Żadnych faszystów na ulicach Warszawy
W ostatnich latach byliśmy świadkami wykorzystywania obchodów 11 listopada przez grupy odwołujące się do ideologii i praktyki faszyzmu do organizowania ulicznych manifestacji. Umundurowani faszyści maszerowali pod ochroną policji na ulicach Warszawy.
Nie możemy dopuścić do powtórzenia się takiej sytuacji. Trzeba stworzyć szeroki ruch, by zablokować ich marsz. Zwiększona pewność siebie faszystowskich organizacji stanowi bowiem zagrożenie wobec wolności i praw zwykłych ludzi.
Warszawiacy doznali w latach 1939-45 ogromnych krzywd z rąk faszystów. Miasto zostało zniszczone przez hitlerowską okupację, setki tysięcy ludzi zamordowano i wysłano do zagłady - ponad połowę z nich stanowili Żydzi. Równocześnie Warszawa ma dumną tradycję przeciwstawiania się faszyzmowi. Mieszkańcy tego miasta w dwóch powstaniach bohatersko walczyli z hitlerowskim okupantem.
Kiedy grupy nawiązujące do przedwojennego faszyzmu Mussolinego i Hitlera (i ich naśladowców w Polsce jak ONR, RNR "Falanga") maszerują na ulicach stolicy depczą po pamięci o walczących w getcie i całej Warszawie.
Myśląc o historii, ale też o przyszłości, należy powstrzymać faszystowskie wystąpienia, zanim staną się liczniejsze. Bezpośrednim skutkiem ulicznych manifestacji tego typu jest wzrost przemocy i ataków na mniejszości etniczne, religijne, seksualne i inne grupy nienawidzone przez skrajną prawicę.
Najważniejszym czynnikiem, by móc osiągnąć sukces przeciw faszystowskim pochodom, jest duża liczba kontrdemonstrantów. Możemy uczyć się od wielkiej demonstracji i blokady, która miała miejsce w Dreźnie, w Niemczech, w lutym tego roku. Wzięło w niej udział 12 000 antyfaszystów. Byli to ludzie z rozmaitych środowisk, w różnym wieku, po prostu zwykli mieszkańcy Drezna. Skutecznie zablokowali 6 000 faszystów, którym nie udało się wyruszyć swoim marszem nienawiści.
Potrzebna jest więc szeroka mobilizacja i jedność ponad podziałami. Ogromna większość społeczeństwa ma interes w tym, by zdusić w zarodku próby odradzania faszyzmu.
Czym jest faszyzm?
Faszyzm to skrajny nacjonalizm, rasizm, autorytaryzm i antydemokratyzm - ale w specyficznej postaci. Klasyczny faszyzm stylu Mussoliniego czy Hitlera to połączenie masowego ruchu ulicznego z partią działającą na scenie parlamentarnej. Faszyzm odróżnia się od innych autorytarnych partii właśnie tym, że stwarza ruch masowy, który jest w stanie fizycznie terroryzować ludzi z "przekonania", a nie tylko na rozkaz, jak wojsko czy policja.
Klasyczny faszyzm budował swoją siłę na dwóch nogach. Z jednej strony bojówki stosowały uliczny terror, atakując strajkujących robotników, lewicowców, Żydów. Z drugiej strony partia starała się parlamentarną drogą stać się akceptowalną częścią "klasy politycznej".
Celem faszyzmu było w pierwszej kolejności zniszczenie organizacji klasy pracowniczej - bo pojęcie klas i walka klasowa są sprzeczne z nacjonalizmem i autorytaryzmem. Faszyzm międzywojenny był siłą kontrrewolucyjną i reakcją na rewolucyjne wystąpienia robotników we Włoszech w latach po I wojnie światowej i rewolucję w Niemczech w latach 1918-1923 r.
Głęboki kryzys gospodarczy, rosnące bezrobocie i powszechna niepewność stworzyły grunt do wzrostu faszystowskich organizacji. Ruch faszystowski przyciągnął przede wszystkim osoby nienależące ani do klasy robotniczej ani do wielkich kapitalistów. Jego bazą było drobnomieszczaństwo, - często ludzie z małym, własnym biznesem, którzy bali się konkurencji ze strony wielkiego kapitału, a równocześnie widzący ruch pracowniczy jako zagrożenie wobec własnej pozycji. Nie mogli, jak pracownicy najemni, przeciwstawiać się kapitałowi poprzez zbiorowe akcje - szukali w zamian rządów "silnej ręki". Hitler i Mussolini czasami stosowali retorykę przeciw wielkiemu kapitałowi, ale w końcu, by dojść do władzy, musieli zawierać sojusz z wielkim biznesem i działać na rzecz obrony systemu kapitalistycznego.
Idee faszyzmu są tak naprawdę skrajną wersją ideologii kapitalizmu - elitaryzm, niekwestionowana hierarchia i pogarda wobec zwykłych ludzi.
Fakt, że faszyści potrafili organizować uliczne bojówki antyzwiązkowe i antysocjalistyczne uczynił z nich dla kapitalistów i szefów przydatne narzędzie do stosowania przeciw strajkom i organizacjom pracowniczym - dlatego liderzy tradycyjnych partii prawicowych doprowadzili Hitlera i Mussoliniego do władzy. Stosowanie brzytwy faszystowskiej stało się dla nich atrakcyjną alternatywą dla rewolucji socjalistycznej.
Faszyzm u władzy oznaczał zniszczenie wszelkiej demokracji. Zamykano przeciwników politycznych, zdelegalizowano wszystkie niefaszystowskie organizacje, palono "nieprawomyślne" książki, a w końcu wymordowano miliony ludzi: Żydów, Romów, homoseksualistów, niepełnosprawnych, związkowców, lewicowców... Dlatego nigdy nie można traktować faszystowskich organizacji jak zwykłych prawicowych partii..
Dzisiejsze ruchy faszystowskie
Niestety, faszyzm nie jest tylko tragicznym historycznym wspomnieniem. W ostatnich latach widzieliśmy w niektórych krajach wzrost poparcia dla partii skrajnej prawicy - mniej lub bardziej otwarcie odwołującej się do faszyzmu.
W wyborach do europarlamentu partie tego pokroju - np. BNP z Wielkiej Brytanii, FN z Francji, FÖP z Austrii i Jobbik z Węgier - wzmocniły się lub po raz pierwszy zdobyły mandaty europosłów.
Chociaż daleko jest do sytuacji przejęcia władzy przez faszystów w jakimkolwiek kraju, to już wielu ludzi w Europie czuje strach i terror, który sieją te organizacje.
Najbardziej przerażająca jest prawdopodobnie sytuacja na Węgrzech, gdzie z jednej strony umundurowani bojówkarze terroryzują mieszkańców na ulicach - szczególnie ludność romską - a z drugiej strony ich parlamentarne skrzydło, partia Jobbik, w tym roku uzyskała prawie 17% w pierwszej turze wyborów parlamentarnych.
We wrześniu tego roku partia Szwedzcy Demokraci zdobyła ponad 5 proc. głosów i 20 mandatów w wyborach do parlamentu szwedzkiego.
Jesteśmy ponownie świadkami głębokiego kryzysu kapitalizmu - i w związku z tym szukania kozłów ofiarnych, by odwrócić uwagę od rządzących elit biznesu i polityki. "Nowoczesny" faszyzm nie może po prostu skopiować polityki Hitlera czy Mussoliniego, ponieważ wciąż istnieje pamięć o barbarzyństwie realnego faszyzmu. Jednak oportunistycznie usiłują zdobyć poparcie kierując strach i niezadowolenie przeciw najsłabszym i poniżanym grupom w danym kraju.
Próbują przedstawiać się jako zwykłe partie z "normalną" twarzą. Nie mówią wprost o niższości "niegermańskich" ras, ale mówią o "innej, nieeuropejskiej kulturze". Ich wybór głównej nienawidzonej grupy zależy od kraju, w którym działają. W Europie Zachodniej dzisiaj to najczęściej muzułmanie, we Wschodniej - często Romowie, a w Polsce ostatnich lat najważniejszym celem ataku byli geje i lesbijki.
Nie trzeba czekać długo na ujawnienie się właściwego charakteru tych organizacji. Pamiętamy pozdrowienia faszystowskie Młodzieży Wszechpolskiej, a kilka lat temu partia Szwedzcy Demokraci musiała dać polecenie swoim członkom, by nie przychodzili na spotkania w mundurach...
Często spotykane pytania odnośnie faszystów i antyfaszyzmu
To tylko małe grupy na marginesie społeczeństwa - czy nie lepiej po prostu ich ignorować?
To prawda, że faszystowskie grupy w dzisiejszej Polsce są nieznaczące. Ale 11 listopada 2009 roku było ich ok. 500 na ulicach stolicy. Jeśli damy im spokojnie się organizować, bez demaskowania ich celów, mogą wzrosnąć w siłę prowadząc do sytuacji, w której ich przemoc będzie już poważnym problemem dla różnych mniejszości i innych ludzi. To prawda, że nie należy wyolbrzymiać siły organizacji dzisiejszej skrajnej prawicy, bo to tylko sieje strach i apatię. Nie jest też tak, że wszystkie prawicowe zjawiska (rasistowska polityka imigracyjna, homofobia, imperialne wojny) równają się faszyzmowi. Ale ważne jest, by nie lekceważyć ryzyka, że ruchy prawdziwie faszystowskie mogą wzrosnąć w siłę w obecnej sytuacji światowego kryzysu kapitalizmu.
Skoro mamy wolność słowa - czy nie wszyscy powinni mieć prawo do demonstrowania swoich opinii na ulicy?
Każdy kto jest za wolnością słowa i prawem do demonstrowania i zrzeszenia się powinien brać udział w blokowaniu faszystowskich wystąpień ulicznych. Za każdym razem kiedy faszyści swobodnie wypowiadają się lub demonstrują na ulicy, prawa reszty ludności są ograniczone. Ludzie o "innym" kolorze skóry, geje i lesbijki, Żydzi i muzułmanie będą zagrożeni, jeśli damy faszystom wolność słowa - nie mogąc swobodnie poruszać się na ulicach, czy żyć bez strachu - nie mówiąc już o braku wszelkiej wolności słowa i praw obywatelskich, jeśli faszystowskie organizacje zdobędą polityczną władzę.
A jeśli skonfrontujemy faszystowskie wystąpienia na ulicach, czy nie będziemy tak samo źli jak nasi przeciwnicy?
Nie można powstrzymać faszystów poprzez traktowanie ich jak zwykłych polityków, z którymi należy dyskutować w telewizji. Dla nich istotne jest budowanie atmosfery strachu na ulicach - i na tej arenie muszą podnieść klęskę. Nazistowski szef propagandy Goebbels stwierdził, że "ten, który panuje nad ulicami, także pokonuje masy, ten który pokonuje masy zmienia świat". Zdobycie ulic to istotna cześć ich strategii - i nie można pozwolić na ich sukces. Nasze blokady i kontrdemonstracje polegają na sile mobilizacji szerokich mas zwykłych ludzi - nie na walce między małymi grupami bojówkarzy dwóch podobnie wyglądających stron.
Poprzez masowy udział pokazujemy, że antyfaszyzm to siła demokratyczna, która walczy przeciw nienawiści i przemocy.
Naszym zdaniem dopóki istnieje grunt, na którym faszystowskie ruchy mogą powstawać i rosnąć - system kapitalistyczny, który regularnie wpada w kryzysy, pchając ludzi w bezrobocie, nędzę i rozpacz - nie pozbędziemy się faszystowskiego zagrożenia. Dlatego konsekwentny antyfaszyzm oznacza też działanie na rzecz tworzenia rzeczywistej demokracji i równości społecznej.
Nie oznacza to jednak, że każdy antyfaszysta musi być też antykapitalistą. Chcąc skutecznie powstrzymać wzrost organizacji faszystowskich dzisiaj ludzie o bardzo różnych poglądach muszą się jednoczyć.
Zjednoczone akcje antyfaszystowskie są ważne, by uniemożliwić wzrost skrajnej prawicy tu i teraz.
Spotkajmy się więc 11 listopada ponad podziałami, by powiedzieć STOP faszystowskim marszom!
Ellisiv Rognlien
Tekst ukazał się w listopadowym numerze miesięcznika "Pracownicza Demokracja".