Ophelia Benson wraz z Jeremym Stangroomem postanowili znaleźć odpowiedź na pytanie, które dręczy całą ludzkość od lat, mianowicie, „Dlaczego Bóg nienawidzi kobiet?” Autorzy publikacji, która ukazała się nakładem wydawnictwa „Czarna Owca” wykazują dobitnie, jak religie w sposób bardzo jednostronny podchodzą do sprawy kobiecej i jak jednocześnie negatywnie się do nich odnoszą. Wszystko jest co prawda uszyte w piękne słowa o tolerancji, miłości i tradycji. Wszystkie te frazesy jednak w sposób dobitny demaskuje owa publikacja.
Książka, w sposób niekiedy dość brutalny, wykazuje jak religijna utopia połączona jest jakimś niewidzialnym węzłem z przemocą, okrucieństwem, agresją wymierzonym w kobiety. Wszystkie te czyny łączy jedno - religia, w imię której zgwałcona kobieta poddana jest karze śmierci, nie może prowadzić auta, wychodzić z domu i wreszcie cieszyć się życiem.
Przykłady, które przywołują autorzy szokują, ale czy nie są zgodne z rzeczywistością? Ciężko przejść bez emocji w sytuacji, gdy kilkudziesięciu mężczyzn znęca się nad niewinną kobietą, gwałcąc ją brutalnie z powodu zwykłej sadystycznej zemsty. Apologeci religijnej moralności stwierdzą, że to niezgodne z religią, iż to wypacza sens religijnej miłości. To bardzo typowe, jednak fakty przeczą tej religijnej propagandzie. Weźmy islam, któremu najwięcej poświęcili autorzy. Twórca tej religii Mahomet tak zalecał postępowanie z kobietami: „Mężczyźni stoją nad kobietami ze względu na to, że Bóg dał wyższość jednym nad drugimi, i ze względu na to, że oni rozdają ze swojego majątku. Przeto cnotliwe kobiety są pokorne i zachowują w skrytości to, co zachował Bóg. I napominajcie te, których nieposłuszeństwa się boicie, pozostawiajcie je w łożach i bijcie je! A jeśli są wam posłuszne, to starajcie się nie stosować do nich przymusu. Zaprawdę, Bóg jest wzniosły, wielki!." Trudno wobec takich słów przejść obojętnie, nie dziwi więc, iż wyznawcy Mahometa biorą jego słowa dosłownie i traktują kobiety niczym pola uprawne.
Ale spójrzmy na tradycję chrześcijańską. Czy ta bliska nam, z racji naszego położenia, religia w podobny chociażby sposób ocenia kobiety? Miłość bliźniego i inne frazesy mają się nijak do rzeczywistości. Od wczesnych lat chrześcijaństwa ojcowie kościoła wręcz rozkładali na łopatki Mohameta, odnosząc się do kobiet jak do szczurów. Tak wysoko ceniony św. Tomasz z Akwinu kobietę podsumował następująco: „Zarodek płci męskiej staje się człowiekiem po 40 dniach, zarodek żeński po 80. Dziewczynki powstają z uszkodzonego nasienia lub też w następstwie wilgotnych wiatrów”. Innym szokującym dziś cytatem jest: „ Kobiety są błędem natury... z tym ich nadmiarem wilgoci i ich temperaturą ciała świadczącą o cielesnym i duchowym upośledzeniu... są rodzajem kalekiego, chybionego, nieudanego mężczyzny... Pełnym urzeczywistnieniem rodzaju ludzkiego jest mężczyzna. Inny ojciec kościoła był bardziej szowinistyczny: „Kobiety są przeznaczone głównie do zaspokajania żądzy mężczyzn." Ta ostatnia wypowiedź z pewnością jest wodą na młyn dla wyznawców Korwin-Mikkego bądź akolitów Terlikowskiego. Jak ta sytuacja wygląda dziś? W książce autorki przypominają głośną sprawę 14-letniej Agaty, która przeżyła piekło. Jej szkolny kolega bowiem ją zgwałcił. W związku z tym, młoda dziewczyna chciała pozbyć się ciąży. Natrafiła jednak na religijny beton, ciche przyzwolenie na to, aby urodziła dziecko w wyniku gwałtu. Nikt jej nie chciał dokonać, mimo iż miała takie prawo. Bowiem w momencie gwałtu jak i w sytuacji zagrożenia życia matki, przysługiwała jej taka możliwość. Reakcja kościoła była nie trudna do przewidzenia - wygrała kultura śmierci!, grzmieli biskupi. Nie potrafili jednak zrozumieć, jaki dramat przeżywać musiała nastolatka. Owa „kultura śmierci” jest szczególnie celnym argumentem, który upowszechnił nie kto inny, jak Jan Paweł II. Swego czasu polski papież zszokował wręcz światową opinię publiczną, pisząc list do arcybiskupa Sarajewa Vinko Puljicia, w którym apelował o to, aby zgwałcone kobiety nie poddawały się aborcji. Szokujący fragment brzmiał: „Cała wspólnota powinna zatem otoczyć opieką kobiety tak dotkliwie poniżone oraz ich rodziny, aby pomóc im w przekształceniu aktu przemocy w akt miłości i otwarcia na nowe życie”. Jak przekształcić akt przemocy w akt miłości? Nie wiadomo, łatwo jest z pewnością głosić takie tezy, nie znając obrazu takiego dramatu. Swoją drogą to ciekawe, jak arbitralnie do sprawy życia podchodzą katolicy. Z jednej strony „bronią życia” od poczęcia aż do naturalnej śmierci, a z drugiej chcieliby wprowadzenia kary śmierci. Czyżby kula w łeb bądź krzesło elektryczne były naturalną śmiercią?
Ale wróćmy do książki. Autorzy nie celują tylko w islam, jako główną wrogą kobietom religię, choć nie da się zaprzeczyć, że zawiera ona takie elementy. Wszak honorowe zabójstwa, okaleczenie kobiecych narządów płciowych bądź ograniczenia odnośnie strojów stawiane kobietom mówią same za siebie. Jednak każda religia została poddana krytyce. Także wspomniane chrześcijaństwo, gdzie ukazany jest Fundamentalistyczny Kościół Jezusa Chrystusa Świętych Dnia Ostatecznego. Jest wspomniany również dramat kobiet w hinduizmie oraz o „komplementaryzmie” Południowych Baptystów. Jednak, jak zgodnie przyznają autorzy, islam w kwestii wrogości do kobiet zajmuje pozycję wiodącą. I tu natrafić można na pojęcie „islamofobii”. Wydaje się, iż to pojęcie zostało wymyślone przez tych, którzy na siłę i wbrew faktom chcieliby, aby islam uchodził za religię bardziej atrakcyjną. Przypomina to nieco sytuację z przeciwnikami wojny w Iraku, którzy oskarżani byli o „antyamerykanizm”. Autorzy przyznają jednak, iż islamofobia jest faktem, jednak nie wolno mylić krytyki religii z punktu widzenia liberalnych intelektualistów a krytyką kierowaną przez rasistów.
Dziś dwie najpotężniejsze religie świata wykluczają kobiety z religijnej wspólnoty. Nie bezpośrednio, lecz pośrednio, odmawiając im kompetencji, odpowiedniego przygotowania bądź z powodów czysto szowinistycznych. To nie Bóg nienawidzi kobiet, to mężczyźni, którzy w imię wyimaginowanych teorii i religijnych przekonań, robią wszystko, aby zdominować kobietę i panować nad nią w sposób zdecydowany. Łatwo jest się przy tym tłumaczyć względami religijnymi. Ale skoro religia wyklucza połowę ludzkiej populacji, to czy może być atrakcyjna dla wszystkich?
Ophelia Benson, Jeremy Stangroom: „Dlaczego Bóg nienawidzi kobiet?”, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2011.
Przemysław Prekiel
Recenzja ukazała się na stronie internetowej Fundacji Feminoteka (www.feminoteka.pl).