Mają miejsce sceny niewyobrażalne zaledwie miesiąc temu: ucieczka prezydenta Ben Alego z Tunezji, pokonanie policji w egipskich miastach, bierność armii egipskiej wobec masowych wystąpień, bezradność USA i Zachodu, gdy ich sojusznicy-dyktatorzy znajdują się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Walka o wolność i demokrację nie tylko wstrząsa dyktatorskimi reżimami, widzimy również przebłyski możliwej pokapitalistycznej przyszłości. Komitety sąsiedzkie w Egipcie w obronie przed policją, kontrola masowych demonstracji przez samych protestujących, wyrzucenie szefów przez pracowników w zakładach w Kairze i innych miastach Egiptu - wszystko to pokazuje, że realna jest wizja samoorganizacji zwykłych ludzi jako alternatywa dla systemu.
Brutalne ataki
2 lutego reżim Mubaraka zorganizował pseudo-spontaniczny atak na protestujących na Placu Tahrir w Kairze. Tysiące ludzi uzbrojono i przywieziono busami, by z różnych stron zaatakować plac - wśród nich byli policjanci w cywilu i tajniacy. W czasie wydania tego numeru "Pracowniczej Demokracji" zbiry Mubaraka wciąż byli obecni przy placu, jednak antyrządowi protestujący odparli ich. Te brutalne ataki tylko wzmocniły determinację przeciwników Mubaraka - a jego dni są policzone.
Wydarzenia w Tunezji i Egipcie pokazują, jak ważna jest budowa rewolucyjnej organizacji. W sytuacjach masowych wystąpień taka organizacja może konsekwentnie wskazać na niebezpieczeństwo widzenia w armii sojusznika. Trzeba dostrzec różnicę między wyższymi oficerami a szeregowymi żołnierzami. Mubarak nie użył wojska (do początku lutego) tylko dlatego, że generałowie obawiali się, iż żołnierze odmówią posłuszeństwa. Jednak 2 lutego udało się generałom pozwolić na ataki bojówek Mubaraka przy biernej postawie wojska.
Rewolucyjna organizacja może też zachęcać do upowszechnienia tworzenia przez pracowników międzyzakładowych komitetów, które razem z innymi oddolnymi komitetami mogłyby stanowić alternatywne, demokratyczne struktury wobec reżimowego państwa. Szeregowych żołnierzy można by wtedy przyciągnąć do takich struktur.
Już widzimy jak elementy takiej oddolnej demokracji się tworzą w Tunezji i Egipcie. Tak więc sam rewolucyjny proces przyczynia się do budowy politycznej alternatywy - trzeba tylko wyciągnąć wnioski z tego procesu. Dotyczy to także mieszkańców krajów spoza świata arabskiego - również Polski. Nawet w krajach o ustroju demokracji parlamentarnej istnieje dyktatura bogatych w społeczeństwie i szefów w miejscach pracy - potrzebna jest autentyczna demokratyczna alternatywa wobec kapitalizmu.
Inne kraje
Wydarzenia w Tunezji i Egipcie zainspirowały masowe protesty w kolejnych krajach. Widzieliśmy duże demonstracje w Algierii, Jordanii i Jemenie, gdzie 2 lutego protestowało 20 tys. osób. Nawet w "zabetonowanym" Katarze doszło do wystąpień. W Tunezji trwają protesty. To wszystko dopiero początek rewolucji.
Wahanie się Zachodu wobec rewolucji martwi panujących w Arabii Saudyjskiej. Apartheidowskie państwo Izrael, które otrzymuje od USA nawet więcej "pomocy" niż 1,5 mld rocznie udzielone Egiptowi, czuje się zagrożone - dosłownie.
Widzimy, że najskuteczniejszą bronią przeciw imperialnej dominacji jest masowy ruch oddolny.
Andrzej Żebrowski
Tekst ukazał się w miesięczniku "Pracownicza Demokracja".