Aby przybliżyć obraz ateisty wydawnictwo Racjonalista postanowiło wydać osobliwą książkę czołowego publicysty portalu Racjonalista.pl Andrzeja Koraszewskiego pt. "Ateusza portret własny". Książka stawia sobie za cel próbę odpowiedzi na pytanie: jak ateizm wpływa na światopogląd człowieka. I przynosi ciekawe sugestie.
Zaczyna się, od czego każda książka propagująca ateizm powinna, tzn. od wyjaśnień jak można w ogóle stać się ateistą, co na to wpływa, czy pod pręgierzem otoczenia i silnego oddziaływania rodziny i bliskich jest to wreszcie możliwe. Autor wyjaśnia również wszystkim wierzącym, że ateista może być osobą mającą zasady i – co może zaskoczyć wszystkich wierzących – ateista wreszcie może być osobą czystą moralnie!
I już w rozdziale pierwszym dostajemy garść rzetelnych informacji o ateizmie i jego wpływie na codzienne rozterki. Wyjaśnienia dotyczą takich spraw jak duchowość ateisty, sens życia wg. ateisty czy jego moralność. Bardzo ciekawa konkluzję odczytujemy w rozdziale pt. "Ateistyczny fundamentalizm". Wydawać by się mogło, że jako ateista nie będzie podejmował drażliwego tematu, jak wiadomo bowiem, fundamentaliści występują wszędzie - w postaci katolickiej "miłości do bliźniego swego" czy islamskiego terroryzmu. Jednak pojęcie ateistycznego fundamentalizmu występuje dość często. Propagatorami tych pojęć są jednak inni fundamentaliści, ci bardziej "uduchowieni", dla których ateista i jego "propaganda" są nachalni nawet w samym akcie ateistycznego coming-outu. Autor wyśmiewa wręcz tezę jakoby ateiści byli takimi samymi fundamentalistami jak ci religijni. Przytacza cytat z prof. Timothy’ego Gartona Asha, który doskonale demaskuje to porównanie: Nie ma brygad al-Darwina, które produkowałyby bomby w tajnych laboratoriach gdzieś na północy Oxfordu. Z jednej strony mamy wiarę, która skłania ludzi do kierowania samolotów na budynki, do wycinania części genitaliów dziewczynkom, do mordowania lekarzy, którzy przeprowadzają aborcję (i to mordowania w kościele), kamienowania cudzołożnic, zakazu stosunków pozamałżeńskich, czy zakazu kupowania piwa w niedzielę w niektórych stanach USA. Po drugiej stronie jest ateistyczna "wiara", która popycha ludzi do pisania zarozumiałych artykułów, organizowania autobusowych reklam, czy składania frywolnych pozwów do sądu przeciw malowidłom prezentującym narodzenie Chrystusa na publicznych budynkach. Pokażcie mi jakie krzywdy wyrządzili światu znani ateistyczni intelektualiści?.
Sam Koraszewski jednak słusznie zwraca uwagę, że: O ile kierowane pod naszym adresem zarzuty fanatyzmu są śmieszne, to warto pamiętać, że wszelka radykalizacja jest groźna i że języka nienawiści musimy się wystrzegać jak ognia.
No dobrze, są fundamentaliści islamscy, którzy posuwają się do mordowania ludzi w imię Boga. Ale co z katolikami? Oni już dawno odeszli od nawracania ludzi siłą, od mordowania innowierców czy wypraw krzyżowych. Jak ateista może mieć w ogóle czelność domagania się, aby w publicznej szkole nie wisiał krzyż? Co w tym złego? Zakonnica ucząca religii nie jest chyba taka groźna dla naszego dziecka? Nie stoi przed nimi z karabinem w ręku i nie uczy ich umierania za Boga. Koraszewski rozwiewa wszystkie te wątpliwości. Udowodniając, że indoktrynacja zakonnicy jest w zasadzie podobna do tej islamskiej. Inne są tylko metody. Autor przytacza opinie rodziców - także tych wierzących - którzy nie życzą sobie stymulacji antyintelektualnej. Informuję, że niechętni tym praktykom rodzice (często wierzący) zdają sobie sprawę z tego, że na tym etapie rozwoju dziecka jest to zastępowanie stymulacji intelektualnej stymulacją antyintelektualną, że przez uczenie dziecka dogmatów zabijamy w nim ciekawość i zdolność logicznego myślenia, ograniczamy dziecku możliwość wyboru, czyniąc je niewolnikiem idei, z którymi zerwanie będzie niemożliwe lub bardzo kosztowne.
Książka nie służy wyłącznie propagowaniu ateistycznej myśli. Przedstawia również ateistyczny światopogląd autora na różne aspekty codziennego życia. Ten subiektywny punkt widzenia przemawia do czytelnika, niczym dzieło Richarda Dawkinsa "Bóg urojony", po lekturze której stałem się – powiedzmy – mniej uduchowiony. Poznajemy poglądy autora na m.in. polską mentalność, na tematy demokracji, o zderzeniu cywilizacji czy antysemityzmu.
Bardzo istotną kwestią okazuje się troska autora o dzieci i o państwo, jednym słowem o przyszłość tego państwa, którego te dzieci będą kiedyś gospodarzami. Religijna indoktrynacja wpajana młodym ludziom, a coraz częściej już małym dzieciom( od września 2007 lubelskie 3-latki maja w przedszkolach religię) mogą - co słusznie zauważa Koraszewski - negatywnie oddziaływać na nie w przyszłości. Dlaczego religia w szkołach jest taka niebezpieczna? Przecież religia uczy miłości do bliźniego? Diabeł jednak tkwi jak zwykle w szczegółach.
Chodzi oczywiście o nierobienie młodym osobom wody z mózgu, nie są przecież niczemu winne a mimo to są bombardowane rewelacyjnymi cudami, które zabijają w ich młodych umysłach myślenie i chęć poznawania świata. Autor zwraca uwagę na odzew czytelników portalu Racjonalista.pl, a dokładniej mówiąc - rodziców dzieci, które są poddawane katolickiej ideologii. Rodzice nie życzą sobie - nawet Ci wierzący - takiej ingerencji, tłumacząc, że szkoła powinna być miejscem edukacji, a nie indoktrynacji. Jedna z kobiet, lekarka w niemałym, bo 100-tysięcznym mieście, nie mogła znaleźć ani jednego przedszkola dla swojego dziecka bez takiej właśnie indoktrynacji. Mówiła mi z rozpaczą w głosie – pisze Koraszewski – o tym, co jej dziecko opowiada po powrocie z przedszkola. Mówiła o swoich dylematach i trudach wyjaśniania dziecku, że ‘pani’ opowiada bajki, że o zdrowie trzeba dbać, a modlitwy nikomu zdrowia nie zwrócą, że niebo jest piękne i warto je oglądać przez teleskop, ale opowieści o niebie i piekle nie są tak całkiem prawdziwe. Mówiła o swoich problemach z ubraniem w delikatne słowa informacji, że pani katechetka mówi głupstwa. Ile jest podobnych rozterek rodziców w Polsce Zapewne bardzo dużo, ale Kościół katolicki skutecznie dba o to, aby dziecko było pozbawione realnej wiedzy, opartej na przyjemności poznawaniu otaczającego świata, zastępując to wszystko bajkami o cudownym pochodzeniu człowieka i innych cudach Boga.
Rodzice, którzy domagający się przede wszystkim nauki dla swoich dzieci, nie chcą przecież zastępować religii ateistyczną propagandą - obecność księdza czy katechetki w państwowym przedszkolu jest ich zdaniem zwyczajnym naruszeniem zasady rozdziału kościoła od państwa, ale przede wszystkim jest nieodmiennie zabójcza dla intelektualnego i psychicznego rozwoju dziecka - wyjaśnia Koraszewski, dodając dalej, że religia zabija naturalną ciekawość i podkopuje skłonność do posługiwania się metodą naukową. Wręcz wstrząsem może okazać się rozdział zatytułowany "Darwinizm w polskiej szkole", gdzie przytoczone są listy uczniów gimnazjów oraz szkół średnich, świadczące o tym, że o teorii ewolucji i jej ojcu Karolu Darwinie w polskiej szkole nie mówi się praktycznie nic. Pozytywnych sygnałów ze szkolnych placówek jest niestety mniej niż tych negatywnych. Młodzi ludzie o powstaniu człowieka dowiadują się na lekcjach religii od księdza, który wyjaśnia to w wiadomy sposób. Dyskusje w szkołach na ten temat ciągle są tematami tabu, i nic nie wskazuje na to, żeby miało się zmienić. Nie ma zresztą co się dziwić, skoro były wiceminister odpowiedzialny za edukację młodych ludzi oficjalnie negował ewolucję.
Koraszewski przedstawia też swoje osobiste poglądy na palące Polaków problemy, takie jak bezrobocie, demokracja (jej kształt), przyszłość młodych ludzi czy wybuchający od czasu do czasu problem polskiego antysemityzmu. Autor "Czarnej książeczki" może zaskoczyć niekiedy czytelnika, a już na pewno tego bardziej wrażliwego społecznie. W rozdziale "Marazm, czyli ogórek poniżej godności" przedstawia wizję obecnej sytuacji kraju, gdzie jakoby nie ma biedy. Te szokujące fragmenty warto przytoczyć. Polska bieda nie ma wiele wspólnego z biedą faveli. Ludzie mieszkają w murowanych domach, mają elektryczność i wodę, jeśli nie ma pieniędzy na żywność dla dzieci, zazwyczaj winien jest alkoholizm rodziców. Od pewnego czasu na rynku pracy jest więcej miejsc niż chętnych. Wielu korzysta z tej możliwości i nasze obszary biedy się kurczą, ale również zmienia się definicja biedy. Zastanawiam się, skąd autor bierze takie dane. Eurostat podawał niedawno, że około 20% Polaków w 2008 r. nie mogło sobie pozwolić na to, aby wystarczająco ogrzać mieszkanie, 21%, by przynajmniej raz na dwa dni zjeść mięso lub rybę, bądź ich pełnowartościowy zamiennik. Po 20 latach od upadku "realnego socjalizmu" po i prawie 6 lat po wstąpieniu do Unii Europejskiej prawie połowa Polaków żyje w biedzie lub niedostatku. Jeszcze gorzej Polska wypada jeśli chodzi o biedę wśród dzieci: 29% z nich żyje w biedzie! To z kolei wyniki badań Komisji Europejskiej.
Trudno też przyjąć tok rozumowania wyłożony w rozdziale "Antysemityzm dziś", odnoszącym się do słynnej już kradzieży napisu "Arbeit macht frei" z obozu w Auschwitz. Autor słusznie przedstawia geneologię polskiego antysemityzmu, zwracając uwagę, że antysemickie nastroje w polskim społeczeństwie podjudzał na przełomie wieków Kościół katolicki, ale nie tylko. Zaborcy, szlachta również przyczynili się w znacznym stopniu do niechęci wobec Żydów. Do smaczków należą fragmenty jako żywo wyglądające jak wyjęte z ust Adama Michnika, a zrównujące antysemityzm z nastawieniem antyamerykańskim: Nasilenie się europejskiego antysemityzmu jest silnie sprzężone z antyamerykanizmem, co zresztą bardzo wyraźnie widać w wypowiedziach naszych rodzimych antysemitów. Autor widocznie myli krytykę władz Izraela odnośnie Palestyny z antysemityzmem. Krytyka Izraela to nie antysemityzm. W podobnym tonie brzmią słowa Koraszewskiego na temat muru dzielącego Izrael z Palestyną, szkoda, że autor nie wspomina, iż wybudowany przez Izrael mur potępiła światowa opinia publiczna, a Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze nazwał konstrukcję "murem apartheidu" i w 2004 roku określił ją jako sprzeczną z prawem międzynarodowym.
Książka jest oczywiście subiektywnym spojrzeniem na świat - świat widziany okiem ateisty. W głównej mierze dotyczy ona dojrzewania do niewiary. Z wiarą jak przyznaje sam Koraszewski rozstał się bez gniewu. Wiara bądź niewiara odgrywa dużą rolę w postrzeganiu takiej a nie innej rzeczywistości. I taka jest ta książka, przedstawiająca myślącego ateistę i otaczający go świat. Udowadnia, że człowiek niewierzący wreszcie nie jest sam.
Andrzej Koraszewski, "Ateusza portret własny". Wydawnictwo Racjonalista, Wrocław 2010, s. 308.
Przemysław Prekiel