Sprawa jest bardzo poważna z kilku powodów. Po pierwsze chodzi o łamanie prawa, jakiego dopuściła się Polska, która w swojej Konstytucji, kodeksie karnym oraz kilku podpisanych przez Polskę konwencji stanowczo zabrania stosowania jakichkolwiek tortur. Po drugie chodzi - co niemniej ważne - o sprawę suwerenności państwa polskiego. Jak to w ogóle możliwe, że na naszym terytorium doszło do łamania praw człowieka, a politycy ówcześnie rządzący zarzekają się, że to nieporozumienie?
Jeśli wiedzieli - a to najprawdopodobniej miało miejsce - to politycy wówczas rządzący powinni stanąć przed Trybunałem Stanu. Jeśli nawet nie, to są odpowiedzialni za nie profesjonalizm i wasalizację państwa.
Przypomnijmy - sprawa wybuchła w ujawnionym w listopadzie przez Danę Priest artykule w "Washington Post", który dowodził, że na terenie Europy (w tym w Polsce) znajdowały się tajne więzienia CIA. Dowodem niepodważalnym w tej sprawie były tajne loty samolotów CIA zarejestrowane przez Eurocentrol, który stwierdzał, że w latach 2002-2005 odbyło się co najmniej dziesięć takich lotów, m.in. na lotnisku w Szymanach, których wiarygodność podważał tak ówczesny jak i późniejsze rządy.
Badający tę sprawę polski poseł do Parlamentu Europejskiego Józef Pinior (który, za swoją "antypolską" działalność miał stracić na wniosek posłów LPR polskie obywatelstwo), nie miał wątpliwości - jako jedyny! - co do obecności więzień CIA w Polsce[1]. Polska w tej sprawie była bardziej "bushowska" niż administracja waszyngtońska. Rząd w Warszawie nie uznał za stosowne spotkać się na odpowiednim szczeblu dyplomatycznym z delegacją Komisji. Takie spotkania były regułą w innych krajach, np. w Wielkiej Brytanii w dniu 5 października 2006 r. z Komisją spotkał się były minister ds. obrony, a wtedy minister ds. europejskich w rządzie Tony`ego Blaira, Geoff Hoon. W Polsce do spotkania został oddelegowany podsekretarz stanu w kancelarii premiera RP Marek Pasionek, który poinformował w czasie przesłuchania, że nie jest członkiem rządu. Podsekretarz Pasionek kategorycznie podkreślał przestrzeganie przez Polskę traktatów międzynarodowych w dziedzinie praw człowieka, a jednym z przytaczanych przez niego argumentów przeciwko hipotezie o nielegalnej działalności CIA na terytorium RP były odczytywane... fragmenty polskiej konstytucji! Tego typu zachowania szokowały posłów zagranicznych nie zaznajomionych z poziomem polityki polskiej.
Niezwykłym wyczuciem tematu wykazał się niedawno nagrodzony na festiwalu w Wenecji polski reżyser Jerzy Skolimowski. Jego film "Essentian Killing" opowiada o terroryście z Afganistanu, który po schwytaniu przez Amerykanów, przewieziony zostaje do tajnej bazy CIA gdzieś w Europie. Analogia nasuwa się sama, a film zmienia się powoli w szarą rzeczywistość.
Niedawno lider opozycji Jarosław Kaczyński, stwierdził, że Polska jest kondominium niemiecko-rosyjskim. Jak więc nazwać fakt, że na terenie naszego państwa powstają bazy obcego mocarstwa, który na dodatek dopuszcza się tortur?
Pod wpływem miażdżących faktów, były sekretarz stanu ds. międzynarodowych w kancelarii premiera Leszka Millera Tadeusz Iwiński przyznał, że w Kiejkutach był ośrodek dla więźniów CIA. Według niego ludzi tych przetrzymywano w Polsce w ramach współpracy naszych z służb z CIA. "Sprawa dotyczy lądowania na lotnisku wojskowym w Szymanach odrzutowców wynajmowanych przez CIA" - powiedział IAR Iwiński.
"Z pewnością istniały ośrodki, głównie w Kiejkutach, w których przez jakiś czas, mogli być trzymani pasażerowie samolotów używanych przez CIA, przylatujących z Afganistanu czy z Maroka czy z innych miejsc" - dodał.
Sprawa postanowienia osób rządzących wówczas Polską przed Trybunałem Stanu (m.in. Aleksander Kwaśniewski czy Leszek Miller) jest więc sprawą otwartą, a zmowa milczenia powoli przestaje obowiązywać.
Jak tortury zmieniają ludzką psychikę nie trzeba nikogo przekonywać. Młody iracki tłumacz, po wkroczeniu wojsk USA do Bagdadu w 2003 roku stwierdził: "Zawsze wiedziałem, że Amerykanie przywrócą w Bagdadzie elektryczność. Ale do głowy by mi nie przyszło, że będą nią razić mnie w odbyt".
Dla polskiej racji stanu sprawa wydaje się nie mniej poważna niż wyjaśnienie przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem. A być może nawet jest to sprawa znacznie poważniejsza, jeśli weźmiemy pod uwagę, że tortury na terenie Polski wiązały się niejako z utratą polskiej suwerenności.
Przypis:
1. Józef Pinior, "Czy jesteśmy republiką bananową?", "Le Monde Diplomatique - edycja polska", lipiec 2008.
Przemysław Prekiel