Obecnie jak nigdy przedtem Egipcjanie mają możliwość uczestniczenia w wolnych i uczciwych wyborach. Po obaleniu Mubaraka zrozumiałe jest dlaczego ludność gwałtownie domaga się korzystania z niedawno uzyskanych praw. Dlaczego jednak miliony ludzi okupują ulice i urządzają wiece na placu Tahrir tuż przed wyborami?
Krótkowzroczna kalkulacja Braci Muzułmańskich
Najbardziej wyraziste spektrum przedwyborcze tworzą islamiści zorganizowani w dwóch ugrupowaniach – Braciach Muzułmańskich i różnych kręgów salafitów. Może się wydawać paradoksalne, że nie występują oni przeciwko europejskim islamofobicznym uprzedzeniom a jednocześnie niektóre kręgi salafitów twierdzą, że wybory są sprzeczne z pojęciem suwerennej władzy Boga. Ich racjonalność jest jakby ziemska. Bracia Muzułmańscy są najlepiej zorganizowaną partią opozycyjną i dobrze przygotowaną do kampanii wyborczej, podczas gdy salafici są obdarowywani pieniędzmi przez Arabię Saudyjską. Mohammed Uaked, znany aktywista z placu Tahrir i lider Frontu Narodowego, podmiotu politycznego jednoczącego ruch rewolucyjny, ocenia, że islamiści mogą uzyskać z grubsza pomiędzy 1/3 a 2/3 głosów.
Zapewnienie sobie zwycięstwa w wyborach jest głównym celem Braci Muzułmańskich po obaleniu Mubaraka. Natychmiast po tym weszli w sojusz z radą wojskową po to, aby zmarginalizować ruch rewolucyjny. Pierwszym krokiem było marcowe referendum dotyczące zmian w konstytucji. Mówią one o tym, że najpierw mają się odbyć wybory parlamentarne a dopiero później nastąpią zmiany konstytucyjne. Ruch rewolucyjny odrzucił to rozwiązanie jednakże został pokonany przez większość 2/3 głosujących. Zasadniczym argumentem rewolucjonistów było to, że wybory przebiegające w warunkach kontynuacji rządów wojskowych i de facto starego reżimu nigdy nie mogą być ani uczciwe ani wolne, a wręcz na odwrót – pomogą w utrzymaniu starego systemu. Po pierwsze wojskowi muszą wycofać się ze sprawowania władzy, stary system powinien zostać zdemontowany i powinien zostać opracowany projekt nowej konstytucji. Tylko wówczas wybory będą służyć ludziom. W pewnym sensie optowali oni za bardziej radykalnym wariantem tunezyjskim. Islamiści replikowali, że rewolucjoniści występując przeciwko wcześniejszym wyborom przedłużają władzę wojskowych, ponieważ obawiają się poparcia dla islamistów udzielonego przez demokratyczną większość. Argumentem tym posługują się do dziś. Jest to absolutna demagogia, gdyż Bracia Muzułmańscy weszli w sojusz z radą wojskową umożliwiając jej dalsze sprawowanie władzy. Chociaż taki układ wydaje się być pozornie uzasadniony, mając na celu marginalizację i ewentualne działanie przeciwko ruchowi rewolucyjnemu, to na dłuższą metę może być nie do utrzymania.
Nowy wybuch gniewu ruchu rewolucyjnego jest wyrazem sprzeciwu wobec wyżej wspomnianego układu między wojskiem a islamistami. Nie tylko świecka lewica znajduje się w opozycji wobec rady wojskowej, lecz także większość muzułmanów. Po prostu oportunistyczny kurs Braci Muzułmańskich ukierunkowany na zmianę systemu bez działań przeciwko wojskowym i społecznym elitom nie znajduje odbicia w rzeczywistości. Ich sojusz z wojskowymi w pierwszym rzędzie pomógł tym ostatnim w stabilizowaniu i odzyskaniu gruntu politycznego. Pozwoliło im to na podjęcie próby odtworzenia starego systemu. Generałowie poszli tak daleko, że nawet narazili się na niebezpieczeństwo zwycięstwa wyborczego islamistów, postrzeganych przez nich jak nie lubiani sojusznicy. Bracia Muzułmańscy mogą bowiem ewentualnie doprowadzić do nagłej zmiany i zerwania paktu z wojskowymi. Obecnie istnieje na nich duży nacisk społeczny aby poszli w tym kierunku. Islamiści znacznie stracili, gdy wystąpili przeciwko i nadal są przeciwni protestom Tahrir II, podczas gdy w styczniu chcieli przejąć Tahrir I. Bracia Muzułmańscy znaleźli się zatem między młotem ze strony ruchu rewolucyjnego a kowadłem konserwatyzmu salafitów. Przykładem nacisku wywieranego przez tych ostatnich jest nieprawdopodobne zjawisko polegające na tym, że nawet największa partia salafitów (wszystkie one miały ścisłe powiązania z Mubarakiem), Al-Nur popiera obecnie Tahrir II.
Pułapka wyborcza
Cały system wyborczy został tak stworzony, aby wyeliminować ruch rewolucyjny. Wszystkie zmiany dokonywane w trakcie przygotowań ordynacji wyborczej dotyczyły jedynie relacji między armią i jej największymi sojusznikami z jednej strony a siłami islamistycznymi z drugiej. Zasadnicza krytyka lewica mówiącej, iż nowe reguły gry powinny zostać określone zanim rozpoczną się wybory napotkała na konkretne uchybienia reguł wyborczych.
1) Parlament pozbawiony jest jakiejkolwiek władzy. Nie może stworzyć rządu ani przyjmować ustaw wbrew woli wojskowych. Jego jedynym zadaniem jest wybór zgromadzenia konstytucyjnego.
2) Jedna trzecia miejsc w parlamencie obsadzana jest okręgów jednomandatowych. Oznacza to, że w ośrodkach miejskich większość mandatów przypadnie Braciom Muzułmańskim i kandydatom salafitów, podczas gdy w rejonach wiejskich zostanie wybranych wielu notabli z czasów Mubaraka.
3) Dwie trzecie mandatów przypadnie na listy zawierających maksymalnie dziesięć pozycji a często mniej. Oznacza to podniesienie progu wyborczego niezbędnego do uzyskania mandatu z 10 proc. do niekiedy 25 proc. Mniejsze listy zostaną wyeliminowane.
4) Rejestracja partii wymaga dużych pieniędzy, co de facto oznacza, że możliwości takie mają te partie, które są wspierane przez wielki biznes bądź przez armię. Dlatego też dla sił rewolucyjnych, ale nie tylko dla nich, rejestracja jest niemożliwa. Dzięki temu powstają oportunistyczne bloki pozbawione jakichkolwiek zasad.
5) Określona liczba mandatów jest bezpośrednio obsadzana przez radę wojskową.
6) Słabo zaludnione regiony są w większej mierze reprezentowane przez notabli z czasów Mubaraka.
Trudny bojkot
Wszystko to pozwala ruchowi rewolucyjnemu na wzywanie do bojkotu wyborów. Stwarza to jednak mu sytuację niełatwą do utrzymania. Oczekiwania ludzi związane z wyborami są bardzo duże. Dlatego też ostatecznie na dwa tygodnie przed ostatecznym terminem rejestracji został utworzony związany z tym ruchem blok wyborczy pod nazwą Sojusz Rewolucja Trwa. Także ci, którzy bojkotowali ostatecznie byli zainteresowani sukcesem sojuszu.
Sojusz składa się z różnych grup lewicowych często o sięgającej wiele lat historii, popierających Tahrir osób wywodzących się z Braci Muzułmańskich, wyeliminowanych przez bardziej konserwatywne kierownictwo i rewolucyjnych grup młodzieżowych wyłonionych bezpośrednio z Tahrir, w tym reprezentujących lewicowe tendencje liberalne. Z powodu braku przygotowania kandydatów wytworzyła się masa składająca się z nieznanych, niedoświadczonych a czasem wręcz wątpliwych kandydatów, co potencjalnie może zaszkodzić sojuszowi. Biorąc pod uwagę niedemokratyczny system, jest całkiem możliwe, że sojusz będzie w stanie pozyskać około 10 procent elektoratu, lecz nie zdobyć ani jednego mandatu. Bojkot nie jest jedynym problemem, ponieważ istnienie Sojusz Rewolucja Trwa, który przegra wybory, będzie nolens volens oznaczać porażkę całego ruchu rewolucyjnego. Jednak prawdopodobnie ważniejszy aspekt będzie się wiązał z oczekiwaniami ze strony bardziej biernych warstw społecznych reprezentowanych przez siły islamskie.
Tahrir II
Biorąc pod uwagę to, że obecny ruch masowy jest najlepszym, co może się przydarzyć, niosąc za sobą mocny krytycyzm zarówno wobec wyborczej taktyki sił islamskich, jak i generalnie wobec ordynacji wyborczej. Najważniejsze żądanie ruchu o to, aby rada wojskowa oddała władzę polityczną w ręce cywilnego rządu przejściowego, ma pełną legitymizację ze strony mas ludowych łącznie z islamistami. Nie sposób jest znaleźć argumenty na rzecz pozostawania wojskowych przy władzy. Natomiast popierając władzę wojska Bracia Muzułmańscy tracą szanse na osiągnięcie konsensusu. Z drugiej jednak strony, frontalny atak przeciwko wyborom nie tylko nie pomoże ruchowi, lecz może nawet stworzyć Braciom Muzułmańskim pretekst do bycia przeciwstawienia się ruchowi.
Ostatnie posunięcie intifady Tahrir wyrażające się w poparciu dla popieranego przez ludzi rządu przejściowego kierowanego przez Abdela Moneima Abula Futura, byłego lidera Braci Muzułmańskich i kandydata na prezydenta ze strony bardziej liberalnego skrzydła poierającego Tahrir, Hamdina Sabbahiego, kandydata naserystów na prezydenta i Mohameda El-Baradeja, jest dużym krokiem wstecz. Po raz pierwszy zaproponowano wyraźną alternatywę. Problemem jest jednak to, że pomimo zaufania i konsensusu wobec tych osób – jeżeli rozpatrywać ich łącznie – nie ma żadnego mechanizmu, żadnego ciała, żadnej gwarancji na to, że będą oni odpowiedzialni przed ruchem ludowym. Należy pamiętać, że Issam Szaraf, tymczasowy premier mianowany po upadku Mubaraka, początkowo był akceptowany przez ruch. Pozostając jednak narzędziem zależnym od Najwyższej Rady Sił Zbrojnych szybko utracił kredyt zaufania. W celu zbliżenia się do siły społecznych nastrojów, szeroki polityczny front rewolucji powinien określić warunki, które muszą być spełnione, aby powstał rząd ludowy.
Wilhelm Langthaler
tłumaczenie: Bolesław K. Jaszczuk
Artkuł ukazał się na stronach internetowych Obozu Antyimperialistycznego www.antiimperialista.org.