Jarosław Klebaniuk: Kosz-mar po-wsze-dni
[2010-08-17 06:15:53]
Bohaterowie Bernharda są samotni i zbuntowani. Niektórzy mogliby stać się idolami anarchistów lub bitników, bo nie godzą się na panującą organizację życia i rodzaj relacji międzyludzkich, który ona ze sobą niesie. Ale też niezgoda ta nie kończy się na niechęci do struktur państwowych, urzędniczych procedur i biurokracji, nie jest jedynym przejawem ich buntu - tak pojmowany byłby dosyć powszechny i banalny. To niezgoda na człowieka (Austriaka po II wojnie światowej, jeśli już chcemy być precyzyjni, i udawać, że innych nacji ta diagnoza nie dotyczy) w najgłębszej jego istocie spycha ich na zupełny margines życia społecznego. Zamykają się w ciasnych przestrzeniach własnej twórczości ("Beton"), patologicznych relacji z najbliższą osobą ("Kalkwerk") lub wspomnień z niespełnionych autentycznych relacji ("Bratanek Wittgensteina", "Dawni mistrzowie"), by z bezpiecznej odległości krytykować świat, któremu są tak niechętni. W enklawach z literatury, "filozofowania" czy "tak zwanej humanistyki" ("Przegrany") tworzą warowne twierdze przeciw światu. Zresztą im późniejsza powieść, tym to odrzucenie rzeczywistości na rzecz wewnętrznej aktywności (intelektualnej, niekiedy twórczej) staje się pełniejsze. Rośnie też pogrążenie w przeszłości – jej rola w największej, ostatniej powieści Bernharda "Wymazywaniu" jest kluczowa. Obecna sytuacja postrzegana jest tam przez pryzmat nazistowskiego uwikłania bohaterów. Egocentryzm głównego bohatera pozwala przy tym stworzyć spójną perspektywę oceny odległych zdarzeń. Ale to cechy prozy późnego Bernharda, których we wczesnych utworach - a do tych zalicza się opublikowane po niemiecku w 1967 roku "Zaburzenie" - znajdujemy dopiero zapowiedź. Narratorem - choć można mieć wątpliwości, czy zarazem głównym bohaterem - jest dwudziestojednoletni student, który razem z ojcem wizytującym chorych przemierza wiejską okolicę. Ludzie umierający podczas wizyt, obłożnie i nieuleczalnie chorzy, z objawami obłędu, zdrowi, ale zabijający ptaki w klatce - sprawiają przygnębiające wrażenie. Jednak najdłuższa wizyta, wyodrębniona zresztą osobnym tytułem, której poświęcona została ponad połowa utworu, ma miejsce na zamku księcia Saurau. Ten lokalny bogacz, rezydujący w Hochgobernitz cierpi na bezsenność, spędza większość czasu w samotności i - jak podejrzewają jego interlokutorzy – popada powoli w obłęd. Na stu pięćdziesięciu stronach jesteśmy przede wszystkim słuchaczami - melodyjność i perseweratywność prozy Bernharda sprawia, że jest to bardziej słuchanie niż czytanie - jego monologu. Saurau rozwlekle opisuje w nim życie, w którym "widywał jedynie chorych i wariatów", szczegółowo opisując relacje z synem i "kobietami", rozmowy z kandydatami na zarządców posiadłości, sposoby unikania sekretarza gminy, niedawną powódź. Rysuje - w gruncie rzeczy monumentalny - gmach ludzkości jako zbioru izolowanych, nie rozumiejących się wzajemnie jednostek, pogrążonych w swojej "marności", cierpiących i skazanych na to cierpienie. Sam nie znajduje pocieszenia ani w literaturze, ani w filozofii. Przebywanie w zamku przygnębia go, nie cieszy go posiadanie rzeczy i materialna niezależność. Depresyjne myśli skłaniają go do skrajnie czarnych ocen: Rodzice wydają na świat dzieci zawsze jako nieuleczalny wrzód, który oszpeca ich na całe życie, mówi na stronie 234. Jego monologowanie mogłoby wydawać się męczące i niepotrzebne, ale wciąga i w nieodparty sposób sączy smutny, radykalnie pesymistyczny obraz rzeczywistości, który czytelnik pije zachłannie, doświadczając przy tym poczucia wspólnego losu, uniwersalnego cierpienia płynącego z pustej egzystencji. Klucz do prozy Bernharda tkwi w jej intensywności, bo - jak zauważył znawca i jeden z najwytrwalszych tłumaczy austriackiego mistrza, Marek Kędzierski - cokolwiek byśmy o niej sądzili, to niewątpliwie jej uderzającą cechą jest intensywność. Choć mroczny świat, w którym ludzie mieszkają wśród nieprzyjaznej im przyrody, przedstawiony został poprzez opis konkretnych lekarskich wizyt podczas wspólnej podróży ojca i syna, to zdarzają się też w "Zaburzeniu" tak charakterystyczne dla Bernharda ironiczne uogólnienia. Oto jedno z nich: Los nauczycieli wiejskich jest gorzki, z miast, choćby najmniejszych, w których jednak dobrze się czują, przenosi się ich często karnie do zimnych, ciasnych dolin górskich, zamieszkanych przez wrogo nastawionych do nich ludzi, gdzie potem wiodą marny żywot, coraz bardziej tłamszony ohydnymi przepisami ministerialnymi, i przeważnie w bardzo krótkim czasie popadają w zabójcze otępienie, które w jednej chwili przeradza się w obłęd. Mając bardzo wcześnie skłonność do traktowania życia jako strasznej kary (bożej?), żyją nie przerwanie w tym samym otoczeniu, które nie bierze ich poważnie, zewsząd patrzy na nich z góry, w klimacie, który i bez tego targa słabe nerwy tych ludzi, popychając ich do zdrożności seksualnych (s. 63-64). Pojawiają się w książce także wątki zbliżające Bernharda do dyskursu emancypacyjnego, choć nigdy w pełni go nie podejmuje. Powieściowy narrator, tak relacjonuje słowa swojego ojca, lekarza, o mężu oberżystki zmarłej na skutek ciosu kuflem jednego z klientów gospody: Ten oberżysta, powiedział ojciec, to urodzony brutal i zbrodniarz. Wszystko na i w tym człowieku jest brutalne i zbrodnicze. Handlarzem bydła, którym jest, jest w każdej chwili i we wszystkich sytuacjach swojego życia. "Chociaż teraz płacze", powiedział ojciec, "to przecież płacze z powodu bydlęcia. Dla oberżysty żona była wyłącznie bydlęciem". Pewnego dnia wyławia ją perwersyjnym chwytem ręki z nieprzebranego stada niezamężnych kobiet i podporządkowuje sobie. Taka gospoda, jak każda rzeźnia, handel bydłem czy gospodarstwo rolne pod Bundscheck to brutalna hodowla kobiet. Jak się dokładniej wsłuchać, można, kiedykolwiek i dokądkolwiek idzie się przez wieś, usłyszeć w różnych domach, jak mężowie biją żony (s. 18). Bernhard znany był z kontrowersyjnych wystąpień publicznych i ostentacyjnego braku politycznej poprawności. Krytykował wszystko i wszystkich, najbardziej zaś austriackie państwo i polityków. Walter Baier z Komunistycznej Partii Austrii, koordynator think tanku Transform! Europe, gdy w rozmowie z nim - zapewne z błyskiem w oku - pochlebnie wyraziłem się o Bernhardzie (było to w 2009 roku, a więc dwadzieścia lat po śmierci pisarza), wyraźnie się zmieszał. Z pewnym wahaniem wyjaśnił po chwili, że za jego życia mieli mu za złe brak wyraźnej politycznej deklaracji. Mimo to popierali go, bo musieli, bo nie mieli innego wyjścia. I rzeczywiście , chyba żaden krytyczny wobec neonazistowskiej austriackiej tradycji nie był tak dobrze słyszalny. Swego czasu wystawienie dramatu "Plac Bohaterów" w słynnym Teatrze Miejskim w Wiedniu (Burgtheater Wien) było prawdziwym wydarzeniem politycznym, zaś najważniejsza (i najdłuższa) powieść Bernharda - "Wymazywanie" stanowi totalną rozprawę z pronazistowskimi sympatiami części Austriaków po drugiej wojnie światowej. Brak politycznych deklaracji u pisarza nie musi jednak przeszkadzać. Niekiedy wieloznaczność czy niedopowiedzenie, od których zresztą zazwyczaj stroni Bernhard, mogą dodać artystycznej wartości dziełu, które - zbyt jednoznacznie odczytywalne - wydałoby się banalne i płaskie. Jednak wyraźne skonstruowanie świata, w którym nie da się normalnie, szczęśliwie żyć, taż ma swoją wartość. To akt sprzeciwu wobec rzeczywistości, także tej społecznej i politycznej. Autor w "Zaburzeniu" stworzył świat koszmarny, pełen mar. W innych jego powieściach również roi się od postaci nieprawdopodobnych, ekstremalnych w swoich wewnętrznych rzeczywistościach, ale jednocześnie bardzo sugestywnych. Zarówno w ich życiu, jak i w pisaniu samego Bernharda na przestrzeni dziesięcioleci nie zmieniało się pod tym względem wiele. Austria, ale też do pewnego stopnia każdy inny kraj, poprzez ponury brak możliwych do zaakceptowania społecznych więzi, serwuje swoim mieszkańcom koszmar. Trwa on przy tym wciąż i wciąż. Dla jednych - w życiu, dla szczęśliwszych, a może tylko mniej świadomych - w lekturze. Koszmar ten jest powszedni – odnosimy nieodparte wrażenie, że pozostanie z nami na zawsze, po wsze dni. Thomas Bernhard: "Zaburzenie". Przeł. Sława Lisiecka. Spółdzielnia Wydawnicza "Czytelnik". Warszawa 2009, ss. 251. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
23 listopada:
1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".
1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.
1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.
1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.
1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.
1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.
1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.
1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.
2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.
?