachu majowego. Data ta jest dziś zapomniana, nikt nie pamięta o krwawej wojnie polsko-polskiej. Zupełnie inaczej jest z 13 grudnia 1981 roku. Dlaczego Piłsudski nie jest oceniany jako dyktator tylko największy mąż stanu?

Nakłada się na ten obraz kilka czynników. W oficjalnej historiografii, wykładanej w szkołach na różnych poziomach edukacji, Piłsudski funkcjonuje jako bohater. Wiąże się to z pewnymi kalkami myślowymi, które od czasów II Rzeczypospolitej są powielane z niemałym barakiem dystansu także obecnie. Zgodnie z nimi, po pierwsze, Piłsudski jawi się, jako budowniczy państwowości polskiej po okresie 123 letniej niewoli. Tymczasem legenda wyolbrzymiająca jego rolę w odrodzeniu niepodległego bytu naszego kraju nie jest w stanie obronić się wobec suchych faktów.

Opublikowane analizy obecności legendy późniejszego marszałka w literaturze, pokazują wyraźnie, że początki kreowania Piłsudskiego na męża opatrznościowego Polski, miały miejsce jeszcze w okresie zaborczej działalności konspiracyjnej i w czasie kierowania przezeń I Brygadą legionów, podległą dowództwu austriackiemu. Jednym z wielu motywów tego rodzaju jest opracowywanie w tamtych czasach tekstów, zgodnie z którymi jego misję przepowiedział już Adam Mickiewicz, gdy pisał, że imię wskrzesiciela Polski będzie "Czterdzieści i cztery".

W sytuacji upadku mocarstw prowadzących wojnę, będących równocześnie państwami rozbiorowymi drogą przewrotów rewolucyjnych, zwolniony z Magdeburga Piłsudski, łącząc atuty konspiratora – zesłańca, wojskowego dowódcy i represjonowanego męczennika stawał się naturalnym kandydatem na szefa państwa. Legenda ta żyła własnym istnieniem i nikt nie podnosił kwestii omawianych szerzej potem przez historyków o orientacji nie tylko lewicowej, jak choćby tego, że dowodzenie armią, było w rzeczywistości – jak określił to np. Paweł Wieczorkiewicz – jego piętą achillesową.

Nie sposób też lekceważyć roli, jaką odgrywała podsycana przez cały sztab pracujący nad wizerunkiem Piłsudskiego, legenda tzw. "cudu nad Wisłą", czyli zgodnie z obowiązującą już w tamtych czasach wykładnią, odparcia inwazji bolszewickiej na Polskę w roku 1920. Piłsudski miał rzeczywiście znaczący udział w tej wojnie, jako główny mózg operacji wojskowych przeprowadzonych w 1919 i 1920 roku, których celem była realizacja koncepcji Polski jako państwa, które podporządkuje sobie Litwę i Białoruś oraz Ukrainę, ustanawiając w tych krajach lojalne wobec siebie rządy, co miało być nawiązaniem do wielkomocarstwowej Rzeczypospolitej Jagiellonów.

Czołowy działacz Komunistycznej Partii Robotniczej Polski Adolf Warszawski–Warski, późniejszy dwukrotny poseł robotniczej Warszawy i ofiara stalinowskiego terroru, określił w prywatnej korespondencji te działania Piłsudskiego, jako przykład "lewicowego imperializmu", zaś wybitny pisarz Karol Irzykowski przytacza w swoich zapiskach z tej wojny, wypowiedź Rosjanina, przedstawiciela administracji radzieckiej w Białymstoku (zanim przybył Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski, kierowany przez polskich rewolucjonistów, który zdymisjonował ten zarząd) niejakiego Szypowa, który patrząc na wiszący jeszcze na ścianie portret Piłsudskiego powiedział z podziwem: "Co za genialny człowiek, gdyby on nie poszedł na Kijów, nas by tutaj w ogóle nie było!"

Jednocześnie warto pamiętać, że Piłsudski sabotował i ukrywał przed polskim społeczeństwem i parlamentem wszelkie propozycje pokojowe wysuwane przez Rosję Radziecką, zgadzając się przez krótki okres na prowadzenie rokowań zainicjowanych przez Juliana Marchlewskiego, znanego działacza polskiego i międzynarodowego ruchu robotniczego, który zrządzeniem losu, zwolniony z niemieckiego więzienia znalazł się w Rosji, a po upadku rewolucji niemieckiej, w drodze powrotnej przez Polskę, zaoferował swoją mediację na rzecz załagodzenia rodzącego się konfliktu, korzystając ze znajomości z Wojciechowskim i ojcem późniejszego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka.

Narodowcy mają do dziś pretensję do Piłsudskiego o przyjęcie tej oferty, zaakceptowanej przez rząd radziecki, w czym jednak nie ma cienia słuszności, gdyż chodziło jedynie o prowadzenie pewnej gry, na krótką metę. Piłsudski ani przez chwilę nie zamierzał prowadzić poważnych partnerskich rozmów, ale chodziło mu o danie Armii Czerwonej czasu na pokonanie armii białego generała Denikina, którego negatywny stosunek do niepodległości Polski nie pozostawiał złudzeń. Mimo to asekurował się prowadzeniem również ściśle utajnionych pertraktacji także z jego przedstawicielami – tak na wszelki wypadek.

Rokowania z rządem radzieckim zostały zerwane pod zupełnie nic nie znaczącym pretekstem, a jeden z biorących w nich udział, hrabia Michał Kossakowski, miał poczucie niesmaku, gdy Naczelnik zdradził mu swoje pogardliwe podejście do oferujących pokój bolszewików. Grę opartą na nie informowaniu, jak dalece sięgają jego plany, zarówno społeczeństwa, jak i sfer parlamentarno – rządowych prowadził do samego końca. Jeszcze w dniach bezpośrednio poprzedzających agresję na Kijów, wiosną 1920 r. Piłsudski oświadczył Stanisławowi Grabskiemu: "Daję wam słowo, że nie pójdę na Kijów i nie będę wojował o ukraińskie państwo dla Petlury".

To słowo honoru dał też potem prezydentowi Wojciechowskiemu, że nie przeprowadzi zamachu stanu w 1926 r., przez co prezydent - dawny towarzysz z PPS, zareagował oburzeniem na raporty wywiadowcze przedłożone mu w maju tamtego roku przez premiera Witosa, że Piłsudski i wierne mu oddziały wkraczają w końcową fazę przygotowań do przejęcia władzy, mówiąc, że marszałek przysiągł mu osobiście, że nie jest zdolny do takiej zbrodni.

Podczas zamachu majowego zginęło 379 osób, w tym 164 cywilów. Jak to możliwe, że do dziś te ofiary są po prostu zapomniane, nie mają pomników jak polegli w grudniu 1970 roku. Są w czymś gorsi?

Nie są to ofiary pasujące do obecnie lansowanej przez media i edukację wersji historii. Dlatego mówi się o nich bardzo rzadko, co najwyżej jako o cenie uzdrowienia państwa, a właściwie najczęściej się je przemilcza. Bardzo rzadko wspominany jest też incydent, jaki miał miejsce na ich pogrzebie. Kapelan Józef Panaś, który przeszedł całą drogę bojową z legionami, zerwał odznaczenia ofiarowane mu przez Piłsudskiego, jako Naczelnika Państwa i zwracając się w stronę trumien zabitych w tamtych dniach,demonstracyjnie rzucił je u stóp gen. Orlicz–Dreszera, współautora zamachu i zausznika marszałka, wypowiadając posłuszeństwo nowym władzom, odpowiedzialnym za rozlew bratniej krwi. "Rzucam je, po tym co zaszło, palą mnie piersi" - powiedział i natychmiast opuścił kościół. Piłsudski, gdy tylko dowiedział się o tym podjął decyzję o zawieszeniu Panasia w jego funkcji służbowych, a następnie usunął go z wojska. Na tych ofiarach zresztą się nie skończyło. Pomimo wydanego przez siebie oficjalnego oświadczenia o potrzebie jedności narodowej, Piłsudski nie zamierzał wybaczyć tym, którzy w zamachu majowym mieli nieszczęście opowiedzieć się po niewłaściwej z jego punktu widzenia stronie, a także posiadali kwestionujące jego talent dowódczy bądź niewygodne dla jego wizerunku z czasów, gdy służył pod komendą austriacką materiały.

Do takich postaci należał gen. brygady Włodzimierz Ostoja–Zagórski, który zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach podczas przetransportowywania z jednego więzienia do drugiego. Nie brak przesłanek, z których wyraźnie wynika, że Zagórski został zamordowany przez związanych z Piłsudskim wojskowych, a ciało zostało rozpuszczone w kwasie, by zatrzeć dowody. Niedawno ujawniono, że planowano także mord na gen. Michale Roli–Żymierskim, co ustalił historyk zajmujący się od lat sprawą "zaginięcia" Zagórskiego, Zbigniew Cieślikowski. Okazało się też, że zarzuty przeciw Żymierskiemu o nadużycia finansowe, były zmyślone przez Piłsudskiego, który znał jego rolę w organizowaniu posiłków wojskowych dla poprzedniego rządu. Chodziło jednak o coś więcej niż tylko zemstę na generale – dyktator liczył na to, że formułując ten akt oskarżenia, zastraszy więźnia, zmuszając go do złożenia zeznań obciążających gen. Władysława Sikorskiego. Karol Popiel, przywódca Stronnictwa Pracy, który odważył się odkryć ten misterny plan, który spalił zresztą na panewce i ujawnił, że Żymierski był niewinny, i to, że Piłsudski osobiście oferował mu wolność, nie uniknął za to szykan ze strony władz, które ostatecznie zmusiły go do wyjazdu do Francji, co Piłsudski przyjął z wyraźną ulgą, a także polecił wydać mu darmowy paszport emigracyjny, byle tylko nie zechciał powrócić.

Do dziś trwają też podejrzenia związane z nagłą śmiercią w 1928 r. innego przeciwnika dyktatora, gen. Tadeusza Rozwadowskiego, także więzionego po zamachu majowym, którego sekcji zwłok władze zakazały. Są też relacje świadka jego śmierci oraz lekarza, który wbrew zakazowi widział zmarłego, mówiące, że został otruty, przy pomocy powoli działającej trucizny. Próbowano także zamordować gen. Józefa Hallera, co nie udało się dzięki obecności świadka, a niedoszły zamachowiec – były oficer legionów następnego dnia utonął w Wiśle, zaś artylerzysta pod rozkazami Hallera, który odmówił akcji po stronie Piłsudskiego w dniach przewrotu, zmarł z symptomami zatrucia. Na gen. Juliuszu Malczewskim zemsta Piłsudskiego była stosunkowo mniej dotkliwa – przez kilka dni przetrzymywany był w składzie desek, pomiędzy nimi, pozbawiony jedzenia i picia. Ani liczba pomordowanych cywili i wojskowych w dniach przewrotu, ani późniejsza rozprawa ze znanymi przeciwnikami w wojsku nie oznaczały jednak końca represji i ofiar.

Mało znany jest epizod dokumentujący fakt, że mściwość Piłsudskiego, nie była cechą wynikającą z tego, że nagle uległ "zepsuciu przez władzę". W 1906 r. przed akcją pod słynnym atakiem na rosyjski pociąg pocztowy pod Bezdanami Tarantowicz, jeden z jej niedoszłych uczestników, aresztowany przez policję i nieludzko przez nią pobity, udzielił informacji, które nie spowodowały jednak niczyjego uwięzienia. Po uwolnieniu, sam zgłosił się do Piłsudskiego, meldując mu o swym załamaniu w trakcie śledztwa. Otrzymał odeń list żelazny, gwarantujący, że nie spadnie mu włos z głowy i misję od partii w USA, po czym jego ciało zakłute sztyletami zostało odnalezione w walizie w hotelu w Rzymie, gdzie uprzednio spotkał się z wysłannikami Piłsudskiego Kazimierzem Pużakiem i Henrykiem Minkiewiczem, późniejszym dowódcą Korpusu Ochrony Pogranicza, zabitym w Katyniu.

W celu uświęcenia tego czynu i obrony honoru Piłsudskiego, dorobiono legendę, że Tarantowicz zdemaskował uwięzionego działacza PPS, a został uwolniony z zadaniem dalszej inwigilacji.

Jak uważasz, dlaczego Piłsudski zdecydował się na przewrót wojskowy? Rzeczywiście chodziło mu o "uzdrowienie państwa"?

Istnieje bardzo ciekawa relacja pióra Stefana Żeromskiego z początków 1909 r., kiedy wszedł do pokoju Piłsudskiego mieszkającego wówczas w Zakopanem, który układał właśnie pasjans, siedząc w samych przetartych kalesonach na łóżku. Zapytany przez zaprzyjaźnionego ze sobą znanego pisarza, co robi, odparł, że jeśli mu wyjdzie ten pasjans, zostanie dyktatorem Polski. Bez wątpienia wierzył w swą szczęśliwą gwiazdę i miał poczucie, że ma monopol na rację. Nigdy nie pogodził się z odsunięciem w cień przez układ polityczny, dla którego żywił wyłącznie pogardę, w chwili, gdy stanął mu na drodze, gdy śmiał zakwestionować jego tytuł do przywództwa, a to oznaczało dla niego wyborcze zwycięstwo Witosa, mimo że Sejm pożegnał go uchwałą o jego wyjątkowych zasługach dla państwa, co jednak nie zaspokoiło jego ambicji.

Faktem jest, że zapowiadane "uzdrowienie państwa" nie nastąpiło. Nepotyzm i korupcja były powszechne i dotykały rodzin najwyższych funkcjonariuszy państwa, żeby wspomnieć choćby o protekcji wobec jednego z kuzynów prezydenta Mościckiego, czego nie omieszkał opisać "Robotnik" organ prasowy PPS, czy o związanej z ministrem skarbu Czechowiczem aferze z 1929 r., polegającej na tym, że nadwyżki budżetowe państwa zostały wykorzystane na fundusz dyspozycyjny premiera, którym był wtedy Piłsudski, który przeznaczył je na kampanię wyborczą do parlamentu w 1928 r. Wszechwładza biurokracji, której ograniczenie było jedną z najważniejszych obietnic Piłsudskiego okazała się jeszcze większa niż za poprzedniej ekipy.

Marszałek miał duże poparcie społeczeństwa, w tym lewicy. Poparli go zarówno działacze PPS jak i o dziwo KPP. Skąd ta wiara zwłaszcza komunistów w rewolucyjną misje Piłsudskiego?

Pamiętajmy, że zamach majowy Piłsudskiego odsunął od władzy centroprawicowy rząd, mający w dodatku na koncie strzelanie do robotników demonstrujących w Krakowie w 1923 r. Komuniści byli pod stosunkowo świeżym wrażeniem dwóch następujących po sobie kolejno rewolucji w Rosji. Wydawało im się, że Piłsudski w najgorszym razie odegra rolę polskiego Korniłowa, którego pucz przyspieszył wybuch rewolucji październikowej. Z cytowanych niedawno przez prawicowego historyka Bogdana Musiała dokumentów, w tym konsultacji jakie odbywali przywódcy KPP z Feliksem Dzierżyńskim, wynika także, że mimo wiedzy na temat dotychczasowego stosunku Piłsudskiego do rewolucji, brali jednak pod uwagę także alternatywę pchnięcia go z biegiem wypadków w kierunku prawdziwego czerwonego przewrotu, niektórzy działacze KPP, chcieli jeśli poprzednie plany zawiodą, przynajmniej osiągnąć skłócenie obozu antykomunistycznego przez opublikowanie świadectw kontaktów z nim.

Tu trzeba przypomnieć, że KPP była partią nielegalną, pozbawioną nawet możliwości wydawania własnego dziennika, gdyż został on zamknięty decyzją władz jeszcze w 1919 i do końca II RP komuniści byli pozbawieni własnego pisma codziennego, gdyż próby wznowienia go pod wolnymi od konotacji ideologicznych tytułami, nie powiodły się.

Członkowie partii byli represjonowani, zarówno w okresie, gdy Piłsudski był Naczelnikiem Państwa, jak i podczas rządów centroprawicy. Dlatego nie można wykluczyć, że część działaczy mogła też liczyć, jeśli wszystkie większe plany spalą na panewce, na osiągnięcie przynajmniej możliwości legalnej agitacji rewolucyjnej przez KPP. Piłsudski do wdzięczności jednak nie był zdolny i zalegalizować KPP nie miał zamiaru, także nawet i ta korzyść jaka miałaby płynąć z udzielenia mu poparcia nie została osiągnięta.

Wkrótce komuniści zrozumieli, że opowiedzieli się nie tyle za "mniejszym złem", ile po prostu mówiąc w przenośni, wybrali rynnę, zamiast deszczu.

Demonstracja poparcia dla Piłsudskiego, jaką KPP zorganizowała w Warszawie została brutalnie rozpędzona przez podporządkowaną dyktatorowi żandarmerię. W ciągu dwóch tygodni od podjęcia decyzji o poparciu zamachu stanu, komuniści wycofali się z tego poparcia.

Natomiast poparcie dla przewrotu ze strony socjalistów - członków PPS wynikało w pewnym stopniu z dawnych partyjnych sentymentów, choć z PPS wywodził się także obalony prezydent Wojciechowski. Wydaje się wysoce prawdopodobne, że część działaczy wierzyła, że po rządach prawicy, Piłsudski naprawdę przypomni sobie o swoich korzeniach, co umożliwi socjalistom aktywne współtworzenie rządu. Partia wysuwała wówczas postulat powstania rządu robotniczo – włościańskiego, domagała się zmiany polityki wobec mniejszości narodowych i rozliczenia rządu Witosa. Czołowy przywódca socjalistów Ignacy Daszyński żywił wówczas jeszcze naiwne nadzieje, odnośnie lewicowości Piłsudskiego.

Zamach był początkiem autorytarnych rządów Piłsudskiego, ich następstwem były Bereza, proces brzeski, zabici robotnicy, brutalizacja życia. Po upadku PRL-u mit o Piłsudskim jest ciągle zafałszowany, dlaczego?

Dodać warto na marginesie, że zamach majowy wcale nie oznaczał początków represji, choć niewątpliwie w dobie sanacji prześladowania polityczne przybrały na sile. Już w 1919 r. decyzją ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, lojalnego wówczas wobec Naczelnika Państwa Stanisława Wojciechowskiego, tego samego, którego władzy położył potem kres przewrót majowy, zamknięto opozycyjny lewicowy klub im. Tadeusza Rechniewskiego, w którym udzielali się m.in. Warski i Jan Hempel. Rewizje i aresztowania były na porządku dziennym. W więzieniu kobiecym we Wronkach miały miejsce przypadki znęcania się nad więźniarkami, o czym przekazały relację przetrzymywane tam Maria Koszutska–Kostrzewa i Czesława Jakimowicz–Grosserowa, co stało się podstawą artykułu Machlewskiego z początków 1920 r. "W więzieniach polskich katują niewiasty".

Wstrząsające przypadki tortur wobec przeciwników politycznych opisane przez Żeromskiego w "Przedwiośniu" wydanym w roku poprzedzającym przewrót Piłsudskiego, to nie fantazja literacka, lecz dane oparte o relacje ludzi poddanych represjom skonfrontowane z protokołami ich przesłuchań. Zdarzały się również przypadki masakrowania demonstracji opozycyjnych przez wojsko i żandarmerię, jak stało się np. z wielotysięczną demonstracją zorganizowaną przez komunistów 29 grudnia 1918 r. w ramach protestu przeciw uwięzieniu wymordowanej niebawem w nie wyjaśnionych do końca okolicznościach radzieckiej misji Czerwonego Krzyża znajdującej się pod ochroną Duńskiego Czerwonego Krzyża, składającej się z polskich komunistów, z dawnym wybitnym działaczem SDKPiL Bronisławem Wesołowskim na czele. Jak już wspomniałem, z rozkazu tejże centroprawicy, którą Piłsudski obalił, strzelano w Krakowie w 1923 r. do robotników popieranych aktywnie przez KPP i PPS.

Ten krótki przegląd wydarzeń poprzedzających przewrót majowy powinien unaocznić, że zanim nastąpiła pomajowa dyktatura Piłsudskiego, rzeczywistość polityczna II RP nie była sielanką, jak to się często obecnie przedstawia, a władza nie przebierała w radykalnych środkach wyegzekwowania bezwarunkowego posłuszeństwa i z niejedną z drastycznych represyjnych metod jej działania przyszło już opozycji poznać na własnej skórze. Jednak za rządów sanacji pod ostrzałem znaleźli się zarówno przedstawiciele wszystkich odcieni lewicy, jak też opozycyjna część prawicy. Jedni i drudzy byli pomawiani, co znalazło wyraz np. w akcie oskarżenia w procesie brzeskim, o ironio – o próbę wzniecenia komunistycznego zamachu stanu. Była to w jakimś stopniu cena bezprecedensowego porozumienia ponad podziałami, czyli połączenia sił opozycji prawicowej z lewicową, głównie PPS, w jeden blok stronnictw antysanacyjnych o nazwie Centrolew.

W ten sposób Witos, czy Korfanty znaleźli się w nim obok wybitnych działaczy socjalistycznych, a nawet faktycznie komunizujących, jak cieszący się dużą popularnością, zwłaszcza w kręgach lewicowej młodzieży, Stanisław Dubois, albo Norbert Barlicki.

Udział Witosa w Centrolewie sprawił, że od tej pory był on postrzegany jako działacz lewicowy.

Dlatego zaproszono go po II wojnie do współtworzenia KRN w randze wiceprezydenta, czemu przeszkodził jego pogarszający się stan zdrowia i rychła śmierć. Echa późniejszego wizerunku Witosa jako polityka związanego od początku z lewicą trwają do dziś, czego przykładem jest przedstawienie go jako jednej z czołowych postaci bloku stronnictw lewicowych, jak określono tam Centrolew, w artykule "Gazety Wyborczej" w 2008 r., poświęconym trwającym nadal trudnościom związanym z procesem rehabilitacyjnym Witosa, torpedowanym przez bezkrytycznych wielbicieli sanacji.

Wracając do głównego wątku, do czasu przewrotu majowego, nie dochodziło do ekscesów takich jak pobicia dziennikarzy i ludzi pióra, którzy narazili się marszałkowi, co także obrazuje, jak daleko sięgnęła wspomniana ówczesna brutalizacja życia politycznego. Adolfowi Nowaczyńskiemu, publicyście związanemu z endecją, wybito oko, a Tadeusza Dołęgę–Mostowicza pobito za aluzje do osoby Piłsudskiego w "Karierze Nikodema Dyzmy". Za bliżej nie określone "przestępstwa prasowe" można było trafić do aresztu. Pamiętniki Witosa z okresu uwięzienia w Brześciu, to jedno ze źródeł pokazujących, że znęcanie się wobec przeciwników nie należało do rzadkości. Jeden z takich przypadków, to opisana przez niego scena kopania leżącego więźnia, do czasu, gdy sam nie zgadnie, że na pytanie "na jakiej ziemi leży", nie odpowiada się "na polskiej ziemi", lecz "na ziemi marszałka Józefa Piłsudskiego".

Także świadectwa więźniów Berezy i innych więzień mówią o opisanych detalicznie wymyślnych torturach, szykanach i poniżeniach zadawanych w tamtym czasie uwięzionym, co kładzie kres rozpowszechnianemu obecnie mitowi, że traktowanie aresztowanych w tamtym czasie przypominało pobyt w sanatorium.

Także otwieranie ognia do demonstracji i protestów stało się w okresie sanacji rutynową praktyką, tak dalece, że przykładowo, po zastrzeleniu przez żandarmerię robotnika Władysława Kozaka podczas demonstracji 3 tys. bezrobotnych strajkujących w obronie swych praw na Placu Teatralnym we Lwowie w kwietniu 1936 r., policja ostrzelała także pochód 50 tys. robotników - żałobników, aż roztrzaskała kulami niesioną przez nich trumnę zabitego, 31 osób położyła trupem na miejscu, około 300 raniła, a 18 spośród nich zmarło potem wskutek ran.

Na utrzymującą się wciąż legendę Piłsudskiego składa się nie tylko tworzenie po jego śmierci ustawy o ochronie jego pamięci, na mocy której za każde złe słowo o marszałku groziło pięć lat pozbawienia wolności, która jako zapomniany bubel ustawowy egzystowała do roku 1969. Wizerunek ten nie utrwalił się także wyłącznie dzięki skomplikowanym wyliczeniom, modyfikacjom życiorysu i wyszukiwaniu koligacji, mającym wykazać, że Piłsudski to ten o którym pisał Mickiewicz w "Dziadach", którego imię miało brzmieć "czterdzieści i cztery". Mitologizacja dokonała się w jakimś stopniu także na przekór historycznej wykładni PRL. Nie jest wprawdzie zgodny z faktami, powielany często stereotyp mówiący, że postać Piłsudskiego całkowicie zniknęła z podręczników. Podręczniki te, jak również monografie książkowe nie ukrywały też jego aktywnego udziału w konspiracji w okresie rewolucji 1905, jego działalność i poszczególne jej aspekty w różnych okresach, szczególnie po 1918 r. przedstawiano jednak, poddając ją krytyce, co prawda nie bezzasadnej, ale w miarę postępującej kontestacji powojennej rzeczywistości, idealizacji ulegała epoka wcześniejsza, a pamięć o drastycznych nierównościach społecznych, niesprawiedliwościach i okrutnych represjach okresu II RP stopniowo się zacierała.

Nie bez znaczenia jest też stworzenie przez władze PRL w 1951 r. pewnego niebezpiecznego precedensu, jakim było powołanie komisji przeprowadzającej usunięcie z bibliotek całej literatury zarówno panegirycznej, jak i antylewicowej z okresu przedwojennego, choć czystka objęła także książki dla dzieci pozbawione w treści politycznego podtekstu, ale być może niektóre z nich zawierały prosanacyjne przedmowy. Był to szkodliwy błąd, gdyż zamiast stworzyć muzeum dyktatury i propagandy II RP, co pozwoliło by ocalić pamięć historyczną negatywnych stron tamtej epoki, dzisiaj kompletnie przemilczanych, uczyniono raczej wrażenie, że chce się Piłsudskiego i jego czasy usunąć w cień, poddać cenzurze, co tylko zyskiwało mu sympatyków. Do tego był to precedens, który po 1989 r. wykorzystano przeprowadzając czystki w stosunku do literatury tym razem lewicowej wydanej w PRL, korzystając jednak z podobnego schematu poprawności politycznej.

Piłsudski od młodych lat związał się z lewicą. Był członkiem PPS, red. naczelnym "Robotnika". Jednak w niepodległej Polsce szybko wziął z nią rozwód. Uważasz, że nigdy nie był socjalistą?

Sam Piłsudski po zamachu majowym złożył następującą deklarację: "Nie chciałem nigdy należeć do żadnego stronnictwa, ani też aprobować panowania stronnictw nad Polską". Chcąc zaznaczyć to jeszcze wyraźniej wprowadził zaraz po przewrocie do swego rządu przedstawicieli obozu konserwatywnego. Dlatego też, już w październiku 1926 udał się do Nieświeża, rezydencji Radziwiłłów, by uzyskać poparcie arystokracji dla swej władzy.

Według wydanych w Londynie wspomnień członka jego bliskiej rodziny, Piłsudski ani nie znał się na ekonomii i kwestii położenia proletariatu, ani się nimi nie interesował. Nie przeszkadzało mu to jednak wypowiadać sądów tyleż kategorycznych, co kontrowersyjnych, jak np. ten że w Polsce nie ma potrzeby przeprowadzenia reformy rolnej, bo polski chłop jest ciemny i głupi. Lewicowość nie była dla niego nigdy celem samym w sobie, ale raczej środkiem umożliwiającym pozyskanie zaufania robotników, w celu wdrożenia ich do walki zbrojnej o niepodległość w okresie zaborów.

Instrumentalizm traktowania przez niego kwestii sprawiedliwości społecznej, był też widoczny gdy podległy jego rozkazom aparat propagandowy formułował naprędce w okresie wojny 1920 hasła socjalistyczne żywcem spisane z programu bolszewików. Po zwycięstwie Piłsudskiego treści te i obietnice szybko ustąpiły miejsce represjom wobec lewicy, których ofiarą, obok ideowych działaczy i współpracowników KPRP i TKRP, padli także członkowie Związku Zawodowego Robotników Rolnych RP.

Na mitologizację postaci Piłsudskiego w gronie lewicy nakłada się zniszczenie pamięci o różnych odcieniach polskiej lewicy po 1989 r., co znalazło swój wyraz w wycofywaniu publikacji przeznaczonych do druku, likwidacji placówek i instytucji zajmujących się badaniem różnych aspektów polskiego ruchu robotniczego, jak też wspomnianych czystkach w księgozbiorach bibliotecznych. Wobec próby amputacji pamięci dotyczącej ruchu robotniczego, coś musiało tę lukę zastąpić. W tym kontekście, to, że można czasem usłyszeć przedstawicielki i przedstawicieli lewicy także radykalnej, odwołujących się przy różnych okazjach do Piłsudskiego, staje się do pewnego stopnia bardziej zrozumiałe.

Paradoksalnie dziś nawet prawica uważa Piłsudskiego za swojego patrona, kogoś godnego naśladowania. Jak to w końcu jest z Piłsudskim? Polacy akceptują dyktaturę, pod warunkiem, że jest się "wskrzesicielem niepodległej"?

Polacy mają skłonność do ulegania narodowym mitom. Pewna część społeczeństwa wciąż ma na nie zapotrzebowanie. Tych, którzy przypominają bolesne prawdy, uważa się za zdrajców.

Możemy sięgnąć do innych historycznych przykładów, dla porównania.

Nie przypadkiem Mickiewicz opisywał walkę reduty Ordona, ku pokrzepieniu serc, pisząc, że jej dowódca wysadził się w powietrze, podczas gdy nie miało to miejsca. Nie bez powodu też dowodzi się, że przeor zakonu paulinów na Jasnej Górze ojciec Augustyn Kordecki zachował przez cały czas potopu szwedzkiego niezłomną postawę patriotyczną, podczas gdy istnieją jego wiernopoddańcze listy poprzedzające czas obrony Częstochowy, uznające panowanie Karola Gustawa składane na ręce dowódcy oblężenia, gen. Millera, opublikowane w szwedzkim czasopiśmie historycznym już w końcu XIX wieku.

W ten sam schemat wpisuje się kult utopionego we krwi polskiej i gruzach Powstania Warszawskiego, w którym dowódcy tych walk Antoniemu Chruścielowi "Monterowi" wydano bezprecedensowy i oceniany także przez niektórych prawicowych historyków, jako zbrodniczy w skutkach, rozkaz zdobycia broni i amunicji na wrogu. Z tych samych przyczyn część Polaków jest w stanie bez cienia krytycyzmu przyjąć pozytywnie zgodny z polityką historyczną wizerunek Józefa Kurasia "Ognia", mimo że nadal żyją świadkowie mordowania na jego rozkaz Polaków, Żydów i Słowaków.

Dlatego trudno się dziwić, że mit Piłsudskiego, jako dobrego ojca i wskrzesiciela narodu, który pokonał rzekomą inwazję "czerwonej zarazy" funkcjonuje własnym życiem w świadomości społecznej, co jest stymulowane przez media głównego nurtu, którym historia oparta na suchych faktach nie jest na rękę.

Kiedyś mój znajomy, przeprowadzając wywiad historyczny, usłyszał, że Gomułka w październiku 1956 to "przecież był [jak] Piłsudski". Zresztą słowa te padły z ust osoby wobec Piłsudskiego wcale nie bezkrytycznej.

Dlatego litewski artysta, który zaprojektował kopertę okolicznościową, gdzie Piłsudski znalazł się obok Hitlera i Stalina, jako jeden z dyktatorów, którzy popełnili najwięcej zbrodni wobec jego narodu, pozostał w Polsce nie zrozumiany, mimo że tłumaczył, że jego celem nie był skandal międzynarodowy ani antypolska prowokacja, tylko danie wyrazu udokumentowanej prawdzie historycznej. Jednak istnieją też wyjątki – na Śląsku do dzisiaj ma się pretensję do marszałka, że wolał prowadzić swe wojska na Kijów, czym wywołał radziecką kontrofensywę, niż wesprzeć siłą zbrojną staczających ciężkie walki o przynależność do Polski ich regionu powstańców śląskich.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku